1.04.2012

HISTORIA ŻYCIA I JEJ ANALIZA


Moja pacjentka, S., urodziła się w trakcie tragicznego w skutku wypadku, w którym zginęli jej rodzice. Ona sama wydaje się nie odczuwać jednak z tego powodu jakiejś szczególnej traumy ("Widzi pan, kompletnie ich nie pamiętam, a trudno tęsknić za kimś, kogo się nie znało.") Faktem jest jednak, że I. i C., rodzice S. stracili życie w wyniku zderzenia czołowego ich samochodu z jadącą z naprzeciwka ciężarówką prowadzoną przez pijanego kierowcę ("Ten mężczyzna pisał potem do mnie listy z więzienia. Kazałam sekretarzowi je wrzucić do niszczarki."), a ich pierwsze i jedyne dziecko przyszło na świat w karetce, minutę po stwierdzeniu zgonu matki. Działo się to w Hamburgu, w lipcu roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego dziewiątego..
Trudno stwierdzić, czy niezwykły sposób narodzin miał jakikolwiek wpływ na psychikę S. - na pewno za to nie miało wpływu na jej rozwój intelektualny. Dziewczynką zaopiekowała się jej babcia, L., która w momencie jej narodzin właśnie przymierzała się do emigracji wraz ze swoim mężem oraz swoim najmłodszym dzieckiem, a wujkiem S., D. (patrz: "Komunikacja społeczna") Tak więc S. wraz z rodziną zamieszkała na terenie hrabstwa Richmond, a jej wczesne lata życia przebiegały bez większych odchyłów, chociaż sama mówi o sobie: "Nie byłam towarzyskim dzieckiem. W wieku trzech lat nauczyłam się czytać i od tej pory wolałam książki od towarzystwa innych dzieci. Mniej wrzeszczały i nie brudziły się tak szybko." W tym zdaniu wyraźnie widać zaczątki pedantyzmu i niechęci do nawiązywania kontaktów.
Pierwsze oznaki odstawania od normy S. zaczęła wykazywać w wieku lat dziesięciu, kiedy na jej własną prośbę przeszła na eksternistyczny tryb nauczania. Jej postępy w nauce były wręcz kolosalne jak na tak młody wiek, chociaż jej iloraz inteligencji jedynie nieznacznie odstawał od normy (167 punktów w skali Weschlera), w wieku lat trzynastu udało jej się dostać na studia, które ukończyła w wieku lat szesnastu z tytułem inżyniera genetyka. Zapytana, czy było to proste osiągnięcie, S. odpowiada: "Spędziłam połowę swojego życia tylko i wyłącznie ucząc się." Widać tu szczególnie silne cechy jej osobowości: ambicję i wytrwałość, obie wartości wymagające kosztu poświęcenia im niemalże całego życia i energii. S. przyznaje, że kończąc swoje pierwsze studia nie miała żadnych znajomych ani też chęci nawiązywania bliższych relacji z ludźmi, nie czuła też potrzeby nawiązywania więzi emocjonalnej z kimkolwiek. Nadzwyczaj wykształcona i o przenikliwym umyśle, była całkowicie upośledzona pod względem społecznym.
S. założyła swoją firmę gdy miała lat szesnaście, za pieniądze uzyskane od rządu za sprzedaż patentu powstałego w ramach jej pracy dyplomowej i rozwijała ją przez następne lata. Ten okres jej życia był bardziej obfity w relacje międzyludzkie, chociaż utrzymujące się głównie na stopie zawodowej - kobieta nie miała większych problemów z miarę poprawnymi stosunkami interpersonalnymi, chociaż nadal trzymała wszystkie osoby pragnące się do niej zbliżyć na dystans. "Ludzie zajmują dużo czasu. Nie mam go tyle. Prowadzę badania", mówiła. Jak widać jej ambicja nie obejmowała sfery osobistej. Zapytana o marzenia związane z życiem prywatnym, o rodzinę, związki i przyjaciół, S. przyznaje, że takich nie ma.
W sferze seksualnej S. również odczuwała potrzebę dominacji, jednocześnie seks uważała całkowicie pozbawiony sfery emocjonalnej, jako że nigdy nie odczuwała potrzeby przebywania w stałym związku. Sama uważa się za kobietę o dużym temperamencie i nie potrafi wymienić liczby mężczyzn, z którymi sypiała, przyznaje jednak, że prawie nigdy nie zdarzało się robić tego więcej niż jeden raz z tym samym mężczyzną. Uporczywie unika tych, którzy próbują się do niej zbliżyć. "Moja osobista przestrzeń jest czysto psychiczna. Luźno podchodzę do spraw cielesnych, ale nie lubię, gdy ktoś nachalnie próbuje zdobyć moją przychylność."
Tego typu funkcjonowanie załamało się, gdy S. - już jako dyrektor wartej miliony dolarów korporacji - była zmuszona ujawnić się z tym, że jest mutanką ("Nie chodzi o to, że to ukrywałam. Po prostu prościej było nie mówić."). Panująca w Stanach atmosfera polityczna związana z sprawą mutantów uniemożliwiała zostanie osobą neutralną ("Po prostu niektóre rzeczy mnie nie obchodzą"), S. była więc zmuszona do podjęcia trudnych działań i chociaż nigdy konkretnie nie opowiedziała się po żadnej ze stron konfliktu, wiedziała, że na zawsze zostanie jego częścią.
Nie jest prawdą, że S., będąca w tej chwili w szóstym miesiącu ciąży, posiada coś w rodzaju instynktu macierzyńskiego. Na dziecko zdecydowała się tuż po tym, gdy dowiedziała się, że jest bezpłodna - to ambicja i dążenie do przezwyciężenia wszystkich znanych człowiekowi barier była powodem tej decyzji. Jednocześnie jako osoba skrajnie uporządkowana i z niemałym kompleksem Boga nie mogła pozwolić na to, aby kwestia tak poważna, jak posiadanie potomka podlegała wydarzeniu tak losowemu, jak normalny stosunek seksualny. Dziecko S. zostało stworzone przez matkę w laboratorium za pomocą technik manipulacji genetycznej. Ojciec (lub ojcowie) pozostają nieznani.
Jak widać, większość podjętych w życiu S. decyzji miało charakter intelektualny, oparty na prostej matematyce zysków i strat, stanowczo nie jest to osoba podlegająca wpływom emocjonalnym czy przykładająca do nich wagę. Mamy więc do czynienia z przypadkiem wysoko funkcjonalnej socjopatki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz