"-
Opowiem Ci pewną historię, która nie kończy się za szczęśliwie.
Tak naprawdę, żadna bajka nie kończy się szczęśliwie. Zawsze na
końcu i początku jest samotność, śmierć. Ale każdy ma swoja
historię. Ciekawą, mroczna, szczęśliwa i tak dalej. Pytanie
tylko, czy chcesz poznać bohatera tego królestwa, które płonie.
Pytanie, czy chcesz poznać wilka, który ciągle ucieka.- W Tym
momencie zaśmiał się i przeczesał niechlujnie włosy, smukłymi
palcami.- Wiesz, to całkiem ciekawa postać, ciekawe zjawisko. Warto
je poznać. I postaw kolejne pytanie - Czy jesteś na to gotowy? A
może jeszcze się boisz?"
Dlaczego Snow, chciałbyś zapewne wiedzieć. Musisz poczekać. Nie wszystkie informacje dostaje od razu. Cierpliwości.
W końcu dziewiętnastolatek w NY mieszka już sporo czasu, a za swoim szczęściem przepada, bo na razie jeszcze nikomu, a przynajmniej nikomu kto mógłby mu zaszkodzić, pod nogi nie wpadł. Nie wpadł także na nikogo z Londynu, przed kim uciekał już w wieku dwunastu lat, aż znalazł się w Stanach Zjednoczonych w wieku czternastu, a co się z nim działo przez te dwa lata chciałby wiedzieć sam. Choć nie chciałby wiedzieć skąd u niego pojawiła się ta moc, niezwykły dar jaki posiada.
Bo kto by chciał w jego przypadku wiedzieć, skąd to się u niego wzięło, skoro poza sobą i znajomymi, nie posiada nikogo, a nawet w Instytucie nie potrafili tego stwierdzić?
"-
A wiesz jak on wygląda? jak go sobie wyobrażasz? Co już o nim
myślisz, wiedząc, ze ten ucieka? Zagadka, pytanie, zagadka,
pytanie...- Zaczął nucić, obserwując Cię uważnie.- Ciekawa gra,
nie sądzisz? Wyobraźnia. Nadal sądzisz, że jesteś gotowy? Nadal
sądzisz, że sprostasz tej bajce, bez tandetnego "...żyli
długo i szczęśliwie" oraz tego całego bla bla bla ? "
Wtapiając się w tło, w otoczenie jakie kreuje sobie społeczność w 2020 roku, nie za bardzo przejmuje się tym, co właściwie dzieje się wokół niego, choć można powiedzieć, że do połowy, świat przysłania mu ciemna burza gęstych włosów. Brunet, patrzy na to wszystko ciemnymi, brązowymi tęczówkami o barwie gorzkiej czekolady, a tylko na tej lewej da się wychwycić biały refleks, jakby trzy przecinające się ze sobą nitki. Usadzone są one na twarzy, którą wyścielono bladym,ale ciepłym odcieniem, który nie do końca pozwala odkryć jego pochodzenie. Postura może nie pozorna, ale rozciągająca się w górę, na wysokość dwóch metrów, pozbawionych tych osiemnastu centymetrów (182cm.). Swoje ciało, nie do końca bogato zaopatrzone w mięśnie,ale nie do końca ich pozbawione kryje pod nieco zbyt luźnymi koszulkami, na które przeważnie zakłada szare bluzy, czy skórzaną kurtkę. Nogi zwykle okryte ciemnymi Levisami, a stopy schowane w butach za kostkę, które prawie zawsze są zielonymi conversami. Sentymentalnie, bo są one pamiątką, po niewielkim etapie w jego życiu, można by powiedzieć podrozdziale tematu jego mocy, jaki przeżył w Instytucie.
Najbardziej charakterystycznym tatuażem Snow'a jest jaskółka wytatuowana na jego prawej, zewnętrznej części dłoni, który zmyślnie ukrywa pod rękawiczką bez palców.
