T H O R O D I N S O N
asgardczyk | członek Avengers | bóg piorunów
D z i e c i ń s t w o
Przez okno pokoju przedostawały się pierwsze promienie słońca, padając na twarz Thora. Przeturlał się kawałek dalej, by uniknąć ich nachalnego sposobu na budzenie go wczesnym rankiem. Jednak wiedział, że skoro słońce już wstało on też nie powinien zwlekać. Wysunął się z łóżka i przeciągnął, głośno przy tym ziewając. Na łóżku obok leżała dziesięciolatka o brązowych włosach, rozłożone niczym wachlarz na śnieżnobiałej pościeli. Miała niezwykły typ urody, oczy koloru najprawdziwszego bursztynu o migdałowym kształcie, a o rysach jej twarzy mogliby rozpisywać się najlepsi midgardcy pisarze. Włosów zapewne zazdrościła jej niejedna asgardcka nastolatka, były jak promyk słońca w krainie cienia. Prawdziwego asgardczyka można było poznać po włosach koloru pszenicy, a tylko jedna dziewczynka mogła pochwalić się ciemnobrązowymi puklami. Kto by pomyślał, że zawdzięczała to rozkapryszonemu i wiecznie zazdrosnemu dzieciakowi? Thor zakradł się do jej łóżka i złapał ją za okryte zielonym płótnem ramię.
- Sif! Wstawaj, dzisiaj wielki dzień. - powiedział trochę głośniej niż to było konieczne. Dziewczyna od razu otworzyła oczy, starając się, by nie zamknęły się z powrotem. Popatrzyła na chłopca stojącego nad nią. Pierwsze na co zwróciła uwagę to oczy koloru lapis-lazuli, które tak uważnie jej się przyglądały. Zaczęła zastanawiać się jaki to wielki dzień Thor miał na myśli. Skupiła się ze wszystkich sił, jednak uroda chłopca ją rozpraszała. Jego ostre, lekko kanciaste rysy twarzy i blond szczecina, która wiecznie wchodziła mu w oczy.
- Twoje urodziny. - mruknęła w końcu zrezygnowana. Z trudem odparła od siebie myśl ponownego zamknięcia oczu i ominięcia całego, dzisiejszego zamieszania.
- Nie rób takiej miny. Nie zawsze kończy się jedenaście lat. - powiedział aż nadto rozemocjonowany. Odskoczył od jej łóżka w kierunku swojego i zgrabnymi ruchami złożył pościel. Sif skierowała rozespane spojrzenie w stronę trzeciego łóżka. Było puste i to od kilku godzin zapewne. Chłopiec od czarnych włosach zawsze wstawał wcześniej i uciekał z pokoju. Pewnie bał się, że w czasie snu Sif może mu coś zrobić, bo to właśnie ten rozkapryszony chłopiec spowodował, że straciła swoje piękne włosy i była zmuszona zastąpić je tymi brązowymi. Jednak ona była mądrzejsza i ograniczała się tylko do upokarzania go na porannych treningach. Poprawiła swoje łóżko i przy wyjściu poczekała na Thora, który kilkakrotnie poprawiał poduszki, by całość wyglądała równie idealnie jak łóżko Sif i to Lokiego. Kiedy już uzyskał oczekiwany efekt uśmiechnął się szeroko i dołączył do przyjaciółki. Idąc korytarzem przyjmował życzenia urodzinowe od wszystkich mieszkańców. Grzecznie dziękował, szczerząc się na dowód wdzięczności.
- Wszystkiego najlepszego, braciszku. - usłyszał za sobą zgryźliwy głos Lokiego. Jego uśmiech tak bardzo przypominał grymas rekina, że wzdrygnął się mimowolnie. Thor kiwnął głową i podziękował z takim samym, sztucznym wyrazem wdzięczności jakim obdarzył większość dzisiaj spotkanych.
T e r a ź n i e j s z o ś ć
Poranki w Midgardzie nie należało do tak łatwych i przyjemnych jak te, które przeżywał w dzieciństwie. Wczoraj ratował świat, dzisiaj zapewne też będzie. Stał na dachu siedziby Avengers, podziwiając wschód słońca, czekając aż ukarze się w całej krasie. Trwało to długo, ale Thor już dawno przestał zwracać na to uwagę. Czas dla niego nie istniał, był czymś, co skłaniało śmiertelników do wielu wyrzeczeń, spowodowanych właśnie jego brakiem. Znużony chwycił młot w rękę i uniósł go wysoko.
- No to lecimy. - mruknął sam do siebie. Mjolnir uniósł go w górę, po chwili jednak wyrównał lot i pruł nad budynkami miast. Czerwony materiał trzepotał i owijał się wokół jego kostek. Zastanawiał się, gdzie ma polecieć, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Robił kółeczka wokół Nowego Jorku zadowolony z kilkunastu zachwyconych spojrzeń, młodych kobiet skierowanych w jego stronę. Raz po raz zagarniał włosy za ucho, obniżając przy tym lot, nasłuchując pomruków pełnych radości. Jeszcze tylko brakowało, żeby ukłonił się nisko po przedstawieniu. Jednak tego nie zrobił i nagle poszybował w górę, wracając na dach siedziby Avengers. Wskoczył na murek i usiadł na nim, podrzucając zwinnie młotem. Dopadło go dziwne uczucie, niby rozczarowanie połączone z samotnością. No tak, dzisiaj pierwszy raz od wieków spędzał wielki dzień samotnie. Nad Nowym Jorkiem pojawiła się błyskawica, mimo słonecznego poranka jaki dziś towarzyszył mieszkańcom miasta.
- Wszystkiego najlepszego, braciszku. - mruknął pod nosem, naśladując ten zgryźliwy ton jaki przybierał Loki. Pierwszy raz od dawna zatęsknił za rekinim uśmiechem.
AKTUALNIE: Thor czeka na kolejną nawalankę, by móc sprać kilka mutanckich tyłków. W wolnych chwilach stara się czynnie udzielać w życie swojego potomka, do którego Pani Scarlett Kastner nie za bardzo pozwala się zbliżać, że niby Odinson jest niedelikatny i impulsywny. Dobre sobie.
______________________________
Z karty dumna nie jestem, ale podziwiam jeśli ktoś dotrwał do końca. Wita Was autorka Thora i prosi o wyrozumiałość, bo to pierwszy raz, gdy wciela się w faceta z wielkim młotem. Za błędy popełnione w tekście ogromnie przepraszam i postaram się je w najbliższym czasie poprawić. Na wątki jak zawsze chętna, powiązania także. Na zdjęciu Chris Hemsworth, cytaty zaczerpnięte od zespołu Therion.
W razie nagłej potrzeby, lub po prostu chęci skontaktowania się podaję swój numer gadu-gadu: 1924147
[Witaj, przystojniaku!]
OdpowiedzUsuń[Jest i luby mojej Sif ;) Zaczynamy ten ponotkowy wątek czy czekamy? ;)]
OdpowiedzUsuń[No, czekam na odpowiedź od mojego ulubionego boga piorunów ;)]
OdpowiedzUsuń[Witaj! Jestem chętna na wątek, bo trzeba rozruszać serię. Mogę zarzucić jakimś pomysłem, jeżeli wyrazisz wolę ; )]
OdpowiedzUsuń[Oczywiście, pączusiu. Twoja kolej.]
OdpowiedzUsuń[Hm... więc co by tu wymyślić? Myśli... myśli... myśli...
