Byłem jak strumień gdzieś pod lasem,
z którego sarna pije.
Zatruli źródło żółci kwasem
i teraz rynsztok we mnie płynie.
Loki Laufeyson
Asgardczyk | bóg kłamstwa włączony do dynastii Azów | nordycki trickster, który również reszcie świata postanowił wykręcić nieprzyjemny w skutkach numer | winowajca z zawodu i zamiłowania | dziecko wojny i okopów we mgle | posiadacz honorowego obywatelstwa Loży Szyderców | zesłaniec do Midgardu | olbrzym wychowany jako syn Odyna i młodszy brat Thora | dorosły synek mamusi | beksa-lala | szwarccharakter | wszechmocny manipulator | dupa wołowa w sprawach uczuciowych | przyjemny dla oka, ale z paskudnym wyrazem twarzy przyklejonym na stałe | aktualnie wciela się w sponsorowanego przez półświatek dziennikarza śledczego | przed użyciem definitywnie skonsultuj się z lekarzem lub egzorcystą | stałocieplny | niespełniony miłośnik autorytaryzmu ze sobą w roli dyktatora-boga-ojca
You were made to be ruled.
BIOGRAFIA
CHARAKTER
UMIEJĘTNOŚCI
ALTER-EGO
POWIĄZANIA
STOSUNEK DO ŚWIATA
[Po projekcie Loki Trial przyszedł czas na projekt Loki Full Version :) Wciąż tak samo bardzo zapraszam do wątków i powiązań. Nie lubię pisać i otrzymywać komentarzy długich i oficjalnych jak zapisy rządowych ustaw, dlatego użyję tu szalenie popularnego stwierdzenia - preferują wątki średniej długości. Przytulam i rzucam w tłum darmowe cukierki.]
You were made to be ruled.
BIOGRAFIA
CHARAKTER
UMIEJĘTNOŚCI
ALTER-EGO
POWIĄZANIA
STOSUNEK DO ŚWIATA
[Po projekcie Loki Trial przyszedł czas na projekt Loki Full Version :) Wciąż tak samo bardzo zapraszam do wątków i powiązań. Nie lubię pisać i otrzymywać komentarzy długich i oficjalnych jak zapisy rządowych ustaw, dlatego użyję tu szalenie popularnego stwierdzenia - preferują wątki średniej długości. Przytulam i rzucam w tłum darmowe cukierki.]
[No czy wy już wszyscy powariowaliście? Chcecie mi bezsenną noc załatwić, czy jak?
OdpowiedzUsuńPięć minut z braciszkiem, a ja już mam ochotę mu porządnie nakopać.
Żartuję, żartuję. Z nakopywaniem poczekam do wspólnego wątku, który oczywiście jest kwestią obowiązkową.
// Thor się kłania. Tylko po ochrzanianiu X-23 nie chciało mi się przelogowywać.]
[Siemasz Lokówa <: O tak, Lokiego lubię, chociaż jego pogadanki o padaniu na kolana powodują u mnie napady śmiechu. Mam nadzieję że zostaniesz na dłużej.
OdpowiedzUsuńPS. Zostałeś wujkiem. Gratulacje.]
[Chwytaj moje GG (10111801) i odzywaj się, jeśli masz pytania. Wątek oczywiście jest tu konieczny, bynajmniej ustalmy najpierw relację małżeńską c:]
OdpowiedzUsuń[Ja chcę powiązanie, ja chcę powiązanie! I wątek! Ale to jak wrócę. Bo te dwa dni mam słaby dostęp do kompa. Niemniej jednak, witam!]
OdpowiedzUsuń[Loki wyszedł bardzo fajnie ;3 Witam i życzę miłej zabawy ^.^
OdpowiedzUsuńPs: Przybrane imię skądś kojarzę, czy stąd skąd myślę, że kojarzę? :D]
[Hurra ;) Wątku nie odpuszczę. Chciałabym najmroczniejszy, najbardziej przerażający oraz poplątany z całego zestawu ;]
OdpowiedzUsuń[ Mam nadzieję, że nic z tego, co powiedziałam w nocy nie sprawiło, że karta nie jest mniej wspaniała niż mogła być. Mi się szalenie podoba. Będę awangardowa i zaoferuję dwa wątki, bo mam dwie postacie. Ta druga jest reporterką w Daily Bugle, a to stwarza fajne możliwości wątku...]
OdpowiedzUsuń[Witam Lokiego i cieszę się, że moim oczom było dane ujrzeć go. Miłej zabawy.]
OdpowiedzUsuń[Loki, kolejny z bóstw. Się grono powiększyło. Powodzenia i udanego wątkowania]
OdpowiedzUsuń[Ojej, kojarzę Cię! ^.^]
OdpowiedzUsuńHusk
Wieczory spędzane w Midgardzie były jedyną okazją do zapoznania się z nową kulturą, obyczajami oraz zachowaniami. Wtem właśnie Sigyn nie kontrolowała własnych zapędów, zafascynowana technologiami. Żałowała, że nie urodziła się jako zwykły człowiek, pozbawiony jakichkolwiek problemów związanych z dalszym życiem. Oni nie posiadali sztywnych reguł – pisali swój los na bieżąco, błądzili i poszukiwali, konsekwencje zaś odstawiali na boczny margines, gdyż stały się one tak nikłe.
OdpowiedzUsuńNikt jednak nie powiedział, że jest za późno na naukę. Odkąd tylko pojawiła się w wielkim mieście, próbowała zapomnieć. Woda, nowe obowiązki, jeszcze raz woda, później rozrywka. Zapychając umysł nowymi doznaniami, w pewien sposób wspomnienia odstawiała na dalszą półkę. One powracały, kiedy tylko nadarzała się okazja. Może dlatego znalazła prywatnego nauczyciela, który powoli objaśniał jej nowe zasady?
On zawsze wynajdował ekscentryczne zajęcia. Już samo znalezienie pracy stało się czymś niemal nieosiągalnym, bynajmniej ten wynalazł zawód niewymagający szczególnego wykształcenia. Taki, który zgadzał się z patronatem Sigyn.
Ta noc miała upłynąć co najmniej wesoło. Zawody w piciu – tak, oczywiście. Z pewnością biedna bogini będzie musiała odholować mentora do własnego domu. Alkohol ludzi był słaby. Tak słaby, że pokaźna ilość wywoływała jedynie atak wesołości. Wszak podjęła wyzwanie, uznając to za dobry moment do lepszego poznania Midgardczyków.
Tylko skąd miała wiedzieć, że pewna dobrze znana jej osoba wszystko zauważy?
Przed samym pojedynkiem wybłagała krótki spacer po przylegających do centrum uliczkach, które nie cieszyły się dobrą sławą. Ot, Sigyn potrzebowała zastrzyku adrenaliny w postaci niespodziewanej napaści najebanego niczym meteoryt dresa.
Niestety, podobna sytuacja miejsca nie miała, toteż zakwaterowali się w jakiejś knajpie, gotowi do rozpoczęcia konkursiku. Poprawka – Sigyn gotowość potrzebna była tylko do holowania delikwenta.
Takie tam, pozytywna końcówka dnia.
Przytulny, odosobniony kącik – jest. Kilka butelek czystej wódki – obecne. Brak jakichkolwiek gapiów – cholera, dlaczego tego punktu nigdy nie dało się odhaczyć? Swojego przeciwnika musiała trzasnąć torebkę po główce (było echo, było), aby oderwał ślepka od jakiegoś lachona, który przypałętał się do knajpki za nimi. Popatrz ty, zadziałało, ale na krótką chwilkę. Coś podejrzewała, że będzie musiała spuścić pana belfra ze smyczy...
OdpowiedzUsuń- Dobra. Idź i wracaj za piętnaście minut, gdyż w innym wypadku nie zastaniesz tu ani jednej pełnej butelki, zaś za wszystkie będzie musiał zapłacić osobiście – burknęła, nadal wymachując groźnie torebką.
Czy cały ten apel do niego dotarł? Tego do końca nie wiedziała, aczkolwiek wnioskując z jego zachowania – zjawiskowego „eche” i przymulonego wzroku – nie powinniśmy się spodziewać cudu.
On był tylko przyjacielem, ale Sigyn i tak rzuciła czarnej spojrzenie, którego nauczyła ją matka. Kotuś, masz przejebane. W ostateczności miała być to broń na męża, bynajmniej jego z pewnością w knajpie nie było. Siedział zapewne na szczycie wieżowca i obmyślał kolejne plany dotyczące przejęcia władzy na światem.
Właściwie to dlaczego Sigyn nie zażądała rozwodu? Aha, bo była boginią wierności, jej niestety nie przystoi pozbywać się własnego małżonka z byle powodu…
Hmm. Z drugiej strony ów plastik odganiał wszystkie osoby, które ewentualnie mogły podsłuchać paplaninę Sigyn i kretyna siedzącego naprzeciw (toż to dosiadł się nieproszony!). Czasami (phi, cały czas) zdarzało jej się wypalić coś w stylu na Asgardiankę. Nauka odzwyczajania się od sztywnej wymowy troszkę trwa, szczególnie jeśli przesiedziało się na górze kilkaset lat.
OdpowiedzUsuń- No idź – warknęła, siłą wypychając delikwenta z kącika. Przecież nie będzie tak siedział i się gapił, marnując cenny czas. Przypominamy, że Sigyn zaplanowała na tę noc wyczerpujące przedsięwzięcia, włączając w to wynajęcie masażysty o piątej nad ranem. Właściwie sama nie wiedziała, dlaczego…
Nieważne. Teraz liczyły się jedynie pełne butelki, które miała zamiar opróżnić sama, wpatrując się w… Ty, szybka! Tak, tak, pójdzie tam. Jeśli Całkiem-Nieznana-Jej-Osoba się spóźni, prześle mu rachunek przez okno, sama zaś powlecze się do domu. Taktyka typowa dla tutejszych kobiet.
Święto narodowe. Sigyn zrobiła postępy w żmudnej nauce i wreszcie przyswoiła sobie jakieś wiadomości. O nie, wcześniej słuchała jedynie tego, co zalatywało nowością. Jako przykład podajmy kilka prostych zasad skutecznego nokautowania facetów.
[ Ja mam zawsze to szczęście do autorów Lokiego, że nie mogę zacząć nawet wątka, a co dopiero go dokończyć, więc mam cichą nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej, bo pewnie wszyscy uwielbiają Lokiego <3
OdpowiedzUsuńI taaaaaaaaaaaak, chcę coś z Lokim ^___^ Ja mogę go pokochać, poprzytulać, zaakceptować. Co prawda nie mogę powiedzieć, że Lorna zrobi to samo, ale ja mogę <3 ]
I przez te dziesięć minut miała spokój. Ona, wódka i tyle… Niebo. Po chwili doszła do wniosku, że mogliby wyjść i nie wracać. W ostateczności wyczaiła nazwisko Osoby-Której-Przecież-Wcale-Nie-Znała. Zabajerowanie barmana, aby rachunek wysłał pocztą? Jeśli się zna kilka sztuczek, wszystko staje się możliwe. Nawet przywrócenie owego człeka do stanu normalności bez użycia rękoczynów.
OdpowiedzUsuń- O. Przyprowadziłeś towarzystwo – mruknęła obojętnie, nawet nie patrząc na dwie przybłędy, które zaplątały się w okolice jej prywatnego, nietykalnego miejsca. W zasadzie to najchętniej przywaliłaby czarnej butelką. Jemu zresztą też, z powodów bliżej nieokreślonych. Przecież nie była jego matką, żeby decydować, z kim ma się spotykać.