Wygląd Leo zmienia się jednak w trakcie korzystania z mocy. W prawdzie panuje nad tym i nie ma to w sobie aż tak drastycznych skutków, kiedy to uczył się panować nad żywiołem, jaki zakorzenił się w jego genotypie. Użytkownikowi z czasem bieleją włosy, od samych końcówek, z wydłużaniem czasu korzystania, aż po same cebulki, a tęczówki, z ciemnych, tracą barwę, pozbawiając mutanta zdolności widzenia. Na szczęście te, jak w przypadku czupryny nie pokrywają się odłamkami lodu.
No może nie do końca. Na szczęście nie są to skutki trwałe. Wszystko po niewielkim upływie czasu wraca do normy.
Chłopak widzi tylko ciepło, zarysy postaci, wybitnie w niewyraźne, w porównaniu do wszystkiego co z wodą w czystej postaci, lodem i śniegiem ma coś wspólnego.
Domyślacie sie już pewnie jaka jest moc tego młodzieńca, prawda?
Ja wam w głowie nie czytam, nie, to jego moc też nie jest,ale i tak pozostawiono mi przedstawić jego zdolności, więc nie martwcie sie, zaraz to zrobię.
"
- A może zastanawiałeś się kiedyś jak to jest z takim bohaterem?
Czemu ucieka? Czemu jest jaki jest, co sobie tam w środku myśli...-
Mówił cicho, niemalże melodyjnie, cały czas patrząc Ci prosto w
oczy.- Bo widzisz, każdy bohater ma to indywidualne, niepowtarzalne,
wyjątkowe coś. I właśnie to coś, tak, ta jedna mała rzecz, jaką
wychwycisz, decyduje o tym, kim i jaki dla Ciebie jest. Ale musisz
mieć odwagę, króliczku. Musisz mieć siłę, by biec za nim, za
uciekającym wilkiem.- Zaśmieje się, kręcąc głową.- Ale mówiłem
serio. Biegnij, biegnij, króliczku! Biegnij.... "
Pierw jednak powinno was zainteresować jaki jest użytkownik, sam nastolatek i Londyńczyk podajacy się za tutejszego, bo w końcu o jego teczkę bardzo trudno.
Trudny do rozgryzienia osobnik, może i pozwoli Tobie podejść do siebie, porozmawiać, czasem i sam zaczepi,ale będzie bezgranicznie czujny. Nie, nie da po sobie tego poznać. Odwagi mu nie brak, jak i lojalności, jeśli znajdzie w Tobie sprzymierzeńca, nie wroga. Wtedy, zrobi wszystko, by się Ciebie pozbyć, lub samemu zniknąć, by już więcej Ciebie nie spotkać.
Miły, przyjazny, uczciwy, zabawny.
Lekkomyślny, odważny, wredny.
Szukający zwady tam gdzie nie trzeba, podchodzący do zwierzyny jako jedna z nich, by w niespodziewanym momencie zmienić się w drapieżnika. Wiele się w nim zmieniło na przestrzeni lat, kiedy z uciekającego chłopczyka stał się mężczyzną.
Poważny też potrafi być,ale szkoda mu na to czasu. Inaczej jednak jest jeżeli pyta się go o przeszłość. Wtedy lepiej go nie denerwować, ani nie podpuszczać, bo może być z rozmówcą krucho, jak z lodowym kryształem.
Zwłaszcza, że czasem, zdarzy mu się stracić panowanie nad mocą.
Poważny też potrafi być,ale szkoda mu na to czasu. Inaczej jednak jest jeżeli pyta się go o przeszłość. Wtedy lepiej go nie denerwować, ani nie podpuszczać, bo może być z rozmówcą krucho, jak z lodowym kryształem.
Zwłaszcza, że czasem, zdarzy mu się stracić panowanie nad mocą.
"-
A co by było, gdyby "ten dobry" był narkomanem, palił,pił
hektolitry alkoholu, a "ten zły" siedział w kolorowym
pokoju, bawiąc się kucykami? Zastanawiałeś się kiedyś, jak to
jest, króliczku? Spytałeś kiedyś bohatera, jak się czuje w
swojej roli i z tym co przeżył? Zastanów się. I zbierz odwagę.