OdpowiedzUsuńCo powiesz na to, że oboje przypadkowo znajdą się na jakiejś szosie/odludziu. Np. po prostu oboje zmierzali w jakimś kierunku i zetknęli się na drodze. Ich samochody nagle przestały działać z niewiadomego powodu, a do tego zbliża się jakaś pogodowa anomalia, na niebie kotłują się cudaczne dziwy i wygląda na to, że coś im zagraża. Oboje będą musieli przetrwać... Ewentualnie zarzuć propozycją, jak to nie spasuje xD]
[Co prawda Thora nie czytałam, ale zakochana byłam swego czasu w Thorgalu i ze względu na tę postać mam ambicję na wątek, a może i na dłuższe powiązanie. Rozumiem chyba mogę, że ochoty nie zbraknie.
OdpowiedzUsuńSzczegóły wątku ustalić chcemy, czy na żywioł (daj Boże, nie morski bo jednostronnie mi mała Yael upadnie) przysłowiowy ruszyliby my? ]
[W takim razie czekam :)]
OdpowiedzUsuń[Nie zapominaj, że jestem adoptowany, braciszku. Reflektujesz na wątek?]
OdpowiedzUsuń[Witam, witam. I jestem przygotowana na wątek, rzecz jasna. Potrzebuję jedynie kilku rzeczy: do której średnio Thor potrafi spać, jak trudno go dobudzić, czy w tym celu ma swoją kwaterę w Avengers Mansion, czy już się przyzwyczaił do widoku samochodu - od wewnątrz. Zakładam też, ze stosunki pomiędzy nim a Wandą będą czysto komiksowe, czyli (nie krystalicznie, ale jednak zazwyczaj) przyjacielskie. Dodam tylko, że Wanda czasami naprawdę jest wiedźmą :) ]
OdpowiedzUsuń[A tak, relacje neutralne ustaliłyśmy i póki co nic innego. Może by tak ich na jakąś misję wysłać? Co Ty na to?]
OdpowiedzUsuńOd najdawniejszych czasów na Ziemi żyją dwie rasy nieustannie walczące o panowanie nad światem. Przedwieczni - czczeni w starożytności jako bogowie, w wiekach średnich zwyciężeni przez młodszą rasę - ludzi, znowu się ujawniają. Skończył się już czas przygotowań. Chcą wojny, która sprowadzi ludzkość do roli niewolników.
OdpowiedzUsuńCzy to już kres panowania młodszej rasy? Wszystko zależy od Ciebie! Stań po wybranej stronie, zostań Przedwiecznym, Nieśmiertelnym lub zwykłym człowiekiem i wpłyń na losy świata.
http://przedwieczni.blogspot.pl
[Obejrzałam obie części Mścicieli i muszę powiedzieć, że osoba Thora bardzo mi się spodobała. I możliwe, że jest bardzo podobna do Thorgala.
OdpowiedzUsuńBieg wydarzeń...
Cóż, Yael błąka się po nowojorskich ulicach głównie nocami, nie lubiąc natłoku ludzi. Gdzie w ten sposób mogłaby spotkać Thora? ]
[w spelunie, powiadasz. A mają tam trochę taniego piwa, dla pełnej rozpaczy dziewczynki? ;> ]
OdpowiedzUsuńSpojrzała na niego niechętnie.
OdpowiedzUsuń- Czekaj.
Szybko odwołała najbliższe spotkanie. Jeszcze tego brakowało, aby interesant przyszedł i zobaczył rozwalone biuro i wielkiego, wściekłego wikinga. Albo, co gorsza, aby jakiś dziennikarz zobaczył. Prawdopodobnie zemdlałby od wielokrotnego orgazmu myśląc o tym, co może nawymyślać w interpretacji...
- Się angażował? W porządku. Przyjdź za pięć miesięcy, akurat wtedy przyda się pomoc. Głównie przy zmienianiu pieluch - westchnęła, wiedząc już, że się go nie pozbędzie. - Nie, ustalmy kilka rzeczy. Po pierwsze, dziecko jest moje. Ja je stworzyłam, ja je noszę, ja je urodzę. Nie ma ojca, ma tylko dawców genotypu i właśnie dokładnie to mu powiem, gdy zapyta się, czemu nie ma tatusia.
[A postawi jedno Yael? :D]
OdpowiedzUsuńNowojorksie ulice ciągnęły się bez końca, tworząc plątaninę korytarzy ogromnego labiryntu. Spowite mrokiem, obskurne budynki przegoniły ją z ciemności niebezpiecznych dzielnic do tej jaśniejszej ich części, gdzie panowały jaskrawe neony nocnych klubów, barów, pubów i agencji towarzyskich. Sama dziwiła się, że w tej części akurat przebywa, ale okazywało się, że bezpieczniej tutaj, niżeli pomiędzy śmietnikami.
Przespawszy cały dzień czuła się niemal jak nowonarodzona. Żołądek zapełniła resztkami śniadania ośmioletniego dziecka, wracającego ze szkoły. W kieszeni sukienki zaciśniętą trzymała piąstkę, w której jedna momenta się już tylko znajdowała. Drobny pieniążek, który na ulicy znalazła.
Pchnęła drzwi, wchodząc do środka. W wielu miejscach już ją znali. Mała Yaala nie starała się już nieudolnie zawierać koligacji, ani nikt nie pchał się by nawiązywać z nią relacje. Jednak bezdomni, narkomani i żebracy znali się, chociażby z widzenia, a niejedną noc dzielili wspólnie przy jednym ognisku. Niektórym była wdzięczna kawałek chleba czy skrawek koca. Tu, wciąż winna pozostawała niejeden kielich piwa.
Usiadła przy barze, a nogi ze stołka jej zwisały. Położyła pieniążek na blacie, przesuwając go w stronę mężczyzny za kontuarem. Nie sprawdzał jej braku pełnoletności, a gdyby zechciał zaszantażowałaby go najwstydliwszymi jego sekretami.
[a fe. Rozkręcę się.]
Uniosła zdziwiona brwi. Słyszała, że Thor ma niezły spust w piciu alkoholu, który działał na niego w podobny sposób jak i na nią, ale nie myślała, że zwykłe piwo (jedyne, jakie miała), zniknie w pięć, może nawet cztery sekundy), połknięte na raz przez Odinsona. Skinęła głową w bok, ruchem dosyć komicznym, jakby właśnie stwierdzała "można i tak".
OdpowiedzUsuńOna sama wypiła dwa delikatne łyki smakowego trunku, który raczej był zdecydowanie czymś tylko i wyłącznie dla kobiet. Znała mężczyzn, którzy gardzili takimi napojami, twierdząc, że brukają one dobre imię pysznego piwa.
- Nigdy nie miałam być okazji w Asgardzie, towarzyszu - odparła żartobliwym tonem, wsłuchując się następnie w jego słowa, jakby właśnie miała zacząć się bajka. Liczyła na dokładny opis dnia, tymczasem Thor pogłębił jej przekonanie, że Gromowładnemu coś leżało na sercu. - Bez tego... domu... też da się żyć, znam doskonały przykład - wymownym, krótkim gestem wskazała prawie niewidocznie na siebie, próbując w jakiś sposób pocieszyć Thora.
Spojrzenie boskiego strażnika sprawiło, że Jessica poczuła się jak mała dziewczynka. Nie jak ktoś, kto ma metr dwadzieścia wzrostu i patrzy na dwumetrowego człowieka, tylko jak pięcioletnie dziecko. Miała wrażenie, że przy nim jest delikatna jak trzcina i równie łatwa do wyrwania z ziemi. Przerażenie.
OdpowiedzUsuńTak samo bała się potwora spod łóżka. Miała normalne dzieciństwo, dopiero znacznie później jej charakter zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Bardzo długo była kimś, kogo nawet nie podejrzewałoby się o spowinowacenie z Jessicą Jones. I teraz ten ktoś dał o sobie znać pod wpływem kamiennego spojrzenia.