Święty, niezaspokojony sposób wyjechał na urlop. Teraz już na pewno nie będzie mogła odebrać stówy za zwyciężenie w pojedynku, no. A to wszystko przez cholernego pustaka, który nie mógł sobie znaleźć innego sponsora.
Czemu ten świat był dla Sigyn taki okrutny? Naraziła się komuś? Z tego co pamiętała, w bardzo kobiecy sposób skopała tyłek napalonego przechodnia. Tak, tak. Nie lubiła się bić. Lecz cóż tu innego miała począć? Przecież nie wzywałaby pomocy, wyszłaby jedynie na słabą.
[Potter :) Acz sama się nie udzielam, obserwowałam, by rozkminić HP, znając tylko filmy xD]
OdpowiedzUsuń[ Łeeeeee, myślałam, że ty coś wymyślisz, bo ja kreatywna to zdecydowanie nie jestem, a ja odwdzięczę się zaczęciem XD ]
OdpowiedzUsuń[Uhu, tatuś! No to mamy bardzo zmaltretowane/zagmatwane powiązanie marvelowo-mitologiczne z dodatkiem mojej inwencji twórczej, aczkolwiek nie mam pojęcia, czy masz chęć na wątek :) And one moment - orientujesz się, co się działo w komiksie z duetem Wredny Loki & "Lovely" Hela?]
OdpowiedzUsuń[Loki może się zainteresować bratankiem... Ostatnio dużo osób się nim interesuje (idealny materiał wątkogenny)]
OdpowiedzUsuń[O cholera, Loki, miłości moja <3 xD. Ja chcę wątek, no!]
OdpowiedzUsuń[Anum w mitologii stoi, że Loki ma kilkoro dzieci. W tym jedno na przykład z koniem ;D Aczkolwiek Hela jest normalniejsza, to tylko w połowie szkielet, prawda? No więc: miał kochankę, Angerbodę, jeszcze przed małżeństwem z Sigyn bodajże (chociaż w niektórych miejscach stoi, że przez samozapłodnienie O.o) W Marvelowskich komiksach płeć nie raz zmieniał. Sigyn to macocha Hel. Aczkolwiek Hel najwidoczniej jest starożytnym modelem niepokornej nastolatki i czegoś takiego jak "tatuś" nigdy nie powiedziała - jeden moment w komiksie był taki, kiedy Lokówa nazwał ją córą)
OdpowiedzUsuń[A cuksa dostanę? :> W takim razie ja mam pomysł taki: skoro Loki w gazecie pracuje, to może miałby za zadanie z Johnny'm wywiad przeprowadzić? W końcu członkowie F4 są powszechnie znani i swoich tożsamości nie ukrywają. Johnny co prawda w Secret Avengers był ze swoją siostrą w czasie Wojny Cywilnej, ale powiedzmy, że Loki'ego na oczy nigdy nie widział i w ogóle nic nie skojarzy :D. Co ty na to?]
OdpowiedzUsuńI całą samokontrolę szlag trafił.
OdpowiedzUsuńW Asgardzie nie było problemów podobnej rangi – tam każda kobieta nie rozsmarowywała na twarzy kilogramów gładzi szpachlowej ani nie paradowała w kiecce, która tyłka nie zasłaniała. Proste. Gdyby pozbył się własnego męża już z samego początku, mogłaby prowadzić całkiem ciekawą egzystencję, pozbawiona osoby wywołującej ból głowy oraz napady szału.
- Tak. Chyba tak. Nie podoba mi się pewien upierdliwy człowiek – warknęła, posyłając Nieznanemu Delikwentowi mordercze spojrzenia. Bynajmniej… Tak w głębi duszy cieszyła się, że ma na kim wyładować własną frustrację. Zła, wredna Sigyn właśnie zaczęła wynurzać się z kokonu matczynej dobroci.
- Lepiej już pójdę. Mam plany o wiele ważniejsze niż bezsensowne, samotne chlanie.
Samotne. Owszem, powiedziała to specjalnie. Pustak oraz wielbiciel pustaka to chyba nie najlepsze towarzystwo dla boginki, która przede wszystkim ceniła szczerość.
Kiedy już uświadomiła towarzyszowi, że za wszystko płaci, bez zbędnych pożegnań, wybuchów i wzruszeń skierowała się w stronę wyjścia. Miała jedynie szczerą nadzieję, że stadko za nią nie podąży. Kto wie, może wtedy ukaże całemu światu ów głęboko skrywaną nienawiść, narastającą w niej z każdym kolejnym dniem?
[To nie wiem ;_; Nic innego mi na razie do głowy niestety nie przychodzi]
OdpowiedzUsuńO tak, jakże łatwo w podobnej sytuacji wrzucić na luz. Przecież zbłąkana dziwka, która uczepiła się Sigyn to zjawisko całkowicie normalnego, jeżeli mamy na myśli standardy dzisiejszego Midgardu. Boginka rozmyślała przez chwile nad obecną sytuacją. A może by tak zaprowadzić ją nad rzekę i wrzucić wprost do zanieczyszczonej wody? Uff, miałaby spokój.
OdpowiedzUsuńJasna cholera, nie będzie się dzieliła masażystą!
- Serio? W takim razie całe twoje życie musiało być jedną, wielką złością – burknęła, teraz to już niemal biegnąc w kierunku mieszkania.
Cóż tu mówić, los obdarował ją upierdliwym ogonem, który najwyraźniej chciał zawędrować do mieszkania Sigyn. I niby w jaki sposób miała się przybłędy pozbyć? Przecież ich towarzysz w chwili obecnej wyglądał na takiego, co zaryzykowałby własnym życiem, byleby uratować czarną.
Taak, pogodziła się z tym niespodziewanym prezentem i będąc już przed drzwiami swego azylu, niby przypadkiem huknęła dziewczątko w twarz. Coś podejrzewała, że uderzenie kluczami należało raczej do tych nieprzyjemnych oraz nadzwyczaj bolesnych.
Uwaga, Sigyn powoli zamieniała się we wściekłą harpię.
A Sigyn – jak na wzór prawdziwej cierpliwości przystało – zignorowała przybłędę i kiedy tylko przekroczyła próg swojego domu, skierowała się w stronę prywatnej świątyni. Do jej sypialni nikt nie miał wstępu, toteż gdyby tylko spróbowali wyważyć drzwi… Hmm. Wreszcie zastosowałaby niedawno wyuczoną umiejętność podpalania tyłków. Niby obsługiwała wodę, bynajmniej… Co to za życie bez odrobiny odmiany? Gaja powtarzała wnuczce, że należy próbować wszystkiego. Proszę bardzo. Pobawi się w zaklinacza płomieni, póki te nie wymkną się spod kontroli.
OdpowiedzUsuńNa słowa czarnej zareagowała jedynie warknięciem. Niedbałym ruchem głowy wskazała parce najmniejszy z możliwych pokoi, po czym sama zamknęła się na klucz u siebie. Z książką w łapie, wygodnym fotelem… A nuż uda jej się zapomnieć o niechcianym towarzystwie.
Tak, Sigyn. Łudź się dalej.
Szkoda, że nie mogła telepatycznie połączyć się ze szwagrem. Ładnie poprosiłaby go o zesłanie pioruna na tę piekielną dwójkę. Przecież przekonanie go nie byłoby takie trudne, gdyby posiedział w podobnym towarzystwie przez pięć minut.
Nie spodziewała się tego. Nie spodziewała się kolejnego podstępu, wysmażonego przez jej kochanego męża, dlatego postanowiła odpuścić sobie czytanie książki. Przymknęła oczy, wsłuchała się w odgłosy miasta i już miała zamiar legnąć na łóżku, kiedy względną harmonię zakłóciły łomoty. Początkowo miała zamiar zignorować to wszystko, ewentualnie wrzasnąć coś, co uspokoiłoby tamtych. Jak się okazało, nie musiała tego robić.
OdpowiedzUsuńGdy tylko otworzyły się drzwi, nie podniosła wzroku. Zrobiła to jednak po krótkiej chwili. Od razu pożałowała. Tyle lat go unikała, tyle lat udawało jej się egzystować bez jego wybryków… Czemu właśnie dzisiaj postanowił wszystko zepsuć, ku ogólnej zgrozie podszywając się pod pustaka?
Nie, nie, nie, nie, nie!
- Co ty tu robisz? – jęknęła, odskakując na drugi koniec pomieszczenia. Ach, jakże ciekawa reakcja. Czyżby nie powinna być zachwycona, widząc swego męża?
Nie, w tym przypadku było to co najmniej dziwne. Zaczęła żałować, że jej prywatne czary nie obejmowały natychmiastowego wypadu z mieszkania. Czuła, iż zanosi się na poważną awanturę.
W jej oczach zajaśniały gniewne łzy. Ach, więc to tak? On mógł robić to, co wedle niego najlepsze, ona zaś miała siedzieć w domu i się nudzić, gdyż tak nakazywał pan i władca Loki? O nie. Nie ma mowy.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście. Przez całe lata szlajasz się po świecie i udajesz, ze nie istnieję. Teraz jednak, kiedy chcę skorzystać z wolnego wieczoru i wyskoczyć ze znajomym na miasto, nagle zaczynasz być zazdrosny? – warknęła. Cóż… Właśnie oto nadeszła chwila, aby wygarnąć mu wszystkie błędy. Zapnijcie pasy.
- Oszukałeś mnie, ale ja postanowiłam zachować małżeństwo. Pomiatałeś mną, lecz cię nie opuściłam. Zapewne tego wszystkiego nie pamiętasz, jestem w końcu idiotką, która w ogóle się dla ciebie nie liczy. Tak samo jak śmierć twoich synów. Dlaczego miałbyś się tym przejąć, co? Najważniejszy jesteś ty i te chore zapędy – wrzasnęła, teraz to już nie panując nad emocjami, nad ilością łez.
Ależ jej się zebrało na ściskającą serce przemowę.
Sigyn należała niestety do osób słabych psychicznie. Teraz to już w ogóle chciała ryczeć do samego rana, a potem wydusić z siebie jakże łzawą historyjkę. O dziwo – postanowiła zrobić coś podobnego.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego mnie po prostu nie zabijesz? To by pasowało do tego dawnego Lokiego o psychopatycznych zapędach, za którym tęsknię. I którego kocham – szepnęła. Uwaga, uwaga, teraz nadchodzi główna część programu, a mianowicie… Przytuliła się do niego. Seriom to nie jest głupi żart zgotowany przez wredną Sigyn.
I gdzie ochy oraz achy? Hello, możecie sięgać po chusteczki! Wbrew pozorom Sigyn nie potrafiła z nim walczyć. Poddawała się jego woli niczym taka marionetka, która pragnie po prostu mieć osobę do kochania. Loki mógł być cholernym psychopatą, ale ona i tak go nie opuści. Gdyby to zrobiła, nie byłaby boginią wierności.
O. Właśnie zdała sobie sprawę, jaka to przy nim jest niska.
Trochę jej ulżyło. Tylko trochę. Słaba psychika Sigyn bała się tego, że całe to kurewskie zamieszanie zacznie się od nowa – znowu będzie jego prywatną zabawką, którą sterował dwadzieścia cztery godziny na dobę. Bynajmniej wolała, aby coś okazał. Jakiekolwiek uczucie – złe, dobre, neutralne… Nieważne. Byleby tylko się odezwał i wyraził, co naprawdę czuje. Czy żądała czegoś niemożliwego? Oby nie. Przecież Loki nie mógł być takim nieczułym hipokrytą.
OdpowiedzUsuńOdezwij się, odezwij się, odezwij się!
- Chciałbyś tego? Mojej śmierci?