Bo to koniec...- Westchnął, obracając w dłoniach mikrofon, na
chwilę odwracając wzrok.- Zapaliłbym. Teraz jak mnie oceniasz? Bo
wiesz, jeszcze tutaj jestem i mam zamiar Cię pomęczyć, biedny
króliczku.- Zaśmiał się.- Biegnij. Biegnij. Króliczku, do
końca...- No i na sam koniec, zadam pytanie. Skoro już trochę
znasz bohatera, trochę go króliczku znasz, to może powiesz mi coś
sam...- Westchnął, pokładając się na swoim fotelu z
rozbawieniem. Niestety, króliczku, jesteś marnym rozmówcą.- A
wiesz, że ten uciekający stworek, też wie co to uczucia,
przyzwyczajenia, potrzeby? Tak, to też człowiek! No co Ty nie
powiesz... Daj mi więcej, więcej, aż do samego końca, który
właśnie nadchodzi. Żegnaj, króliczku. Biegnij..."
Na sam koniec, choć może kłócić się to będzie z jego naturą, zdradzi wam swoją tajemnicę. Snow panuje nad śniegiem. Tworzy go bezpośrednio, zarówno jak lód, choć wykorzystuje i do tego wodę, którą może kierować bez ograniczeń, pod warunkiem, że ją przymrozi. Nadal pamięta kilka cennych sztuczek, nadal ma kilka asów w rękawie, które są jedyna nauką, jaką udało mu się wyciągnąć z błędów przeszłości. Lodowe figury, przedmioty... nie są dla niego problemem.
Ale niestety do żadnej burzy śnieżnej, na przestrzeni ostatnich zim i nie tylko się nie przyzna.
Co chciałbyś jeszcze o nim wiedzieć? Ma kilka nawyków, ale dwa z nich są najważniejsze i jeśli już go widziałeś, bo z pewnością znasz go z widzenia, to wiesz, że mutant, nie zacznie dnia, bez Marlboro w ustach, a dnia nie zakończy nim nie umieści wpisu w dzienniku, który przyszło mu prowadzić w samotności. Zawsze ze słuchawkami na szyi, bądź w uszach, pogrążony w rozmaitych nutach, czasem tworzący na elektryku, w zaciszu kawalerki, którą już by się nie chwalił. Pomijając strych, ale cii...
Więcej tajemnic zdradzi Ci on sam.
Bo nadal nie wiadomo po kogo stronie stoi mutant.
Leo "Snow" Dante.
___7.08.2012___
Witam, kłaniam się.
W razie potrzeby pozostawię kontakt.
Wątki wątkami, jest z nimi jak jest, ale staram się, a jak nie to mnie gonić, a na bank ruski, jak to mówi szanowny pan od EDB, to się postaram bardziej :>
Wątki wątkami, jest z nimi jak jest, ale staram się, a jak nie to mnie gonić, a na bank ruski, jak to mówi szanowny pan od EDB, to się postaram bardziej :>
GG:38372002.
[Proszę, proszę, kogo my znów widzimy ;)]
OdpowiedzUsuń[O, ktoś kto wydaje się dziwnie znajomy... Z ilu wersji tego bloga?]
OdpowiedzUsuń[A ja niestety, nie kojarzę :(
OdpowiedzUsuńAle mimo to witam serdecznie. Jedno ale: "skótków". Trochę bolesny błąd...]
[Witam serdecznie :) W oczy poraziło mnie tylko "wykożystuje" i "kożystania". Szkoda, że trudno będzie nam o jakikolwiek wątek.]
OdpowiedzUsuń[Ah, wybacz, że Ci kartę zasłoniłam. I co do wątku, to z wielką chęcią jakiś zaprowadzę. Jeśli Snow ma przynosić kawę to może robić to w Stark Industries, gdzie ostatnimi czasy Tony przesiaduje coraz częściej załatwiając jakieś sprawy. Później można dodać jakąś akcję. ;)]
OdpowiedzUsuń[Karta nigdy mnie nie zraża, czasami zrażają wątki. Ale rzadko. To jak, kręcimy coś wspólnego?]