- Na wszystkie... - zaczęła, po czym dopadło ją znajome wrażenie skręcanego w supeł żołądka. - Świętości - dokończyła, stając na znajomej amerykańskiej ziemi.
- Nie sądzisz, że przyda nam się plan, o wszechwładny pięknisiu? Co powiesz na taką wersję: ja wchodzę do tej restauracji, zamawiam mu drinka, szepczę parę słówek tak, żeby myślał, że jest drugim Adonisem, potem zrywam mu plakietkę harcerza Odyna, a ty zajmiesz się reszta? - Zrobiła pauzę, żeby zobaczyć reakcję Gromowładnego. - To był tylko żart - dodała zdecydowanym tonem, nie mogąc rozszyfrować jego miny.
[Dziękuję i nawzajem, aczkolwiek o Thorze mam względnie małe pojęcie ;)]
OdpowiedzUsuńCzasem przeglądając strony internetowe możesz natrafić na ankiety. Irytujące i nikt nie wie czemu to służy, ale z nagłego przypływu nudy można do takowej zajrzeć. Tam pojawia się często pytanie o hobby ankietowanego. Pytanie z pozoru tak proste budzi jednak pewne wątpliwości. Bo czy superbohaterowanie może zostać uznane za hobby? Tony w tej chwili właśnie się nad tym zastanawiał. Początkowo, gdy po raz pierwszy wdziewał strój Iron Mana myślał, że tak, że jest to jedynie robota dodatkowa, którą będzie wykonywał jedynie wtedy, gdy jemu samemu się zachce. Problem polegał na tym, że ta dodatkowa pasja stała się męczącym obowiązkiem, który zaczął przejmować kontrolę nad życiem Tony'ego Starka, a nie Iron Mana. Taki obrót spraw stawał się powoli bardzo uciążliwy, szczególnie tego ranka, kiedy dwunasty telefon od Fury'ego zmusił go w końcu do odebrania. Misja? I to na dodatek z Thorem? Czy żaden inny Avengers nie mógł tego zrobić za niego? Tony pożałował, że zadał to pytanie, albowiem wtedy Nick dał mu wykład na temat moralności, dość długi, więc rachunek na konto dyrektora S.H.I.E.L.D. przyjdzie dość pokaźny. Tony nie miał więc innego wyjścia, zwlekł się z kanapy, na której oglądał telewizję i po kilkunastu minutach był już pod siedzibą. Tam czekał też na niego Gromowładny, na którego przechodnie spoglądali z mieszaniną podziwu i zaskoczenia.
OdpowiedzUsuń- Fury wspominał coś o portalu do innego wymiaru, który pojawił się na Brooklynie. On myśli, że jestem jakąś wróżką? A może chociaż ty wiesz jak na to zaradzić? - zaczął ignorując to, że z jego ust potoczył się istny słowotok. Jak był zdenerwowany zawsze się tak działo. - I pewnie na miejscu spotkamy jakieś trolle, gobliny, roboty, czy inne takie - dodał już bardziej do siebie, aniżeli do Thora, do którego zwrócił się dopiero po chwili. - Spakowałeś młot?
[W porządku, zaczynam :) Przepraszam na opóźnienie]
OdpowiedzUsuńPiąta rano była porą tak straszliwie nudną, że Wanda prawie zasypiała. No dobrze, może niekoniecznie przy ciągłej bezsenności. W zaciszu swojego pokoju pilnie studiowała stronnice starej, zakurzonej książki. Wyglądała jak z co najmniej zeszłego wieku, była bardzo krucha i okrutnie trudna do odczytania. Rytuały średniowieczne wymagały czasu, a jeżeli chodzi o rozpierającą wiedźmę energię, miała go od groma, więcej niż przeciętny Mściciel, śpiący, kiedy powinien spać.
Nagle niemalże przestała oddychać, gdy zrozumiała wreszcie, o co chodzi w tekście. Łacina ze wszystkimi swoimi zmiennymi wyrazami regularnie dawała się jej we znaki - jak pomylenie "jabłka" ze "złem". Teraz jednak jej umysł był niesamowicie sprawny, jakby łatwiej jej było zapamiętywać pewne rzeczy i odszyfrowywać ukryty sens pośród zwojów. Odkryła właśnie nieświadomie klucz do tego, żeby zatrzymać swoją potencjalną przemianę. Teraz to zrozumiała. Serce zatrzepotało jej w klatce piersiowej. Potrzebowała jedynie...
Zerwała się na równe nogi i wyszła na korytarz. Skręciła w lewo, potem w prawo i nie zwracając uwagę na dzieła sztuki warte fortunę, stąpała z siłą i determinacją, powodując drobne wstrząsy podłogi.
Wreszcie zatrzymała się przed jednym z pokoi. Już zamierzała zapukać, ale się wstrzymała. Każdy wiedział, że pukanie Wandy do drzwi może w efekcie spowodować wyłamanie zamka. Gorzej niż Hulk, Wando, gorzej niż Hulk.
- Thor? - zapytała wręcz dostatecznie głośno, by Asgardczyk ją usłyszał.
Modliła się tylko, by nie obudzić reszty przyjaciół. Wolała, żeby Janet nie wylała na nią filiżanki kawy przy następnym spotkaniu, czyli mniej więcej śniadaniu.
- Nieważne problemy? - powtórzyła za nim zaraz po tym, gdy drzwi małej lodówki zamknęły się i zaskoczona, że Thor posiada kolejne butelki piwa, wzięła jedną butelkę do dłoni, kładąc ją obok łóżka. Gdy tylko skończy jedną porcję, zabierze się za następną. Chociaż może Gromowładny miał problem ze zrozumieniem, dlaczego obecnie pity trunek smakuje Natashy bardziej, nie kusiło ją jakoś sięgnięcie po kolejne piwo, tym razem o tym prawdziwym smaku browara. - Akurat znam osoby, których problemy są nieważne. Zastanawiają się nad cholernym obiadem, sukienką, tapetą... Robią z tego problem. A problemem jest... - urwała, nie chcąc kończyć tekstem o zmazywaniu win. Westchnęła, spoglądając na telewizor i bez słowa wyciągając pilot w kiepskim stanie z silnych dłoni Thora. Smagnęła je delikatnie, czując przyjemne ciepło z jego rąk.
OdpowiedzUsuń- Głowa do góry. Braciszek przynajmniej nie niszczy nam znów świata. Może odpoczywa. Oby - dodała ciszej.
Jessica nabrała głęboko powietrza w taki sposób, że "kobiece atuty" wyraźnie się uniosły, a na jej twarzy odmalował się wyjątkowo wojowniczy wyraz. Zrezygnowała jednak z kilku wyjątkowo kąśliwych uwag, jakie cisnęły się jej na usta.
OdpowiedzUsuńObrzuciła spojrzeniem swoje odbicie w szybie. Jeśli rzeczywiście miała na krótką chwilę spodobać się komukolwiek, to... nawet mogło się to udać. Z ciężkim westchnieniem zdjęła z ramion skórzaną kurtkę. W czarnej bluzce na ramiączka na pewno wyglądała ciekawiej.
- Pooglądaj sobie wystawę sklepu z zabawkami i poczekaj aż ktoś tam wrzaśnie - poleciła takim tonem, jakby zlecała coś przedszkolakowi.
Minął niepełny kwadrans, gdy z wnętrza knajpy rzeczywiście wydobył się krzyk. Chwilę potem drzwi otworzyły się gwałtownie, a w przejściu rozgorzała przepychanka. Kilkunastu osobom wyraźnie zależało na tym, by wyjść pierwszemu.
