1.04.2012

Rainbow in the Dark


wyjątkowo z dedykacją: 
~  dla wszystkich, którzy się przyczynilli

23 marca 2020 rok 
Irracjonalny strach pojawił się sekundę po otwarciu oczu. Patrzyła prosto na swoje odbicie w dużym lustrze ustawionym w rogu pokoju. Wszystko wyglądało jak zwykle. Te same ściany, ten sam sufit, te same meble, ta sama pościel. Dobrze znana bliskość drugiego ciała. Przez chwilę patrzyła, jak w lustrze kołdra miarowo unosi się w rytm oddechów Luke'a. Nie mogła sobie przypomnieć, gdzie byli poprzedniego wieczoru.
Suchość w gardle wydawała się nie do zniesienia, jednak nogi miała tak słabe, że nie zdołałaby na nich ustać. Nie spuszczając wzroku z własnych, dziwnie przerażonych oczu, podwinęła cienką górę od piżamy i spojrzała na swój brzuch. Lekko nacisnęła palcami na skórę, a w następnej chwili skarciła w myślach własną głupotę. To nieco ją uspokoiło, jednak nie do końca. Łokciem szturchnęła Cage'a w bok. Nie otwierając oczu, ba nawet nie budząc się, przyciągnął Jessicę ramieniem do siebie. Tak lekko, jakby była pluszową zabawką.

13 kwietnia 2020 rok
Wpadka to jest coś, co zdarza się nastolatkom. To oczywiste; dwójka dzieciaków, którym wydaje się, że są dorośli. Wpadka to jest coś, co nie ma prawa zdarzyć się dwudziestosiedmioletniej kobiecie. Nawet, jeśli jest to kobieta zaręczona i pragnąca normalnego życia.
13 kwietnia 2020 rok | trochę później 
Jessica była bogatsza o dwa doświadczenia. Wiedziała już, czym jest przesada i wiedziała, czym jest wpadka. Przy tym tej drugiej doświadczyła znacznie wcześniej, jednakże upewniła się dzięki tej pierwszej. Jeśli pięciokrotnie otrzymała pozytywny wynik, to niewiele już dało się zrobić. Dobre strony? Wciąż była zaręczona, wciąż wszystko miało szansę się ułożyć. Wystarczyło tylko powiedzieć Luke'owi.

23 kwietnia 2020 rok 
Nie powiedziała.

5 maja 2020 rok | gdzieś na autostradzie międzystanowej
Nie powiedziała.
Dzień był ciepły, słoneczny i nawet ona nie miała nastroju na plucie jadem na wszystkich wokoło. Miała najść dyrektora zoo w Central Parku w jego własnym biurze. Srebrny SUV skutecznie udaremnił jej plany. W dalszej perspektywie miało się okazać, że bardzo skomplikował i tak niełatwą sytuację. Współpraca niektórych agentów jest z góry skazana na fatalne skutki.
–  Na drogę patrz. Steve, na drogę – syknęła, kiedy po raz kolejny odwrócił się w jej stronę. Nie, żeby czuła się niepewnie.
– Spokojnie, mam podzielność uwagi.
Nawet jemu nie wierzyła w podzielność uwagi podczas jazdy samochodem.
5 maja 2020 rok | potem 
– Sypianie na hotelowych kanapach nie jest takie złe - powiedziała bez przekonania. -Ja mam już solidny staż w takich rzeczach, a tutaj nie ma żadnych twardych obić.
Zacisnęła mocno powieki i otworzyła. Nic się nie zmieniło. Czyli jednak nie głupi sen.
5 maja 2020 rok | jeszcze trochę potem
Jednak nie umiała się krygować. I tak nie wyszło. Zgasiła światło, mówiąc „dobranoc” przerzuconym przez oparcie fotela ubraniom.

6 maja 2020 rok 
Nie powiedziała.
Zresztą nie miała jak. Luke został w Nowym Jorku, jej przytrafił się nieplanowany urlop na Florydzie. Nie czuła się winna. Pierścionek zaręczynowy zostawiła chyba w swoim mieszkaniu.
– Czuję się zupełnie tak, jakbym nie wiedziała, że zaraz usłyszę, że czeka nas naprawdę ważne zadanie i musimy je wykonać, bo inaczej Fury nas rozczłonkuje i złoży z powrotem w jakiś mało przyjemny sposób. – Głos miała aż przesadnie słodki.
6 maja 2020 rok |  nadal 
Niewinni jak świeżo ochrzczone niemowlęta. Sama tak powiedziała. W dodatku pełny profesjonalizm. To też jej słowa, zresztą on się zgodził. Szło im naprawdę bardzo dobrze. Tak sobie wmawiała. Pełny profesjonalizm... Nie wyszło.
Jego serce biło, jak niegdyś Liberty Bell w Pensylwanii, ilekroć znalazła się za blisko.
Sama nie była lepsza.