OdpowiedzUsuń[Oczywiście, że nie! Trudno o wątek, dlatego że nasze postacie stoją po przeciwnych stronach barykady :) Przynajmniej z tego, co zdążyłam ogarnąć]
OdpowiedzUsuń[Zatem witam i ja, oraz Yaala. Obie cieszymy się z niedorosłej postaci i urokliwych zdjęciach.
OdpowiedzUsuńI nie powiem, że obie liczymy na wątek ;) ]
[Chyba po wymordowaniu opowiadania nie będę w stanie wymyślić nic dobrego, więc będziemy musieli sobie troszkę poczekać. O ile nie masz pomysłu, bo zawsze jest możliwość, że wyratujesz z opresji.]
OdpowiedzUsuńBlack w zasadzie od paru godzin siedział sam, grając w bilard, właściwie z nudów. Nie miał co ze sobą zrobić. Do kasyna można było wybrać się co najwyżej w nocy, w Tarczy nic się nie działo, a do współpracy z X-Menami przecież się nie przyznawał. Doskonale słyszał otwierane drzwi, potem kroki. Czekał spokojnie, aż gość go znajdzie, nie zaprzestając gry. Dopiero zauważając sylwetkę chłopaka odłożył kij i szybko zlustrował go spojrzeniem.
OdpowiedzUsuń-Czyżbym spotykał bratnią duszę? Wreszcie ktoś normalny, uważający pukanie za zbędne...- mruknął pod nosem, upewniając się o obecności talii kart w kieszeni.
-Ile płacę, czy coś?
[W zasadzie to brak mi już wybitnych pomysłów na wątki, zważywszy na ograniczenie miejsc do spotkania dziewczyny. Ona tuła się nocami po ulicy, ale... Może spotkali się kiedy stała w kolejce do jadłodajni i załóżmy ktoś wszczął bójkę, w którą ona przez przypadek została wciągnięta? /Yaala]
OdpowiedzUsuń-Spokojnie, nie tak nerwowo- mruknął, wyciągając portfel z kieszeni. Wziął od niego kawę, postawił na stole bilardowym.
OdpowiedzUsuń-Sugeruję tylko, że ludzie zazwyczaj pukają... No nic, ile za tą kawę? - uniósł brew, przeliczając banknoty w portfelu. Ludzie w dzisiejszych czasach są strasznie nerwowi... Poza tym, że najwyraźniej źle wychowani, ale uznajmy to za taki nic nieznaczący epizod. W sumie, zapuka, nie zapuka, nie robiło mu to różnicy. Tylko tyle, że jeśli wszedł bez zaproszenia, Black Jack nie musiał fatygować się do drzwi. Więc może to i lepiej... Tylko, jak inni ludzie reagowali na taki brak zapowiedzi?
[A i w ogóle cieszę się, że karta przypadła do gustu :D]
OdpowiedzUsuńDziewczyna bić się nie lubiła, choć, chcąc czy nie, nauczyć się musiała. W świecie, w którym walka o przetrwanie trwała na okrągło, nie można było pozwolić sobie na chwile słabości czy nieuwagi. A owy świat był bardzo okrutny.
Kto komu przygarnął, kto kogo popchnął, kto pierwszy uderzył? Ciężko stwierdzić w plątaninie wzburzonych myśli i emocji, ale czemu i ją w tę bójkę wciągnęli to już w ogóle nie zrozumiała.
Na jej plus działał niski wzrost i wyrobiona zwinność, ale do silnych nie należała, zwłaszcza przy takim wygłodzeniu organizmu. I znów ktoś się wtrącił, rozdzielając całą grupkę, i nie byłoby to dla niej nawet dziwne, gdyby nie mimowolna sonda w jego głowie. Wycofała się, kilka kroków do tyłu i tęsknym wzrokiem spojrzała na okienko jadłodajni. Słyszała w swojej głowie słowa, które oznaczały tyle, że nic dziś nie zje. Puściła się biegiem sekundę przed tym, nim otworzyły się drzwi i wyszedł oburzony właściciel. Bójki zdarzały się tu rzadko, umową było, że on prowadzi jadłodajnię, ale oni mają zachowywać kulturę i nie wszczynać wrogiej atmosfery. Nie oglądała się za siebie, nie tyle nie chciała rozmowy z właścicielem, a co wystraszyła się chłopaka, który użył na nich swojej mocy. O ile mogła to starała się unikać mutantów.