Pękła jedna szyba. Wbrew temu, czego można byłoby się spodziewać, nikt przez nią nie wyleciał. Mimo to i tak Jessica Jones była bliska powtórzenia słów piosenkarki Bonnie Tyler "I need a hero". A to tylko dlatego, że ostatnie dwie minuty sprawiły, że wypowiedziała taką litanię przekleństw, że chwilowo nie mogła już znaleźć nic oryginalnego. Choć plotki mówią, że gdy jest w formie potrafi kląć przez dwadzieścia trzy minuty i się ani razu nie powtórzyć.
Scarlett zorientowała się, że właśnie dwumetrowy Wiking z innego świata wrzeszczy na nią, że nie potrafi wychowywać dzieci. Musiała być bardzo naćpana... albo to Wszechświat się naćpał. Wszystko jest możliwe.
OdpowiedzUsuń- Karmi się otworem gębowym, wyciera zawór - powiedziała kąśliwie. - Pilnuje, aby nie wsadzały palców w kontakty i nie kopały kotów. Proste. Rachunek za zniszczenia chcesz w fakturze czy w formie pozwu?
A co jej tam, to Ameryka, ostatnio jakiś typ pozwał Jezusa do sądu, w porównaniu z tym ja sprawa była dość prosta. No i miała dobrych adwokatów.
- A próbowałeś kiedyś walerianę? Dobrze robi na nerwy.
Zanim mężczyzna za kontuarem baru zdołał chociażby wyciągnąć rękę, dziewczynka zabrała banknot z blatu, unosząc go do światła i patrząc z niedowierzaniem. Zaraz jednak położyła go z powrotem, chowając swoją monetę do kieszeni i obejmując dłońmi kufel. Yaala od wieków nie widziała monety większej niżeli pięćdziesięcio centówka, nie mówiąc, że swojego dolara uważała jako skarb. Zastukała paznokciami w blat i popatrzyła na mężczyznę, wiedząc, że powinna mu za napój podziękować, choć to ostatnie w jej zamiarach było.
OdpowiedzUsuń- Marny z ciebie chwalipięta, Thorze Odinson. - wymruczała, siorbiąc chełpliwie łyk piwa i spoglądając na niego znad kufla. Starła się mówić w miarę poprawnie po angielsku, choć większość słów i tak zniekształcała, a jej francuski akcent był wyczuwalny z daleka. Mogłaby zagłębić się w jego umysł i pochłonąć cały słownik języka Asgardu, ale... Właściwie, to nie było żadnego ale.
[Ah, aż za dobrze wspominam film "Thor" *.* Czy facet z wielkim młotem byłby skłonny wyrazić chęć na wątek z nie do końca normalną osóbką? xP Pomysł na powiązanie, bo dobrze by było, żeby moja postać znała trochę osób xP Jeżeli nie masz, to ja się postaram jutro podrzucić parę pomysłów. Co ty na to? // Domino]
OdpowiedzUsuńPopatrzyła na niego krytycznie. Jeśli to miał być ojciec jej dziecka, to sorry, Wszechświecie, zresetuj i zacznij od początku. Co prawda nie wybierała dawców pod względem charakteru, a jedynie bardziej uchwytnych cech, ale i tak poczuła, że być może - nie na pewno, ale zdecydowanie być może - popełniła błąd.
OdpowiedzUsuń- Nie będę nikogo wzywać. - Nie dodała "sama cię wyrzucę", chociaż miała na to ochotę. Oczywiście, nie była to prawda - w fizycznym starciu miała równe szanse, co komar na szybie rozpędzonego samochodu, ale gniew dodawał pewności siebie. No i, oczywiście, miała swoją moc. Dużo rzeczy dawało się załatwić za pomocą mocy. - I też uważam, że powinniśmy porozmawiać jak dorośli ludzie. Z mojej perspektywy wygląda to tak: nic do ciebie nie mam i bardzo bym była wdzięczna za trzymanie się z dala ode mnie i mojego dziecka. Drugi koniec Galaktyki byłby najlepszy, ale w zasadzie chodzi mi o dowolny obszar znajdujący się w rozsądnej odległości od mojej macicy. Nie chcę od ciebie niczego prócz świętego spokoju. Nie potrzebowałam cię do zapłodnienia, nie będę potrzebować później. Przykro mi, że ominęła cię rozrywka polegająca na płodzeniu potomka, ale ostatnio niepokalane poczęcie jest na czasie wśród bogów.
To ostatnie było wręcz niezwykle ironiczne.
To zdanie. Jedno, krótkie, zapewne niewiele znaczące zdanie sprawiło, że skuliła się w sobie, ze strachem w oczach, omal kufla z piwem nie przewracając. Pokręciła szybko głową, zaprzeczając jakimkolwiek kontaktom z Charlesem Xavierem. Doskonale wiedziała, że jej nie wolno. Natasha wyraziła się nader jasno, że ją zabiją, jeśli powie słówko za dużo, a Yaala już wiedziała, że Thor do Avengers należy i Romanoff zna.
OdpowiedzUsuń- Yaala przysięga. Z żadnym X-Menem nie rozmawia! - powiedziała szybko, dłoń do serca przykładając, żeby nadać prawdziwości swoim słowom. - Thor nie powie Natashy, prawda? - dodała zapytanie, łapiąc kufel w strachu i zabierając się za chełpliwie opróżnianie jego zawartości. To sobie napytała biedy...
Stark miewał czasem podejrzenia, że Fury próbuje zrobić z nich bandę przyjaciół. Szanse na powodzenie tej misji były znikome, wiedział o tym każdy członek Avengers, media oraz większość ludzi na świecie. Nick nie należał jednak najwyraźniej do żadnej z tych grup, albo wolał pozostać głuchy na docierające do niego informacje o kolejnych sprzeczkach w grupie. Jedyne co można było póki co uznać za postęp to to, że Tony zaczynał powoli niektórych członków tolerować. Nie, nie akceptować, do tego jeszcze długa droga, ale to już i tak lepiej niż przysłowiowe nic.
OdpowiedzUsuń- A to pech, miałem ochotę napisać w pamiętniku, że przeleciałem się z Thorem na młocie – powiedział i westchnął teatralnie. - Jasne, że mam zbroję. - dodał już nieco mniej ironicznym tonem zastanawiając się czy półbogowie są także pół mózgami. Najwyraźniej, a przynajmniej Gromowładny, który od samego początku na takiego Starkowi wyglądał. Choć pozory mylą.
Stark dość szybko „przywidział” na siebie zbroję każąc Jarvisowi sprawdzić dokładne współrzędne.
- Wiesz jak to zamknąć, czy spontanicznie wymyślimy coś na miejscu? - zapytał uznając, że akcje bez planu wychodzą Mścicielom nie najgorzej. Opinia publiczna ma co do takich poczynań zastrzeżenia, ale odsetek strat nigdy nie przekracza przecież więcej niż kilku milionów...
[No właśnie, tylko tak naprawdę to usłyszałam kilka wersji i nie do końca wiem, co z tą wojną między nimi jest. W sumie, jakbym miała być szczera, to nie mam najmniejszego pojęcia o co w niej chodzi x.X A co do pomysłu, to powiedź mi tylko czy mają się nie lubić, czy wręcz przeciwnie i mogę zaczynać.]
OdpowiedzUsuń[Dodałabym do tego, że może na przykład on uważa, że Domino zamachnęła się na jego życie, gdzie w rzeczywistości mogla go uratować, czy jakoś tak. Tylko ona nie chce uchodzić za miłą i pomocną więc jej odpowiadała wersja w której go rzekomo zaatakowała i nawet nie próbowała wyjaśnić mu, że był w błędzie. Co ty na to? Jeżeli masz coś przeciwko, to oczywiście możemy zmienić.]