Ona to zawsze potrafi dowalić. Nieszczególnie zależało jej na tym, aby załamał się psychicznie, jednakowoż godzina prawdy, szczera spowiedź powinny zaistnieć w tak długim małżeństwie. Inaczej pozostawały ciągłe awantury oraz w najgorszym przypadku awantury. Tego zaś nie chciała.
Mimo, iż często kłamała (dla dobra ludzkości), w tym momencie chciała usłyszeć najczystszą prawdę. Był jej to winien. Nic nie zetrze jego czynów, aczkolwiek mógł wynagradzać długoletnie cierpienie powoli, wytrwale. Za pomocą drobnych gestów, te zaś w owym momencie zapewne odegrałyby kluczową rolę.
OdpowiedzUsuń- Dlaczego miałabym ci od razu uwierzyć? - spojrzała na twarz Lokiego niemal błagalnie. Po krótkiej chwili do swojego pytania dodała komentarz - wyrażający jedynie prośbę.
- Nie chcę usłyszeć kolejnych kłamstw.
Nigdy nie sądziła, że będzie w stanie zafundować obojgu taką mieszaninę emocji. Zupełnie jakby w jej umyśle rozszalało się tornado uczuć i afektów.
Potrzebowała tej prawdy. Tylko dzięki niej zatrzyma przy sobie resztki zdrowia psychicznego, jakie jej pozostały.
Najprawdopodobniej właśnie te słowa wywarły odpowiedni skutek na Sigyn. Przez te wszystkie lata rzadko mogła usłyszeć czystą prawdę. Zdążyła się przyzwyczaić do mniejszych i większych kłamstw, które po jakimś czasie zawsze wychodziły na jaw. Stanowiły nieodłączną część egzystencji bogini wierności, powodując raczej napływ litości niż niechęci oraz frustracji.
OdpowiedzUsuńWarto było również dodać, iż w pewnym sensie Loki uwolnił Sigyn. Gdyby nie jego chora zazdrość, zapewne do dzisiaj dusiłaby się w związku, który nie posiadał żadnego sensu. Teraz przynajmniej miała kogoś, kto ją intrygował. Wbrew pozorom stał się warty dokonanych poświęceń.
Podeszła do niego niepewnie. Przez chwilę wpatrywała się w twarz, oczy Lokiego, po kilku minutach zaś położyła dłoń na jego policzku.
- Już udowodniłeś.
Z pewnością nie mógł kłamać. Nie teraz. Nie w tej chwili.
Faktycznie, w niektórych momentach rzadko kto dorównałby jej upartością. Zapewne przez ten ośli tupet jeszcze nie straciła męża. Każdy związek zaliczał wzloty i upadki, oni jednak wędrowali od wysokich gór po depresje, tak w kółko. Nie przeszkadzało jej to.
OdpowiedzUsuńCzy go kochała? Tak, z pewnością. Nie wspierałaby go bez względu na cenę, gdyby całkowicie pożegnała przywiązanie. Jednak to w pewnym sensie również zasługa Lokiego - nieświadomie budował więzi, które Sigyn starała się wzmacniać oraz przyczepiać do głównej nici, jaką zostało małżeństwo.
Z jej piersi wydarł się krótki szloch. Ni to żaden smutek, ni prawdziwa radość. Raczej ulga. Wdzięczność. Za to, że wreszcie postanowił szczerze odpowiedzieć na poważne pytanie.
Powiedzcie, dlaczego ona nie potrafiła panować nad emocjami? Tak, utożsamiano ją z wodą i przypisywano jej cechy tegoż żywiołu, bynajmniej to nie stanowiło prawdziwego usprawiedliwienia. Bogini nie przystoi ryczeć w podobnych chwilach. Bogini powinna powstrzymywać łzy do czasu, kiedy te staną się naprawdę konieczne. Cóż, los zapewne wolał przyczepić Sigyn uczuciową etykietę.
OdpowiedzUsuń- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię teraz kocham.
Nie rycz, Sigyn! Nie, okej. Musiała, gdyż to był jeden z tych momentów – najprawdopodobniej jeden z nielicznych – kiedy wyła niczym bóbr i posiadała przy sobie jakieś pocieszne ramię. Przecież Loki w podonej sytuacji nie mógł na nią nawrzeszczeć. Należał do osób specyficznych, acz z pewnością nie mógł się poszczycić mianem sadysty, bezwzględnego psychola.
Taką przynajmniej miała nadzieję.
Nigdy nie miała talentu do układania słów. Ani do przekonywania ludzi do tego, w co sama nie wierzyła. Dlatego wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że ostatnia praca, jakiej mogłaby się podjąć to zawód dziennikarski. Jednak dość ponurego poranka dłuższy czas temu, dostała propozycję od redaktora naczelnego Daily Bugle. Oferował również ubezpieczenie. I to przez wzgląd na ubezpieczenie się zgodziła. Nawet nie żałowała tak, jak powinien przykładnie żałować bohater książki pochopnej decyzji. Nie można narzekać, gdy cała praca, jaką się wykonuje to sprawdzanie pogłosek, rozmawianie z superbohaterami i zmyślanie historyjek o Daredevilu. Dopiero niedawno okazało się, że jednak istnieje drugi aspekt tej pracy. Nagle stała się maskotką Jamesona. J.J.J przestał denerwować się za każdym razem, gdy wciskała mu kit, że ledwo zna Kapitana Amerykę. Zamiast tego postanowił ciągać ją ze sobą na wszelkie możliwe konferencje i pozwalać, żeby obrażała ludzi, którzy i tak nienawidzą redaktora Daily Bugle.
OdpowiedzUsuńTym razem chodziło o gwiazdę, która postanowiła ratować lodowce. Prasa uwielbiała tę mało rozgarniętą aktorkę-piosenkarkę-modelkę a także od niedawna ekolożkę. Udzielała konferencji jak zawsze pełnym podekscytowania głosem. Od słuchania którego pękały bębenki. Na szczęście pierwsza część dobiegła już końca. Po godzinnej przerwie dziennikarze zejdą z tematu lodowców i zacznie się wieszanie psów na niej, na jej mężu oraz na politykach.
Jessica w czasie przerwy próbowała znaleźć skuteczny powód, by nie odpowiadać na pytania kolegów po fachu. Bardzo interesowali się życiem kobiety z nadnaturalnymi zdolnościami. I ojcem jej dziecka też. Wreszcie udało się jej umknąć do ogrodu w posiadłości gwiazdy. Tutaj przynajmniej była sama. Nie licząc storczyków, których nienawidziła. Nieskończona ilość storczyków. Każdy cholerny gatunek reprezentowany przez cholerne sto sztuk...
Szła między rzędami różnobarwnych kwiatów, rozważając powrót do dziennikarzy. Zanim jednak podjęła decyzję, los postanowił zrobić jej wątpliwą przyjemność i postawić przed nią ciemnowłosego mężczyznę.
- Doradzam szybko stąd wyjść, panie Grinderford - powiedziała, zerkając na jego identyfikator. - Tu tą same storczyki. Prawie jak w piekle.
O tak. Prawdopodobieństwo, że ten zacznie piać na temat swojej wspaniałości było zbyt wielkie. Gdyby w jakiś sposób się w niego wcieliła, zapewne tak zakończyłaby łzawą oraz pełną napięcia konwersację. Egocentrycznym podejściem do życia i podkreśleniem własnej megalomanii. Loki najwidoczniej jednak zbiorowisko uczuć posiadał, one zaś w tym momencie rozwalały lodowy kokon. Może zaśpiewamy coś, aby podkreślić podniosłość tejże chwili?
OdpowiedzUsuń- Zamieszkajmy razem – wypaliła, zaś na jej wargach wykwitł wręcz szatański uśmiech, który dziwnie kontrastował z łzami. Ano, te nadal ciekły, doprowadzając Sigyn do frustracji. – Nie chcę całymi dniami przesiadywać w domu sama.
Nie, ta wypowiedź miała tylko jedno, płyciutkie dno i żadnych dodatkowych przesłań. Kiedy siedziała w domu sama, po jakimś czasie zaczynała świrować. To natomiast owocowało w histeryczne poszukiwanie towarzystwa na mieście. Coś w rodzaju dzisiejszego wypadu z Osobą-Której-Przecież-Nie-Znała.
Problem z Lorną był taki, że naprawdę chciała udoskonalać się w każdym calu, być niemalże chodzącą perfekcją, chociaż w każdym calu daleko jej było do takiego stanu. Spędzała sryliardy godzin dziennie na katowaniu swojego ciała przeróżnymi ćwiczeniami, które powodowały, że traciła oddech, a mięśnie paliły ją tak, że potem z trudem docierała do swojego mieszkania. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że była tak wątła, że wydawało się, że każdy mocniejszy podmuch wiatru jest w stanie ją połamać. Potrzebowała posiłków o stałych porach, które dawałyby jej siłę na kolejne etapy dnia. Sęk w tym, że Lorna Dane najzwyczajniej w świecie nie lubiła jeść. I nie potrafiła gotować.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie potrafiła gotować, do takiego wniosku doszła, kiedy krytycznym spojrzeniem ogarnęła kuchnię, która wyglądała, jak gdyby przed chwilą przeszło przez nie małe tornado, nie mające litości dla jakiegokolwiek przedmiotu w tym pomieszczeniu. Widok na patelni nie pokrzepił jej serca - zamiast smakowitej potrawy zastała niemalże zwęgloną jajecznicę, której nie zaserwowałaby nawet najgorszemu wrogowi. Wystarczyło tylko na chwilę odwrócić wzrok od kuchenki, przeglądając dziennik i zwracając uwagę na kolejne wzmianki o rozróbach, które były zasługą Bractwa, aby pozbawić siebie okazji na zjedzenie porządnego dania. I wcale nie wydawała się być tym niepocieszona jakoś szczególnie.
Chciała wyrzucić owe coś, co nie zasługiwało nawet na miano jajecznicy, jednak zeskrobała ją na talerz, nad którym po chwili usiadła. Dobre dwadzieścia minut zajęło jej oddzielanie co bardziej zwęglonych części na obrzeża, aby następnie zacząć dziubać w tym, co zostawiła sobie do jedzenia ze zdecydowanie mało zadowoloną miną.
Może jajecznica stanie jej w gardle i oszczędzi sobie kolejnych ekscesów kulinarnych. Lepsza taka śmierć niż z rąk nieprzyjaciela, zdecydowanie...
[Witam, pan Stark już Cię kocha. Wątek, jasna sprawa. Masz na niego jakiś pomysł? Jeśli tak to chętnie zacznę po powrocie z mojego nieoficjalnego, krótkiego urlopu!]
OdpowiedzUsuńNie spodziewała się tak trywialnej odpowiedzi. Długoletnie doświadczenie, które zdołała nabyć w tym jakże toksycznym związku podpowiadało, że będzie protestował. Podświadomość Sigyn dostała jednak w wyimaginowaną twarz, bogini zaś otrzymała dawkę pozytywów. Trudno byłoby uwierzyć, iż dosłownie przed pięcioma minutami nie potrafiła powstrzymać płaczu.
OdpowiedzUsuń- Świetnie. Leć więc po dobytek, o ile takowy posiadasz. Później zaplanujemy coś na resztę nocy.
Wypchnęła męża do holu, po czym sama zawróciła w kierunku lustra. Ludzkie udziwnienie w postaci tuszu do rzęs spływało teraz razem ze łzami. No przecież nie mogła paradować z czarno-białą twarzą, bez przesady.
Jednocześnie w jej główce malował się iście szatański plan - w ramach pokuty Loki będzie zajmował się domem. Nie zaćmi to całkowicie jego wcześniejszych odpałów, bynajmniej dla Sigyn podobne przedsięwzięcie odegra kluczową rolę.
