James "Logan" Howlett
Wolverine
Mężczyzna o naprawdę trudnym charakterze, nieobliczalny facet, a do tego wszystkiego mutant.
Urodzony: Alberta, Kanada, druga połowa XIX wieku.
Wzrost: 170 cm
Waga: 135 kg
Waga: 135 kg
Wiek: Logan może wygląda na człowieka w wieku około 30 do 40 lat. Tak naprawdę ma około 200 lat. Nie można określić jego dokładnego wieku z powodu braku dokładnej daty urodzenia.
Miejsce zamieszkania: Niewielkie, aczkolwiek gustowne mieszkanie w Nowym Yorku/ Instytut Xaviera
Zdolności: Samo gojący czynnik mutujący, który umożliwia regenerację tkanek w przyśpieszonym tempie. Ten sam czynnik zwalnia też proces starzenia się i zwiększa odporność na wszelkiego rodzaju trucizny. Dodatkowo wyostrzone zmysły, co oznacza, że ma lepszy wzrok, słuch, zmysł dotyku i powonienie niż normalny człowiek. Naturalną mutacją są także trzy pazury, chowane w przedramionach obu rąk, a wysuwane pomiędzy kostkami palców. Są to kości o podwyższonej gęstości, które są w stanie przeciąć ciało oraz większość materiałów naturalnych. Po zespoleniu szkieletu z adamantium szpony stały się praktycznie niezniszczalne i tak ostre, że są przeciąć właściwie wszystko.
Uwagi: Choć mogłoby się tak wydawać, Wolverine NIE jest nieśmiertelny. Naprawdę ciężkie obrażenia takie jak: utrata niezbędnych organów, dużych ilości krwi, czy poważne uszkodzenia ciała przy użyciu różnych czynników (eksplozja, ogień, kwas) są w stanie go uśmiercić.
Zajęcie: poszukiwacz przygód, 'lokator' Instytutu Xaviera, a w wolnych chwilach barman, właściciel baru o wątpliwej reputacji.
Rodzina: Victor Creed (brat).
Miejsce zamieszkania: Niewielkie, aczkolwiek gustowne mieszkanie w Nowym Yorku/ Instytut Xaviera
Zdolności: Samo gojący czynnik mutujący, który umożliwia regenerację tkanek w przyśpieszonym tempie. Ten sam czynnik zwalnia też proces starzenia się i zwiększa odporność na wszelkiego rodzaju trucizny. Dodatkowo wyostrzone zmysły, co oznacza, że ma lepszy wzrok, słuch, zmysł dotyku i powonienie niż normalny człowiek. Naturalną mutacją są także trzy pazury, chowane w przedramionach obu rąk, a wysuwane pomiędzy kostkami palców. Są to kości o podwyższonej gęstości, które są w stanie przeciąć ciało oraz większość materiałów naturalnych. Po zespoleniu szkieletu z adamantium szpony stały się praktycznie niezniszczalne i tak ostre, że są przeciąć właściwie wszystko.
Uwagi: Choć mogłoby się tak wydawać, Wolverine NIE jest nieśmiertelny. Naprawdę ciężkie obrażenia takie jak: utrata niezbędnych organów, dużych ilości krwi, czy poważne uszkodzenia ciała przy użyciu różnych czynników (eksplozja, ogień, kwas) są w stanie go uśmiercić.
Zajęcie: poszukiwacz przygód, 'lokator' Instytutu Xaviera, a w wolnych chwilach barman, właściciel baru o wątpliwej reputacji.
Rodzina: Victor Creed (brat).
Aktualnie: Sporo czasu spędza w swoim barze, jak również często bywa w Instytucie Xaviera, by walczyć ze swoją sympatią do bycia samotnikiem, a także by wspomóc wszystkich X-Menów i trenować młodzież.
_______________________
Od autorki:
Przepraszam za krótkie odpowiedzi, ale ostatnio ciężko mi wykombinować coś dłuższego i za nic na świecie nie wiem dlaczego, więc zanim pozbieram się i poskładam tak, by coś logicznie długiego napisać... Musicie mi wybaczyć.
Zdjęcia pochodzą z tumblr/ google i kilku innych stron z grafiką. Cytaty z filmu "Wolverine: Geneza" i "X-Men (nie pamiętam, która część)". Twarzy użyczył Hugh Jackman.
Kontakt z autorką: gg- 1147107.
Przepraszam za krótkie odpowiedzi, ale ostatnio ciężko mi wykombinować coś dłuższego i za nic na świecie nie wiem dlaczego, więc zanim pozbieram się i poskładam tak, by coś logicznie długiego napisać... Musicie mi wybaczyć.
Zdjęcia pochodzą z tumblr/ google i kilku innych stron z grafiką. Cytaty z filmu "Wolverine: Geneza" i "X-Men (nie pamiętam, która część)". Twarzy użyczył Hugh Jackman.
Kontakt z autorką: gg- 1147107.
Ostatnia aktualizacja: 31.08.2012
[Chyba dawno temu nam się nie udało z wątkiem, może spróbujemy jeszcze raz?]
OdpowiedzUsuń[Pomysł, pomysł... Kurczę, nie wiem. Może spróbujemy tak - skoro mamy konflikt pomiędzy avengersami i x-menami, możemy pójść w konwencję: Scarlett i Logan spotykają się przypadkiem, Logan jest pewien, że nasłał ją na niego SHIELD, Scarlett jest pewna, że to x-meni chcą wyeliminować ją z gry... A później samo pójdzie.]
OdpowiedzUsuń[ Nie udało nam się dokończyć poprzedniego wątku, bo głupi Onet odmówił dodania mojej odpowiedzi, ale mam nadzieję, iż tutaj możemy dalej kontynuować :) ]
OdpowiedzUsuńNie spędzała swego czasu wolnego na byciu kreatywną - nudziło jej się. Z jednej strony powrót do Instytutu był rzeczą całkiem przyjemną, zwłaszcza, jeśli od dawien dawna nie miała kontaktu ze swymi przyjaciółmi, aczkolwiek leniwe oglądanie telewizji wraz z wykłócającymi się o pilota Kurtem i Kitty nie napawało jej zbytnim optymizmem. Zamknięta w swym starym pokoju na trzecim piętrze ogromnego budynku, czytała jakąś książkę pożyczoną od Scotta. Zabijała czas, mając nadzieję, iż wkrótce wydarzy się coś godnego jej uwagi. I jak widać, cierpliwość opłaciła się. Widok Logana w progu niewielkiego, aczkolwiek ukochanego pomieszczenia od razu wprawił ją w lepszy nastrój. Mężczyzna nigdy nie był jakimś specjalnie uzdolnionym mówcą, niemniej jednak Rogue nie zwracała na to najmniejszej uwagi.
-Nareszcie... -Sapnęła cicho pod nosem, odrzucając opasłe tomiszcze gdzieś w najdalszy kąt pokoju. -Już myślałam, że mój powrót do Instytutu okazał się być całkiem niepotrzebny. -Wyszczerzyła białe ząbki w filuternym uśmieszku, natychmiast zrywając się z posłania. Niemal w locie pochwyciła swą ukochaną, skórzaną kurtkę, szybko doganiając przyjaciela na opustoszałym korytarzu Instytutu. - Nie muszę iść do Profesora, wystarczy, jeśli powiesz mi, kogo mamy zrewidować, a ja już zrobię resztę. -Zapewniła niewinnie, prostując smukłe paluszki w dość charakterystyczny sposób. Jeden dotyk i po kłopocie.
[Zatem zacznę coś nowego.]
OdpowiedzUsuńNiewiele chciała od życia. Niewiele od życia te wymagała, a jej potrzeby ograniczały się do jedzenia, nieważne skąd wziętego, oraz odrobina ciszy w umyśle. Tego majowego poranka siedziała na szczycie jednego z wieżowców, z tak wysokiego punktu obserwując budzące się do życia miasto. Słońce nie spieszyło się w swojej wspinaczce, powolnymi krokiem rozświetlając swymi promieniami Nowy Jork. A ona siedziała, z nogami podkurczonymi pod brodę i oglądała owe widowisko, jak ludzie oglądają z zapałem hollywódzki film akcji.
W zaszytej kieszeni sukienki, którą na sobie miała parzyła, niczym kwas solny o wysokim stężeniu, karteczka z miejscowym adresem. Nie wyrzuciła jej, choć taka myśl przeszła jej niejednokrotnie przez głowę i wiele razy już chciała pozbyć się uporczywego ciężaru.
Słońce zakończyło swój seans nad horyzontem i dziewczynka zwinnym ruchem zeskakiwała ze schodów przeciwpożarowych. Następnie wyszła z alejki pomiędzy garażami i skierowała swoje kroki ku Centrum, w poszukiwaniu jedzenia.
Ból w głowie pulsował i narastał im więcej ludzi wokół niej było. Natłok cudzych umysłów nie tyle ją przerażał, co obrzydzał, bo zabierał prywatność i jasność myślenia, choć ona tak tego nie nazywała: nie rozumiała tego, co się działo i pojąć nie chciała.
Witryna piekarni zachęcała ustawionymi na półkach świeżymi bułeczkami i chlebem, a zapach unosząc się docierał aż do jej nozdrzy, wprawiając brzuch w burczenie. Rozmasowała głodny żołądek i znów uniosła wzrok na witrynę, dostrzegjąc swoje własne odbicie. Przetłuszczone spirale włosów, spięte w ciasny kok na czubku głowy i umorusana twarz, niczym u górnika z kopalni. Obdarta sukienka i podziurawione tenisówki, które znalazła w okradzionej budce dla ubogich. Wystraszyła się i uciekła.
I minął dzień cały, który w ukryciu spędziła, głód tłumiąc, pragnienie gasząc połykaną śliną. Nocą wyszła, okradła jednego z przechodniów i biegiem się puściła wzdłuż uliczek, pogoni uciekając. Pieniądze zamieniła na kolację, brak sumienia na kawałek kartonu.
Następnego dnia wstała, rozdarła kieszonkę sukienki, spojrzała na adres i zaczepiając przechodniów doszła po długim czasie pod dane miejsce. Zapukała trzykrotnie i czoło marszczyła, sondę myślową posyłając niechcący, mężczyzny mimo wszystko się obawiając.
[Przybywam męczyć cię o wątek. Albo się mylę, albo jeszcze nie mieliśmy przyjemności ze sobą wątkowa. Trzeba to nadrobić :)]
OdpowiedzUsuń[Zatem poczekam cierpliwie ;)]
OdpowiedzUsuńJessica skrzyżowała ręce na piersi i zaśmiała się krótko. Nie musiał jej mówić, że równie dobrze mogłaby go nie obchodzić. Na podobne chwyty przestała łapać się już w liceum. Jasne, że mógł ją wyprosić. Mógł nawet sprawdzić na niej sprawność szponów. Ale doskonale wiedziała, że tego nie zrobi. Inaczej nie pozwoliłaby sobie na ten śmiech i tak bezczelną grę
OdpowiedzUsuń- Dwa miesiące temu broszka pojawiła się w ofercie jednego z nowojorskich domów aukcyjnych. Skądinąd wiadomo mi, że to jest pierwszy raz od czterech lat, gdy ta ozdóbka daje światu o sobie znać. Nie muszę chyba mówić, że to jest klucz do całego projektu? Gdzieś na początku historii broszki jest lista nazwisk ludzi, którym zadam parę pytań, a potem oddam ich w twoje ręce. Nie mówiąc już o tym, że sama broszka nie może być zwyczajnym dodatkiem - Jessica odrobinę nachyliła się nad stolikiem, by mieć pewność, że zainteresowanie rozmówcy nie ucieknie w tym kluczowym momencie.
Molly praktycznie nie słuchała rozmowy dorosłych. Wyjęła z kieszeni listek gumy balonowej i z upodobaniem zaczęła nad nim pracować. Po chwili pierwszy różowy balon pękł na jej twarzy. Cierpliwie zebrała gumę z policzków i nosa, po czym zabrała się do powtórzenia wyczynu.