OdpowiedzUsuńMiała dobry plan. I wszystko by się udało, gdyby współpracowała z kimś inteligentniejszym niż sztabka ołowi. Albo asgardzki bóg. Nie prosiła przecież o dużo. Tylko ktoś, komu potencjał intelektualny pozwala na wykonanie prostego polecenia. Pięcioletnie dziecko by sobie poradziło, a Thor jakoś nie potrafił. Może powinna była mu to rozrysować? Na filmach się sprawdzało. I chociaż nie była zwolenniczką filozofii "Batmanowi się udało, więc dlaczego nie miałoby udać się nam?", to musiała przyznać, że ta metoda miała ręce i nogi. Szkoda, że wcześniej na to nie wpadła, bo teraz sytuacja nie malowała się w jasnych barwach.
OdpowiedzUsuń-... i twoja mać! - krzyknęła, w kilku słowach dając przeciwnikowi szczegółowe informacje na temat tego, kim była jego matka i co może iść z nią zrobić. Ci, którzy znali Jessicę Jones, wiedzieli, że to jest ledwie przygrywka do litanii obelg, jaka mogła za chwilę popłynąć. Mało kto posiadał zdolność bluzgania przez pół godziny i nie powtórzenia się ani razu.
Obecnie stała pośród poprzewracanych mebli, ściskając w jednym ręku amulet mężczyzny. Jej bluzka straciła jedno ramiączko, włosy miała w nieładzie, wyglądała prawie jak po powrocie z dobrej imprezy. Pomijając krew na kłykciach oraz faceta, do którego jeszcze niedawno należała posoka. Mężczyzna nie wyglądał na ciężko rannego. Za to chyba postawił sobie za punkt honoru wykończenie Jessiki.
- A ty co?! - wrzasnęła, widząc wreszcie Thora. Zdecydowanie nie użyła tonu, którym księżniczki witają rycerzy na białych koniach. - Na dziwki poszedłeś w międzyczasie, że ci siły odebrało?!
Przez głowę Scarlett przeszły różne scenariusze tej rozmowy, ale taki nie.
OdpowiedzUsuńPierwszy głos w jej głowie krzyknął: to pułapka!
Drugi natychmiast dodał: kosmici są naprawdę dziwni.
Trzeci stwierdził z wahaniem: faceta, który w taki sposób reaguje w tak popieprzonej sytuacji, raczej żal byłoby wywalać za drzwi, co nie, siostro?
Jednak ogólnie Scarlett nie wiedziała, co o tym myśleć. Adrenalina jednak już jednak nie napędzała jej gniewu, spuściła więc nieco z tonu i agresywnej postawy, na chwilę nawet dopuszczając do siebie myśl, że może to ona powinna się tłumaczyć.
- Tak - powiedziała w końcu, już łagodniej. - Tak, oczywiście. Teraz w zasadzie też możesz, chociaż musiałabym skombinować USG. A tutaj jest wszystko, tylko nie to.
Ze względu na swoją moc nigdy nie potrzebowała jakiejkolwiek maszyny do skanowania ciała, tak więc w jej laboratorium niczego takiego po prostu nie było.
- USG to urządzenie do oglądania wnętrzności bez konieczności wyjmowania ich z człowieka - wytłumaczyła. W zasadzie, była to prawda, chociaż okrojona ze szczegółów technicznych. Po chwili jednak sobie przypomniała, że w gabinecie obok pokoju babci powinny być takie urządzenia, na wypadek, gdyby doglądający jej lekarze zauważyli coś niepokojącego i musieli przeprowadzić standardowe badania. Steve, jej główny inżynier, chyba coś o nim wspominał, przypominały jej się takie wyrażenia jak "trójwymiarowy hologram" czy "model interaktywny". Tłumacząc na ludzkie - drogie i gadżeciarskie cacko.
OdpowiedzUsuńNie próbowała nawet dopytać się Thora, czemu miałby kupować coś, co mogła wypożyczyć z dowolnej kliniki.
- Wiesz co, chyba jednak mam coś takiego, dwa piętra niżej. Więc jeśli chcesz... - zawiesiła głos i wstała. Ośrodek ciężkości powoli zaczął się już przesuwać, więc miała lekkie wrażenie, że chodzi jak kaczka.
Nie była optymistką. Całe życie kierowała się stwierdzeniem, że widzenia świata w czarnych i różowych barwach to dwie najgłupsze skrajności, w jakie popada naród ludzki. Przymknęła na moment powieki, kończąc niespodziewanie jedno piwo i wzdychając przeciągle, jakby chciała uzupełnić braki w powietrzu, odświeżyć umysł. Zapadła krótka cisza, po której odezwała się właśnie mała, denerwująca optymistyczna cząstka Czarnej Wdowy, wychodząca zza zasłony realnego postrzegania świata nagle i niespodziewanie w ekstremalnych przypadkach. Wyłącznie i jedynie.
OdpowiedzUsuńJej dłoń powędrowała równie nagle na jego umięśnione ramię, spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem, jakby chciała dać mu do zrozumienia, że tutaj jest jego miejsce. Że pasuje do drużyny, może nazywać Ziemię swoim domem.
- Już raz skopaliśmy mu tyłek, drugi raz też damy radę.
[Oczywiście, że zacznę ^ ^]
OdpowiedzUsuńMogła nie przepadać za Thorem z wielu, naprawdę wielu powodów, bo chociażby z samego faktu, jak się ze sobą (nie)dogadywali. I z powodów jego zdania o mutantach. Mogła, choć może niekoniecznie jej to wychodziło, bo Thor był bogiem piorunów, a Domino obecnie nie wiedziała, czy lubiła coś bardziej, niż deszcz, burzę i pioruny. Ale nie zamierzała mu tego mówić. Podobnie jak tego, że niegdyś uratowała mu życie. Kto by to pamiętał? Ważne jest, że gdy chłopczyna się obrócił, a jego wzrok padł na Domino oczywistym było, że dziewczyna zostanie pociągnięta do odpowiedzialności rzekomego zaatakowania go. No i w pierwszej chwili naturalnym odruchem była próba obronienia się - wyjaśnienia. Ot taka pierwsza - głupia - myśl. Usłuchała drugiej - Nie mów mu prawdy, bo jeszcze się biedak zakocha w tej twojej dobroci i dopiero będzie.
Stosunki między nim a nią były napięte już od pierwszej chwili ich poznania, lecz dopiero od tego pamiętnego dnia wszystko nabrało obecnego kształtu.
Lecz dlaczego młoda dziewczyna siedząca przy w barze na ladzie i machająca nogami rozmyślała właśnie o tym mężczyźnie. A no właśnie wszedł do tego samego baru. Uniosła podbródek i poczekała, aż podejdzie bliżej.
- Masz ochotę na piwo? - Spytała, unosząc brew. Mówiła głosem całkowicie beznamiętnym.
Jakby zmienił bar Domino by to uznała za ewidentny przejaw tchórzostwa, a za takową osobę go nie postrzegała. Inaczej prawdopodobnie nie uratowałaby mu życia.
OdpowiedzUsuńDomino miała swoje odruchy człowieczeństwa, ale przez większość czasu kierowała się swoim szaleństwem. I była tylko jedna rzecz łącząca te dwie, całkiem skrajne cechy - instynkt.
Dawno nikt się do niej nie zwracał po nazwisku, choć imienia używano jeszcze rzadziej. Domino, na cześć że wszystko ma swoje przyczyny i skutki.
-Równie dobrze mógłbyś woleć whisky. - Dalej machała nogami. Nie czuła się źle, jako ta, która rzekomo czyha na jego życie, bo przynajmniej traktował ją poważnie i zachowywał dystans, który z całą pewnością się opłaci, biorąc pod uwagę jej charakterek.