Przy nich zawsze coś się działo.
Zajrzał do kubka, po czym spojrzał na niego z czystą ciekawością. Stoisty spokój bywał irytujący, podobno.
OdpowiedzUsuń-A to ciekawe jest... - stwierdził pod nosem, znów zaglądając do kubka. -Wszyscy kochamy lód. W każdym razie, mi brak pukania nie przeszkadza. Ale taki Stark podobno bywa nerwowy... Jeśli nie chcesz pieniędzy, które w zasadzie z wielką chęcią bym ci dał, chyba nic Cię tu nie trzyma, nieprawdaż? - Nie, żeby go wyganiał, czy coś w tym stylu. Nie miał swojej kawy, nie pozbył się też brudnej kasy w swoim portfelu. Trzeba będzie jednak wybrać się do tego pieprzonego Starbucks'a...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWyszedł za nim, zerkając tylko na roztrzaskane drzwi. Kawałki lodu pięknie poskładały się w stosik i umiejscowiły w śmietniku.
OdpowiedzUsuń-I tak miałem zmienić te drzwi...- stwierdził pod nosem. Kawałek drewna, nic wielkiego...
Nadal ze stoistym spokojem, przystanął obok chłopaka. Wyjął z kieszeni dwie paczki papierosów. Marlboro i Black Devil.
-Zapalisz może?- podsunął mu papierosy, szukając zapalniczki. A mamusia powtarzała, nie smrodź w mieszkaniu... Nie miał kawy, to zadowoli się fajką.
Słyszała jego okrzyk, ale nie zatrzymała się. Wymijała ludzi, wbiegła w pustą alejkę. Wskoczyła się na śmietnik i wdrapała się na drabinę przeciwpożarową.
OdpowiedzUsuńSpojrzała w dół tylko raz. Bała się go, bo posiadał pewną moc. Tacy ludzie oznaczali dla niej niebezpieczeństwo. Nie przerywała wspinaczki, dopóki nie zatrzymała się na samym dachu. Przeszła kilka kroków, oparła się o komin i odetchnęła z ulgą, uznając, że tu będzie bezpieczna.
-Nie ma sprawy...- zabrał mu zapalniczkę i zapalił Black Devil'a. Później obie paczki schował do kieszeni. Oparł się o ścianę, obracając w palcach wolnej ręki asa kier.
OdpowiedzUsuńGałka alarmu pożarowego na suficie ładnie przekręciła się w prawo, ustawiając na opcji ''off''. W końcu, nikt chyba nie chciał zmoknąć, albo zamarznąć w towarzystwie wściekłego dostawcy kawy...
W każdym razie, Jack nie chciał.
Spojrzał na stary zegar stojący przy ścianie, uparcie wskazujący dwunastą.
-Wiesz może, która godzina?
[Jasne, jak najbardziej możemy. Masz jakieś sugestie, w jakich okolicznościach bohaterowie mogliby się spotkać?]
OdpowiedzUsuńPodkuliła nogę pod brodę i drgnęła gdy usłyszała jego głos. I nawet jeśli stał przy krawędzi to wystraszyła się, jakby był zwiastunem ciemnych chmur.
OdpowiedzUsuń- Wiem, Alighieri*. - wymruczała rozbawionym tonem, choć do śmiechu jej nie było.
Nie wiedziałą jeszcze, czemu tak za nią gonił. Z reguły, gdy tak było raczej uciekała, bo coś ukradła, a teraz... Teraz przecież nic nie zrobiła.
- Dzięki, obejdę się bez kawy- mruknął, rozglądając się za jakimiś butami. - Nie, żebym cię wyganiał, czy coś, ale będę wychodził i nie specjalnie marzy mi się, żebyś rozwalił mi zamek wychodząc... - Była jedenasta trzydzieści. Gdzie on mógł wychodzić?