[ Również witam i na wątek mówię wielkie tak, ponieważ Wolverine to moja ulubiona postać z X-Menów *-* Jakieś propozycje czy wymyślamy razem? :) ]
OdpowiedzUsuńNie była przyzwyczajona do posiadania wrogów. Nie takich prawdziwych. Podczas swoich pierwszych trzydziestu lat życia nie spotkała się z przeciwnikiem poważniejszym niż namolny plotkarz, niestety, później najwyraźniej zaliczyła kolejny poziom wtajemniczenia, dzięki któremu nabawiła się sporej ilości wrogów. Główną rolę w całej sprawie odgrywały zdjęcia z domu Plundera, na których pięknie i wyraźnie było widać, co potrafi zrobić ze swoją mocą, jeśli się postara. Takie zdjęcia miał SHIELD, mieli też x-meni, później wyciekły i w zasadzie wszyscy brali ją za seryjną zabójczynie. W najlepszym przypadku.
OdpowiedzUsuńDlatego też wcale nie ucieszyła się na widok potężnego faceta zbliżającego się w jej stronę, zwłaszcza że jej moc uslużnie informowała o jego metalowym szkielecie. Na bank ktoś chce ją zaciukać. Znowu.
Posłała mu spojrzenie, które w założeniu miało wyglądać groźnie. A gdzie tam. Niskie, ciężarne kobiety raczej rzadko wyglądają przerażająco.
[ Nie sądzę, by Ana szukała sobie kolejnych wrogów ani by mogła jakoś specjalnie podpaść Loganowi, dlatego też raczej przyjacielski na razie. Czy Twoja wersja Wolverina "poluje" na mutantów? :]
OdpowiedzUsuńOczywiście, że jej zależało. W żadnym innym wypadku nie ryzykowałaby spotkania ze swoim oficjalnym wrogiem. W końcu nadal należała do Avengers. Właśnie dlatego zabrała ze sobą Molly, choć to podłe. Nie, nie liczyła na to, że Logan nie zastosuje przemocy wobec dziecka. Jedenastolatka była po prostu bardzo potężną mutantką. W razie potrzeby dałaby radę cisnąć nim pod ścianę, a one obie uciekłyby. Tak w każdym razie wyglądał plan B, który Jessica ułożyła tuż przed wyjściem.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem. Oficjalnie nie wiem o całej sprawie broszki - przyznała spokojnie. Dawno już spowszedniało jej łamanie zakazów danych przez Fury'ego. - Gdzieś wśród ludzi odpowiedzialnych za Weapon X jest małżeństwo, które brało udział również w innym przedsięwzięciu. To na nich mi zależy, bo efekt ich pracy dwukrotnie nawiał z więzienia, z którego nie ma ucieczki. Po prostu w pewnym momencie nasze drogi się rozejdą, a twoja wygląda na trudniejszą. Może weź ze sobą twojego czerwonookiego kumpla-hazardzistę? Słyszałam, że jemu też dopiekli... - Umilkła na chwilę, bo zaczynało zasychać jej w gardle. - Staraj się nie zostawiać po sobie śladu z trupów, przynajmniej na razie. Człowiek, który zajmuje się domem aukcyjnym twierdzi, że broszkę dostali od kogoś anonimowego. Dobrze byłoby na początek poznać nazwisko naszego dobroczyńcy. A ty potrafisz być bardziej przekonujący ode mnie...
[Bada-bum, bada-bang (to jest cytat z komiksu, z moją głową wszystko w porządku)! Jestem za zostawieniem starych powiązań (gdzieś nawet mam fajny gif do nich) i nowym wątkiem, et toi?]
OdpowiedzUsuńBo niepokój towarzyszył jej odkąd tylko rozczytała napis na karteczce i nim dotarła pod adres wiele razy zatrzymywała się, w lęku czy aby dobrze robi. Chudymi ramionami się objęła, czekając aż kto jej drzwi otworzy i z nogi na nogę przestąpiła, niecierpliwiąc się z wolna.
OdpowiedzUsuńGdy ujrzała przed sobą mężczyznę sama w sobie się skuliła i palce zacisnęła, aż opuszki jej zbielały i głowę spuściła, w ziemię wzrok wbijając i słowa nawet nie mówiąc.
Zrobiła ogromny krok milowy przychodząc tutaj i wybaczyć jej trzeba było, że angielskich słówek jej zabrakło, a i przecież mężczyzna raczej powinien sam znać powód jej bytu pod swoim domem.
[Czy przed rozpoczęciem wątku mogę liczyć na jakąś sugestię dotyczącą powiązań? Nie pamiętam czy wcześniej było coś ustalane, więc zapewne nie.]
OdpowiedzUsuńZwykle klientów w salonie przyjmowały trzy osoby: ona, jej szef oraz technik informatyk, który częściej pełnił w sumie rolę przedstawiciela serwisu naprawy niż zajmował się sprzedażą i obsługą klienta. Dziś jednak była sama, gdyż szef pojechał po towar, a kolega z pracy otrzymał wezwanie do wymiany pamięci RAM w jednych z komputerów w jakiejś firmie.
OdpowiedzUsuńSiedziała właśnie przy biurku i archiwizowała na sklepowym komputerze zyski i wydatki z ostatniego miesiąca zgodnie z poleceniem swojego pracodawcy. Oderwała się od pracy, kiedy do salonu wszedł mężczyzna, potencjalny klient. Posiadał dość charakterystyczną fryzurę, aczkolwiek bujną i sprawiał wrażenie dominatora, mimo to był przystojny.
- Dzień dobry - przywitała go, uśmiechając się przyjaźnie i wstając od biurka. - W czym mogę panu pomóc?
Zaskoczyła ją jego wypowiedź, i to zaskoczyła solidnie. Z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, najwyraźniej zauważył, że jest w ciąży. A była pewna, że to akurat jeszcze widoczne nie jest. Po drugie, wyraźnie sądził, że ktoś ją na niego nasłał. Godna podziwu paranoja.
OdpowiedzUsuń- Ciąża to nie uposledzenie. I musiałabym być ślepa, gdybym cię przeoczyła - odpowiedziała. Jakie miała szanse w bezpośrednim starciu? Jeśli zdoła do niej dobiec, żadne. Trzeba więc trzymać faceta na dystans. - A ty tak sobie wyszedłeś na spacer, czy do McDonalda?
Cóż, scenarzyści filmów akcji klasy B powinni się od niej uczyć tekstów.
[ To może coś z pubem? To miejsce najprędzej by odwiedziła, a potem ew. Logan mógłby jakoś nakierować Anę na Instytut ]
OdpowiedzUsuń-Tak jest! –Zasalutowała pośpiesznie, ponownie dając nura do wnętrza swego pokoju. Faktycznie, nie sposób było nie dostrzec malującego się na jej buźce podekscytowania. Już od paru dni cierpiała na przewlekłą nudę, a misja, jaką zlecił jej oraz Loganowi Profesor X mogła być istnym wybawieniem. Dlatego też bardzo szybko wrzuciła do plecaka parę istotnych jej zdaniem oraz przydatnych na wyprawę rzeczy, po chwili znów wylatując w szybciutko z pokoju, o mały włos nie taranując gromadki jakichś plotkujących na korytarzu uczennic. Co prawda nazwisko wymienione przez Logana coś tam jej mówiło, aczkolwiek wolała niczego nie zakładać z góry – o szczegóły dopyta się za chwilę.
OdpowiedzUsuń-Powinnam wiedzieć, co ten cały Rasputin potrafi, zanim stanę z nim oko w oko? –To było jej pierwsze pytanie, gdy już dogoniła czekającego na nią Logana.
Pomimo zachęcającego gestu, zapraszającego by weszła, musiała minąć dłuższa chwila nim dziewczyna w końcu zrobiła pierwszy krok i przeszła przez drzwi. Wciąż milcząca, zdawała się myślami być zupełnie gdzie indziej. Po prawdzie starała się też nie zapuszczać mimowolnej sondy do wnętrza jego umysłu; przestąpiła z nogi na nogę i w końcu uniosła głowę, przez krótką chwile mierząc go spojrzeniem pełnym obawy.
OdpowiedzUsuń- Logan nie zaprowadzi Yaali do Instytutu, prawda? - upewniła się, niepewna jego prawdziwych chęci. Wciąż bała się nieznanego jej Profesora Charlesa Xaviera i grupy Avengers, do której należała Płomienna Kobieta, jak w myślach nazywała Natashe Romanoff.
[Hm... skoro twój bohater bywa w barach akcje można tam jakoś osadzić. Najlepiej jak dochodzi do jakiś nieprzewidzianych incydentów, więc można pokusić się na - powiedzmy - taką akcje, że istnieje jakaś rebelia pragnąca zwalczyć mutantów. Są dobrze uzbrojeni, zorganizowani i mają plan. Jehonala i Logan mogą być właśnie wtedy w barze, całkiem przypadkowo. Np. zagadać do siebie przy ladzie, kiedy zamawia się drinki itp. A potem nagle jest napad tej rebelii buntowniczej, totalny chaos, trzeba uciekać... Tak wygląda mój pomysł, ale jestem otwarta na inne :)]
OdpowiedzUsuńKto znał Vardalię w życiu codziennym, nie poznałby jej w tej chwili. Obiecała sobie jednak, że aby chronić Rosannę przed ich ojcem, utrzyma swoją przykrywkę i będzie ostrożna. Stąd też praca w salonie komputerowym, na pierwszy rzut oka mało znacząca, bycie życzliwą i pomocną dla nieznajomych.
OdpowiedzUsuńWciąż się uśmiechając, jakby nie zmogła ją postawa mężczyzny, wzięła od niego kartkę do ręki i spojrzała na treść zapisaną na niej.
- Większość tych rzeczy powinniśmy mieć na sklepie - oznajmiła po zapoznaniu się z listą. - Proszę chwileczkę zaczekać, sprawdzę w komputerze.
Od rana dziś przeprowadzała archiwizację, która już jej dawała w kość, więc pamiętała, że rzuciły się jej w oczy karty pamięciowe Pensel, przenośne czyste dyski z danymi... Choć to był dopiero początek listy.
- Tak, mogę panu na miejscu wszystko zapakować - powiedziała po chwili wstukiwania potrzebnych informacji i patrzeniu w ekran monitora. - Nie mamy jednak obecnie rdzenia procesora GX-2460. Z tego, co się orientuję, szef pojechał dziś po towar, między innymi po niego, więc mielibyśmy go jeszcze dziś po południu albo jutro rano - dodała, patrząc na mężczyznę w oczekiwaniu na jego decyzję.
[Skoro już matury i całe to zamieszanie mam za sobą, tak więc, pytanie się nasuwa, czy tamten wątek kontynuujemy, czy też coś nowego?]
OdpowiedzUsuń- Bez znaczenia, jak się nazywa - odparła. W jej głosie po raz pierwszy zabrzmiało zniecierpliwienie. Pewne rozmowy po prostu musiały płynąć wartko i zmierzać w jednym kierunku, przynajmniej tak sądziła Jessica. Dlatego irytowała się za każdym razem, gdy rozmówca zaczynał zwracać uwagę na nieistotne wszakże szczegóły.
OdpowiedzUsuń- Wysoki, czerwone oczy, akcent jak ze starego filmu, dobrze rzuca kartami, dla mnie może być i Harmoniusz, byle się sprawdził. - Na chwilę przerwała. Milczenie wydłużało się już niemal na całą minutę, a Jessica jedynie stukała paznokciami w szklankę. Dzwonienie powoli układało się w zarys melodii prostej dziecięcej kołysanki.
- Wskazówki... Nie, po prostu nie myśl za dużo, w razie potrzeby dzwonisz pod ten numer. - Wyjęła z torebki długopis i zapisała na serwetce ciąg cyfr. - I taka mała prośba: jak będziesz się widział z Cage'em, postaraj się mocno go uderzyć. Obiło mi się o uszy, że masz ciężką rękę...