Przymknęła oczy i przez chwilę tak siedziała, po czym skinęła na kelnera.
- Raz whisky, dla niego i dla mnie to co zwykle. - Po raz kolejny zamachała nogami.
Entuzjazm i chęć pomocy był w tej chwili równie zaskakujący, co irytujący.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, nie wątpię, że mógłbyś to przynieść, kłopot w tym, że to urządzenie wielkości małej szafy, a myślę, że mam już wystarczająco dużo powodów do zrobienia remontu, aby dodawać do tego dziury w miejscach drzwi. Aha i uprzedzając różne bohaterskie i rycerskie odruchy... dzisiaj rano bez problemu przebiegłam pięć mil, więc wydaje mi się, że raczej nie będę mieć problemów z chodzeniem.
To ostatnie było szczerą prawdą. Pochodziła akurat z tej klasy społecznej, w której niemalże wszyscy mieli obsesję na punkcie zdrowego odżywiania i sportów, wobec czego prawdopodobnie zachowa jako taką sprawność fizyczną do siódmego, może ósmego miesiąca.
- Może prozaicznie zejdziemy te dwa piętra? - westchnęła.
Gdy już udało im się - całkiem normalnie, na nogach - dostać do tego pomieszczenia sanitarnego, miała kolejny problem. Nowoczesne USG rzeczywiście wyglądało imponująco, z wielkim, trójwymiarowym ekranem, kłopot w tym, że ostatnio z podobnym urządzeniem Scarlett miała do czynienia podczas studiów, ponad dziesięć lat temu. Dekada rozwoju technologicznego robiła swoje i po prostu nie miała pojęcia, jak się za to zabrać. Okazało się jednak, że producent postarał się o całkiem przejrzysty interfejs.
- No dobra, patrz na ekran. - Nastawiła skan na swoje podbrzusze i powiększyła całość trzy razy, ogniskując obraz na swoim podbrzuszu.
Na monitorze wyświetlił się zarys sylwetki - głównie jej miednica i połowa pęcherza, a także czteromiesięczny, wybitnie ruchliwy płód, który teraz zajmował się czymś, co trochę przypominało boksowanie, a trochę pływanie kraulem. Głównie widać było, oczywiście, szkielet, ale także zarys twarzy i ogólnej sylwetki ciała. Scarlett-lekarz uznała, że wygląda i rozwija się całkowicie normalnie jak na ten etap ciąży, Scarlett-matka, że w zasadzie jest słodki, z tą zdecydowanie za dużą w stosunku do całego ciała głową.
Nie znała Sif z tej strony, z jakiej zdołał ją poznać Thor, tego była pewna i nikt temu zaprzeczyć. Jak to śpiewa Melua, to fakt, tak jak to, że w Pekinie jest dziewięć milionów rowerów. Chociaż, biorąc pod uwagę cały postęp i wzrost liczby ludności, pewnie dane z piosenki są już kompletnie nie aktualne. Podobnie jak ona nie znała prawdziwej natury Sif, Thor nie poznał nigdy tak Clinta, jak poznała go Natasha. Chociaż sama czasami zastanawiała się, czy naprawdę wie, kim jest jej dawny partner i przyjaciel. A znajomość mogła być nawet porównywalna.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się, ciepło i przyjaźnie. Była to zwykła reakcja na jego śmiech. Głęboki, dudniący, męski. Skrycie go uwielbiała, zawsze dodawał jej w pewien sposób dobrego samopoczucia. Dłoń, która jeszcze przed momentem była na jego ramieniu, opadła na jej własne biodro.
- Czarna magia to zło. Loki macza palce w czymś, co go zgubiło. Być może odpuścił sobie zbieranie łomotu od nas. Nie wiem, nie znam go na tyle, by przewidywać jego zachowania. Podejrzewam, że nawet ty tego nie potrafisz, towarzyszu - spojrzała mu w oczy głęboko.
Tak, Tony miał go za przygłupa. Choć nie ze względu na jego charakter, a zachowanie. Był porywczy, spontaniczny i robił to co mu się akurat podobało... I owszem, Tony zdawał sobie sprawę z tego, że powyższy opis może być równie dobrze używany jakie określenie jego własnego zachowania. Dlaczego więc dalej brnął w swym założeniu? Nie wiadomo, ale pewne było to, że Thor i tak miał dość sporo szczęścia, w końcu innych Mścicieli Tony nie lubił znacznie bardziej!
OdpowiedzUsuń- Nick ma taką dziwną tendencję do knucia czegoś non stop i bez przerwy – odpowiedział próbując zignorować fakt, że Thor właśnie o szturchnął. Nawet lekkie popchnięcie przez nordyckiego osiłka sprawiło, że prawie się zachwiał, ale zbroja na szczęście mu na to nie pozwoliła. - Myślę, że on próbuje zrobić z nas grupkę przyjaciół, którzy co weekend chodzą razem na piwo, i o których można by nakręcić serial fabularny wielbiony przez miliony. Możesz wyobrazić sobie coś takiego? Bo ja nie mam i nie miałem nigdy podobnego zamiaru by się z wami fraternizować – mówiąc to zakrył twarz maską. - Choć na piwo, to mógłbym skoczyć. - przyznał i wzruszył ramionami zastanawiając się nad tym czy Nick nie ma jednak tym razem w głowie jakiegoś głębszego planu.
// Tony Stark
UsuńTacy jak Thor nigdy nie powinni się zabierać za rozumienie czegokolwiek, co ma związek z Midgardem. To oszczędzi szkód w ludziach, dobytku kulturowym i ocali kilka gatunków zwierząt. Coś z tego na pewno. Właściwie to on powinien być wdzięczny, że garstka męczenników miała jeszcze siłę myśleć za niego i za siebie jednocześnie. Oraz cierpliwie znosić to, że zupełnie nie potrafił okazać wdzięczności za wysiłek włożony w unikanie scenariusza, w którym wszyscy giną.
OdpowiedzUsuń- Jednak wolałam tekst o dziewicach Midgardu od twoich finezyjnych porównań - stwierdziła, poprawiając bluzkę. Zupełnie tak, jakby ubranie mogło wyglądać lepiej dzięki odwinięciu dolnego skraju. Jessice zdawało się to nie przeszkadzać. Leniwym ruchem ręki przeczesała włosy, co jednak wcale nie poprawiło jakości jej fryzury.
- Będę zadowolona, jeśli uda nam się sprawnie odstawić go Fury'emu i wymeldować się. Wtedy wrócę do domu, zmyję z siebie magiczny asgardzki kurz i spędzę wieczór nie myśląc o tobie.
[Jako,że Carol jako była liderka Avengers z pewnością zdążyła już poznać Thor'a więc zbędne ceregiele mamy za sobą. Także brniemy w to dalej. Zacząć mogę, ale jakiś pomysł musi być :)]
OdpowiedzUsuń[ Realizujemy, realizujemy. Oczywiście. Ale, jako iż ja sobie muszę wszystko powtórzyć:
OdpowiedzUsuńZnają się z Tarczy, Black lubi dogryzać Thorowi, ze względu na tę całą gadkę, że jest bogiem, i w ogóle... Ale tak ogółem, to lubią się, czy nie? ]
Ktoś kiedyś nazwał Jack'a pracoholikiem. A może to on sam określił tak siebie, rozmawiając z kimś bliskim? W zasadzie, to nie pamiętał i na pewno nie zamierzał zgadzać się z tym stwierdzeniem, chociaż usilnie dążył do takiego wizerunku, godzinami przesiadując w siedzibie Tarczy i przeglądając jakieś papiery. Jeśliby rzeczywiście odrzucić możliwość, iż jest on szpiegiem, pozostawało tylko podejrzenie, że po prostu to lubi.