10 maja 2020 rok
Nie powiedziała. Teraz to nie było nawet w połowie tak proste, jak było. A na początku wydawało się nie do zrobienia.
Jess nie mogła już zdzierżyć tej Florydy. Ściskało ją w gardle na widok oceanu. Gdy powiała bryza, czuła się tak, jakby wdychała chlor. Nie stąpała po piasku; pod stopami miała drobinki piasku. Może przesadzała. Ale tylko odrobinkę.

13 maja 2020 rok 
Nie powiedziała. Za to nie była już zaręczona.

1 czerwca 2020 rok
Powiedziała. Tyle, że Quartermainowi. W zasadzie wychodziło na jedno. Tyle, że nie. Pod wieczór zadzwoniła do Carol. To nadal nie było to.

10 lipca 2020 rok 
– Cage wreszcie zrobił coś, co ma ręce i nogi – oświadczyła zbyt wyzywającym tonem niż zamierzała.
Tony powoli przesunął wzrokiem po całej jej sylwetce. Na jego twarzy stopniowo odmalował się taki wyraz, jakby nie załapał aluzji. Albo nie chciał załapać tej aluzji.
– Jestem w czwartym miesiącu ciąży. To dobra nowina – podpowiedziała.
W całym Nowym Jorku było wyjątkowo parszywie. Pogoda czasami nawet dopisywała, jednak trwająca wojna skutecznie tłamsiła wszystkie uroki lata. W tych niekoniecznie pięknych okolicznościach przyrody jakoś naturalnie przychodziło branie każdej wiadomości za złą.
– Tak, dobra... nowina – powtórzył mechanicznie, starając się omijać wzrokiem jej brzuch.
– Szefie? Wszystko gra?
– Jak najbardziej – powiedział, otrząsnąwszy się z pierwszego szoku. – Gratuluję, Jess. To kto jest matką... znaczy ojcem?
Usiadła na kanapie. Rozmowa będzie dłuższa niż przypuszczała.

31 lipca 2020 rok 
Skończyła pakować walizkę. Powinna była zrobić to już dawno, ale miała za dużo nieswoich spraw na głowie. Tak się przynajmniej tłumaczyła przed samą sobą. Luke nie wiedział, wciąż nie wiedział. Tymczasem jej coraz częściej śniła się córka. Dzielna dziewczynka, tak długo żyła w otoczeniu całego radioaktywnego syfu, jaki pływał w organizmie jej matki.
Dobrze, że ciotka Wilma trzymała dla niej klucze od starego mieszkania. Najwyższa pora wynieść się z życia kilku superbohaterów.

1 sierpnia 2020 rok
Jednak została. Po raz pierwszy obiecała Danielowi, że wkrótce Luke dowie się o wszystkim.
Pod wieczór jej córka zaliczyła pierwsze spotkanie z Osbornem. Teraz nawet Peter wiedział. Jessica zniosła tę świadomość gorzej niż przymusowy pobyt w szpitalu. Niespodziewanie odkryła, że nadal traktowała Petera jak kolegę z klasy. Niespodziewanie lekarze odkryli, że jej skóra ma wytrzymałość kevlaru.

17 sierpnia 2020 rok | trzecia w nocy 
– Steve... To nie ja, to samo tak wyszło – powiedziała tylko i rozłączyła się. Mocno przycisnęła do siebie poduszkę i próbowała się rozpłakać. Zasnęła dopiero nad ranem, gdy zmęczenie wzięło górę nad rozchybotanymi myślami. Na dłoniach miała krwawe ślady po własnych paznokciach.

18 sierpnia 2020 rok 
To nie do końca tak miało wyglądać. Nie miał do niej przychodzić. Nie miał odebrać jej telefonu jako wołania o pomoc. A już na pewno nie powinien być dla niej taki wyrozumiały.
– Dziecko. Taki przyszły człowiek, gdzieś tutaj – dotknęła swojego brzucha. Nadal niewiele dało się po niej zauważyć. Nie do końca wiedziała, czy powinna się z tego powodu cieszyć. – Teraz możesz wyjść i mnie znienawidzić. I moją córkę też.