[Teraz to ja musiałam powzdychać nad Twoją kartą <3 Od 5 lat? Wow, jestem pod wrażeniem. Sama jestem fanatyczką wampirów i nie mogłam nie stworzyć Kaina ;) Powiążemy nasze postacie w jakiś sposób?]
OdpowiedzUsuńWeszła bynajmniej nie po to, by się czegoś napić. Nawet nie wiedziała, że to pub. Jedynie miejsce, które wybrała za sprawą dedukcji i potrzeby chwili. Rozejrzała się pospiesznie po pomieszczeniu, jakby próbowała dostrzec każdy szczegół. Oczy jej rozbłysły, gdy ujrzała małą, migającą ważkę, która unosiła się nad blatem baru.
OdpowiedzUsuńWażka była jednym z mechanicznych tworów Any, które działały za jej sprawą. Miała nad nimi kontrolę, ale polegało to głównie na tym, że każdy dostawał określone zadanie i kiedy akurat nie musiał go wykonywać, zachowywał się jak swój zwierzęcy odpowiednik.
Widząc, jak ważka czai się, by przysiąść na ramieniu jakiegoś mężczyzny z cygarem, zareagowała wręcz natychmiastowo. Może nawet zbyt gwałtownie, ale rozsądek podpowiadał tylko tyle, że ważka nie powinna zwracać na siebie niczyjej uwagi. I takim o to sposobem, Ana znalazła się obok siedzącego mężczyzny z cygarem z zamiarem machnięcia ręką nad jego ramieniem.
Przestraszyła się, ale sama reakcją ją nie zaskoczyła. Wzbudziła tylko pewne obawy, ale te natychmiast znikły, gdy mężczyzna ją puścił. Ten uścisk nie był zbyt przyjemny i bardzo się cieszyła, że miała na sobie kurtkę, bo bezpośredni kontakt z jej skórą w takiej chwili, mógłby być niekorzystny. Ale wiedziała, że sama sprowokowała los.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam. - odpowiedziała cicho, szukając wzrokiem ważki, która nie zrezygnowała z lądowania na ramieniu mężczyzny, pomimo jego chwilowej gwałtowności.
Ruda wzięła głęboki oddech i zacisnęła dłonie w pięści. Nie miała zamiaru sprzeciwiać się słowom, które wypowiedział jako ostatnie, dlatego cierpliwie czekała aż ważka spocznie, wtedy będzie miała jak ją dezaktywować.
- To było głupie i zajmę tylko chwilkę. - dodała, jak najbardziej swobodnie i usiadła na stołku obok, patrząc na ruchy małej ważki. Tylko jeden dotyk...
[Pomysły... jedyny jaki mi przychodzi do głowy to taki, że Kain i Logan mogli wcześniej się spotkać na wojnie, który była korzystna dla wampirów w tym czasie (krew, itd.). Może być coś takiego? ;)]
OdpowiedzUsuńSekundę potrzebowała na podjęcie decyzji, nie więcej. Jedzenia nigdy nie odmawiała, zapełaniając swój żołądek na każdy możliwy sposób i gdy nadarzała się okazja, to nie korzystała z dobroci innych, nie wiedząc, kiedy znów będzie mogła obalić panowanie głodu.
OdpowiedzUsuńPodążyła za nim, utrzymując jednak dystans trzech kroków.
- Yaali do Avengers też nie odda, prawda? - zadała kolejne pytanie, chcąc choć trochę pewności nabrać i móc cząstką zaufania go obdarzyć. Te dwa miejsca, Instytut i Tarcza, napawały ją lękiem i by móc być spokojną, musiała usłyszeć i poczuć, że nie grozi jej powrót tam, lub znalezienie się w innym miejscu wbrew jej woli.
[Nie mam pojęcia, jak wygląda typowa knajpa do której Logan chodzi, więc wystrój jakby skomponuje sama. :)]
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie było zostawić za sobą gwarną, pełną neonowego światła ulicę Los Angeles. Szum samochodów i wycie policyjnej syreny zastąpiła teraz melodia sennego jazzu, dobiegającego z postawionej w kącie szafy grającej. Było to zabytkowe urządzenie, wciąż posługujące się techniką gramofonu.
Pomieszczenie było zadymione i panował w nich przyjemny półmrok, więc sylwetki siedzące przy stolikach w kącie spowił gęsty cień, zasłaniający ich twarze. Jehonala widziała tylko blady zarys ich sylwetek i jarzące się końcówki cygar.
Odnalazła wzrokiem oświetlony punkt, będący barem, przy którym siedziało to męskie grono towarzystwa, które koniecznie musiało zapić ogarniającą ich depresje i smutek.
Niepewnie poprawiła torebkę na ramieniu i naciągnęła kusą sukienkę, zastanawiając się ile jeszcze ma bawić się w tą żenadę. Uwodzenie barmana dla kilku informacji było dla niej bardzo upokarzające.
Stukot jej cienkich szpilek zagłuszała spokojna melodia i śmiechy podchmielonych klientów. Odnalazła wolny stołek przy barze i usiadła na nim, opierając się łokciem o blat. Zalotnie pomacała loki swoich włosów, kiedy nagle jej twarz nabrała bladości. Barman czyszczący kieliszki nie był tym barmanem, którego spotkała tutaj wczoraj. Rozczarowanie było tak silne, że kiedy poproszono ją o złożenie zamówienia, milczała.
Jej ciemne oczy spojrzały na mężczyznę siedzącego obok, który wcale nie zdawał sobie sprawy z jej obecności.
- Przepraszam, że przeszkodzę - podjęła ryzyka rozmowy z nieznajomym - Tak się składa, że wczoraj też miałam okazje pana tutaj zobaczyć, więc chyba jest tu pan stałym bywalcem... - zaczerpnęła powietrza i chrząknęła - Zna pan może tutejszych pracowników? - nie była świadoma, że nerwowo bawi się białymi perłami na swojej szyi.
[Co powiesz na jakiś przyjemny wątek? ;)]
OdpowiedzUsuńJessica zamknęła oczy, jakby chciała w ten sposób odciąć się na chwilę od świata. Potrzebowała takiego oderwania. Musiała znaleźć w swoim umyśle zielony napis "wyjście" i nacisnąć klamkę w drzwiach. Wspomnienie tego, jak Cage rozkruszył pierścionek. Drobinki szlachetnego kamienia posypały się na jej głowę. Zupełnie jak popiół na początku chrześcijańskiego Wielkiego Postu. "Prochem jesteś i w proch się obrócisz"... Nie, dość! Wspomnienia były zbyt świeże, by mogła im się oddać bez głębszych emocji.
OdpowiedzUsuń- Myślę, że sam ci powie przy najbliższym spotkaniu - odparła enigmatycznie. - Molly, idziemy już - zwróciła się do dziewczynki, która właśnie wkładała sobie do ust drugi listek gumy balonowej.
Nie zwróciła uwagi na swoje wiercenie się. Siedzenie nie było zbyt wygodne, przynajmniej w jej mniemaniu, ale była zbyt zajęta ważką, by zauważyć, że się wierci.
OdpowiedzUsuńSkierowała wzrok na mężczyznę, gdy ten się odezwał i chwilę zajęło jej, za nim zorientowała się o co chodzi.
- Trochę. - Zagryzła dolną wargę, aż nadto wyczuwając, że jej osoba nie jest darzona sympatią, a wręcz na odwrót. Ale teraz zastanawiała się, czemu ważka uparła się, by latać nad głową tego człowieka.
- Ja naprawdę nie chcę przeszkadzać, ale nie mam innego wyjścia. - Mruknęła, jakby na swoją obronę.
Patrzyła na niego, jak stawia wszystko na stole i usiadła przy nim, łapiąc za chleb i jedząc łapczywie. Pominęła jakiekolwiek smarowanie masłem czy nałożenie sera. Nie potrafiła tego robić i głód nauczył ją nie odmawiania posiłku kiedy podają, bez względu na to czy jest to suchy chleb, czy wytrawny obiad.
OdpowiedzUsuńPokręciła głową, przecząc jego słowom.
- Yaala słyszała, że w tej wojnie nie ma wolności. - odpowiedziała z ustami pełnymi jedzenia. Przełknęła. - Logan powie Yaali, co to za wojna? - zapytała zerkając na niego pomiędzy kolejnymi kęsami.
Też sporo by dała za bycie kimś innym, niż sobą. Ale z drugiej strony taki los musiałby spaść na kogoś innego i może ten ktoś nie umiałby działać tak jak ona. Z pewnością dawno byłoby po nim.
OdpowiedzUsuń- Gdybym chciała Ci coś zrobić, dawno by to się stało. - Odparła, trochę bezmyślnie. Mogło to zabrzmieć jak groźba, tudzież ostrzeżenie, a gdy takie coś padało z ust dziewczyny jej postury, wydawało się żartem.
- Przepraszam, masz coś metalowego? W dużych ilościach? Przy sobie? - Spytała nagle, próbując uzasadnić sobie zachowanie ważki. Jej twory lgnęły do rzeczy sobie podobnych, dlatego źle funkcjonowały w mieście i potrzebowały udoskonaleń. Niestety ważka nie była w nie zaopatrzona.
Dziewczyna zatrzymała się w połowie jedzenia. Przekrzywiła głowę nieco w bok, mrużąc oczy.
OdpowiedzUsuń- Logan zna Avengers? - zapytała znów nie wiedząc, czy może mu ufać. Nikogo bardziej niż owej grupy się bała. - Do Logana przychodzą? - zadała kolejne pytanie. - Yaala nie chce... - wymruczała powracając do jedzenia chleba. Sięgnęła ręką po plasterki sera, wpychając je sobie do buzi. Za kilka chwil będzie zwijać się z bólu.
- Ale ja pytam poważnie... - Mruknęła, słysząc wyraźnie ironię, która powodowała, że nie brała odpowiedzi serio. Wiedziała, że brzmi jak osoba, która urwała się ze spaceru wraz ze swoim opiekunem z ośrodka dla obłąkanych. Ale wolała sprawiać takie wrażenie, nawet jeśli było fałszywe, niż pokazywać swój niepokój związany z przybranym ojcem i rosyjskim wywiadem.
OdpowiedzUsuńWażka wylądowała przy palcach mężczyzny, mieniąc się metalicznie. Na szczęście nie było to mało charakterystyczne dla tych owadów, ale było kilka innych szczegółów, które odróżniały robota od żywego stworzenia. Ruda zaniepokoiła się, gdy owad zaczął wędrówkę po wierzchu dłoni mężczyzny.
Otworzyła oczy szeroko, przykładając dłoń do ust. Ważka zniknęła nagle z pamięci rudej, zostawiając tylko kartkę na lodówce świadomości, by móc sobie o niej przypomnieć.
OdpowiedzUsuń- Jezu... - Szepnęła cicho, odruchowo przesuwając palcami po metalowych szponach, całkowicie również zapominając o tym, by nie irytować ani do niczego nie prowokować.
- W drugiej też? - Spytała, kierując wzrok na drugą rękę. Powinna się przestraszyć, ale ją to bardziej ciekawiło i powodowało, że w kilka chwil miała już w głowie mnóstwo pytań i zagadnień, które dotyczyły ostrzy.
Ważka po chwili wylądowała na jednym z "pazurów", cicho stukając swoimi kończynami.
- Nie ruszaj się. - Mruknęła, kierując ostrożnie palec ku ważce. Nie wiedziała czy gdyby dotknęła ostrzy, jednocześnie używając mocy, to czy nie wpłynęłoby to na mężczyznę, więc wolała nie ryzykować i uprzedzić.