OdpowiedzUsuńGdzieś, najwyraźniej. Albo po prostu wolał pozostać bez towarzystwa. Cholera go wie.
Zauważył wreszcie trampki, rzucone gdzieś w kąt. Te ładnie do niego podeszły, razem ze skórzaną kurtką, a alarm pożarowy znów ustawiony był na ''on''. Zawiązał szybko sznurówki i powrócił wzrokiem do dzieciaka, który jeszcze niedawno rozwalił mu drzwi. Nie, żeby miał pretensje, czy coś.
Ostatnimi czasy spędzał w firmie tyle godzin, ile nie przyszło mu w niej przebywać przez ostatnie dwadzieścia lat. Nie lubił pracować, ale zrozumiał, że w tej sytuacji jaka zaistniała jest to bardziej niż konieczne. Seria włamań do jego firmy jaka miała miejsce spędzała mu sen z powiek. Gdy jednak choć na chwilę odrywał swe myśli od tych podłych wydarzeń, od razu powracał nimi do wojny między Mścicielami, a X-Menami. Czy nie jest to trochę za dużo zmartwień jak na jednego człowieka? Tak, Tony nigdy wcześniej nie miał aż dwóch kłopotów na głowie dlatego był tym faktem na tyle zafrasowany i zirytowany, że nie zauważył jak ktoś przeszedł przez drzwi pokoju. Dopiero kiedy mocny i nagły zapach kawy uderzył w jego nozdrza odwrócił się nieco zaskoczony.
OdpowiedzUsuń- Chyba wcześniej cię tu nie widziałem. Jak się nazywasz? - zaczął podchodząc bliżej i sięgając po kubek. - Dobrze ci płacimy? - zapytał z uśmiechem i upił łyk gorącego napoju. To zdecydowanie potrafiło natychmiastowo postawić na nogi.
[Hmm... Volrina bywa w klubie Jasona, w wolnym czasie biega i trenuje parkour... Istnieje możliwość spotkania się gdzieś w mieście?]
OdpowiedzUsuń- To dobrze. - odparła spokojniejsza, ale całkowicie straciła już apetyt. Dokończyła trzymaną w ręku kromkę i oblizała usta, odsuwając się krzesłem od stołu. Ułożyła dłonie równo na kolanach, nie bardzo wiedząc, co ze sobą począć. Popatrzyła znów na mężczyznę. Powinna chyba teraz coś powiedzieć, podziękować, albo chociaż ukazać wyrazy podziękowania poprzez najlżejszy uśmiech.
OdpowiedzUsuń- A X-Menów Logan wpuszcza? - zapytała znów. Przezorny zawsze ubezpieczony.
[O matko! Przepraszam jak najmocniej, komentarz do Ciebie jest u góry, a ten jest moją omyłką po całodniowym ślęczeniem nad komputerem. Literki i chęci mi się już mylą. ]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAlighieri był pisarzem-myślą w głowie jednego z uczniów, któremu kiedyś ukradła sniadaniowke. Dante Alighieri, przypomniała to sobie wyczuwając umysł chłopaka przed sobą. Obserwowała go nieustannie i zawarczala cicho. Duży krok zrobiła, przechodząc do jadłodajni, bo ludzi nie lubiła. Nie lubiła i się ich bała.
OdpowiedzUsuń- Yaala znajdzie co innego. - powiedziała niepewnie, jeszcze mocniej zaciskając objęcia wokół kolan.
Nie mogła się nadziwić, że wciąż tu był i nie opuszczał sobie. Nie rozumiała też, czemu karze zejść z dachu. Pokrecila głową.
OdpowiedzUsuń- Yaala bedzie tu dziś spać, bo ciepło. - powiedziała z miejsca się nie ruszając nawet o milimetr i wciąż patrząc na niego nieufnie.
- Alighieri sobie pójdzie. - zażądała cienkim glosikiem. Brak jej było stanowczości i siły przebicia.