25 sierpnia 2020 rok 
Miała prosty i dobry plan. Dać Steve'owi wszelkie powody, żeby ją znienawidził, a potem bez żalu wyrzucić go ze swojego serca i życia. W końcu wszystko mogła zrzucić na tę jedną z niewielu cech, które zostały jej z czasów, gdy była nastolatką: zakochiwanie się w najmniej odpowiednich osobach. Następnie wystarczyło wrócić do tego, co było wcześniej. Do samotnego radzenia sobie z własnymi problemami i walczenia o to, by inni nie dokładali jej własnych.
Dwa dni było jej z tym faktem bardzo dobrze. Trzeciego dnia zaczęła mieć wątpliwości. Udusiła własne wątpliwości i zakopała w ogródku na następne dwa dni. Szóstego dnia wróciły wątpliwości, które w mgnieniu oka przerodziły się w przytłaczającą pewność.
Miało być tak pięknie, wyszło jak zawsze. Jessica chciała uprościć sobie życie i jak zawsze w takich wypadkach, nie dość, że nie miała racji, to jeszcze raniła bliskie jej osoby.
Wpuścił ją. Zlitował się nad
– Myślę, że jestem cholerną suką, która nie zasługuje na takie traktowanie – powiedziała. – Powiedz, że zrobiłam cholernie źle i nigdy mi tego nie wybaczysz... A wtedy ja będę już pewna, że nigdy nie pozwolę, żebyś mnie opuścił.
25 sierpnia 2020 rok. | znacznie później 
– Mogę spać na kanapie – zaoferował, patrząc na zegarek.
– Daruj sobie. Ten scenariusz już przerabialiśmy.

31 sierpnia 2020 rok 
Po raz pięćdziesiąty któryś złożyła Danny'emu tę samą obietnicę.
– Danielle – powiedziała wreszcie, odwracając się w stronę Iron Fista. – Będzie miała na imię Danielle. Ale nie czuj się za dobrze, po prostu podoba mi się to imię. Nie ma z tobą absolutnie nic wspólnego.
Ton Jess zupełnie przeczył jej słowom. Ale nie byłaby Jessicą Jones, gdyby powiedziała to w jakiś inny sposób. Przez gardło nie przeszłoby jej coś w stylu "Danny, jesteś bratem Luke'a, moim przyjacielem i w zasadzie członkiem naszej spaczonej rodziny, więc moja córka dostanie po tobie imię".

10 sierpnia 2020 rok 
Towarzystwo Carol czyniło bardziej znośnym kupowanie ubrań, których Jessica i tak nigdy więcej nie założy.
– Przeluźni się, uspokoi. Zobacz, jak dużo kłótni ma swoje źródło w mojej osobie. Fury się ucieszy, że przestanę wreszcie mącić.
– Mi będzie ciebie brakowało. Prawdę mówiąc, niedobrze mi się robi, jak pomyślę, że ktoś ma przyjść na twoje miejsce. Już jej nie lubię.
– Carol, sama mi mówiłaś, że nie powinnam uprzedzać się do ludzi.
– Ale to co innego. Od początku wiedziałam, że sobie przypadniecie do gustu... Właśnie, zamierzasz go zostawić? Ojej! Zobacz, to jest ładne!
Mina Jessiki jednoznacznie mówiła, że do wcale nie jest ładne.
– Nie zostawiam. Pomagam. Trzymanie markierantki nie przysporzy mu przyjaciół.
– Mi się tylko wydaje, czy to zakrawa na poświęcenie?

13 września 2020 rok 
Zabrała swoją walizkę i przy pomocy Quartermaina błyskawicznie przeprowadziła się do starego mieszkania. Nawet nie próbowała udawać, że zaczyna wszystko od nowa. Jeszcze tego samego dnia stanęła przed Fury'm. Bez słowa wręczyła mu swoją legitymację. Spojrzał na kobietę wyczekująco.
– Za zniszczone pluskwy nie oddam. Nie moja wina – odparła, zaplatając ręce na piersiach.
– Zostawiasz przyjaciół?
– Zostawiam ciebie i S.H.I.E.L.D.
– A Avengers?
– Tak długo, jak są rządowym projektem, tak nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Na pewno masz mnóstwo chętnych na moje miejsce.
– Nie wierzysz w autonomię Mścicieli?
– Nie wierzę w bajki. To najlepsze, co udało ci się zrobić, dyrektorze. Widziałam inne twoje maszyny, miałam w ręku każdą teczkę. To kupa dobrych pomysłów, ale nic nie przebije Avengers. To najlepsza rzecz, jaką udało ci się stworzyć. Dobrze było być jej częścią. Mimo wszystko.
Fury w żaden sposób nie zdradził swojego zaskoczenia. Jeszcze chwilę po tym, jak wyszła, obracał w rękach jej legitymację. Wreszcie chwycił leżący na biurku marker i od ręki podwyższył jej rangę o dwa stopnie. Po namyśle o trzy. I tak nie dało się nic odczytać.