OdpowiedzUsuńPoskładał wszystkie dokumenty w zgrabny stosik i schował do szuflady biurka, usunął historię z przeglądarki internetowej i wyłączył komputer. Nie wiadomo, skąd wziął się u niego ten zwyczaj, zwłaszcza, że informatycy Tarczy - a nawet on sam - z łatwością odzyskaliby wszystkie skasowane dane, jednak uporczywie pozbywał się ich za każdym razem.
Po paru godzinach spędzonych przy biurku stwierdził, że warto by rozprostować nogi, wstał więc i wybrał się na mały spacer. O tej porze większość pomieszczeń była pusta, co w zasadzie trochę go dziwiło. Stwierdził jednak, że akurat teraz większość agentów najprawdopodobniej jest w trakcie misji. W końcu wojna, i w ogóle... On, teoretycznie, miał urlop. Ale nie znalazł sobie nic lepszego do roboty, niż szukanie zwady u kogoś, u kogo znaleźć ją było najłatwiej. Gdzieś na korytarzu wypatrzył Thora, przed którym szybko, uniżenie skłonił głowę. -Witam szanownego Boga, który, jak widzę, znów raczył zstąpić na Ziemię. Jakieś istotne sprawy pana sprowadzają? - Owszem. Był dobrze wychowany. Podobno był Brytyjczykiem. Ale czy to przeszkadzało mu w byciu złośliwym?
Mógł ewentualnie być złośliwy w wyrafinowany sposób.
[ Mam nadzieję, że takie zaczęcie pani odpowiada ;> ]
[ Dobry. Zdecydowanie, nową wersją ;) ]
OdpowiedzUsuńLoki był szczwanym lisem. Krył się gdzieś, poprzednio pokonany, ale jej coś mówiło, że zbierał siły od nowa. I dobrze wiedziała, że Thor też ma takie wrażenie. Mógł knuć zemstę, rozpaczać po nieudanej próbie podboju, mógł też zawierać nowe znajomości we wszechświecie, ale na pewno nie próżnował. Nie był to ten typ człowieka.
OdpowiedzUsuńCzasem współczuła Gromowładnemu. Musiał stawać do walki ze swoim bratem, którego kochał i zapewne nienawidził równie mocno. Ona nie miała takich problemów i była wdzięczna, że jest samotna, bez rodziny. To zawsze pewne utrudnienie dla ludzi jej zawodu. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc jak Thor niecierpliwie wstaje i drapiąc się po brodzie, wychodzi z pomieszczenia.
- Idę - odparła krótko, zamykając drzwi za sobą delikatnie. Była kompletnym przeciwieństwem w tej chwili do Thora. On szedł głośno, swobodnie, mijając ludzi obojętnie. Ona tak nie umiała. Jej kroki były bezszelestne, posyłała mijanym agentom spojrzenia na powitanie. Niektóre miłe, niektóre niezbyt uprzejme.
- Tutaj nie wolno wchodzić - szepnęła pod nosem, choć Thor jej nie usłyszał. Nawet gdyby to zrobił i tak wyszedłby na dach.
Zaskoczył ją i to bardzo. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy to poważne pytanie.
- Jasne, o ile nie eksploduję po drodze - uśmiechnęła się szeroko. W ostatnich dniach był to jeszcze rzadszy widok niż zazwyczaj. Wycieczka do Asgardu mogła jej przynajmniej pomóc w zapomnieniu o tych kłopotach.
Machinalnie sprawdziła, czy ma przy sobie trochę broni. Tak na wszelki wypadek.
[No więc zaczynam.]
OdpowiedzUsuńTrudno stwierdzić, czego Scarlett się spodziewała dokładnie, jednak raczej nie tego. Mały Artie był w zasadzie ładnym dzieckiem, blondwłosym i niebieskookim, jednak pomijając to, że wyrwał się na świat zdecydowanie za wcześnie, nie przejawiał żadnych niezwykłych cech. Sporo płakał, a w zasadzie darł się wniebogłosy, strasząc przy tym obrażonego do głębi swojego kociego jestestwa Dona, dużo i chętnie jadł i wydawał śmieszne, bulgocząco-piszczące odgłosy, gdy był zadowolony. Nie był dzieckiem specjalnie spokojnym, nie był też jednak szczególnie uciążliwy, więc Scarlett szybko przyzwyczaiła się do nowego trybu funkcjonowania, który na który miała się przedstawić na kolejne kilka miesięcy (albo do czasu, gdy autentycznie będzie miała potomka dosyć) - wstawanie co trzy godziny w nocy na karmienie, zmienianie pieluch i wysłuchiwanie wrzasków. Oczywiście, mogła po prostu wynająć nianię, jednak pod tym względem miała zdanie kategoryczne - Artie jest jej i nikt go nawet nie dotknie.
Przynajmniej tak myślała, dopóki szef jej ochrony nie oznajmił, że ma gościa.
Znowu.
- Alan, kto do cholery nachodzi mnie o tej porze?
Odbiornik lekko zaszumiał.
- Nie mam pojęcia, proszę pani, ale jest duży i zirytowany. Strzelać?
Westchnęła.
- Wpuść go, bo wejdzie przez ścianę.
[Moja reakcja na tekst o rzece: yes, yes, yes! Prawdę mówiąc, mi by pasowało tutaj skończyć wątek i zacząć jakiś inny, aktualniejszy. Co Ty na to?]
OdpowiedzUsuń- Coś ten deseń - rzucił, jak gdyby nigdy nic. Co prawda nie nazwałby siebie ani samotnym, ani zdesperowanym, ale raczej mającym dość przesiadywania w kasynach, czy towarzystwa jakichkolwiek ludzi. A jako iż stwierdził, że biuro będzie najlepszym miejscem do odizolowania się od ludzkiej, szeroko pojętej, głupoty, postanowił zagospodarować sobie dzień na porządkowanie własnych spraw.
OdpowiedzUsuńCo prawda wcale nie uważał, jakoby był ponad tym, ale podobno czasem lepiej zostać z samym sobą, niż dokładać sobie problemów znoszeniem innych.
Gdyby jednak Thor nie miał na to ochoty, powinien iść sobie tłuc biednych mutantów, prawda?
Byleby tylko biednym mutantem nie okazał się Jack. To mogłoby się skończyć źle.
Chociaż, pojawiłaby się spora szansa, że nikt by za nim nie tęsknił.
- Tak nawiasem, nie starczyło dla Ciebie misji, czy nie znalazła się żadna godna Boga?
[Witam ;) Wspaniała karta i doskonałe relacje w powiązaniach. Podoba mi się pomysł w jaki opisałaś stosunki Thora z Sif. Bardzo przyjemne i warte wcielenia w życie. Jeśli jest ochota na wątek, to chętnie go zacznę. Pozdrawiam.]
OdpowiedzUsuń[W takim razie - fanfary - proszę o uwagę, bo Żelazna Sif zaciera łapki w walce o Thora! I nich fanki trzymają swoje paluszki z daleka, bo mogą je stracić ;]
OdpowiedzUsuńOficjalnie Sif opuściła Asgard, aby poznawać nową kulturę. Zauroczona mieszkańcami Midgardu wybrała czasowe życie pośród nich, aby pogłębiać swoją wiedzę i umiejętności. Nieoficjalnie przybyła, ponieważ Asgard bez Thora był miejscem jałowym sam w sobie, co czyniło życie pustym i mdłym. Sif nigdy nie przyznałaby się przed nikim, że czuje do Thora coś więcej niż tylko przyjaźń. Od zawsze pod pozorami delikatnego półuśmiechu kryła szereg uczuć, które przerażały ją. Dziś, chłodnego piątkowego wieczoru, siedząc na ławce w Parku Centralnym, asgardzka bogini nie starała się nawet myśleć o tym, co Midgard zrobił z jej żelazną dyscypliną oraz chłodnym opanowaniem. Wojowniczka w milczeniu obserwowała skryte w półmroku drzewa, uśmiechając się do spacerujących par. Zachowywała spokój, którego ostatnio jej brakowało oraz bębniła palcami w książkę telefoniczną, otwartą na stronach oznaczonych jako "pomoc remontowa". Musiała uporządkować wiele miejsc, a część z nich wykraczała dalece poza granice jej umysłu.