Złapała jego dłoń, odwracając ja ku sobie, żeby przyjrzeć się tatuażowi. Przesunęła po nim opuszkiem kciuka. Puściła go i patrzyła na niego długo, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Pokrecila głową. Czuła, że mówi jej prawdę i nie odnajdowywala w jego głowie żadnego kłamstwa.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny pokrecila głowm
- Dante Alighieri. Dante Leo. - wytłumaczyła, słowa żadnego nie mówiąc, ale zadrżała, widząc jak jest blisko. Jego propozycje były szczytne i kuszące, ale Yael nie ufała mu na tyle, żeby z niej skorzystać. W ogóle mu nie ufała.
[Było łatwiej, to prawda. Ale zabawa równie świetna co tutaj, nawet nie wiem, czy nie lepsza. Chociaż to nie to samo, oczywiście. Polecam filmy z serii o Avengers, to dużo pomaga. No i szperanie na Avalonie, to obowiązkowe. Wtedy coś Cię może zaciekawi i rozjaśni w głowie ;)]
OdpowiedzUsuńLondyn czeka właśnie na Ciebie. Zapraszamy Cię do tworzenia historii o ludziach ich marzeniach, planach i szarej rzeczywistości, z którą muszą się zmierzyć! http://try-in-london.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSpojrzał na chłopaka, który właśnie mu się przedstawił i skrzywił się mimowolnie. Nie, absolutnie nie była to reakcja na odpowiedzi jakich udzielił, a na to co do nich dodał.
OdpowiedzUsuń- Proszę, jestem Tony, nie mów do mnie pan... Już rankiem przeglądając się w lustrze mam wystarczającą świadomość tego, że nie mam dwudziestu lat. - powiedział ponownie przywdziewając na usta wesoły uśmiech. W sumie nawet wtedy, gdy był te kilkanaście lat młodszy ludzie i tak z niebywałą dla nich satysfakcją nazywali go panem. Do tej pory tego nie rozumie.
- Tylko na papierze, Leo. Mogę tak mówić? Leonardo jest za długie. - przyznał wzruszając przy tym ramionami. - Praktycznie koronę dzierży teraz ktoś inny, a teoretycznie... teoretycznie jest bardzo skomplikowane.
Przeszedł na drugą stronę pokoju stając za szklanym stołem pełnym dziwnych przedmiotów. Odstawił kubek z kawą na bok i skinął głową na chłopaka by ten podszedł bliżej.
- Potrzebuję rady kogoś z młodszego rocznika. - zaczął znany ze swej ekscentryczności Tony Stark. - Co o tym sądzisz? Myślę, że celownik trochę nawala, ale to chyba dałoby się wyregulować... - dodał i podał mu jeden z pistoletów, który niedawno wykonał. Nie bawił się już w tworzenie broni dla wojska, ale agentów Tarczy czasem wyposażał. Dante'mu wskazał na przeciwległą ścianę, której cała powierzchnia pokryta była dziurami po kulach. Na szczęście wykonano ją z tak wytrzymałych materiałów, że zniszczenie jej było prawie niemożliwe. Poza tym pracownicy tego budynku przywykli już, że wstrząsy oraz wybuchy dobiegające z góry nie są niczym nadzwyczajnym.
[Matko, przepraszam! Myślałam, że Ci odpisałam, ale już nadrabiam. :)]
OdpowiedzUsuńTak, Tony w jednej chwili mógł grać rolę zwyczajnego, wymagającego szefa tak by w następnej, co zdarzało się częściej, zachowywać się jak nieco narwany mężczyzna, którego metody przez wielu uznawane są za co najmniej dziwne. Co w tym wszystkim było najlepsze? Jemu podobało się bycie specyficznym, takim jakim nie powinien być od przeszło dziesięciu lat. Poza tym nie miał w swym otoczeniu nikogo kto mógłby być „testerem” jego najnowszej broni. Leo trafił mu się więc zupełnie jak gwiazdka z nieba, a i dla chłopaka mogła być to niezła okazja bo Stark nie omieszka doliczyć mu jakiejś premii za angażowanie się w życie firmy, czy coś w tym guście.