19 września 2020 rok
Znalazła Cage'a dokładnie tam, gdzie się go spodziewała. Zabawne, jak niewiele się zmienił po tym wszystkim, co miało miejsce przez ostatnie pół roku. Wojna, namnażający się wrogowie, problemy rozmiarów Empire State Building – to wszystko zdawało się spływać po nim jak po kaczce.
– Mogę usiąść obok? – zapytała, wskazując miejsce na schodkach starego bloku.
– Czyżbyśmy bawili się w liceum?
– Jeszcze tak. Ale to już koniec zabawy. – Nabrała głęboko powietrza w płuca i spojrzała mu prosto w oczy. – W grudniu urodzi się nasza córka.
Luke milczał przez dłuższą chwilę, nieobecnym wzorkiem patrząc przed siebie. Wreszcie wyciągnął ramię i przysunął Jess do siebie. Tak łatwo, jakby była pluszową zabawką.
– Znajdź jej lepszego ojca. Ja spieprzyłem sprawę.
Nie miała mu za złe tego, co powiedział. W zasadzie czuła się niemal szczęśliwa.

28 września 2020 rok 
Wieczorem siedziały razem z Carol w jakiejś kawiarence. Jak zupełnie normalne przyjaciółki. Wreszcie coś szło tak, jak powinno. Mimo że od niemal tygodnia nie miała żadnych wieści od pozostałych Avengers, a Ms. Marvel zręcznie omijała ten temat.
– Mogę zadać ci osobiste pytanie?
– Takie są z reguły najlepsze.
– Jak wytłumaczyłaś Steve'owi to wszystko?
– Powiedziałam, że Danielle zawsze może mieć rodzeństwo. Dwóch jasnowłosych i niebieskookich chłopców.
Z gardła Carol wyrwało się coś pomiędzy kaszlem, a śmiechem. Przestała, gdy zobaczyła, że twarz przyjaciółki wykrzywiła się boleśnie. Jess ostrożnie dotknęła swojego brzucha, a przez jej oczy przemknęło przerażenie. Carol zrozumiała w ułamek sekundy później.

29 września 2020 rok | minuta po północy
Jessica starała się nie myśleć o tym, co działo się przez całą noc. Usilnie próbowała odciąć się od wspomnień o tym, jak nie przyjęli jej w dwóch szpitalach. Oraz o reporterach z jej znajomej redakcji, którzy koczowali przed domem doktora Strange. Jednak nie mogła.
– Podaj mi telefon – rzuciła w stronę mężczyzny.
Próbował zaprotestować, jednak szybko zdał sobie sprawę z nikłych szans, jakie ma na odwiedzenie Jessiki od jej zamiarów. Posłusznie wręczył jej komórkę. Bez zastanowienia wybrała jakiś numer. Następnie z jej ust potoczyła się długa wiązanka epitetów, z których większość dotyczyła wąsów, część Hitlera, a pozostałe bezpośrednio J.Jonah Jamesona. Kiedy Jones odkładała słuchawkę, reporterzy pod drzwiami zbierali manatki.
– Nikt mi tego nie spierdoli – oznajmiła, uśmiechając się.
– To paskudnie brzmi w ustach przyszłej matki – skarciła ją Carol.
29 września 2020 rok | godzina  4.17 
Zmordowany organizm Jessiki domagał się snu. Ona sama domagała się, by pozwolili jej potrzymać córkę.
Była piękna. Była najpiękniejszym dzieckiem świata. Szkoda tylko, że miała tak fatalną matkę.

A teraz bardziej szczegółowe wyjaśnienia.
1. Tytuł wymyślił Dio, uwielbiajmy go.
2. Zabawnie jest stworzyć postać tylko po to, by napisać jedno opowiadanie, które w dodatku wygląda zupełnie inaczej niż wyglądać miało.
3. Dziękuję osobom następującym:
Autorowi Steve'a za cierpliwe znoszenie wszystkich moich pomysłów oraz najść o niekoniecznie rozsądnych porach.
Autorce Tony'ego za to, że (jak sama mi przypomniała) niedługo stuknie nam rok współpracy, a jej nadal chce się ze mną pisać.
Autorowi Danny'ego, żeby mnie nie zabił za podstępne wykorzystanie postaci pod jego nieobecność.
Autorce Wdowy za coś ważnego, czego nigdy nie potrafię nazwać.