- To dobrze. - odparła spokojniejsza, ale całkowicie straciła już apetyt. Dokończyła trzymaną w ręku kromkę i oblizała usta, odsuwając się krzesłem od stołu. Ułożyła dłonie równo na kolanach, nie bardzo wiedząc, co ze sobą począć. Popatrzyła znów na mężczyznę. Powinna chyba teraz coś powiedzieć, podziękować, albo chociaż ukazać wyrazy podziękowania poprzez najlżejszy uśmiech.
OdpowiedzUsuń- A X-Menów Logan wpuszcza? - zapytała znów. Przezorny zawsze ubezpieczony.
[Problem, że aktualnie nie wiem, co można by tutaj stworzyć. Zadam może i dosyć banalne pytanie, ale muszę się upewnić... Po której stronie w sporze opowiada się Logan? Bo wiem, że komiksowy miał do czynienia i z Avengers. Wolę być na sto procent przekonana przy wymyślaniu.]
OdpowiedzUsuń- Zrozumiałam - nerwowo kiwnęła głową, nie obdarzając go nawet spojrzeniem. Ciemne oczy miała utkwione gdzieś w próżni, a lepkie od potu ręce wytarła w materiał obcisłej sukienki, która z wolna stawała się coraz bardziej irytująca. Nie zwracała uwagi na głupkowaty uśmiech barmana, który musiał wziąć ją za jedną z tych niezbyt inteligentnych dziewcząt - Po prostu... - zaczerpnęła ciężki oddech - ... ja po prostu... muszę z kimś pilnie porozmawiać - nim zdążyła pomyśleć, słowa same padły z jej ust. Rozmawiać? Ale o czym? Przeklęła siebie w duchu. Skoro jednak zaczęła musiała brnąć dalej. Wreszcie nabrała odwagi, aby spojrzeć na twarz rozmówcy - Beniamin Barnes, mówi to coś panu?
OdpowiedzUsuńZ wyjątkową precyzją dotknęła tułowia owada, nim zdążył poderwać się z powrotem do góry. Niewielka wiązka energii niszczącej wyłączyła mechanizm, a ważka zwinęła się w kokon, otaczając się odnóżami i skrzydełkami. Schowała ją ostrożnie do torebki i skierowała wzrok na mężczyznę.
OdpowiedzUsuń- Nikt nigdy nie jest. Tylko nie każdy zna swoje mocne strony. - Powiedziała mimochodem, ale nie o tym chciała rozmawiać. W głowie już miała kilkanaście teorii, tych prostych i tych bardziej skomplikowanych, które uzasadniały możliwość istnienia tych ostrzy.
- Regeneracja to przysposobienie ciała do zaistniałych warunków. Tutaj warunki stawiają one, więc pewnie są czymś naturalnym. - Jeszcze raz przesunęła palcami po szponach, mówiąc trochę jakby czytała właśnie z książki. Czasem czuła się jak Sherlock Holmes, głównie wtedy gdy zauważała u siebie odruchową dedukcję.
- Przepraszam... - Przypomniała sobie, że to nie żadne laboratorium ani zajęcia w szkole i wypada zachowywać się normalnie, nawet jeśli jest coś niesamowicie interesującego. Cofnęła rękę, ale nie przestawała patrzeć na ostrza.
Patrzyła na niego z ustami zaciśniętymi. Przytaknęła w końcu, jakby przyjmując jego słowa za prawdziwe.
OdpowiedzUsuń- Yaala ich nie lubi. - przyznała ze szczerością, z powagą kiwając głową. Nie wdała się w większe szczegóły jej relacji z X-Menami czy Avengers, nie sądząc, żeby to było potrzebne. Czasami zapominała, że tylko ona potrafiła znać czyjeś myśli i wspomnienia. Jakby na moment nie pamiętała o swojej inności.
/ Yaala
Pokiwała głową i spojrzała ponownie na ekran monitora, by podsumować pozostałe pozycje.
OdpowiedzUsuń- Razem będzie 530 dolarów - oznajmiła, po czym przełączyła na widok zakupów, gdzie należało wybrać opcję z pokwitowaniem. Przez chwilę zielone światło bijące od ekranu sprawiło, iż Vardalia musiała zmrużyć oczy. Czasami nie cierpiała tych nowoczesnych ulepszeń w transakcjach. - Życzy pan sobie, bym wypisała fakturę czy wystarczy paragon? - zapytała, patrząc na mężczyznę.
- Wszystkie, jeśli jest taka konieczność. - Wzruszyła ramionami, opierając się łokciem o blat baru. Zazwyczaj nie musiała tego. Wystarczyło dwa razy użyć na nich mocy, a potem nastawiała wszystko w urządzeniu, by włączały się i wyłączały, załóżmy, o wyznaczonej godzinie, chociaż mogła bardziej to precyzować.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się kącikami warg, robiąc to chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu. Może nawet od przyjazdu do tego miasta.
- Ale mogę też na odwrót i gdyby nie to, w ogóle by nie funkcjonowały. - Dodała.
Nie dotyczyło to tylko metalu. Wszystkiego. Organiczne czy nie, nie miało to znaczenia, Ana mogła to najprościej mówiąc, zepsuć. Naprawić też, jednak tutaj natura pokazywała, że niszczenie jest zdecydowanie łatwiejsze.
Słysząc nazwę szkoły, na którą miała wypisać fakturę, bez chwili wahania wpisała ją w odpowiednie pole. Dopiero po namyśle doszło do niej, iż mężczyzna był najprawdopodobniej wysłannikiem lub nauczycielem z tamtejszej szkoły, o której nie raz była mowa w raportach, jakie były jej przedstawione odkąd dołączyła do Avengersów.
OdpowiedzUsuńMimo to, nie dała po sobie poznać, iż posiada pewną wiedzę o tym miejscu, gdy przeliczała kwotę.
- Zgadza się. Proszę chwilę zaczekać, pójdę po pańskie zakupy - powiedziała, chowając pieniądze do elektronicznej kasy, po czym ruszyła na sklep w poszukiwaniu rzeczy z listy.
Odnalezienie ich nie zajęło jej wiele czasu, w końcu większość towaru ona sama wykładała w salonie, więc nie minęło nawet pięć minut, a ona już była z powrotem przy kliencie i pakowała do reklamówki zakupione przez niego części, w międzyczasie puściła nawet fakturę do druku.
- Jeśli pojawiłyby się jakieś problemy z działaniem lub konfiguracją, proszę bez wahania do nas zadzwonić, ktoś przyjedzie i panu pomoże - rzekła, wyciągając dokument z drukarki, na którym złożyła swój podpis w lewym dolnym rogu i przybiła na nim pieczątkę. Następnie sięgnęła po jedną z wizytówek, doczepiając ją spinaczem do faktury, po czym włożyła ją do reklamówki z zakupami. - Proszę bardzo - dodała, wręczając ją z przyjaznym uśmiechem mężczyźnie.
A dziewczyna, choć wyczuwała jego zniecierpliwienie i chęć wyrwania się poza ściany mieszkania, to na przekór wszystkiemu usta zacisnęła, palce na blacie stołu zacisnęła i głową pokręciła, oświadczając tym samym, że nawet słowem się nie odezwie w tym temacie.
OdpowiedzUsuńYael należała do grona osób, które łatwo było wystraszyć i nawet nic nieznaczącym gestem odsunąć od siebie i zniechęcić do dalszych kontaktów. Nawet znając cudze myśli czy intencje, nie potrafiła uwierzyć w niezatruty kłamstwem umysł drugiego człowieka.
- Logan cierpi na samotność? - zapytała zamiast tego, odsuwając tym samym na bok jej koligacje z X-Menami i Avengers. Wolverine był pierwszym z X-menów, którym rozmawiała, jednak strach wywołany przez Natashę Romanoff pozostał, choć kobieta zapewne nie zdawała sobie nawet sprawy, co poczyniła.
[W takim razie może jakaś walka, hm? Byłoby ciekawe, takie starcie z gigantem.]
OdpowiedzUsuńLondyn czeka właśnie na Ciebie. Zapraszamy Cię do tworzenia historii o ludziach ich marzeniach, planach i szarej rzeczywistości, z którą muszą się zmierzyć! http://try-in-london.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń[Jest Stormy, a żadnego wątku z Wolviem? niedopuszczalne :3]
OdpowiedzUsuńMiała dosyć głupie przyzwyczajenie. Przy innych mutantach czuła się bezpieczniej, chociaż gdzieś w głębi czuła, że i im trzeba ostrożnie rozdawać swoje zaufanie. Wszystkie wspomnienia, które związane były z małą społecznością mutantów na Ukrainie, były dla niej bardzo przyjemne, chyba nawet najlepsze ze wszystkich wspomnień. Także gdyby nie miała jakiegoś dowodu, że ma do czynienia z osobnikiem posiadającym dodatkowy gen, byłaby bardziej spięta i czujna.
OdpowiedzUsuń- Tylko ważka. - Odpowiedziała po chwili, próbując skojarzyć czy weszła tu po coś jeszcze.
- Wolałabym, żeby nie trafiła w niepowołane ręce. - Miała tu na myśli konkretne ręce. Kilka podobnych mechanizmów zniknęło i nie wiedziała gdzie były, nawet nie miała jak sprawdzić, bo zazwyczaj nie posiadały mocnych akumulatorów.
[Jakieś pomysły na wątek? Bo powiązań chyba nie musimy ustalać, prawda? Zostajemy przy komiksowo- filmowych? Stormy przy dołączeniu Logana, była jedną z niewielu, która nie miała ochoty wyrzucić go pod most? A teraz zostają przy sympatii, a może nawet specyficznej przyjaźni. Czy coś zmieniamy? Jak coś to krzycz.]
OdpowiedzUsuńPokiwała głową i sięgnęła po drinka, upijając łyk z nieukrywaną goryczą.
OdpowiedzUsuń- Spodziewałam się tego. Więc coś tam słyszałeś, ale pomóc nie możesz? - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się przelotnie - To nie będzie wieczór mojego życia... na to wychodzi - po upiciu kolejnego łyka, spojrzała na niego z zainteresowaniem - Z panem... znaczy tobą? A dajesz mi słowo, że nie wyląduje zgwałcona w śmieciach? - obnażyła rząd białych zębów i usadowiła się wygodniej.
[Walka byłaby naprawdę mocnym wyborem, chyba, że sama masz lepsze pomysły. Jestem otwarta.]
OdpowiedzUsuńMiała ochotę spytać kto to Magneto. Była nieco ograniczona w sprawach mutantów, jeśli chodziło o to, kto jest dobry, kto zły... Jak dotąd naprawdę rzadko zdarzało się, by o jakimkolwiek mutancie myślała źle, ale w tej chwili poczuła, że w najbliższym czasie powinna wszystko nadrobić. W jej przypadku nie będzie to trudne.
OdpowiedzUsuń- Po kolei wymieniać? - Uniosła niepewnie brew. Było tego sporo, prawie cała kawalerka, nie wszystkie co prawda miały zainstalowane mechanizmy, bo nie u wszystkich był taki sens. Były za duże i potrzebowałyby za dużo energii.
- Inne, zwierzęco podobne. Większe, mniejsze... - Wzruszyła ramionami, nie za bardzo rozumiejąc celu tego pytania. - Niektóre krążą w moich okolicach, takie czujki.
[Gdyby nie to, że jestem niecierpliwa i lubię szybko wskakiwać w życie bloga, ta karta byłaby szkicem ;D Ale dziękuję za przywitanie i jeśli znajdziesz trochę czasu, to proponuję wątek ;3]
OdpowiedzUsuń[No pewnie :) postać zmieniłam, ale Logana ciągle lubię i wątek trudno mi przepuścić. Wątek mogę zacząć, wymyślić itd. tylko czy Husk i Wolverine mają się znać?]
OdpowiedzUsuń[A ja pozwolę sobie zapytać, czy Kitty mogłaby podenerwować trochę szanownego Pana Logana w wątku? ;> ]
OdpowiedzUsuń[O, jak miło. Zacznę więc zaraz. Hm, mogę ich umieścić w instytucie, nie? Tak chyba najłatwiej. ]
OdpowiedzUsuńTak! Tego własnie jej brakowało. Znalazła sobie sposób na zabicie wakacyjnej nudy. Profesor by pewnie czegoś takiego nie pochwalił, ale... cóż mogła poradzić na to, że tak bardzo pragnęła wyrwać się nocą i zakosztować trochę rozrywki?
OdpowiedzUsuńNoc... W sumie miała coś w sobie. Przyciągała niebezpieczeństwa, tajemnice i przygody, a za tym wciąż goniła Shadowcat, gubiąc po drodze zdrowy rozsądek. Była młoda, owszem, ale jakoś zawsze udało jej się wyplątać z kłopotów, jakie spotykała na swej drodze. Dlaczego więc miała się przejmować tym, że właściwie to nie powinna opuszczać szkoły nocą i kraść sobie motoru Scotta? Dopiero jednak po powrocie z nocnej przejażdżki uświadomiła sobie, że monitoring z pewnością wyłapał ją, kiedy zakradła się do garażu, a potem wraz z motorem fazowała się przez mury instytutu, by dalej ruszyć sobie w nieznane i odetchnąć świeżym powietrzem. Tylko ten dreszcz emocji, pragnienie przygody... To wszystko tak często wygrywało z tym, co było właściwie i pożądane. Tak, nie była już dzieckiem i chciała być w coś zaangażowana, ale oczywiście w kółko słyszała o tym, że ma siedzieć w szkole i się uczyć, a może za parę lat... Ach, dlaczego zawsze to samo odpowiadali, kiedy pytała, czy ją zabiorą ze sobą? Kitty w gruncie rzeczy była dobrym stworzeniem, ale potrzebowała się wyszaleć, a nie zrobi tego, kiedy będzie postępować zgodnie z kodeksem przykładnej uczennicy. Tak, ta potrzeba szaleństwa rosła w niej od jakiegoś czasu. Potrzebowała ujścia.
Wędrowała sobie własnie korytarzem, starając się, by nikt jej nie słyszał. W instytucie było cicho, ale to nigdy nie mogło oznaczać, że ktoś jej nie obserwował. Drzwi, które mijała, zaskrzypiały. Momentalnie obróciła głowę, patrząc w tamtym kierunku, ale nie zatrzymywała się. Jedna chwila i... Zderzyła się z kimś. Ał, zabolało. Zaczęła pocierać głowę dłonią, a kiedy wyprostowała się i spojrzała, kto jeszcze nie spał... Chyba ją ścięło lekko. To tylko Wolverine. No dobra, to aż Wolverine, które w dodatku na nią patrzył i chyba nie zamierzał po prostu pójść sobie dalej i jej zignorować.
- Nocne przechadzki, to niezawodny sposób na bezsenność - odezwała się wreszcie, a jej głos przybrał ten niewinny i pogodny ton. Do tego jeszcze anielski uśmiech i, tak... Kitty, nie będzie problemu.
Potem już tylko wyminęła kochanego i uwielbianego przez młodych podopiecznych Xaviera Pana Logana i miała wielką nadzieję, że obejdzie się bez pytań.
[Oke :) To już zacznę, mam nadzieję, że miejsce może być ;p]
OdpowiedzUsuńPobyt panny Guthrie w Instytucie wydawał się z pozoru całkowicie bezinteresowny, jakby przyszła z braku innych zajęć. Odwiedzała od czasu do czasu Profesora, rozmawiała z niektórymi X-Menami, z którymi kiedyś miała styczność terenie, ale jej obecność tutaj, była prawdziwą rzadkością. Zwykłe odwiedziny starych znajomych i tradycyjna rozmowa z Xavierem, dotycząca jej odejścia. Nie musiała mówić, że bycie w jego drużynie, automatycznie zabiera nieco kontroli nad życiem i sprowadza trochę kłopotów. Ale całkiem niedawno odwiedziła ją potrzeba solidaryzowania się z swoimi, która pokonała zdrowy rozsądek i chęć trzymania losu w swoich rękach, co jak dotychczas udawało jej się zrobić. Prawda, niby jakiś czas temu powinna skończyć tę filologię, ale cóż... Metamorf zawsze znajdzie sobie jakieś dodatkowe zajęcie, które przyniosłoby trochę dochodów.
Dlatego tutaj była. Chciała się dowiedzieć, czy to "zawsze" dotyczyło również wojny między dwoma grupami. Nie miała problemów finansowych, nawet nie oczekiwała pieniędzy. Miała tylko nadzieję, że zaspokoi tą dziwną potrzebę, która zrodziła się zaledwie kilkanaście dni temu. No i nie chciała za bardzo się też narzucać. Może "zawsze" nie było tak precyzyjne, jakby się mogło wydawać i tylko by przeszkadzała. W końcu nie była jedynym mutantem na świecie.
Nie kryła, że zirytował ją fakt czekania. Profesor był całkiem zadowolony z jej przybycia, jednak, jak to ujął, "trafiła w złym momencie" i musi przez to trochę poczekać. Nie lubiła czekać. Nie lubiła też herbaty, którą dostała. Nie przepadała za czasopismem, które ktoś zostawił na stoliku przy fotelach, w korytarzu głównym, gdzie zostało jej siedzieć. Nawet nie chciała wiedzieć, czy siedzi bezczynnie tylko dziesięć minut, czy aż godzinę.
Tylko, że trwały wakacje. Szkoła pracowała inaczej niż zwykle. Niektórzy powrócili do swoich domów i rodzin, by wraz z nadejściem nowego roku szkolnego powrócić. Byli też i tacy, którzy nie mieli po co wracać. Opuszczeni, wyzwani przez najbliższych od dziwadeł, wykluczeni z rodzin bez możliwości powrotu. Tacy właśnie znajdowali w instytucie schronienie i nie musieli się bać o dach nad głową. Mimo wszystko jednak to miejsce opustoszało. Niektórzy nauczyciele i starsi xmeni powyjeżdżali, goniąc za swoimi sprawami, ale byli i tacy, którzy zostawali, pilnowali młodszych i nawet zapierali się, że będą szkolić, uczyć i pomagać im nawet w tym leniwym okresie odpoczynku od wszystkiego. Taki już los czekał takich jak Kitty. Zostawali.
OdpowiedzUsuńBudząc się każdego dnia wakacji dochodziła do wniosku, że odczuwa mocno brak niektórych osób. Przyjaciół. Przyjaciół, z którymi była mocno związana. Właściwie wszyscy tutaj byli jak wielka rodzina z jakąś swoją hierarchią.
I teraz, kiedy słyszała głos Wolverine'a, zaczęła się zastanawiać, kim on w tej hierarchii jest. Nie ulegało wątpliwościom to, że z pewnością uplasował się gdzieś bardzo wysoko. A to oznaczało, że nie powinno się go ignorować. Taki los, droga Pryde. Powinnaś poczekać i wysłuchać, ale przecież...
Odwróciła się i wbiła w niego znowu to iście niewinne spojrzenie.
- Nie mogę, nie chcę... Jakiś wredny senny duszek mnie nawiedza i sprawia, że budzę się podziemiach. Nie zamierzam spać.
Te sny były takie dziwne. Jak ucieleśnienie największego koszmaru. I była niemal pewna, że to jakiś uczeń z darem wnikania w sny robi sobie z niej głupie żarty, by doprowadzić ją do szaleństwa. Śmiesznie, prawda? Kitty Pryde przenika przez poduszkę, łóżko, a potem kilka pięter, aż budzi się zziębnięta gdzieś w piwnicach. A co jeśli pod nią ktoś ma łóżko? Co jeśli go skrzywdzi fazując się przez niego? Ktoś ją w śnie zmusza do użycia daru i wykorzystuje do tego emocje wywołane przez ból i strach. To nie jest miłe. Tylko... Za bardzo nie ma z kim o tym porozmawiać, kiedy większość gdzieś tam się porozjeżdżała. Niech ona tylko dorwie tego żartownisia!
Oparła się o ścianę i zjechała w dół, by po chwili sobie usiąść na podłodze i wbić głowę w sufit.
[Ja się muszę wczuć po tłumie Hogwartów, więc rozumiem... Jakoś to będzie. Nie jest źle. :)]
Cóż, Husk z natury była raczej cicha i spokojna, jak przystało na dziewuszkę, która w dzieciństwe rano karmiła kurki na farmie, a potem pokornie pomagała matce. Miała swoje wyskoki, wiadomo, jak każdy dzieciak, ale teraz zdarzały się one nader rzadko. I nawet w chwilach, gdy irytowało wszystko dookoła, wraz z pozoru normalną herbatą, zachowywała niemal kamienną twarz i tylko rytmiczne kiwanie nogą mogło zdradzać zniecierpliwienie.
OdpowiedzUsuń- Dzień dobry. - westchnęła ze znużenia, odpowiadając na zaczepkę. Miło, jakieś urozmaicenie dla otoczenia. Nie lubiła nudy i monotonii, więc nawet drobiazg mógł mieć zbawienny wpływ na sytuacje. Jednak po dokonaniu krótkiej obserwacji, doszła do wniosku, że mężczyzna raczej nie jest zbyt rozmowny i nawet łatwo można go zdenerwować. Pogawędka o pogodzie raczej by nie pasowała, a więc...
- Paige. - wyjawiła swoje imię, uśmiechając się w naturalnym odruch, delikatnie, ale też trochę figlarnie. Jako że nic tu nie przypominało typowej sceny z filmu, w której dwójka nieznajomych wpada na siebie i zaczyna rozmowy o wszystkim i o niczym, by na końcu dopiero przypomnieć sobie, że nie znają swoich imion, doszła do wniosku, że jeśli liczy na choćby odrobinę rozrywki, należy zacząć od tego.
Niby skąd złośliwość, jak nawet nie miała pojęcia czy ma doczynienia z mutantem czy też nie? Jeśli tak i jego mutacja okazałaby się jakaś komiczna, dajmy na to, wydzialanie osobliwych zapachów przypominających naturalny nawóz tworzony przez krowy, wtedy mógłby się spodziewać jakiś złośliwości z jej strony. Wyglądała na jakąś zołzę?
OdpowiedzUsuń- Przeszłość, przyszłość... - westchnęła, szukając odpowiednich słów. - Z Profesorem chcę obgadać pewne sprawy związane z X-Men. - nie czuła się jakoś zobowiązana, by zdradzać całkowicie powody swojego przybycia tutaj. Z ogółu wytłumaczyła, powinna być to zadowalająca odpowiedź.
- A Ty, jak widzę, stary bywalec? - wskazała skinieniem głowy na butelkę napoju, którą trzymał.
Bu, bo taki Pan Logan to nie wierzył pewnie w bajki o duszkach i musiał znać konkrety. W Przypadku Kitty takowych brakowało, bo wszystko co miała, to fala domysłów i nic więcej. Zastanawiała się, kto za tym stoi, albo.. Może to wcale nie były głupie żarty uczniów, a ktoś mieszkający gdzieś daleko od instytutu próbował ją w ten sposób niszczyć i doprowadzać do rozpaczy? Nie miała pojęcia, gdzie leży prawda, ale każda kolejna noc... i było jej coraz trudniej. Tak bardzo bała się zasnąć i naprawdę nie chciała nikogo skrzywdzić. Niestety mogła. Mogła, kiedy pogrążona w krainie nocnych koszmarów przestawała panować nad swoim darem. Profesor mówił, że gdyby zechciała, mogłaby zabić, pozostawiając miazgę z czyjegoś mózgu i całego układu nerwowego. Zatem nie powinna dalej chować tego dla siebie, prawda?
OdpowiedzUsuń- Ja czuję... wiem, że ktoś wdziera się do moich snów i manipuluje mną. To już przestały być dawno zwykłe koszmary.
I skuliła się jeszcze bardziej.
[Witaj ukochany przyjacielu(a ponoć nawet cos więcej)Carol. Jako,że Danvers znała Logana zanim stał się chodzącą bronią wypadałoby rozpocząć jakiś wątek. Nie wiem czy orientujesz się w relacjach jakie łączyły Carol i Logana, ale jeśli odpowiedź brzmi nie szybko to skrócę. Wspólne misje, potem wielka przyjaźń i nawet coś więcej. ich kontakt chyba nie urwał kiedy Carol znalazła się w Avengers, ale czas najwyższy wrócić na "stare śmieci". To jak jakieś szczególne to powiązanie będzie?]
OdpowiedzUsuń[ Cześć. Piszę, bo akurat wpadł mi pomysł na wątek, więc pytam, czy masz chęć może? ]
OdpowiedzUsuń[Dobry. Tak mi się przypomniało, że za każdym razem, używając w karcie słowa "dzieciak" miałam szaleńczą radochę, bo skojarzyło mi się, że Wolvie tak zwracał się do Jubs per Kidoo. Tak więc, nie odpuszczę wątku. :3]
OdpowiedzUsuń[Czuję się zaszczycona w takim razie i serdecznie dziękuję, o :3]
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, Paige nie wyglądała na groźną. Ale głupotą byłoby oceniać metamorfa takiej klasy, którą prezentowała, po wyglądzie, skoro w każdej chwili może przybrać dowolną formę. Dowoloną, dosłownie. Tylko czasem konsekwencje były na tyle bolesne, że skutecznie odstraszały od zbyt drastycznych zmian.
OdpowiedzUsuń- Szczegóły w tym przypadku nie są specjalnie interesujące... - wzruszyła ramionami, wypuszczając powietrze nosem. - Rozważam chęć powrotu do służby. - uśmiechnęła się delikatnie, starając się przybrać wojskowy ton, acz nie wyszło to tak, jakby chciała. Nie była jeszcze w stu procentach przekonana, dlatego poprosiła Profesora o rozmowę.
[Nie szkodzi ;) uprzedzam tylko, że może się nieco zmienić, jeśli chodzi o pierwsze komentarze naszego wątku. Mam nadzieję, że rozumiesz, prawda? :D]
[ Widzisz, pięknie wyszło, bo mnie też nie ma, ale na wątek z Loganem nadal jestem chętna :). Wracaj, wracaj, bo tęsknimy, przynajmniej ja.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o pomysł, to tego genialnego, który miałam, nie pamiętam, ale, jako iż mnie nie ma, z pewnością wymyślę coś na poczekaniu.
Primo: myślę, że Logan spokojnie mógłby znać Jack'a z Instytutu. Wtedy raczej nie byłby do niego zbyt przyjaźnie nastawiony, ze względu na zmianę stron, tak myślę.
Secondo: Jack mógłby należeć do stałych bywalców baru Wolverine'a, zwłaszcza teraz, kiedy cierpi na bezsenność i ogólne złe samopoczucie.
Terzo: można by było zacząć coś na sucho, ale ludzie chyba raczej nie lubią wątków bez powiązań. Nie wiem.
Quarto: możesz oczywiście mieć jakiś genialny pomysł zupełnie przyćmiewający moje, albo chociaż sugestię.
Quinto: coś jest chyba ze mną nie tak. Po pięciu, czy sześciu latach nauki francuskiego, niespełna dziesięciu angielskiego i roku niemieckiego, liczę sobie po włosku. Skąd ja to w ogóle umiem? ]
Naprawdę ją bawiło, gdy ludzie doszukiwali się w jej wyglądzie czegoś nadzwyczajnego. Wyglądała jak każda dziewczyna, która chodziła po Ameryce. Mogła to zmienić, ale po co, skoro nie ma potrzeby? Chociaż... Była niezwykle podobna do Cannonballa. To samo spojrzenie, jasne włosy, nos. Tylko mutacja zupełnie inna.
OdpowiedzUsuń- Jest pięćdziesiąt procent szans, że tak się stanie. - uniosła kącik ust, wzruszając ramionami. Tyle się działo w jej życiu, że pięć razy wszystko zdążyła się odwrócić do góry nogami, wywrócić na drugą stronę, połamać i złożyć. Więc wszystko było możliwe.
Uśmiechnęła się krzywo, słysząc ostatnie zdanie.
- Jako narcyz mogę stwierdzić, że to on ucierpi, jeśli znudzi mi się czekanie, aż znajdzie czas. - odparła żartobliwie.
Husk
[ Świetnie, bardzo mnie to cieszy. Jeśliby chodziło o miejsce spotkania, to... Bar? ]
OdpowiedzUsuń[Molly sama w sobie jest cudna :D. Tylko cholera, nie wiem czy nie będzie problemu z moją kartą, bo i trochę Hayes postarzyłam i nie wiem czy czasami nie przesadziłam. Dzięki bardzo, a wątek - oczywiście że tak!]
OdpowiedzUsuńPopatrzyła na niego spod byka. Może i była blondynką, ale wbrew pozorom niegłupią. Wręcz przeciwnie, była bardzo inteligentą blondynką.
OdpowiedzUsuń- Siedzę tu dla zabawy, dlatego nie pomyślałam, by dać o sobie znać. - odparła żartobliwie, ale nie opryskliwie. - Jeśli będzie dłużej, niż mówisz to wychodzę i wracam za miesiąc. - mruknęła z niesmakiem. Wolała załatwiać wszystko od razu, a nie zwlekać niewidomo ile.
- I nie wiem, jestem rozdarta pomiędzy xavierowskim uniformem, a potrzebą spokoju.
[ja to bym coś chciaaaałaaa.. xD wg Marvela Echo i Logan się całkiem dobrze znają, więc co powiesz na wątek? ;>]
OdpowiedzUsuń[Maya bardzo chętnie wyskoczy do podejrzanego klubu Logana na małego drinka, ot tak żeby po prostu pogadać i powspominac dawne czasy :), co ty na to? :>]
OdpowiedzUsuńPo wszelkich przeprawach z urzędnikami miała ochote tylko na jedno: porządnego drinka w jakże podejrzanm klubie dawnego przyjaciela, Logana. Przeszła całe miasto (bo oczywiście jak na pechowy dzień przystało, musiały jej uciec wszelkie środki komunikacji), ale opłacało się. W pubie panował przyjemny chłód, lekki półmrok i przede wszystkim za barem stał nie kto inny jak sam Logan. Uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny i usiadła na przeciwko niego kładąc ciężką torebkę na stołku obok siebie - Podwójną wódkę z lodem - zarządziła tonem rasowej gwiazdy z kiepskich amerykańskich filmów i odgarnęła włosy z czoła - I naładowany pistolet. - oparła się czołem o nieco klejący blat i liczyła na szybką i bezbolesną śmierć z rąk przyjaciela.
OdpowiedzUsuń- Ty. - odparła zgodnie z prawdą. Już od kilku ludzi słyszała, że owy pub naprawdę istnieje i co najważniejsze że Logan świetnie się sprawdza w roli gospodarza więc postanowiła sprawdzić to na własnej skórze - Tęskniłam Wielkoludzie. - odparła z uroczym uśmiecem pięciolatki. Spędzili ze sobą trochę czasu i Maya doskonale wiedziała, że Logan nie jest taki zły na jakiego wygląda - Przybyłam do tego Przybytku Dobrej Nadziei, żeby sprawdzić czy faktycznie idzie ci tak dobrze jak mówią na mieście.. - dodała z lekkim rozbawieniem.
OdpowiedzUsuń- Cygar nie. - wyciagnęła z torebki paczkę cieńkich papierosów, których może i nie używała zbyt często ale ostatnimi czasy przydawały się w sresujących momentach - Już całkiem długo.. Zdążyłam wyjść za mąż za Matta i urodziłam córkę.. - uśmiechnęła się wesoło.. Fakt, od ich ostatniego spotkania minęło trochę czasu, żałowała że kontakt nagle tak się urwał ale może było im to potrzebne do uporządkowania swojego życia? W każdym raziem odkąd widzieli się po raz ostatni oboje bardzo się zmienili, pytanie tylko czy na lepsze? - A co u ciebie?
OdpowiedzUsuń- No widzisz. To pewnie rozumiesz, ile się czasem traci. - westchnęła z udawanym żalem i obejrzała teatralnie paznokcie. Życie bez Instytutu było fajne, ale jeśli już ktoś raz w nim był, to nieraz poczuje odrobinę tęsknoty do tego miejsca, którą trzeba podjudzać, albo gasić od razu. Na odwrót też to tak działało.
OdpowiedzUsuń- Tylko w bardzo stresowych sytuacjach. I nie cygara. - uśmiechnęła się lekko, kręcąc głową. Na jego ostatnie zdanie, odwróciła głowę w stronę drzwi do gabinetu i widząc gwałtowny ruch cieni, zagryzła dolną wargę, jakby się zastanawiała. W końcu jeszcze może zwiać, nie? Potem powróciła wzrokiem na mężczyznę.
- O co zakład, że da mi herbatę i wrzuci do niej dwie kostki cukru, za nim w ogóle cokolwiek powiem? To tak a propos picia...
Panna Guthrie miała czasem dziwne pomysły. I lubiła je realizować. Pewnie miała też we krwi głupie zakłady, nie dało się tego uniknąć mając tyle rodzeństwa, co ona.
- Sam? Może lepiej zostać wśród przyjaciół, co Logan? Zostać trochę dłużej w jednym miejscu? Odnaleźć spokój? - Maya wiele zawdzięczała Loganowi, to poniekąd dzięki niemu odnalazła wwewnętrzną harmonię po wydarzeniach sprzed lat - Pomogłeś mi kiedyś, więc jeżeli będziesz potrzebował jakiekolwiek pomocy.. - przesunęła wizytówkę po barowym blacie - Zadzwoń, okej? Może i wyglądam niepozornie ale doskonale wiesz na co mnie stać - puściła mu oko z rozbawieniem i wypiła łyk wódki krzywiąc sie przy tym niemiłosiernie - Boże, mój Boże.. Tak bardzo niedobre..
OdpowiedzUsuń[ Mogę Cię wobec tego prosić o zaczęcie? :> Mi zazwyczaj zajmuje to niewybaczalną ilość czasu. Chyba, że nie zależy Ci na szybkim rozpoczęciu wątku, wtedy mogę spróbować coś sklecić. ]
OdpowiedzUsuń[Whaa *-* Tatuaż... Jestem gotowa Ci wybaczyć :>]
OdpowiedzUsuńPuściła mu łobuzerskie oczko i pomachała lekko ręką, nie zauważając, że skóra na niektórych częściach palców zeszła, ukazując błyszczącą i metaliczną strukturę. Czasem się tak zdarzało, gdy była czymś podenerwowana, zestresowana czy przejęta. Albo podczas euforii, która niestety była rzadkością, jeśli mówiło się o Paige.
Ale łatwo było poznać, kiedy naprawdę się czymś denerwowała.
Weszła i na przywitanie dostała zielony kubek z herbatą. Uśmiechnęła się przemiło, aczkolwiek trochę sztucznie i przygotowała się mentalnie do rozmowy. Głupota, Profesorek w każdej chwili mógł sobie przejrzeć jej myśli...
Rozmawiała jakieś półgodziny, a przynajmniej tak mówił zegarek. Dla blondynki było to znacznie dłużej, a przecież nie przyszła w jakiejś ogromnie ważnej sprawie. Zdążyła się dwa razy zirytować, bo nie potrafiła rozgryźć niektórych słów Xaviera ani tym bardziej ich przekazu. A na koniec wyszło, że przyszła właściwie na próżno, bo Profesor uznał, że przecież sama powinna wiedzieć, gdzie się znaleźć. Nie mógł tak od razu...?
Wyszła z gabinetu, przygryzając dolną wargę i zdrapując tym samym kolejną warstewkę skóry, pod którą tym razem wytworzył się diament. Zorientowała się dopiero po chwili, marszcząc brwi i starła go szybko rękawem bluzki.
- Świetnie... - mruknęła pod nosem, widząc jak drobinki organicznego diamentu giną we włóknach bluzki. Bardzo nie lubiła prać potem takich rzeczy, niszczyło to pralkę.
- Będę twarda! - powiedziała ze śmiechem robiąc kolejny łyk - Chociaż wiesz coo..? Mógłbyś mi to rozcieńczyć jakąś colą czy inną lemoniadą, co? - zapytała robiąc przy tym niewinną minę - Właśnie mi się przypomniała jedna z imprez naszych wspólnych.. - mruknęła pod nosem przypominając sobie ogromnego kaca następnego dnia - Okej, rozumiem zaznajamianie z kulturą Japonii, ale całonocne picie Sake chyba mi nie służyło.. - dodała ze śmiechem. - Musimy to kiedyś powtórzyć.. Może nie koniecznie z Sake, ale taki wypad jak dawniej. Hm?
OdpowiedzUsuń- Więc jesteśmy umówieni! - powiedzała wesoło dolewając sobie lemoniady do mocnej wódki - Matt nie będzie miał nic przeciwko, z pewnością - I.. I nawet nie wiesz jak bardzo się za tobą stęskniłam. - dodała po chwili zastanowienia. Wiedziała doskonale że Logan nie należał do zbyt wylewnych osób i nie była pewna czy nie wyśmieje jej nagłe rozczulenie, choć z drugiej strony nie raz pocieszał ją kiedy tego potrzebowała. - Spokojnie, nie będę się przytulać.. - odparła ze śmiechem
OdpowiedzUsuń- O mój Boooże.. Logan, bo twoja pozycja naczelnego zabijaki nowoczesnego świata upadnie na podłogę i zawyje błagająco litość - zaśmiała się starając się doprowadzić swoje włosy do wzlędnego porządku - O Matta się nie martw, to chyba raczej ja powinnam być zazdrosna o te wszystkie kobiety kręcące się wokół mojego Superbohatera. Nie chcę jednak pokazywac im na co mnie stać, przynajmniej dopóki nie zajdą mi za skórę.. Za bardzo. - puściła mu oko z rozbawieniem pijąc łyk drinka - Teraz idealnie.. Co do czasu imprezy to praktycznie każdy weekend wchodzi w grę a miejsce.. Pozostawię to tobie?
OdpowiedzUsuńUniosła lekko brwi, zaskoczona tym pytaniem, jakby o nim zapomniała i oszukała wzrokiem autora tych słów.
OdpowiedzUsuń- Była. - przytaknęła, rzucając ostatnie spojrzenie na rękaw. - Ale trzy kostki. Stwierdził, że potrzebuję trochę więcej energii. Więc nie wiem, czy to się liczy.
Owszem, Husk musiała mieć trochę więcej energii niż przeciętny człowiek, by móc jej nadmiar wykorzystywać do metamorfoz, a materiał zapasowy dosyć szybko zużywała. Stąd tak mało tłuszczu miała w ciele. Ale czy jedna kostka coś zmieniała?
- Myślę, że jestem wstanie przyjąć porażkę w zależności od tego o co był zakład. - na jej twarzy rozbłysł niewinny uśmieszek i podeszła niespiesznie do Logana, wsuwając ręce do tylnych kieszeni spodni.
Panna Guthrie w takich chwilach liczyła na swój urok osobisty i uprzejmość innych osób, która właściwie nie była obowiązkowa. W końcu tu mowa o poważnym zakładzie, nie można od tak sobie być uprzejmym, ale o uroku nikt nic nie mówił.
- To jak? - złożyła usta w dzióbek.
[Szczerze przyznam, że znalezienie zdjęć stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie, któremu jak zwykle nie zdołałam stawić czoła ._. Zastanawiam się nad wątkiem, powiązaniami i... Czy Logan przed kilkoma laty byłby w stanie udzielić kilku wskazówek mojej Saski? Temat umiejętności, panowania nad nimi etc. W końcu ma na karku te dwie setki, na rzeczy znać się musi.]
OdpowiedzUsuńGdy się podniósł, uniosła nieco brodę, trochę zadziornie i patrzyła chwilę prosto w jego oczy.
OdpowiedzUsuń- Mam się bać, czy co? - zaśmiała się krótko pod nosem, bo pytanie mężczyzny zabrzmiało bardzo poważnie. Zdecydowanie to nie było coś, czym Paige mogłaby się pochwalić. - Póki nie załatwię paru spraw, raczej się na to nie zapowiada. Także sayonara xavierwoski uniformie. - wzruszyła ramionami. Czasem zastanawiała się, czy Profesor nie robił takich rzeczy specjalnie, dobrze wiedząc, że pewnymi rzeczami może kogoś zniechęcić.
- Mam paczkę M&M'sów w samochodzie. - mruknęła, powracając do tematu zakładu. Co prawda bardzo nie lubiła się nimi dzielić, innymi słodyczami bardzo chętnie, ale te kolorowe czekoladki przeznaczone były dla niej. Dlatego miała cichą nadzieję, że Logan ich nie lubi, co byłoby dziwne. Każdy przecież je lubi.
[A dziękuję za powitanie i miłe słowa względem karty. Mam nadzieję, że ta zabawa tutaj naprawdę będzie udana, o. I tak przy okazji: kminimy sobie nad wątkiem? :D]
OdpowiedzUsuń- Niby otworzyli jakiś nowy klub w centrum, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Chciałbyś przedzierać się przez dzikie tłumy rozchichotanych ludzi? Bo ja chyba nie... Więc w sumie... Możemy zostać nawet u ciebie w knajpie, bo to fajnie podejrzane miejsce i będzie niezwykle miłą odmianą dla moich cotygodniowych spotkań z koleżankami w grzecznych i miłych miejscach... Co ty na to? - spojrzała na niego z uśmiechem zastanawiając się co powie na taki obrót sprawy
OdpowiedzUsuń[Broń Boże, wcale nie uważam, że się czepiasz. Właściwie to przyznaję Ci rację :D. Skoro temat powiązania mamy załatwiony, przejdźmy do samego wątku... Mam zacząć czy ty chcesz się tym zająć?]
OdpowiedzUsuńMożna zastanawiać się, jak ludzie cierpiący na bezsenność spędzają noce. Każdy ma swoje metody. Niektórzy pracują, ślęczą nad dokumentami przez całą noc, by potem cały dzień spędzić w biurze. Niektórzy przesiadują w kasynach, tracąc pieniądze, albo jeżdżą metrem tam i z powrotem. Jack natomiast przez całą noc starał się znaleźć sobie jakieś zajęcie. Czasem było to czytanie książki, czasem szwendanie się po ulicach Manhattanu, wyprawa do Hell's Kitchen, czasem praca. Czasem po prostu siadywał na ławce w parku i obserwował ludzi. Każdy wie, że w nocy po ulicach chodzą same ciekawe postacie. Czasem brał do kieszeni talię kart i siadywał gdzieś, gdzie mógł znaleźć sobie partnera do gry. Człowiek z jego postawieniem teoretycznie nie powinien mieć problemu ze znalezieniem sobie zajęcia. To była jednak kolejna rzecz, którą w jakimś stopniu miał gdzieś, robił więc wszystko po swojemu.
OdpowiedzUsuńTego dnia noc spędził u siebie. Kiedy jednak miał już całkiem dość widoku białego sufitu, a znów nie udało mu się zasnąć, szybko ubrał się w to, co akurat się nawinęło i wyszedł z domu. Wcisnął ręce do kieszeni cienkiej kurtki, w myślach przyznając, że nawet pod koniec sierpnia noce bywają zimne. Metrem dojechał do centrum, a szwendając się po ulicach dotarł do baru, w którym spędził już niejedną noc. Wszedł do środka, jeszcze zanim miejsce opustoszało. Usiadł przy barze i zamówił jakąś whiskey. W zasadzie, nie miało to teraz dla niego żadnego znaczenia.
- Cz ja wiem czy grzeczna..? - zastanawiała się chwilę patrząc na prawie pustą szklankę - Jeszcze raz to samo, poproszę.. Tym razem jednak więc lemoniady a mniej wódki.. - posłała mu uroczy uśmiech wyrażający tylko jedno: nie jestem stworzona do 'męskiego' picia, ale nadrabiam miną! - On jest anielsko grzeczna, więc głupio mi by było tak nagle wystrzelić z tańczeniem na stole bilardowym czy coś w ten deseń... - dokładnie w tym momencie, kiedy powiedziała o tańczeniu na stole przypomniało jej się, że Logan był kiedyś świadkiem jej popisów na barze. Miała ochotę znów uderzyć głową o klejący bar, ale Logan chyba odczytał jej myśli, bo w miejscu najlepszego 'uderzenia' szybko położył swoją rękę.
OdpowiedzUsuńPaige nie była im obca, w końcu kiedyś należała do jednej z grup, ale na pewno straciła trochę ich sympatii, gdy zdecydowała się odejść. Gdyby teraz wróciła, byłoby przynajmniej podejrzane.
OdpowiedzUsuńSama pamiętała, jak jeszcze uczyła się w Instytucie i jej głównym celem było stać X-Menem. Najlepiej lepszym od swojego brata. Taka rywalizacja pomiędzy rodzeństwem, nic poważnego, czym trzeba było się martwić. Czasem tylko było to irytujące dla innych studentów, gdy Husk starała się zabłysnąć na zajęciach.
- Kto zje więcej? - wyszczerzyła się, mówiąc pół żartem, pół serio. Jeśli można obżerać się słodyczami, Paige była trzecia, może druga. Ale jeśli były to słodycze kogoś innego, była pierwsza i to jeszcze za nim było cokolwiek wspomniane. A ona potrafiła zjeść naprawdę dużo...
Nie był straszny. Miał tylko takie szorstkie spojrzenie. I był duży, a to już wpływało na postrzeganie innych osób.
- Oj już nie udawaj... - zmarszczyła nieco brwi skupiając na nim swój wzrok - Nie jesteś taki poważny jak ci sie wydaje, że jesteś.. - odparła po chwili z lekkim rozbawieniem - Przypominam, że spędziłam z tobą troszeczkę czasu i doskonale wiem na co cię stać jak się odrobinkę postarasz.. - puściła mu oko z lekkim uśmiechem. Wypiła łyk kolejnego drinka i spojrzała na telefon. - No tak, Matt nie pisze, nie dzwoni, ach 'kochający' mąż się znalazł.. - zaśmiała się pod nosem. Matt z pewnością jeszcze nie wrócił nawet do domu, ale przecież kob ieta jest od tego, żeby trochę pomarudzić.
OdpowiedzUsuń[ Hai! Oczywiście, ze sie da! od Logana chciałam zacząć. A to, że jutro...etto. Wyczytałam, że trenuje młodzież. Możemy pójść w tym kierunku. Poza tym, mogliby się już chyba znać, skoro ta tutaj od małego, a on tu bywa, hm? jeśli to by pasowało to mogłabym zacząć. Chyba, że masz większe uwagi co do wątku. Wiem, że wypaliłam z pomysłem nie z tej bajki, jak na wydarzenia bieżące ale no.]
OdpowiedzUsuńTo pewnie zabrzmi bardzo śmiało, ale po krótkiej chwili stwierdziła, że doskonale zna taki typ. Świętej pamięci Pan Guthrie też był nieco cyniczny, rzadko podchodził do czegoś z jawnym entuzjazmem, ale najbliższych potrafił obdarzyć tą szczególną czułością, okazywaną w najbardziej niekonwencjonalny sposób. I też był duży. Tylko miał jasne włosy. I nie był mutantem, jak jego ponad połowa dzieci. Właściwie to była ciekawa kwestia, jeśli chodziło o mutacje Paige i jej rodzeństwa. Nikt wcześniej w rodzinie nie ujawnił swojego genu X, dopiero ich pokolenie wydawało tym się pierwszym. Co śmieszniejsze, mieli całkowicie różne mutacje.
OdpowiedzUsuńPrzez moment wyobraziła sobie dziewiątkę mutaciątek zostawionych pod opieką jednej kobiety, która podjęła się adopcji dziesiątego dziecka. Podziwiałaby swoją matkę jeszcze bardziej...
- Mięczak. - mruknęła przeciągle, udając obrażoną. A już się cieszyła, że będzie mogła się pochwalić swoimi umiejętnościami pochłaniania chorych ilości cukrów i tłuszczów, które zużywały się w bardzo szybkim tempie. Tylko głupio tak samemu.
- Jak to jest nie lubić słodyczy? - zmarszczyła brwi, gdy znaleźli się już w kuchni. To była ciekawa kwestia. Ile trzeba było mieć samozaparcia, by ich nie lubić?!
[Cześć! Nie wyobrażam sobie nie mieć wątku z Loganem, którego darzę wielką sympatią, choćby przez wzgląd na jego charakter. Jednak wypadałoby ustalić powiązanie. W historii Rogue podałam, że to właśnie Logan ściągnął ją do Instytutu, zapewniając, że Scott nie stanowi zagrożenia, jeśli nie będzie Ci to przeszkadzać, ale nie wiem jakie mogłyby być pomiędzy nimi relacje.]
OdpowiedzUsuńOczy Husk praktycznie zawsze błyszczały, tylko czasem było to bardziej zauważalne. Szczególnie pod postacią jakiegoś kamienia szlachetnego czy metalu. Było to ciekawe doświadczenie, patrzeć w puste oczy, które wydają się wyrzeźbione w jakimś tworzywie, zupełnie jak reszta ciała.
OdpowiedzUsuń- Lubię pikantne rzeczy, ale tutaj niesprawiedliwe byłoby się zakładać. - odparła wesoło, nie wyjaśniając czemu tak uważa i sięgnęła po czekoladę, od razu się do niej dobierając.
Paige mogła modyfikować w pewnym stopniu odbierane bodźce, takie jak smak czy czucie, pozbawiając się odpowiednich gruczołów czy narządów, czy dajmy na to, kubków smakowych. Czasami robiła to odruchowo, gdy na przykład coś było gorzkie albo brzydko pachniało.
- Fan kuchni meksykańskiej czy wasabi? - uniosła lekko brew, wsuwając do ust dwie kostki i przekrzywiła głowę na bok, siadając swobodnie na blacie.
- Tak.. tworzymy dośc 'osobliwą' parę.. - powiedziała z rozbawieniem - Ostatnio jak poszłam na spotkanie z wychowawczynią małej w przedszkolu, i poprosiłam ją żeby mówiła patrząc na mnie a nie na szafki czy ściany, bo po prostu nie słyszę co do mnie mówi to zbladła, potem zzieleniała i myślałam, że padnie na zawał jak proponowała mi i Matowi spotkanie z pomocą społeczną czy czmś takim. No wiesz, on nie widzi ja nie słysze, więc na milion procent mamy problemy z wychowywaniem naszej córki. - powiedziała ze śmiechem - Myślałam, że umrę ze śmiechu, bo wiesz zawsze nam się wydawało że co jak co, ale na wychowaniu dzieci to się akurat znamy. Swoją drogą.. Musisz ją poznać, ciekawe z niej dzecko. Ma ADHD.. Powinniście się polubić.
OdpowiedzUsuń[Bardzo się z tego cieszę. Stawiam na przyjaźń, ze względu na przeszłość Logan jest dla Rogue ważną osobą, doliczyć należy wiele godzin treningów w Danger Room, nauki sztuk walki, parę wspólnych akcji i częstym wizytom w barze Logana. Można się w to bardziej zagłębić i coś dodać, np. Rogue kiedyś dotknęła Logana i uzyskała nikłe strzępki z jego przeszłości, ale bardzo niejasne, jednak nigdy nie podjęła się trudnej rozmowy z przyjacielem.
OdpowiedzUsuńNa początek proponuję coś spokojnego, potem może zrobić się gorąco, chyba że od razu wolisz dużą akcję, to coś wymyślę, oczywiście mogę zacząć wątek :) nie mam konkretnego pomysłu, bo nie wiem, co wolisz, czy dużo akcji, czy spokojne pogaduszki przy czymś mocniejszym.]
Zaśmiała się pijąc powoli drinka - Po pierwsze.. To dziecko jest wychowywane przez dwójkę mutantów, myślę że nic jej nie zdziwi, a po drugie... No wiesz jest w takim wieku że imponują jej dziwne rzeczy a jak my nie patrzeć potrafisz wypuszczać z ręki adamentowe pazury, naprawdę uważasz że nie zostaniesz po trzech sekundach ulubionym wujkiem? - zapytała z rozbawieniem - A co do dyskryminacji to masz rację. - przytaknęła po chwili głębszego zastanowienia - Wystarczy, że jesteś odrobiny 'inny' i zaczynają patrzeć na ciebie krzywo, nie wydaje mi się, żeby to dobrze wróżyło na przyszłość jeśłi mam być szczera.
OdpowiedzUsuń- Może jeszcze sake, co? - uniosła zagadkowo brew. Kuchnia japońska jej odpowiadała, jeśli nie musiała jeść ryb. Nie lubiła ich, jej portfel też ich nie lubił i ciągle pamiętała, jak w domu ryby pływały im w wannie, a potem nagle pojawiały się na stole. No i zawsze denerwowały ją te małe i przebiegłe ości.
OdpowiedzUsuń- Zazwyczaj tak, jak Ty. - wzruszyła ramionami, dochodząc do wniosku, że nie będzie się cackać i dzielić czekolady na kostki, skoro może zjeść ją jak batonik. - Tylko ja swobodnie kontroluje rozkład cukrów i tłuszczy, przez co nigdzie mi się nic nie odkłada, a materiał zapasowy jest. - uśmiechnęła się wesoło. - I moje ciało potrzebuje nieco więcej energii do tego. - dodała, z nieco poważniejszą miną i zwinęła papierek w kulkę. Wyciągnęła jedną rękę przed siebie i przejechała po skórze paznokciem, zdzierając cienką warstwę martwego już naskórka i ukazując twardą powierzchnię kamienia. Była trochę nierównomierna, ale widać to było dopiero po tym, jak wierzchnia powłoka została zrzucona.
- Jestem trochę jak kameleon i wąż w jednym. - odparła z rozbawieniem, a przez ruch mięśni twarzy, na policzkach oderwały się mniejsze płatki skóry, zupełnie jak papier. Nie kontrolowała swojej mocy na tyle, by móc przemieniać tylko wybrany, konkretny obszar. Zawsze moc ujawniała się też w innych miejscach.
- Na to schodzi cały niespalony tłuszcz i zatrzymywane cukry. - wyjaśniła pobieżnie, obrzucając go pytającym spojrzeniem. - A Ty co robisz?
Trzaskała szafkami w kuchni, nie mogła odnaleźć ani jednej paczki chrupek, wreszcie udało się wyszperać małą paczkę ukrytą za mikrofalą. Do szczęścia brakowało jeszcze coli i miejsca, gdzie nie będą jej szukać. Wybór okazał się bardzo prosty... garaż. Według świeżych informacji młodszych mutantów rozmawiających na komentarzu, w garażu zajmował się swoim motocyklem Logan. Tam Scott nie będzie jej szukał, ostatnio unikał starć z Wolverine'm a Rogue postanowiła skorzystać z okazji i ominąć spotkanie X-menów zwołane przez lidera zespołu.
OdpowiedzUsuńDwie puszki coli i paczka chrupek miały zapewnić unikanie kuchni przez najbliższą godzinę. Weszła cichaczem do garażu, zajmując wygodne miejsce na stosie skrzynek niedaleko miejsca, w którym Logan pracował. Jedną z puszek postawiła na podłodze niedaleko przyjaciela... coś jakby haracz, żeby pozostać w bezpiecznym miejscu, chociaż wątpliwe jest, aby go potrzebowała jeśli chodzi o Logana.
Nieprawda, Rogue wykorzystała Scotta jako pretekst. W głębi serca chciała z kimś pogadać, ale nie potrafiła otwarcie powiedzieć, że czegoś jej trzeba. Przede wszystkim, gdy chodziło o bardzo prostą rzecz - rozmowy. Wybrała Logana, bo to jedyny znany człowiek, który nie będzie truł o cudownym świecie, wspaniałych ludziach i nieograniczonych możliwościach... i poświęceniu oraz wspólnemu celowi - uratowaniu świata. Bycie X-menem na pełny etat wcale nie pozbawiało osobistych problemów.
- Klucz leży z lewej strony - odezwała się wreszcie, gdy Logan odwrócił się, sądząc, że czegoś szuka.
Jakoś w Instytucie nie spodziewała się, by ktokolwiek chciał wzdychać na widok metamorfa. Wbrew pozorom nie było to specjalnie widowiskowe w wykonaniu Husk, która ograniczała się najczęściej do zmiany substancji. Przestawało robić wrażenie już po trzecim, czwartym razie, czyli bardzo szybko.
OdpowiedzUsuń- Tutaj nawet przeciętność jest inaczej zdefiniowana. - wywróciła oczami, zaskoczona, że w ogóle ktoś używa tu takiego słowa. Samo bycie mutantem temu zaprzeczało. Chyba, że robiło się coś tak rozpowszechnionego, że nawet zwykli ludzie nie uważali tego za mutację.
- Nie sądzę, byś był zawodowym kłamcą. - uśmiechnęła, widząc jego minę. - Musisz robić wstydliwego albo tego nie lubisz... Wydzielasz zabójcze zapachy albo coś w tym stylu? - przechyliła głowę na bok, marszcząc brwi. Takie umiejętności były nieco odpychające i na pewno ciężko było z nimi żyć. Jednak nie przypuszczała, by to o nie chodziło, zwyczajnie musiała trochę żartować.
Ten dzień wyjątkowo się dłużył. Naprawdę strasznie się dłużył. Żaden lis na świecie nie widział, a raczej nie przeżywał tak dłużącego się dnia, jaki właśnie spędzała rozłożona na gałęzi powoli zmieniającego kolory liści drzewa Foxy. Lato minęło w tym roku niebywale szybko, mimo wszystkiego, co się działo, pomyślała. -Nudy.- Westchnęła niemal melodyjnie, zeskakując z gałęzi, rozglądając się za kimś, komu konkretnie mogłaby uprzykrzyć życie nawet przez kilka minut swoją obecnością. W końcu zaświtało jej i ruszyła może nieco szybciej, bo nawet i zaczęła biec do miejsca, gdzie zastałaby Logana. Może znalazłby dla niej trochę czasu, poćwiczyłby z nią? Uśmiechała jej się taka perspektywa wypełnienia luki w planie dnia wolnego. Tak, tak, planu nie było, ale kto by tam w to wnikał? -Tak, tym razem skopię mu tyłek!-Pomyślała złudnie, uśmiechając się jednak do siebie, kiedy natknęła się na swoją ofiarę.
OdpowiedzUsuń[z góry sorry za opóźnienia w odpisywaniu xD Wypadł mi spontaniczny wyjazd w góry i aż żal było nie skorzystać xD]
OdpowiedzUsuń- No skąd..! Jakie znowu cukierki? - spojrzała na niego z lekkim uśmiechem - Młoda woli czekoladę, obowiązkowo łaciatą, bo nigdy nie może się zdecydować czy woli białą czy czarną.. - dodała z rozbawieniem poprawiając włosy. - A co do twojego 'wujkowania' to jestem przekonana, że Desideria wręcz oszaleje na twoim punkcie.. Pod warunkiem, że będziesz cierpliwie znosił jej monologii czterolatki na temat psa sąsiada, albo nowej bajki w telewizji. Jeśli tak, jest cała twoja. - machnęła ręką ze śmiechem.