MARIA HILL
Chicago, 1985.
S.H.I.E.L.D
Prawa ręka Nicka Fury, twarda sztuka.
Potrafi zabić na milion sposobów, za pomocą trzech palców.
Daleko jej do delikatnych dziewczynek, które z zafascynowaniem przeglądają kolejne sukienki.
Potrafi zabić na milion sposobów, za pomocą trzech palców.
Daleko jej do delikatnych dziewczynek, które z zafascynowaniem przeglądają kolejne sukienki.
Maria ma broń i zdecydowanie nie zawaha się jej użyć.
Agentka Hill nie lubi mówić o sobie, dlatego o jej życiu wiadomo niewiele. Urodziła sie w Chicago, jako jedyna córka Jamesa i Helen. Jej matka zmarła przy porodzie, a ojciec był raczej człowiekiem, któremu dziecko bardziej przeszkadzało niż było do czegokolwiek potrzebne. Ale po co być dobrym ojcem, skoro można pozwolić sobie na opiekunki? To właśnie one wychowały Marie. Dziewczyna bardzo szybko stała się niezależna. Potrafiła sama załatwiać swoje sprawy i nigdy nie umiała pogodzić się z faktem, że kobiety uważane są za płeć słabszą. Będąc jeszcze w liceum przysięgła sobie, że udowodni wszystkim żyjącym na świecie facetom, że ona do 'tych słabszych' nie należy. Boleśnie przekonał się o tym Lucas Clinton, kolega z równoległej klasy, który po tym jak klepnął Marię w tyłek podczas jednej z dyskotek, musiał do końca liceum żyć z piętnem 'pobitego przez dziewczynę'. Jak to mówią, każdy musi się liczyć z konsekwencjami swoich czynów. Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Każdego dnia wręcz rywalizowała z mężczyznani udowadniając im, a przede wszystkim sobie, że kobiety mogą liczyć się w męskim świecie.
Pewnie dlatego w odstawkę poszły imprezy, kolorowe sukienki i buty na obcasie. Maria zaczęła piąć się po szczeblach kariery zawodowej, której pozazdościć mógł jej nie jeden facet. W końcu nawiązała współprace z Nickiem Fury i w końcu, choć na chwilę przestała udowadniać całemu światu, że coś potrafi.
W pracy jest absolutną perfekcjonistką. Lubi kontrolować, lubi sprawdzać, lubi mieć rękę na pulsie. Wychodzi z założenia, że jeśli chce się coś zrobić dobrze, należy zrobić to samemu. Gdyby mogła pracowałaby dwadzieście cztery godziny na dobe. Niestety, człowiek jest tak fatalnie skonstruowanym organizmem, że czasem musi spać. Kiedy Maria, bądź jak ona sama woli - Agentka Hill - wraca do domu, nie czeka na nią nic poza jasnymi ścianami i dwoma kaktusami (inne kwiatki, z braku wody, poumierały po tygodniu). Gdyby miała jakieś życie osobiste pewnie spotykałaby się z jakimś przystojnym brunetem, który czekałby na nią z białym, puchatym kotem na rękach. Niestety ani bruneta, ani kota ani tym bardziej żadnego życia osobistego nie ma. Ożeniła się z pracą i nawet jej z tym dobrze. Biorąc pod uwagę jej podejście do życia, spokojnie można powiedzieć, że współpraca z S.H.I.E.L.D jest spełnieniem jej marzeń (nie żeby Agentka Hill kiedykolwiek zdawała sobie sprawę z posiadania jakichkolwiek marzeń).
Daleko jej do uroczych kobiet, które z delikatnym uśiechem zakładają za ucho włosy i wsłuchują się w ulubione piosenki gdzieś na parkowych ławkach. Maria nie ma na to czasu. Zamiast w piosenki wsłuchuje się w wystrzały z broni i kolejne rozkazy Nicka. Ale każdy ma prawo do swojego hobby, prawda? Nie uśmiecha się zbyt często, choć (co dziwne!) przy bliższym poznaniu okazuje się, że ma świetne poczucie humoru. Lojalna wobec przyjaciół (których można policzyć na palcach jednej ręki), zrobiłaby dla nich absolutnie wszystko. Agentka Hill szanuje i respektuje wszystkie decyzje Nicka Fury, ufa mu bezgranicznie i prakdopodobnie przegryzłaby tętnice każdemu, kto powiedziałby coś złego na jej szefa.