- Nie wiem co możesz wiedzieć, ale wydaje mi się, że jakieś pojęcie masz, chłopaku – zaczął z uśmiechem notując na kartce, że musi się temu pistoletowi przyjrzeć nieco lepiej. - A co myślisz o tym? Jest strasznie nieporęczny, na pewno nikt nie dałby rady biegać z nim na froncie, ale ma całkiem stylowy wygląd i co najważniejsze, możesz dać go byle debilowi i mieć gwarancję, że nie chybi. Wpadłem na to jak przez przypadek rozlałem kawę na jedną z kartek, i... to już inna historia. Możesz go przetestować, tym na pewno się nie postrzelisz. - powiedział rozbawiony, gdy podał mu kolejny pistolet.
[W ramach akcji "róbmy resuscytację blogowi" zapraszam do mnie na jakiegoś wątka :)]
OdpowiedzUsuń[Mam szczerą nadzieję, że tak i chętnie zacznę, o ile uda ci się wymyślić jakieś powiązanie, bo ja myślę, myślę i moja tępota chyba wychodzi, bo nic nie wymyśliłam.]
OdpowiedzUsuń[Snooow! Ja zapraszam na jakiś wątek- byle jakiś pomysł dobry był]
OdpowiedzUsuń[(Spider-man) Utka się to sieć powolutku. Co to powiązania może być takie najzwyklejsze - dawno temu poznali się, nie wiem jakie relacje będzie nimi panują. Ale Snow super młody nie jest, więc z Peter'em raczej powinien się dogadywać.Okoliczności wątku - dzizas, nic godne nie przychodzi mi do głowy. Liczę na Ciebie moja droga!]
OdpowiedzUsuń[Odmieniona karta rusza i pytam także Ciebie Snow o jakiś wątek. Wiadomo,że Avangers i X-men mają na pieńku, więc nie wiem jakie relacje mają ich łączyć]
OdpowiedzUsuń[Z natury Carol to bardzo sympatyczna dziewoja jest! Także nie sądzę by szukała jakieś zaczepki u Snowa na walkę. Po niej bardziej bym spodziewała się rozmowy o tej całej awanturze.Tak zwyczajna rozmowa z młodym mutantem.Skucie życiowych myśli etc. Hm..?]
OdpowiedzUsuń[ Wszystko jak najbardziej mi odpowiada. Przypadkowe spotkanie - ok, brak świadomości o mutacji - ok !]
OdpowiedzUsuń[Tak, to nawet bardzo pasuje i jeszcze Snow mógł czasem zaparzać kawę dla Jub w firmie Starka, bo ona siedzi w dziale marketingu, czy czymś takim. Skoro już masz pomysł to ja nie przeszkadzam :3]
OdpowiedzUsuńNadal czuła się strasznie głupio z faktem, że dostała tę pracę po znajomościach, ale w sumie nawet nie chciała skorzystać z tej okazji, bo to Stark nalegał, że w ramach obietnicy, którą złożył milion lat temu jego ojciec, jej rodzicom zagwarantuje jej pracę, by przy okazji zrzeszyć trochę mutantów i Mścicieli, a że ciotka Hope już nie mogła być źródłem dochodów to było jej to w sumie na rękę.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się szeroko do Leo. [mogę go tak zdrabniać?]
- To co zwykle. - odrzuciła kilka przychodzących połączeń i ściągnęła z uszu słuchawki. - Czarną, bez cukru. - dodała po chwili zastanowienia. Przecież Dante nie mógł pamiętać przyzwyczajeń wszystkich gburowatych pracowników firmy Starka. - Dawno nie gadaliśmy, Leo. Xavier wymyślił jakąś głupotę, że nie mogę iść do pracy, bo to "teren wroga" - machnęła w powietrzu palcami, na podobieństwo cudzysłowu. - Ale powiedziałam Cyclopsowi, że postaram się dowiedzieć, co Mściciele planują. - zaśmiała się głośno - Kretyn mi uwierzył. Jakbym cokolwiek, kiedyś dla niego dobrowolnie zrobiła.