Ano, będzie mogła się troszkę pośmiać.
Jego męska duma akurat jej nie obchodziła. Mógł strzelać fochy, drzeć mordę, demolować dom oraz całą najbliższą okolicę, byleby tylko nie wyładowywał się bezpośrednio na psychice Sigyn, już i tak wystarczająco biednej.
OdpowiedzUsuńTrochę solidarności w tym związku się przyda, prawda? Żadnej przemocy fizyczno-mentalnej, a ona będzie mu nawet gotowała. O ile pozna tę jakże trudną sztukę przetrwania.
Kiedy zaczął się dobijać do drzwi, akurat wychodziła spod prysznica, toteż wyjątkowo go usłyszała. Niemalże w podskokach popędziła do wejścia, jakoś niespecjalnie przejmując się sprawdzeniem, czy to aby na pewno nie sąsiad-gwałciciel, który lubi odpalać techno o piątej nad ranem.
W ostateczności sztukę nokautowania facetów opanowała. Tak jej się przynajmniej zdawało, bynajmniej bicie się w samym ręczniku raczej do łatwych czynności nie należało.
- Spodziewałam się większej ilości gratów.
[Może mniej niż ostatnio, ale mimo wszystko jest. To Loki bardziej powinien być wściekły, że mu skopali tyłek. Ale do rzeczy: chcę powiązanie, nawet już wstawiłam obrazek. Jakieś pomysły co do wątku?]
OdpowiedzUsuńNiektórzy pielęgnowali wspomnienia niczym najdroższe kwiaty, przechowywali je w zakamarkach pamięci, czasami po nie sięgając i zdmuchując z nich kurz. Niektórzy jednak, tak jak panna Dane, wcisnęli je tak głęboko, aby być pewnym, że nigdy nie wyjdą one ponownie na wierzch. Zdławili, zdusili, ukryli, zakopali i nigdy nie zamierzali do nich wracać w obawie, że przywiodą one jedynie uczucie tęsknoty, melancholii, smutku, niejednokrotnie żalu i złości.
OdpowiedzUsuńProblem powstawał wtedy, kiedy wspomnienia, bez zgody właściciela, postanawiały po prostu pojawić się znikąd. Na przykład wieczorem, w kuchni, na krześle naprzeciw.
O ile Lorna Dane uważana była za kobietę-skałę, która rzadko kiedy ukazywała jakiekolwiek swoje emocje, o tyle w tym momencie wyglądała jakby zobaczyła przed sobą ducha, co właściwie jakoś specjalnie od prawdy nie odbiegało. Ręka zatrzymała się w połowie ruchu, a widelec, na którym kurczowo zacisnęła palce, po chwili opadł z głośnym stukotem na posadzkę. Wolną dłoń przyłożyła do piersi, starając się wyczuć rytm serca, które w tym momencie biło jak szalone, jak gdyby chciało wydostać się z zamknięcia jakim była klatka piersiowa. jeszcze przełknęła głośno ślinę, szukając w głowie odpowiednich słów, którymi mogłaby uraczyć nieznajomego, jeszcze zamrugała kilkakrotnie, mając wrażenie, że śni na jawie, jeszcze zamknęła oczy, starając się uspokoić skołatane serce i przyspieszony oddech.
-Zachowujesz się jak Nightcrawler, tylko on ma raczej ciemnoniebieskie umaszczenie i wyposażony jest w ogon. - Jeśli to miało być czymś w rodzaju żartu to jej głos zabrzmiał sucho i opryskliwie, a wargi, które zadrżały, ostatecznie wygięły się w kpiącym uśmiechu, który miał za zadanie zatuszowanie jej zaskoczenia. Wbiła w swojego towarzysza zdecydowanie nie-przyjacielskie spojrzenie, przesuwając wzrokiem po jego sylwetce, aby ponownie powrócić do oględzin twarzy. Twarzy, którą widziała po raz pierwszy, twarzy, która nic jej nie mówiła. Marne szanse istniały na to, że po prostu zapomniała o "przyjacielu" z dawnych lat, bo kto jak kto, ale Polaris cechowała się wybitną pamięcią.
Nie odrywając od niego wzroku nachyliła się delikatnie, sięgając po widelec, następnie odkładając go na talerz (zdecydowanie za mocno nim rzuciła) i odsuwając wszystko od siebie gwałtownym ruchem. Jeśli wcześniej istniały w niej szczątki apetytu, teraz była pewna, że nic nie zdoła przełknąć przez zaciśnięte ze strachu gardło. oczywiście tego, że chwilowo się bała, nie powiedziałaby nikomu, w końcu nie mogłaby się narazić na utratę swojego wizerunku, ale nawet ona odczuwała tak podstawowe odczucia.
Nigdy nie miała dużej potrzeby w ukrywaniu swoich powiązań z innymi. I tak nikt nigdy nie wierzył, że rzeczywiście należy do Avengers i kilka razy napluła Thorowi na buty. Znaczne większe zapotrzebowanie miała na ukrywanie innych osób. Regularnie wymyślała dla J.J.J historyjki o powstaniu Spider-mana. W tym była naprawdę dobra. Przebijał ją jedynie Stark i jego teorie o NASA i klubie striptizu. Dwie oddzielne teorie. Zmieszczenie tych dwóch elementów w jednej to za dużo nawet jak na Starka.
OdpowiedzUsuń- Powinna była umieścić tutaj tę tabliczkę, którymi ogrodzili Czarnobyl, Three Miles Island i Bikini - mruknęła, zerkając przez ramię na storczyki. Paskudne chwasty z dżungli.
- Może przynajmniej ty - zeszła z oficjalnego tonu - nieźle się tutaj bawisz? Ja całą konferencję zachodzę w głowę, ile przeszła operacji plastycznych. Szkoda tylko, że mózgu nie da się przeszczepić. I od razu najlepiej całej osobowości.
[Pomysł? A owszem: Loki od zawsze starał się zalśnić, bo żył w cieniu Thora, podobnie Sif, która w Asgardzie nie miała zbyt łatwego życia jako kobieta-wojownik. Może więc jako dzieci byliby świetnymi przyjaciółmi, a później za sprawą wybryku Lokiego (ścięcie włosów Sif) ich relacje by się popsuły. Oczywiście Sif nie byłaby zła, jednak obecne relacje nie są już tak dobre, choć oboje chcieliby je naprawić?]
OdpowiedzUsuńNa pewno widać było po niej, że jest zaskoczona nagłym pojawieniem się nieznajomego, który dodatkowo zdawał się ją znać (bez przesady, na okładkach gazet, chociażby tych brukowców, nie występowała...), jednak chyba ostatecznie "zachowała twarz" i do zbierania szczęki z podłogi było jej daleko. A że zbierała widelec to inna sprawa. Będąc już przy widelcu - odepchnęła talerz jeszcze bardziej od siebie tak, że przesunął się przez cała długość blatu stołu i zatrzymał się tuż przed mężczyzną.
OdpowiedzUsuń- Jedz jak chcesz - mruknęła, wzruszając przy tym delikatnie ramionami. I wcale nie zdawała się być speszona tym, że proponuje mu prawie całkowicie spaloną jajecznicę, która nadawała się jedynie do tego, aby zaprzyjaźnić się z workiem na śmierci. - Świetnie znam tylko siebie, a i co do tego nie jestem pewna. Nie dałabym sobie uciąć ręki, za bardzo jest mi potrzebna. - Automatycznie zerknęła na swoją prawdą dłoń, rozprostowując nieco palce, a następnie zaciskając je w pięść.
Jej mina nie wyrażała jakiegoś zbytniego entuzjazmu, jednak jak na możliwości panny Dane, zdawała się całkiem neutralna - nie wykrzywił jej grymas jawnego niezadowolenia i zniesmaczenia, a nawet dziewczyna na chwilę uniosła brew na znak jakiejś nutki zainteresowania, która pojawiła się niespodzianie. Równocześnie starała się przypomnieć sobie, czy twarz mężczyzny jest jej znana (nie wzięła pod uwagę w ogóle faktu, że niektórzy potrafią zmieniać swój wygląd), czy może to głupia pomyłka lub, co gorsza, żarcik na poziomie podstawówki.
Posłała mu spojrzenie niemal zrezygnowane. Ta jego pacholęca swawola, niefrasobliwe błyski w oku były dla niej doskonale widoczne. Tak, znała go wystarczająco długo, aby odgadywać rzeczy pozornie niewidoczne. Właśnie dzięki tej… Swoistej umiejętności wiedziała, że nadal nie pozbył się idiotycznej chęci zapanowania nad dziewięcioma światami. Wieczne dziecko, duży chłopiec. Opierał się na domniemanych zdolnościach i wyczynach, całkiem zaślepiony, aby nie dostrzegać zagrożeń.
OdpowiedzUsuń- Tak. Do pewnej rzeczy aż zanadto się przywiązałeś. Chora ambicja i pragnienie królowania wyżarły ci mózg – stwierdziła, łypiąc na niego spode łba. Oceniała. Wnikała głęboko w jego umysł, opierając się jedynie na mimice oraz spojrzeniu, które zawsze, ale to zawsze go zdradzała. Dobrze, że on sam nie zdawał sobie z tego sprawy. – Bynajmniej i bez niego powinieneś zauważyć, iż zaraz umrę z nudów. A tego ponoć byś nie chciał.
Cóż za chamska i bezwzględna istota. Wszak stanowczość zawsze czyniła cuda, szczególnie w podobnych przypadkach. Od czasu do czasu musiała zapanować nad jego instynktami monarchy oraz psychola, prawda? To dodać pokaz babskiego gniewu postawi na nogi nawet umarlaka.
Nie miała pojęcia, co jest nie tak w tym mężczyźnie, ale na pewno coś było. Scarlett ogólnie uważała, że we wszystkich dziennikarzach jest coś dziwnego, ale ten pobijał nawet tych dziwaków od Jaszczurów z Gwiazdozbioru Smoka, którzy życzyli sobie w trakcie wywiadu, aby zdjęła celofanową maskę i pokazała rozdwojony język.
OdpowiedzUsuńMimo tego nie miała zamiaru ujawniać się ze swoimi niepokojami, które równie dobrze mogły być po prostu paranoją świeżo upieczonej matki. Usiadła wygodnie w fotelu w swoim biurze, poprawiła kołyskę Newtona, napiła się łyku destylowanej wody ze szklanki i zaczęła.
- W porządku, ma mnie pan na pół godziny, panie... przykro mi, ale nijak nie mogę sobie przypomnieć nazwiska - stwierdziła, chociaż raczej bez zaskoczenia. Często zapominała nazwiska i twarze. Po prostu nie była w tym zbyt dobra. W udzielaniu wywiadów zresztą też, więc nawet dobrze, że zdarzało się to dość rzadko. Niemalże nikogo nie obchodziła, a jeśli już, to wariatów i ekonomistów, albo wariatów ekonomistów.
- ...panie Abernathy - poprawiła się, patrząc na niego ze współczuciem. Uporczywe brzęczenie w potylicy nie ustawało i nagle zaschło jej w ustach, chociaż dopiero co piła. Pociągnęła kolejny łyk ze szklanki. Woda była całkowicie bez smaku. - W każdym razie, za godzinę mam posiedzenie rady, więc gdy mówiłam "pół godziny", oznacza to dokładnie tyle, nie "pół godziny i pięć minut" czy "aż mi się skończą pytania".
OdpowiedzUsuńMiała nadzieję, że nie brzmi za bardzo protekcjonalnie. Nie lubiła dziennikarzy, to fakt. Ogólnie nie przepadała za wywiadami, traktując je podobnie jak bankiety - jak bardzo przykry obowiązek, który należało wypełnić, a potem jak najszybciej o nim zapomnieć, aby nie zaśmiecać umysłu niepotrzebnymi informacjami.
Tony Stark nie raz na łamach wielu gazet przyznawał, że szczerze nienawidzi dziennikarzy. Szczególnie mężczyzn, bo kobiety czasem służyły jako zabawki na jedną noc. Szowinistyczne, podłe, okrutne... Tak, tak, wiele podobnych określeń na swój temat już słyszał, żadnym jak do tej pory się nie przejął więc kolejny nagłówek gazety, który podetknął mu Jarvis również zignorował. Prasy unikał jak ognia choć czasem dzwonił do Daily Bugle by sprzedać J.J'owi jakąś historię o tym, że upił się razem ze Spider-Manem, a Daredevil się przyglądał. Ich redaktor naczelny miał obsesję na tym punkcie, a Tony'ego niezwykle bawiło to, gdy następnego dnia nagłówek był zapowiedzią opowiedzianej przez niego, zmyślonej historii. J.J. nie nauczy się prawdopodobnie tego, że nie wszystkie opowiadane przez ludzi historie są prawdziwe, bądź zrezygnuje ze swojej maniakalnej potrzeby ukazania tamtych dwóch w złym świetle. Mało prawdopodobne. Była jeszcze ta cała dziennikarka z Vanity Fair, Christine Everheart, która przeprowadzała z nim dwukrotny wywiad i chyba przespała się z Justinem Hammerem po tym jak zrobiła to z Tony'm. To pokazuje, że etyka zawodowa nie jest atutem wszystkich z tej branży. Choć, sam musiał później przyznać, bardzo spodobało mu się to jak Christine ukazała go na łamach pisma, choć mogła wybrać nieco korzystniejsze zdjęcia.
OdpowiedzUsuńWłaściwie to dlaczego Tony siedząc w barze na siódmej alejce, sącząc Martini przez pomarańczową słomkę się nad tym zastanawiał? Bo nie sądził, że do grupy znanych przez niego dziennikarzy dołączy... Loki, ten z Asgardu. Nie było tego po nim widać, nie nosił brązowego kapelusza z karteczką „press”, bądź nie zapisywał czegoś ukradkiem w notatniku. Jak więc Tony się domyślił? Ktoś szepnął komuś, ktoś inny przekazał dalej i tak trafiło to do niego. Podobnież był tutaj częstym gościem, a w tak obskurnym i niewielkim barze informacje rozchodziły się naprawdę szybko. Stark nie miał zbyt wiele czasu do namysłu, nie miał przy sobie zbroi, telefonu również nie, był praktycznie rzecz biorąc bezbronny, a, o dziwo... wcale nie czuł strachu. Może dlatego, że Loki wcale nie wyglądał na takiego, który zaraz uniesie głowę w górę i na niego spojrzy? Dlatego Tony zrobił najgłupszą rzecz na świecie, po prostu do niego podszedł.
- Dzisiaj jest czwartek. Sądzę, że picie piwa w czwartek to składanie hołdu Thorowi, a podobno się nie lubicie – powiedział na przywitanie. Dlaczego akurat tego dnia musiał spotkać złego, nordyckiego boga? Akurat kiedy nie miał przy sobie niczego co mogłoby mu zapewnić ochronę? Na dodatek zachciało mu się zachowywać lekkomyślnie.
[Nudno, przydługawo, grafomania. Ale obiecałam zacząć więc jest!]
[Z racji tego, iż uwielbiam pakować moją S. w niebezpieczne sytuacje, wątek z bogiem kłamstwa będzie tu bardzo wskazany, a co! Wytworzyłam pewien pomysł, bynajmniej potrzebuję jednej, kluczowej informacji. Loki nadal cichutko dąży do władzy czy wycofuje się z branży rozrywkowej? c:]
OdpowiedzUsuńMaya, jakże wesoła i radosna opuściła klub w którym siedziała z Loganem. Co prawda nie wiedziała dlaczego opuściła go sama i generalnie dlaczego zmierzała na autobus nocny a nie na taksówkę, ale któżby się nad tym zastanawiał po takiej dawce alkoholu? Niezbyt często zdarzało jej się wychodzić bez Matta, jak już to w towarzystwie najlepszej koleżanki (najczęściej na kawę) ale spotkanie po latach należało oblać, a jak! Kiedy w końcu dotarła na przystanek, małe literki i cyferki zaczęły się bawić w ganianego co zdecydowanie utrudniało jej odczytanie jakiejkolwiek informacji. Na całe szczęście (albo i nie?) na ławce siedział młody mężczyzyna, nie wyglądający na potencjalnego morderce i gwałciciela - Przepraszam bardzo.. - zagadnęła go uprzejmie starając się panować nad plączącym się językiem - Czy może mój autobus już odjechał? - nie ważne że mężczyzna na milion procent nie wiedział o jaki autobus jej chodziło, ważne że Maya była dumna z siebie że zadała to pytanie w miarę składnie.
OdpowiedzUsuńTak, przez pewien czas poważnie zastanawiała się nad kwestią uczynienia z niego prywatnego niewolnika. Był jej to winien, czyż nie? Każda kobieta potrzebowała chociażby odrobiny uwagi ze strony wybranka i bynajmniej nie chodziło tu o zjawiskowe awantury. Doskonale wiedziała, że podobna forma pożycia małżeńskiego bardzo by mu odpowiadała. Wejść do domu, wydrzeć mordę, załatwić najpilniejsze sprawy i od razu wyjść.
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, iż Sigyn do tego za żadne skarby świata nie dopuści.
- W tej chwili to mój były znajomy. Nie wiem czy kiedykolwiek wyjdę z nim na miasto po przedstawieniu, które zgotowałeś - prychnęła. Posłała mu spojrzenie typu "Nie zaczynaj znowu", acz już po krótkiej chwili musiała wlepić wzrok w sufit, aby nie wybuchnąć histerycznym śmiechem.
- I odpuść sobie. Możesz pytać innych ludzi, grzebać mi w mózgu, jednak dowiesz się tylko tego, że nigdy cię nie zdradzałam i nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić.
Cóż, bogini wierności nie może łamać swych postanwień.
- Ojej..? - nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Sądziła, że powie jej że najbliższy autobus odjedzie za pięć minut, w dodatku podwiezie ją pod sam dom a kierowca zaserwuje pyszną, ciepłą kawę. - To zupełnie nie po mojej myśli.. - mruknęła pod nosem i z cichym westchnięciem opadła na ławkę tuż obok mężczyzy - Ale skoro nic stąd nie odjeżdża o tej porze, to co ty tu robisz tak sam? - spojrzała na niego pytająco próbując skupić wzrok mniej więcej na jego oczach, żeby zrozumieć cokolwiek z jego odpowiedzi. Wcale nie wypiła aż tak dużo, to tylko świat kręcił się szybciej niż zwykle niewiadomo z jakiego powodu.
OdpowiedzUsuń[Dobra. Właściwie to mam dwa destrukcyjne dla S. pomysły :D.
OdpowiedzUsuń1. Pan dziennikarz, tak? Okej, w takim razie szefostwo zmusiło go do napisania artykułu na temat współczesnej odsłony tańca, opierając się na wypowiedziach nowojorskich kursantów. Trafił na Saskię, bla, bla, bla... Później mógł się zorientować, kim ona jest (w końcu ploty o Złotku krążą) i wykorzystać do swoich celów. Darmowa fabryka złota, Meduza na wrogów etc.
2. Adriaan, jako chłop narwany i cierpiący na nadmiar wolnego czasu, mógłby usłyszeć to i owo o prawdziwej tożsamości rzekomego Lysandra, dlatego postanowił iść i sprowokować go, aby ten się ujawnił. Coś w stylu: Loki poczuł się obrażony, wynalazł plamę na swoim honorze oraz postanowił się zemścić, zaś Saskia - jako siostra A. - byłaby w to wszystko zamieszana ._.]
[Dziecko wojny i szpinaku? Co Ty nie napiszesz. ;P Chyba przeszrajbnę kartę i dopiszę kilka tekstów spod ciemnej komety i tęczowej koparki Boba Buldożera ;]
OdpowiedzUsuńSif nigdy nie była akceptowana. Asgard był jej domem, a jednak nie potrafił się tam czuć… sobą. Ciągle towarzyszyły jej pełne przygany spojrzenia kobiet, które, sącząc żółty płyn, plotkowały otwarcie o braku wychowania oraz jej paskudnym charakterze. I na nic się zdawało ciągłe przypominanie, że jako sierota wychowana bez rodziców szybko musiała nauczyć się jak sobie radzić w niezbyt idealnym świecie najwspanialszej z dziewięciu krain.
Alvarsdottir nie czuła się jednak nieszczęśliwa. Pomimo docinków, spojrzeń oraz żartów od zawsze traktowała swoje życie jako całkiem znośne. Miała przecież wiernych przyjaciół, których zdobyła swoim własnym zmęczeniem, krwią broczącą z rozbitych kolan oraz złamanym (raz, ale zawsze) nosem, kiedy przypadkiem napatoczyła się na walczących przyjaciół. Była szczęśliwa… A teraz? W Midgardzie? Po tym co zrobił Loki? Po tym jak otwarcie mu się sprzeciwiła i przekreśliła wszystko, co budowali przez tyle lat znajomości? Nikt nigdy nie rozumiał jej tak dobrze jak on, a jednak pomimo tej oczywistej więzi potrafiła obrócić się na pięcie i pobiec za Thorem jak jakiś bezrozumny szczeniak. Nie żałowała tego, ponieważ Thor podobnie jak Loki był jej przyjacielem, jednak wielokrotnie zastawiała się jakby to było, gdyby wtedy została w Asgardzie i poparła Lokiego.
Ciemnowłosa Bogini zacisnęła wargi, a następnie oparła się o drewnianą ławkę, wbijając wzrok w rozświetlone blaskiem latarnie, które oświetlały pogrążony w półmroku Park. Było już tak późno, że w okolicy kręcili się tylko ci najbardziej wytrwali mieszkańcy, jednak nie było cicho. W tym wielkim mieście nigdy nie było spokojnie.
[Jakież to wyszło marne ;/ Wybacz.]
- Ahaaaaaaa! - odparła tonem oznaczającym mniej więcej: Nie rozumiem o czym do mnie mówisz, ale skoro jest ci wygodnie na tej ławce to ja też chętnie sobie posiedzę. - Zawsze mi się wydawało, że co jak co ale stąd to akurat autobusy jeżdżą cały czas... Swoją drogą, jestem Maya.. - uśiechnęła się lekko do mężczyzny, który co prawda wyglądał jakby chciał ją zabić wzrokiem, ale kto by sie przejmował takimi drobnostkami? Oparła się o chłodne oparcie ławki i westchnęła cicho wyciągając z torebki malinowe cukierki - Chcesz jednego?
OdpowiedzUsuń- Loki... - powtórzyła za mężczzną - Ciekawe imię. Nie jesteś pewnie stąd, nie? - po takiej dawce alkoholu Maya nie mogła przecież skojarzyć, że oto siedzi obok niej człowiek, któremu kiedyś jej mąż spuścił wpierdol, kto by się zajmował takimi drobnostkami, kiedy można po prostu siedzieć i wcinać malinowe cukierki? - Ale jest oryginalne, podoba mi się. - mruknęła pod nosem wybijając wzrok w swoje buty. Jakim cudem udało jej się przejść taki kawał drogi w tak wysokich szpilkach? - Mam za wysokie buty.. - to chyba powinno pozostać mimo wszystko w jej mózgu, prawda?
OdpowiedzUsuń- To gdzieś w Europie? - zastanowiła się chwilę. Oj Maya, Maya.. Powinnaś błysnąć inteligencją i zacząć uciekać gdzie pieprz rośnie. Włącz Myślenie po alkoholu, powinna być taka akcja społecza... - Bo w sumie nie masz jakiegoś takiego strasznego akcentu, znaczy idzie cię zrozumieć... Ostatnio gadałam z takim jednym Francuzem, który podobno od trzech lat jest w Stanach... I wiesz co? No nijak nie szło ogarnąć o co mu chodzi. Gadał trochę jakby próbował rzcić na mnie jakiś zaklęcie, a okazało się że pytał po prostu gdzie można się napić dobrej kawy.
OdpowiedzUsuń- Siedziba bogów, mówisz... - powtórzyła przyglądając mu się uwiażnie - Ej, a mógłbyś ruszać ustami bardziej bo nie widzę co mówisz? - zapytała mrużąc nieco oczy, jakkolwiek to zabrzmiało było niestety prawdą. Czytanie z ruchu warg pod wpływam alkoholu nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy, głównie dlatego kobieta najczęściej unikała takich sytuacji jak dzisiejszy wieczór. - Czyli jesteś bogiem? A niby co takiego potrafisz? - wszystkie możliwe mitologie opisywały cudowne wyczyny wszelakich bogów. A to ciskanie piorunami, a to władanie morzem. Jeżeli owy 'bóg' nie nałykał się po prostu jakiś fantastycznych proszków, to musiał coś umieć. Chyba.
OdpowiedzUsuń- Łaaał... - trzeba było przyznać, owy Loki zaimponował Mayi swoim pokazem boskich zdolności. Co prawda zastanawiała się przez chwilę co też Logan dosypał jej do drinka, ale po dłuższej chwili zastanowienia stwierdziła, że to chyba nie kwestia alkoholu - Okej, to skoro jesteś bogiem, a najwyraźniej chyba nim jesteś.. I skoro teoretyczie władasz tymi dziewięcioma krainami... To dlaczego ty taki smutny jesteś, co? - spojrzała na niego pytająco jak tylko ponownie usiadł na ławce tuż obok niej - Cz przypadkiem bogowie nie powinni się cieszyć ze wszystkiego? W końcu są bogami...
OdpowiedzUsuń- Jesteś smutnym bogiem o nadprzyrodzonych zdolnościach, który warczy na mnie od kilkunastu minut mimo że zjadł malinowego cukierka, a do tego siedzisz na ławce i z nostalgią wpatrujesz się w niebo, jakby cie conajmniej wypieprzyli z tego twojego Asgardu i to z takim porządnym kopniakiem w dupę... Fakt, skomplikowane. - Maya spojrzała w niebo jakby chciała tam zbaczyć owe dziewięć królestw po czym włożyła do ust kolejnego cukierka i zacmokała wesoło - Ale spokojnie, przecież zawsze mogło być gorzej... Mi na przykład odcieli środki finansowe dla szkoły, w której uczą się małe, biede dzieci... Pieprzona biurokracja, muszą mieć przecież kase na kolejne BMW dla prezesów miliona spółek, nie?
OdpowiedzUsuń- Naprawdę? Ojej... - westchnęła ciężko pod nosem zastanawiając się co w zasadzie powinna mu odpowiedzieć - A nie próbowałeś tam jakoś wrócić? No wiesz, nie chcałeś chyba wybić połowy swojego królestwa, nie? Każdy ma prawo do popełniania błędów i każdy zasługuje na drugą szansę. Chyba, że to pieprzeni biurokraci z lokalnych władz miasta, oni zasługują na brutalnąć śmierć przez powieszenie na jelitach na samym środku Central Parku... - mruknęła pod nosem z poważną miną, po czym rozpogodziła się momentalnie - Może trzeba kogoś przeprosić? Albo nie wiem... Pogadać? Zawsze możesz powiedzieć, że miałeś zły dzień czy coś. Może pomoże.. - spojrzała ponownie w niebo - Pewnie ktoś tam za tobą tęskni i zastanawia się na którym przystanku autobusowym teraz siedzisz...
OdpowiedzUsuń- A tam.. Pieprzyć jakiegoś tam pana wrót, czy tam strażnika czegoś tam... Na bank w tym całym Asgardzie też istnieje jakieś prawo łaski, no wiesz... Rozumiem, że twój tato pewnie jest jakimś królem, Wodzem, Naczelnym Bogiem.. a to czyni z ciebie Księcia, Namiestnika czy innego Prawie-Naczelnego Boga, więc tym bardziej ci sie to należy. Myślisz, że twój staruszek nie popuka się kiedyś w głowę pytając swojego odbicia w lustrze: 'Oj ty głupi starcze! I kto cie teraz zastąpi na tronie Asgardu?' - jej udawany niski głos zabrzmiał raczej zabawnie niż poważnie, ale przecież chodziło tu jedynie o pokazanie pewnej zależności, która po pijaku niestety nie wyszła tak jak wyjść powinna - Zadzwoń, wyślij sowę czy jak wy sie porozumiewacie.. Nie zaszkodzi spróbować.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń- Masz brata? To chyba fajnie, nie? Chociaż sądząc po twojej minie chyba nie dogadujecie się najlepiej, co? Ja jestem jedynaczką a mojego ojca zajebał były wspólnik-gangster, więc uwierz mi że nie żyjesz w aż tak porąbanej rodzinie... - uśmiechneła sie wesoło - Słuchaj Loki... - Maya może i nie była mistrzynią doradzania, szczególnie pod wpływem alkoholu, ale Loki wyglądał jak siedmiodniowy balonik z helem, a nie jak Przykładny Bóg radośnie chodzący po ziemi - Dogadaj się z bratem, spróbuj wrócić do Asgardu a z pewnością poczujesz się lepiej. Chyba nie masz zamiaru siedzieć na tym przystanku do śmierci, co nie? Mogłoby to zwrócić na ciebie uwagę policji albo okolicznych bezdomnych... - zastanowiła sie chwilę.
OdpowiedzUsuń- Jaka taksówka..? Loki..? Lokiii? - obejrzała sie parę razy wokół siebie i kiedy nie zauważyła nigdzie mężczyzny westchnęła pod nosem. Teraz byłajuż prawie pewna, że przez cały ten czas prowadziła wewnętrzny, pijacki monolog z wyimaginowanym księciem dziewięciu królestw, który został wykopany z zamku za wymordowanie połowy Asgardu - Ale przynajmniej taksówka jest.. - nagłego pojawienia się taksówki wolała nie komentować, przy okazji Matt zaczął dzwonić, faktycznie czas do domu.
OdpowiedzUsuńDobra wiadomość - udało jej się wyjaśnić zagadkę upierdliwego brzęczenia w potylicy: to mózg ją bolał, gdy patrzyła na iluzję. Rzecz godna zapamiętania, bo wydawało się, że takie sztuczki nie do końca działają na jej moc.
OdpowiedzUsuńZła wiadomość - ludzie, którzy oszukują na starcie rzadko kiedy mają miłe i pokojowe zamiary w stosunku do innych. A Scarlett trochę nasłuchała się w Avengers Mansion o Lokim. W skrócie: był zły, zdegenerowany, do tego megaloman i nie mył włosów. Niezbyt ciekawe połączenie. Jakoś odruchowo pomyślała o swoim synu, który w tej chwili powinien spać (czego zapewne nie robi, bo po co być grzecznym, gdy można absorbować uwagę otoczenia za pomocą modulowanego wrzasku) jakieś kilkaset metrów stąd. O jakieś dwie galaktyki za blisko Lokiego.
Spięła ramiona i uniosła dłonie w ostrzegawczym geście.
- Skąd mniemanie, że wobec tego teraz nie wykopię cię przez okno? - zapytała spokojnie. Ostatnio owszem, zrobiła się bardziej agresywna. Chyba tak na nią wpływało macierzyństwo. Nie należało denerwować samicy chroniącej młode, bo niezależnie od gatunku to się mogło źle skończyć.
W tej chwili naprawdę miała ochotę wcisnąć mu tę jajecznicę w usta, modląc się przy tym, aby udławił się nią, a w najgorszym razie aby ten jego uśmiech zniknął mu z twarzy. Tylko zaczął wyginać usta, a już wiedziała, że ten wyraz twarzy na pewno trafi na listę dziesięciu najgorszych min, które widziała w życiu i uplasuje się na jakże cudownym piątym miejscu, zaraz po czterech uśmiechach, które serwował jej Havok za czasów ich związku.
- Stary przyjaciel okazał się być kłamcą. Co zresztą nie powinno mnie dziwić, skoro okazał się nim Loki, prawda? - Dopiero teraz zdawała się nawiązać do jego prawdziwej tożsamości. I chociaż mogłaby być niezwykła ignorantką, była zasypana papierami po uszy, więc imię Lokiego znała. Znała go zbyt dobrze i wiedziała z czym może wiązać się jego obecność, dlatego ani na chwilę nie spuszczała z tonu. Uważnie obserwowała go spod półprzymkniętych powiek, kątem oka zerkając co rusz gdzieś w bok, starając się uchwycić wzrokiem jakiś przedmiot, którym mogłaby się bronić w razie zmiany temperatury ich znajomości. szczerze mówiąc nie sądziła, żeby w potyczce z Lokim miała jakiekolwiek szanse, jednak nie zamierzała odpuszczać.
Nie była zraniona, nie była zaskoczona. Może była trochę rozżalona tym, że wszystko wokół niej okazuje się być misternym kłamstwem, które przez lata piętrzyło się, a ona naiwna nie zdawała sobie z tego wszystkiego sprawy. Była to jednak jej wina, powinna uczyć się na błędach. Dawny rudy kolega z sąsiedztwa okazał się być kolejnym błędem.
Nie była zraniona, nie była zaskoczona, a jednak paczka chusteczek, która przed chwilą leżała po jej lewej, została przez nią złapana i ze złością rzucona w stronę twarzy Lokiego.
- Nie odpuścisz, prawda? – westchnęła, bardziej mrużąc oczka. Niczym mocno wkurzona kotka. Albo żmija. Jeszcze jej tylko wielkich kłów jadowych brakuje, ale te zawsze można dorobić. Z drugiej strony jednak nie była wściekła, a najzwyczajniej w świecie obrażona. Spodziewała się czegoś więcej niż wyrzutów zazdrosnego męża. – Rozumiem, że od teraz mam nieustannie siedzieć w domu, żeby tylko nie spotykać się z kaskadą pytań na temat tego, co i z kim robiłam?
OdpowiedzUsuńJaka zła żona. Nic, tylko skarży się i stawia warunki. Czego jednak miał się spodziewać po latach milczenia, a wcześniej również stuleciach bycia najgorszym mężem, jakiego tylko można sobie wyobrazić? W zasadzie Sigyn nie wymyśliła odpowiedniej pokuty – może karne zajmowanie się domem i szlaban na wychodzenie gdziekolwiek?
Ona przeżywała coś podobnego podczas ich pobytu w Asgardzie. Siedź w domu, wychowuj dzieci tak, aby stały się drugimi wersjami tatusia oraz wyrabiaj się z obiadem. Jasne, panie. Dla ciebie wszystko.
Przechodząc wzdłuż Piątej Alei można było się przekonać, że oprócz luksusowych hoteli i sieci handlowych ten zakątek Nowego Jorku obfituje w kilka pomniejszych cudownych miejsc.
OdpowiedzUsuńAmora przesuwała się pośród tłumu turystów w mniej zagęszczonym zakątku szarego chodnika. Do jej nozdrzy docierało sporo bajecznych zapachów, gdzieś tutaj znajdowała się piekarnia, jeszcze dalej unosiła się ostra woń przypraw do pizzy.
Czarodziejka zatrzymała się przy jednej z wystaw, pozornie niewinnie oglądając parę tandetnych butów. Umówiła się z Kłamcą w kawiarni nieopodal, miała zamiar złapać go jeszcze w drodze.
Skontaktowali się telefonicznie. Umówili w kawiarni. Dla Amory była to sytuacja zdecydowanie dziwaczna. To całe... ukrywanie się.
Zamyślona, nie zwróciła uwagi na przerzedzający się tłum turystów, kiedy zobaczyła znajome odbicie w szybie.
[róbta co chceta, jak mawiała moja wychowawczyni ;)]
[ Lokówka, aww <3
OdpowiedzUsuńI, niespodzianka, też chcę coś. Wątek jakiś, powiązanie - to byłby dobry, ewentualny punkt zaczepienia]
[ Oj, ja najpierw muszę gadu - gadu wykopać z otchłani zasobów komputera.
OdpowiedzUsuńŻeby łatwiej było, to swój numer też podam, bodajże 10115353 ]
Pewnych zachowań śmiertelników Hela zwyczajnie pojąć nie potrafiła - choćby zwyczaju picia trunków wszelakich, żeby się rozluźnić i dobrze bawić. Albo też upodobanie do upychania się razem zbyt dużych ilości ludzi w zbyt małych, zadymionych i kiepsko oświetlonych pomieszczeniach, które ktoś dodatkowo zagracił barem i małą sceną.
OdpowiedzUsuńNie lubiła dymu. Ani wrzasków, które obecnie z owej małej sceny dochodziły. Nie lubiła tłumów, przypadkowych zetknięć ze spoconymi ciałami, próbujących flirtować, zalanych w trupa mężczyzn. Nie lubiła tego wszystkiego i ledwie się powstrzymywała, by nie zabrać swojego starego, zbyt dużego, ewidentnie męskiego płaszcza i nie pójść w noc, gdzie oczy poniosą. Mimo wszystko - siedziała w tym zapyziałym klubie. Godzinę, może nieco więcej. Mimo ścisku, przy stoliku była sama - większość ludzi miała to irracjonalne poczucie, że akurat tej konkretnej dziewczynie przeszkadzać nie należy. Szczególnie zbyt bliską obecnością.
A dzisiaj, o ironio!, Hela zdecydowanie potrzebowała jakiejś obecności. Ciepła. Życia. Dlatego tu siedziała, obserwując ludzi, momentami z lekkim obrzydzeniem, jak się bawią. Nie ciągnęło jej do takich zachowań; nie, ona potrzebowała, żeby ktoś po prostu był. Nie gadał, nie pił, nie próbował jej rozśmieszyć. W chwilach takich jak ta żałowała, że kontakty, jakie utrzymuje, są płytkie i tak strasznie chłodne. W chwilach takich jak ta beształa się w myślach. Tyle lat przetrwała sama, wokół były tylko cienie, jakoś jej to nie przeszkadzało. Prawda, wtedy nie wiedziała o takiej perełce wśród światów jak Midgard. Tętniący życiem, kolorowy, niepozorny.
Na blacie stał nieruszony drink; Hela w zamyśleniu objęła szklankę dłońmi, postukując o szkło paznokciami.
Scarlett odwdzięczyła mu się szerokim uśmiechem, zarezerwowanym zwykle dla bardzo upierdliwych partnerów biznesowych. Ten uśmiech mówił: "Szanuję pana zdanie, nawet jeśli myślę, że się pan myli." Po chwili wahania wyszczerzyła się jeszcze szerzej, odsłaniający implanty, zastępujące zęby, które jej wypadły z powodu odwapnienia pod koniec ciąży.
OdpowiedzUsuń- Jeśli to oznacza szantaż, radzę zrezygnować. Z zasady nie ulegam szantażom, za to wtedy się denerwuje - wytłumaczyła, mając nadzieję, że brzmi pewnie. Prawdopodobnie kilka miesięcy temu nie miałaby pojęcia, co zrobić w takiej sytuacji, ale ostatnio nabrała odwagi. Ren mówił, że dostosowuje się do standardów superbohaterki, której po prostu nie wypada robić w spodnie tylko dlatego, że przeczuwa niebezpieczeństwo. Scarlett uważała jednak, że po prostu po dwudziestej groźbie śmierci i końca świata można się przyzwyczaić.
- Wiesz, nie sądzę, abyś był osobą, która może mnie prosić o bezinteresowne przysługi. W zasadzie jestem pewna, że nie jesteś.
W jej głowie zaczęły się materializować rozwlekłe scenariusze ich dalszego życia. Żaden z nich nie obejmował błogostanu przynajmniej kilkuminutowego. Sigyn niestety miała doświadczenie, jeśli chodzi o egzystencję wśród ciężkich przypadków, toteż bez większych wątpliwości mogła właśnie w tym momencie przygotować się na niespodziewaną awanturę. Oczywiście, tego dnia pragnęłaby zaznać dłuższego spokoju, bynajmniej czego tu oczekiwać od Lokiego? Jego huśtawki nastrojów były niekiedy gorsze niż te wpisane w kobiecą naturę.
OdpowiedzUsuń- Śpij tam, gdzie chcesz – mruknęła, niespecjalnie starając się wyjść na milutką żonę. Nawet zmienność nie potrafiła całkowicie zlikwidować naburmuszonej miny. Darowała sobie wygłoszenie poematu na temat rozmieszczenia gratów w szafie. Skoro posiadał szczątkową inteligencję, łatwo mógł się domyślić, że w również swoim mieszkaniu może robić to, co mu się żywnie podoba. Prócz sprowadzania kumpli na piwne seanse.
Skądże znowu, nie będzie mu dyktowała własnych warunków! Wszak po całych stuleciach zachowywania się niczym pan i władca, traktujący innych (ją również) niczym robaki, odrobina stateczności jest jak najbardziej wskazana. Sigyn niewątpliwie żałowała, że nie mogła przeprogramować orzecha zamieszkującego jego czaszkę. Piesek na posyłki, który nie pyskuje przez jeden dzień? O tak… Szczyt marzeń.
Nie odrywała wzroku od zawartości szklanki, jednakże kątem oka przyuważyła jakiś ruch, bardzo blisko. Zdecydowanie, zbyt blisko. To była właśnie jedna z tych dosyć dziwnych, stojących w sprzeczności z potrzebą bliskości, cech Heli - niepokoiła się, gdy ktoś nie utrzymywał odpowiedniego fizycznego dystansu; tak samo, obawiała się dłuższego kontaktu, jakby zwykły człowiek mógł przejrzeć iluzję, swymi upośledzonymi zmysłami wyczuć kości i gnijące mięso zamiast żywego ciała... Ale to przecież niemożliwe, śmiertelnicy widzą to, co chcą widzieć. Na własne życzenie czynią się głuchymi i ślepymi. Na poły to korzystne, na poły przykre. Och, jednak miała w sobie jakieś pokłady empatii, minimalne, wiążące się z kompletnym niezrozumieniem - jak można tak funkcjonować?, ale jednak, były w jakiś sposób obecne.
OdpowiedzUsuńJuż miała posłać nieproszonemu gościowi posłać mordercze spojrzenie - bez mocy sprawczej, stety lub niestety - oraz głosem, od którego stolik i kanapy winny okryć się szronem, poprosić o zostawienie jej w spokoju. Niekoniecznie w miłych słowach; dziwne, ale uprzejmość rzadko kiedy na ludzi działała.
Jednak, gdy spojrzenie zielonych oczu przeniosła na intruza, coś wepchnęło jej słowa z powrotem do gardła, w głowie poruszyły się jakieś zakurzone trybiki, rozpoczynając mozolne wywlekanie wspomnień, co by znaleźć jakiś punkt zaczepienia odnośnie owego cokolwiek niepokojąco znajomego mężczyzny. Bowiem w tym właśnie momencie zaczęło u Heli pokutować przeświadczenie, że musi owego człowieka skądś znać. Najgorszym jednak było, że nijak nie potrafiła go rozpoznać - a powinna, przecież przez całe swoje życie miała do czynienia z niewieloma innymi istotami. Prawda, w ostatnim czasie się to zmieniło, mogła go nawet zauważyć na ulicy, a twarz jakoś zapadła w pamięć... To jednak nie tłumaczyło tego nigdy wcześniej niemal niedoznawanego przez boginię śmierci podszytego pewną dozą ekscytacji uczucia ucisku w brzuchu. Logiczny, chłodny umysł Heli zwyczajnie się zagubił.
Wbijała więc wzrok w znajomego-nieznajomego jak, nie przymierzając, sroka w gnat.
Jadowity ton? Jeśli już, takowa nuta pojawiła się w jej głosie sporadycznie, niemalże całkowicie ustępując zrezygnowaniu. Sigyn nie miała siły na wieczne użeranie się z mężem, bowiem tolerowanie jego ekscesów robiło się nużące. Oklepane. Nie lepiej chwilowo odpuścić, zaś w kluczowym momencie zaatakować z pełną mocą wymyślnych argumentów? Pewne wyrażenia ewidentnie świadczyły na niekorzyść Lokiego, a on sam nie mógłby ich zanegować.
OdpowiedzUsuńBez rzucania zbędnych komentarzy przeszła do salonu, pragnąc zaznać malutkiej dozy relaksu. Dobre sobie. Jej oczy – zamiast uważnie śledzić tekst – raz po raz pojawiały się nad brzegiem rzekomego horroru. Cząstka surowej mamuśki oraz wymagającej żony musiała zagnieździć się w niej na zawsze, ponieważ nieustannie zerkała w stronę sypialni. Ot, upewniała się, czy on aby na pewno nie robi szczególnie wielkiego bałaganu, rozpierdalając swoje graty po całym pomieszczeniu.
- Czyli masz zamiar po prostu siedzieć tu i udawać kogoś, kim nie jesteś?
A jednak nie potrafiła powstrzymać swego zainteresowania. Powiedzmy, że wolała odkryć prawdę teraz, by za jakiś czas nie otrzymać niespodzianki. Właściwie czego od niego oczekiwała? Na pewno nie tego, iż usadzi go na miejscu. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem stała się chęć utrzymania gotowości, niezależnie od stopnia anormalności pomysłów Lokiego.
[SPAM] Pomyśl, jak bardzo życie jest ulotne. Jednego dnia mamy pieniądze, rodzinę, spokojne życia drugiego dnia możemy zostać z niczym. Las Vegas często funduje taką niespodziankę nieznającym tego świata przybyszom. To tutaj milionerzy stają się biedakami, a biedacy milionerami. To tutaj kochające żony są porzucane na rzecz krótkich spódniczek i dekoltów. To tu, w jeden dzień może się odmienić całe Twoje życie. Wódka, seks, dragi. Seks, dragi, wóda. Wóda, dragi, seks. To nie jednego może zgubić. Ale przecież lubimy takie życie na krawędzi. Zawitaj do jednego z największych kasyn na świecie, przekrocz próg Bellagio i poczuj klimat pięknych kobiet, umięśnionych mężczyzn i mnóstwa pieniędzy. Tylko pamiętaj, bądź ostrożny! Ani nie zauważysz, kiedy wpadniesz w sidła hazardu...
OdpowiedzUsuńhttp://the-bellagio.blogspot.com/
Jego słowa z jakiegoś powodu skojarzyły jej się z podstarzałymi biznesmenami, próbującymi wyrwać młode dziewczyny w internecie. Zwłaszcza ten kawałek o obustronnym zadowoleniu brzmiał podejrzanie.
OdpowiedzUsuń- Przykro mi, ale nie jesteś w moim typie - odpowiedziała, nadal uśmiechając się uprzejmie. Cokolwiek Loki miał na myśli, nie miała zamiaru w tym uczestniczyć. Zbyt duże ryzyko, że to jakiś podstęp. A Scarlett uważała, że trochę paranoi nie zaszkodzi w momencie, gdy ma się małe dziecko i co najmniej dwóch asasynów na karku. Nie potrzebny był jej jeszcze trzeci. - Przypominam też, że zostało ci jeszcze jedynie piętnaście minut.
Zasadniczo miała zamiar jedynie przytaknąć i przenieść się na balkon, aby również rzekomego spokoju zaznać. Ponoć to pomagało – wpatrywanie się ciemne niebo, co po chwili wywoływało zafascynowanie harmonią, z jaką niemalże czerń przechodziła w ultramarynę. Bynajmniej Sigyn – jako ta z innej planety - owe obserwacje wprowadziła do katalogu „Lek na kłótnię”. Obecnie daleko im było do awantury, toteż jedynym wyjściem pozostawało naciskanie na psychikę Lokiego, aby wreszcie wydusił z siebie wszystko. Bez wykrętów oraz kłamstw.
OdpowiedzUsuń- Doskonale wiesz, że wolę jasno określone sytuacje.
W głębi umysłu sformułowała antypatyczny komentarz, którego głównym zadaniem stało się potwierdzenie, że nadal miała do niego żal za setki lat wzajemnego wydrapywania oczu. To wtrącenie na szczęście nie zatruło atmosfery, zostało zaś zepchnięte na dalszy plan, oczekując na swój ewentualny debiut. On nastąpi. Za godzinę. Dwie. Trzy. A może w całkiem innych czasach, kiedy to powrócą do punktu wyjścia, Sigyn zaś będzie wyczekiwała łzawego przełomu.
Subtelna, acz zdecydowanie nie należąca do zjawisk normalnych metamorfoza nieproszonego towarzysza nie zrobiła na Heli zbyt wielkiego wrażenia - nie do takich rzeczy przywykła, chociaż tu, w Midgardzie... Brwi bogini drgnęły lekko, będąc jedynym, oszczędnym wyrazem zdziwienia. Ale gdy przyjrzała się mężczyźnie po raz drugi, jeszcze bardziej - o ile to możliwe - wnikliwie, cóż, wtedy brwi podjechały mimowolnie do góry, tworząc na skórze czoła pionowe zmarszczki. Właściwie, nie była pewna, kogo spodziewała się zobaczyć; można uznać, że przygotowana była na każdy widok.
OdpowiedzUsuńAle bynajmniej nie na to, że spotka szanownego pana ojca, gotowa nie była.
Och, to nie tak, że Loki był złym rodzicem - jedynie lwią część czasu nieobecnym w życiu swoich dzieci, ale gdy już raczył się zjawić... Zdecydowanie, w porównaniu z Angrbodą wypadał wręcz niemożliwie korzystnie. I, o ile Hela pamiętała z tych nielicznych wizyt, tak odległych - jej bracia byli wtedy jeszcze, hm... szczeniętami?, a przynajmniej jeden - ojciec ją lubił, albo może tolerował bardziej niż inne swoje dzieci. I nie przeszkadzało mu to, j a k Hela wygląda naprawdę; niezwykle to budujące, chociaż może stanowić jedynie pobożne życzenie, wyidealizowane wspomnienie samotnego dziecka. Zresztą, w całym tym morzu słodyczy była nie tyle łyżka, co cała chochla dziegciu.
Zostawił ją. Pal licho rodzeństwo - górę bierze egoistyczne poczucie krzywdy; bo przecież ona nic nie zrobiła. Nijak nie mogła nikomu zaszkodzić. A Loki nijak nie zareagował. Nie próbował jej wyciągnąć z Nifelheimu; raz chyba tylko przelotnie odwiedził. I teraz wyskakuje jak diabeł z pudełka, niby to bez przyczyny. Jakoś nie potrafiła w to uwierzyć.
- Wieki całe, powiedziałabym - jej głos ociekał chłodem. Dało się usłyszeć ciche, mimowolne zgrzytnięcie zębów. - Ojcze - słowo to jakoś niechętnie przeszło Heli przez gardło, chociaż było boleśnie oficjalne, zwiększało i tak już duży dystans; familiarnym, ciepłym "tato" prawdopodobnie by się zadławiła, zarówno metaforycznie, jak i dosłownie. Cieszyła się z przyćmionego oświetlenia knajpki; z niewiadomego powodu paliły ją policzki.
Tony pokiwał głową w nieco wymuszonej zadumie.
OdpowiedzUsuń- W takim razie mam nadzieję, że się o tej obeldze nie dowie. Ja tam nie chcę mieć na pieńku z Młotowładnym – powiedział po chwili i zaczął zastanawiać się czy to nie było przypadkiem Gromowładny. W sumie nie robiło to większej różnicy, oba przezwiska były dość kiczowate. Nie żeby Iron Man był szczytem kreatywności, choć nadal brzmiał lepiej niż Titanium Alloy With Gold Man, tutaj nie było wątpliwości.
- Właściwie to co robisz w tej knajpie dla hołoty? Planujesz zebrać najgorszą warstwę społeczną i zrobić z nich armię, która pomoże ci zawładnąć nad Ziemią? - zapytał wcale nie myśląc o tym, że chyba powinien ograniczyć nieco alkohol. W normalnej sytuacji, gdyby był w pełni trzeźwy, zapewne już zwołałby swoją magiczną ekipę żeby pomogli mu wymyślić co zrobić z tym delikwentem. Bo teoretycznie Loki nie robił teraz nic złego, ale praktycznie... knuł coś na pewno. Bo nie ma złoczyńcy, który nie knuje, inaczej nie byłby dłużej złoczyńcą. Można jednak przymknąć kogoś tylko dlatego, że coś planuje? Takich historii zapewne było bardzo wiele, ale to jedynie w czasach, gdy ludzkie prawa łamane były co kilka minut. Dobra, tutaj pojawia się kolejny problem bo ludzkie prawa chyba nie do końca dotyczą Lokiego Laufeysona. Tony miał naprawdę poważny dylemat, który został jednak zepchnięty gdzieś w czeluście jego umysłu, zupełnie nie zaprzątał sobie głowy takimi sprawami. Będzie to robić jutro, dręczony wyrzutami sumienia, że znów nie umiał się powstrzymać przed sięgnięciem po kolejną szklankę jakiegoś trunku. Choć to dopiero problemy jutra.
- Więc chodziło tylko o moją moc? Mogłam się w sumie domyślić.
OdpowiedzUsuńW jednej chwili cała złość odeszła i przepełniło ją gorzkie rozczarowanie, które wypełniło jej usta nieprzyjemną w smaku śliną. W jednej chwili opuściła dłonie, chociaż chciała sięgnąć po kolejny przedmiot i rzucić w Kłamcę, mając nadzieję, że tym razem w niego trafi. jedynie wzruszyła beznamiętnie ramionami, po czym ułożyła smętnie przedramiona na blacie stołu, opierając się o niego. W jednej chwili chłopiec, którego pieczołowicie pielęgnowała w myślach stał się dla niej odrażający i nieprzyzwoity, przybierając twarz jej ojca. Biologicznego ojca.
Chciała się od tego wszystkiego uwolnić, prowadzić normalne życie, bez konieczności stawania w takich sytuacjach, kiedy radość, która jej pozostawała, zamieniała się w popiół.
Sęk w tym, że ona nie potrafiłaby normalnie funkcjonować nawet w świecie pozbawionych genu x, będąc zaś obdarzoną mocą wszystko jeszcze bardziej się komplikowało, a panna Dane nie posiadała wystarczającej siły przebicia czy zaparcia, aby sobie normalnie życie ułożyć, z dala od ojcowskiej propagandy i miliona propozycji mutantów, którzy chcieli zaprowadzić pokój, zdobyć bogactwa, panować nad światem, wybić wszystkich ludzi (niepotrzebne skreślić). Jak mogła być normalnym mutantem, skoro nie potrafiła być normalnym człowiekiem o czym świadczyła brudna woda w misce kota, którego nie widziała dobre dwa miesiące, spalona jajecznica i stos papierów porozwalanych w sypialni, że nie można byłoby utorować sobie pomiędzy nimi przejścia.
- A potem nagle poczułeś jaka wspaniała więź nas łączy, jak wiele możemy sobie nawzajem ofiarować, dlatego wcześniejsze pobudki stały się całkowicie nieistotne? - Owszem, mogła sobie darować kpiący ton głosu, jednak tego nie zrobiła. Mogła sobie darować uniesienie brwi i drgnięcie kącików ust, które nijak się miały do stanu, który właśnie nad nią zapanował. W pierwszym momencie miała ochotę parsknąć śmiechem, jednak byłaby to nadmierna reakcja, całkowicie niepasująca do jej sylwetki, w następnej chwili zaś wszystkie emocje odeszły z niej jak ręką odjąć. Całe rozgoryczenie i rozżalenie, cała złość i próba zrzucenia na mężczyznę całej winy za to jak w tym momencie się poczuła. Pozostała cisza i pustka, pozostało ogłupiająca wiedza o absurdalności całej sytuacji. I tyle, nic więcej.
OdpowiedzUsuńUtkwiła w jego twarzy wzrok, który jednak nie wyrażał żadnych uczuć i o ile kiedyś jej oczy mogłyby się wydawać magnetyzujące, teraz były zadziwiająco nudne i pozbawione jakichkolwiek iskierek. Uniosła się wolno od stołu, pokonując długość stołu i stając koło Lokiego, tylko po to, aby sięgnąć po talerz z jajecznicą z zamiarem sprzątnięcia tego wszystkiego. Zanim wycofała się do zlewozmywaka zawahała się, aby następnie położyć wolną dłoń na jego hełmie, nic to w geście pogardy, ni to tak jak robiło się małym szczeniakom, które właśnie coś zbroiły i powinny odczuć tego konsekwencje. Szybko jednak cofnęła dłoń, zaskoczona swoim własnym zachowaniem, ruszając w stronę szafki w której ukryty był kosz na śmieci. Mogła zostawić jedzenie kotu, jednak nie miała pewności kiedy Kocur się zjawi i czy jego delikatne podniebienie w stanie będzie przełknąć spalony posiłek.
Śmiertelne życie bywało nudne. Żadnych miłych odmian w stylu walki z Lodowymi Olbrzymami czy innymi krwiożerczymi bestiami. Kolejny spacer po mieście zakończył się tam gdzie zwykle. W barze, do którego przychodzili ludzie nazywani pieszczotliwie 'marginesem społecznym'. Sif nie bardzo rozumiała dlaczego, skoro byli to najczęściej mili staruszkowie, którzy juz po jednym piwie mieli dość, ale za to chętnie opowiadali o wszelkich wojnach, wojenkach i innych bitwach, w których rzekomo brali udział. Inna sprawa, że jak już popili wystarczająco mocno, z ochotą słuchali opowieści Sif. O Asgardzie, o Thorze i nawet o Lokim, który dawno-dawno (DAWNO!) temu był jej całkim dobrym przyjacielem. Sif wiedziała, że nie powinna opowiadać na prawo i lewo o swoich wojennych podbojach, ale z drugiej strony kto uwierzy zapijaczonemu starszukowi w to, że Odyn naprawdę wypieprzył ją z Asgardu? Nikt.
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny 'wierny słuchacz' padł twarzą na blat baru, kobieta zamówiła podwójną wódkę z lodem, jedyny ziemski trunek, który naprawdę polubiła. Barman uśmiechnął się pod nosem i bez zbędnych sprzeciwów postawił przed nią szklankę, życząc tym samym miłego wieczoru.