Daleko jej do uroczych kobiet, które z delikatnym uśiechem zakładają za ucho włosy i wsłuchują się w ulubione piosenki gdzieś na parkowych ławkach. Maria nie ma na to czasu. Zamiast w piosenki wsłuchuje się w wystrzały z broni i kolejne rozkazy Nicka. Ale każdy ma prawo do swojego hobby, prawda? Nie uśmiecha się zbyt często, choć (co dziwne!) przy bliższym poznaniu okazuje się, że ma świetne poczucie humoru. Lojalna wobec przyjaciół (których można policzyć na palcach jednej ręki), zrobiłaby dla nich absolutnie wszystko. Agentka Hill szanuje i respektuje wszystkie decyzje Nicka Fury, ufa mu bezgranicznie i prakdopodobnie przegryzłaby tętnice każdemu, kto powiedziałby coś złego na jej szefa.
--
Krótko, zwięźle i na temat :)
Karta będzie nieco rozbudowana, ale przyznam ze po prostu nie mogłam się już doczekać możliwości gry :)
Agentka Hill zaprasza do wątków i powiązań, bo wbrew pozorom nie gryzie XD
[Witam ciepło na blogu i życzę miłej zabawy :D Zapraszam również do wątku, jeśli ochota się znajdzie :3]
OdpowiedzUsuńHusk
[Z pomysłem może być ciężko, szczególnie teraz... Jutro wyjeżdżam na obóz szkolny i po prostu bardziej myślę o tym, niż o wątkach xD Podrzucę coś w weekend, okej? Bo nie chcę niczego na siłę]
OdpowiedzUsuń[Rany, jestem najbardziej nieogarniętym człowiekiem świata, który nie sprawdza bloga akurat wtedy, gdy powinien. Wprost mogę sobie pogratulować...
OdpowiedzUsuńJakby nie było, witam bardzo serdecznie jako oficjalna delegacja SHIELD, bo pozostałych dwoje gdzieś mi wybyło. Wygląda na to, że Clint wreszcie ma kogoś, kto wydaje mu takie rozkazy, których jemu nie wypada podważać. Fajnie, tego jeszcze nie grali. Mogę liczyć na wątek?]
[ Witam, witam.
OdpowiedzUsuńNajpierw Coulson, teraz Hill, trzeba się cieszyć. Mogę zaproponować wątek? ]
[ Moje procesy myślowe to nie jest coś, w co radziłabym inwestować pieniądze i nadzieje, taka rada na przyszłość.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wątek, to może jakieś ważne, ale straszliwie monotonne zadanie? Na przykład poszukiwania podwójnego szpiega albo nielegalnego. No i tego: lepiej, żeby Fury się nie dowiedział.]
Hawkeye szczerze nie cierpiał jesieni. Był meteopatą. Żaden meteopata (wyłączając masochistów) nigdy nie powie o sobie, że czuje się dobrze w szary, zupełnie nijaki, mocno rozmemłany dzień. Coś się niby sączy z nieba, ale nie jest to deszcz, bardziej uporczywa wodna mgiełka. Grunt, że Clint czuł się fatalnie i dopiero po trzeciej kawie był w stanie przedstawić się bez zająknięcia. Przynajmniej nie kazali mu robić niczego ważnego. Rzecz jasna przez większą część jesieni był zupełnie przytomny. Jednak prawdziwa gehenna dopiero się zaczynała i potrzebował dwudziestu czterech godzin na przyzwyczajenie się.