Paskudny ten Avengersowy crossover, nie? 

8 komentarzy:

  1. [Chciałabym móc codziennie przed snem czytać tak dobre opowiadania. Wtedy pozbyłabym się wszystkich sennych koszmarów, które ostatnimi czasy mnie nękają(to przez przeklętą historię, śnią mi się systemy totalitarne we Włoszech!). Ten tekst jest znacznie lepszy niż dobranocka, jak zwykle odwaliłaś kawał dobre roboty.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrej * No ja już śpię, nawet błędów nie zauważam.

      Usuń
    2. [Przez tę wzmiankę o dobranocce przypomniały mi się takie opowiadania, które czytano mi, jak byłam mała. Bodajże co dwa tygodnie wychodziło jakieś pismo dla dzieci, chyba się nazywało "Kubuś Puchatek". I tam zawsze były opowiadania zaczynające się od słów "Czy leżysz wygodnie Prosiaczku?". Słuchanie czegoś takiego ryje psychikę, bo nigdy nie wystarczało mi jednorazowe przeczytanie opowiadania.
      Czy leżysz wygodnie, Prosiaczku? Dzisiaj zamiast o Włochach pogadamy o (nie)superbohaterach.
      ...
      ...
      Dziękuję.]

      Usuń
  2. [Nie przesadzaj, nigdy nie były to nierozsądne pory. To raz. A dwa, że mój wkład nie był tak wielki, by go wymieniać w podziękowaniach. Naprawdę.
    Aaaale, wracając do opowiadania... Świetne! Faktycznie dobre na poczytanie na dobranockę... Tyle, że rano.
    Najbardziej mi się spodobało:

    "13 kwietnia 2020 rok
    [...] Wystarczyło tylko powiedzieć Luke'owi.

    23 kwietnia 2020 rok
    Nie powiedziała."

    i

    "1 czerwca 2020 rok
    Powiedziała. Tyle, że Quartermainowi. W zasadzie wychodziło na jedno. Tyle, że nie. Pod wieczór zadzwoniła do Carol. To nadal nie było to.".

    Mimowolnie na mojej twarzy wyskoczył uśmiech. Czyli, podsumowując... Epickie, jak na Ciebie przystało. Chciałbym sam mieć takie samozaparcie, żeby ot, tak się wziąć i napisać takie opowiadanie w jedno popołudnie...]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Musiałabym odpalić archiwum gadu, ale na pewno mam co najmniej cztery argumenty przemawiające za tym, że to jednak były takie godziny, w których człowiek niekoniecznie ma ochotę rozmawiać nawet z samym sobą. Ale mniejsza. Grunt, że Ci się podobało, bo w przeciwnym razie musiałabym poprawiać to opowiadanie chyba pięćset razy.
      Dziękuję ślicznie.]

      Usuń
  3. [Znalazłam jedną literówkę .-. Literówki są złe i gdyby nie to, że opowiadanie jako całość, było napisane bardzo, bardzo dobrze i ciekawie, ta literówka męczyłaby mnie straszliwie. Dlatego bardzo Ci dziękuję, że opowiadanie takie fajne :D]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Dobrze Cię rozumiem, bo sama nienawidzę literówek. Jestem jednak tak paskudnym człowiekiem, że tylko pies nie ma mnie dość. A on się średnio na betę nadaje, więc muszę sobie teksty sprawdzać sama. I czasem coś mi umknie, za co bardzo przepraszam.]

      Usuń
  4. [Przyszła i pora na to, żebym przeczytała te Twoje wypociny. Zachwyciła mnie forma. Wolę teksty normalne, szczególnie u Ciebie, ale to tam u góry jest po prostu mistrzowskie. Mistrzowskie, że się powtórzę, bo raz to za mało.
    Cieszę się, że Danielle już jest na świecie i czekam na wątek. Nie wiem, za co mi dziękujesz dokładnie, ale to miłe z Twojej strony. Ogólnie nie mogłam się doczekać żeby przeczytać to opowiadanie, nastawiłam się mocno i się nie zawiodłam. Czapki z głów, znów.]

    OdpowiedzUsuń