[Wspólny wątek obowiązkowo musi być, teraz, natychmiast, a raczej jutro rano zaczęty, teraz wymyślony :D Ktoś mnie musi trzymać mocno, żebym nie zrobiła z Lokiego ciepłej kluchy, która tnie się suchą bułką, czuj się zobligowana :D]
OdpowiedzUsuń[Hela może liczyć na wątek z Młotkiem (w wersji komiksowej - Złotowłosą - tak przynajmniej Thora nazywała, o dziwo), Wielebna?]
OdpowiedzUsuńChłopczyk w tej chwili spał, co było takim ewenementem, że zastanawiała się, czy nie utrwalić tego na jakimś nośniku. Scarlett nie czuła się za dobrze - mało spała (sen i niemowlę jakoś się nie łączyły chętnie), straciła dwie ósemki (odwapnienie, twierdził dentysta) i miała cienką bliznę w miejscu, gdzie cięli jej brzuch celem wyciągnięcia małego wrzeszczacza na świat.
OdpowiedzUsuńW tej chwili leżał grzecznie w jej ramionach i miała nadzieję, że tak zostanie.
- A niby dlaczego miałaby informować akurat ciebie? Zadzwoniłam do męża - poinformowała go. Lepiej ukrócić sprawie łeb, zanim się rozrośnie. W jej mniemaniu liczba rodziców Artiego zamykała się na niej i - w ostateczności - Renie. Cała reszta była zbędna.
[Tak, to dziwne O.O]
Jak dobrze czasem być zesłanym na ziemię bóstwem, można na przykład zlokalizować mentalnie swojego lepszego brata, kiedy ten siedzi przy piwie z wkładką w jakiejś knajpie i prawdopodobnie sprawdza, czy naprawdę tak ciężko mu się zalać w trupa. Do tej pory czuł się świetnie w Midgardzie, z dala od wszelkich przejawów działalności the Avengers (tylko wieżowiec Starka czasami przesłaniał mu słońce i piękno Nowego Jorku) i przede wszystkim z dala od jego członków. W tym własnego-nie-własnego brata, sam nie wiedział, jak powinien i chciał go traktować. Choć wszyscy gnieździli się w jednym mieście, było ono na tyle wielkie, że żadna ze znajomych twarzy nie rzuciła mu się w oczy. Tym razem jednak musiał znaleźć Thora i, co ważniejsze i bardziej skomplikowane, przekonać go, żeby udał się z nim do Asgardu. Od kiedy plan podporządkowania sobie ludzkości nie wypalił, Loki spędził kilka długich miesięcy pod kluczem w ojczyźnie, a wypuszczony na wolność dostał pod groźbą śmierci zakaz opuszczania swojej niestety-nie-podległej planety. Delikatnie mówiąc, zdenerwował Odyna swoimi pomysłami i zdawał sobie sprawę, że jeśli wróci do Asgardu sam, będzie to ostatnie co zrobi w życiu. Heimdall nie został poinformowany o zakazie, ale zapewne nakazano mu poinformować Odyna o pojawieniu się syna marnotrawnego, żeby ojciec marnotrawny mógł go zgodnie z obietnicą skrócić przynajmniej o głowę. Ale była jedna osoba, która potrafiłaby go przekonać do oddalenia zarówno zakazu jak i konsekwencji jego złamania. Ukochany synek, oczywiście że tak. Dokładnie ten sam, którego Loki pod swoją ziemską postacią odnalazł przy jednym ze stolików w podejrzanej knajpie na Górnym Manhattanie. Dosiadł się do niego bez większych wstępów.
OdpowiedzUsuńJak mogła odmówić takiej propozycji? Nawet, jeśli przeleciał ją cień strachu i niepewności po raz pierwszy od dawna, zdała się na rozsądek, stwierdzając, że przecież Thor na pewno wie, co robi. Chociaż zaczęło łapać ją lekkie powątpiewanie i już miała się pytać, czy na pewno to bezpieczne, chwycił ją w ramiona, wszedł do dziwacznego okręgu i poczuła, jak coś szarpie ją porządnie w okolicach brzucha. Straciła grunt pod nogami, prawdopodobnie cicho mruknęła coś niewyraźnie po rosyjsku, tracąc na moment świadomość i orientując się, że jest pod ciemnym niebem, pełnym gwiazd. Myślała, czy zwyczajnie nie zemdlała jeszcze na dachu siedziby Tarczy. Ale zorientowała się, że za sobą też ma przestrzeń jaśniejącą od gwiazd. I pod sobą. A przed sobą: miasto. Miasto dalekie, ale tak wielkie i piękne, że pozostałe ziemskie nie umywały się do tego. Nie wierzyła w magię. Ale tu aż zionęło magią.
OdpowiedzUsuńPodniosła się, przy pomocy Thora, który chyba był rozbawiony, widząc "nieustraszoną Czarną Wdowę", przed momentem omdlałą, bladą i słabą. Nabrała od nowa sił, stając na nogach i odetchnęła z ulgą, czując broń przy pasie. Zawsze to bezpieczniej.
- To już Asgard, czy jakaś Nibylandia? - obdarzyła czułym spojrzeniem najpierw Thora, potem ponurego faceta w złotej zbroi, który milczał dziwnie, a potem znów miasto i Gromowładnego.
[Podczas oglądania kreskówkowych Avengers, a dokładniej momentu, w którym elfy z Alfheimu uznały Clinta za jednego ze swoich, przypomniało mi się, że powinnam mieć wątek z Thorem, a nie mam. Dałoby radę ten stan rzeczy zmienić?]
OdpowiedzUsuń[Czy S. może liczyć na wątek ze szwagrem? :3]
OdpowiedzUsuń[ Poczułam się zmuszona do zastanowienia. I po takowym pierwszy zespół, jaki mi do głowy przyszedł, to jednak był Tyr. Ale tylko Therion nagrał coś, co pasowało i melodią, i treścią, o.
OdpowiedzUsuńI też się grzecznie witam~ ]
[SPAM] Pomyśl, jak bardzo życie jest ulotne. Jednego dnia mamy pieniądze, rodzinę, spokojne życia drugiego dnia możemy zostać z niczym. Las Vegas często funduje taką niespodziankę nieznającym tego świata przybyszom. To tutaj milionerzy stają się biedakami, a biedacy milionerami. To tutaj kochające żony są porzucane na rzecz krótkich spódniczek i dekoltów. To tu, w jeden dzień może się odmienić całe Twoje życie. Wódka, seks, dragi. Seks, dragi, wóda. Wóda, dragi, seks. To nie jednego może zgubić. Ale przecież lubimy takie życie na krawędzi. Zawitaj do jednego z największych kasyn na świecie, przekrocz próg Bellagio i poczuj klimat pięknych kobiet, umięśnionych mężczyzn i mnóstwa pieniędzy. Tylko pamiętaj, bądź ostrożny! Ani nie zauważysz, kiedy wpadniesz w sidła hazardu...
OdpowiedzUsuńhttp://the-bellagio.blogspot.com/