OdpowiedzUsuńNa szczęście miał do napisania jedynie raporty z misji. W jego przypadku przypominały one niekończące się zdanie zaczęte z wielkiej litery i oddzielane średnikami tam, gdzie powinny być kropki. I tak po nim przyjdą fachowcy i to poprawią tak, żeby ładnie się prezentowało.
W gruncie rzeczy nie było źle. Aż do momentu, w którym pojawiła się Maria Hill i rzuciła cegłą na biurko. Kubek z resztą zimnej kawy prawie się wywrócił, jednak zapobiegł temu refleks Clinta. Odstawił naczynie na parapet i spojrzał na stos dokumentów.
- Oczekujesz ode mnie, że wylosuję kartkę i na niej będzie nazwisko szpiega? - zapytał, nie siląc się nawet na wesołość. - Czy może mam ułożyć z tego pasjansa?
Darował sobie uwagę, że cała ta rozmowa nie trwa trzech minut, a dokumenty leżą na biurku od co najwyżej dwóch. Doskonale zrozumiał słowa swojej przełożonej. I naprawdę nie miał innej możliwości, jak tylko przewertować wszystkie te papierki i znaleźć szpiega. Chociaż nadal uważał, że to bezcelowe. Nie sądził, żeby gdzieś napisano wielkimi literami "podwójny agent". Skoro jednak agentka Hill widziała w tym jakąś metodę, musiał jej posłuchać. Niewielu osób musiał się słuchać. W zasadzie to polecenia naprzemiennie dostawał od niej albo od samego Fury'ego. Przy czym ostatnia robota pod banderolą Nicka skończyła się dla Clinta blizną po szwach, która uparcie nie chciała zejść. W tej chwili wolał jednak jeszcze raz uprawiać zapasy z lwimi mutantami niż babrać się po uszy w biurokracji. Ale jak trzeba...
OdpowiedzUsuń- Jasne. Fury jest znerwicowanym człowiekiem, któremu nie należy grać na nerwach - mruknął, przyciągając do siebie te papierzyska. Nie rozumiał, dlaczego dyrektor miałby się nie dowiedzieć. Najwyżej zrobiłoby się jak w tym filmie o wężach i samolocie. Swoją drogą, grał tam aktor niezwykle podobny do Nicka...
***
Dwie i pół godziny później to Barton rzucił na biurko Marii Hill (albo czyjeś inne biurko, grunt, że ona za nim siedziała) trochę kartek. Było ich znacznie mniej niż jemu się dostało. Zresztą na połowie z nich ważne było jedynie jedno nazwisko, niedbale podkreślone ołówkiem.
- Uznaj to za ślepy strzał. Miałem zamknięte oczy - powiedział z zawadiackim uśmiechem na ustach. Nawet z zamkniętymi oczami nie chybiał. - A jeśli się potwierdzi, będziemy mieć spore kłopoty. Trzeba sprawdzić tego gościa. W zasadzie jest ich dwóch, niepowiązani ze sobą. Tego raczej nie znasz, ale ten - przełożył kilka dokumentów pod spód i stuknął palcem w dane osobowe - pewnie śni ci się po nocach.
Clint wskazywał na Nicka Fury'ego.
[ W takim razie, proponuję. I od razu wyskakuję z powiązaniem, bowiem od zera zaczynać nie umiem i nie lubię. Pierwsza myśl, jaka mi się nasuwa, to fakt, że muszą się znać. Bezsprzecznie.
OdpowiedzUsuńNie dość, że Jack jest agentem Tarczy, to wtrąca się we wszystko, w co się tylko da i od jakiegoś czasu męczy Mścicieli swą częstą obecnością. Pytanie mam - póki co - jedno: masz jakieś sugestie co do ich relacji? ]
[Marzenia się spełniają. Nareszcie mamy Marię. Genialną Marię. Chcę wątek! Btw. świetna karta.]
OdpowiedzUsuń[ Świetnie. Jeśli zaś chodzi o sam wątek, mogliby mieć wspólną misję. Albo jakąś biurową sprawę do rozwiązania w Tarczy. Albo spotkać się po cywilu. Jak wolisz. ]
OdpowiedzUsuń