ACHTUNG, MINEN.
Jestem w trakcie pisania swoich retrospekcyjek, posiadających coś w rodzaju akcji, ale jako iż idą niczym pijany kibic po krawężniku, napisałam taką miniaturkę. Ostrzegam - jest króciutka, bo w założeniu miała być drabblem, nie ma akcji i jest dziwna. Następne opowiadanie będzie za to długaśne.
W każdym razie - nie lubisz form eksperymentalnych, nie czytaj na trzeźwo.
***
To był moment, w którym Scarlett przestała wierzyć w swoją
nieśmiertelność.
Osiem lat wcześniej przestała wierzyć w powołanie, ponieważ
ludzie, którzy wierzą w powołanie do rzeczy wielkich zazwyczaj nie wierzą we
żmudny proces wtłaczania do mózgu gigabajtów informacji, w wory pod oczami i
zarwane noce. Scarlett wierzyła w kawę i różowy zakreślacz, ponieważ kawa
smakowała gorzko i wyraźnie, a powołanie było mdłe i rozwadniało się z każdym
dniem pracy.
Siedem lat wcześniej przestała wierzyć w swój geniusz.
Przekonanie o własnej wyjątkowości kiełkowało w niej entuzjastycznie gdy była
nastolatką, swoje apogeum osiągając, gdy jako siedemnastolatka wyglądająca na
lat czternaście ukończyła swój pierwszy kierunek studiów. Pisały o tym lokalne
gazety, a Scarlett była bardzo, bardzo dumna i bardzo, bardzo pyszna. Myślała,
że pojęła całą złożoność świata, ale świat postawił przed nią jedno ze swoich najbardziej
skomplikowanych dzieł i zapytał: „Co widzisz?”, a ona musiała odpowiedzieć: „Nie
wiem. Nie mam pojęcia.”
Sześć lat wcześniej przestała wierzyć w oceny, zostawiając
je kapłanom i politykom. W końcu wszyscy ludzie w środku byli tacy sami, nie
miało znaczenia, czy byli dobrzy, czy źli, czy byli bezdomnymi, czy
miliarderami. Scarlett obowiązywała przysięga, a w tej nie było klauzuli „chyba,
że wyda mi się niegodny zaufania, lub będzie bił żonę”. Życie to życie, serca Matki
Teresy i Kuby Rozpruwacza biły tym samym rytmem.
Pięć lat wcześniej przestała wierzyć w ludzi, ale trzeba
przyznać, że ludzie sobie na to zasłużyli, głupi, bezustannie strzelający sobie
we własne stopy gatunek. Przychodzili do niej z problemami, o których jeszcze
dnia poprzedniego mieli mniemanie, iż im akurat się nie przydarzą. Wszystkim,
tylko nie im. A najlepiej, aby przydarzyły się sąsiadowi, przynajmniej były
powód do dawania spóźnionych dobrych rad wypowiadanych z minami świadczącymi o
tym, że przekazują wiedzę tajemną.
Cztery lata wcześniej przestała wierzyć w naukę. Oczywiście,
nauka to potężna siła, ale z jakiegoś powodu Wszechświat nie chciał dostosować
się do wykresów. Mottem tego roku było zdanie „Przecież dane były dobre, co w
ogóle się stało?” Wyglądało więc na to, że skoro badania były przeprowadzone
prawidłowo, to świat się zepsuł, ale o tym wiedziano już dawno i powinno się to
zawrzeć w założeniach początkowych.
Trzy lata wcześniej przestała wierzyć w pieniądze, a wszyscy
ludzie wierzą w pieniądze, w taki lub inny sposób, w większości nosząc swoje
karty kredytowe niczym generatory niewidzialnej tarczy, sprawiającej iż nic
złego nie może się im stać. Kłopot w tym, że w pieniądze wierzyli tylko ludzie,
a tarcza oparta na wierze pęka w obecności zjawisk, które nie znają pojęcia
wiary.
Dwa lata wcześniej przestała wierzyć w logikę, z dokładnie
tego samego powodu, dla którego nie wierzyła w pieniądze. Logikę wymyślili
ludzie i z jakiegoś powodu przyjęli, że Wszechświat będzie grać według ich
reguł. Nie grał.
Rok temu przestała wierzyć w indywidualność, ponieważ
ludzie, których zazwyczaj oglądała, mieli zasłonięte twarze. Aby nie myślała o
nich jak o osobach, raczej jak o mechanizmach, z odkrytym tylko tym kawałkiem,
który trzeba było naprawić. Zbytnia wrażliwość powoduje niepewność i drżenie rąk.
Dużo ćwiczyła, więc po pewnym czasie widok krwi zaczynał ją uspakajać, a w
spokój akurat wierzyła.
Scarlett zaszyła rozcięte powłoki brzuszne pacjenta i
zamknęła mu oczy. Jej ręce, mokre w pokrytej krwią rękawiczce, wydawały się
nienaturalnie blade, chociaż naprawdę były zaczerwienione i opuchnięte.
Tego dnia przestała również wierzyć w to, iż jest
cudotwórcą. I zdała sobie sprawę, że jeśli natura w całej swojej przypadkowości
zechce postawić ją na miejscu człowieka, którego przed chwilą operowała, nie
będzie nikogo, kto mógłby ją uratować.
Scarlett wierzyła w bezduszność Wszechświata i jak prawie
każdy człowiek uważała, że koncentruje się ona bezpośrednio na niej.
[A w niefortunne zbiegi okoliczności wierzysz? Bo napisałam opowiadanie, które od publikacji dzieliło jedynie zalanie wodą torebki herbaty. Jak wróciłam do pokoju i opublikowałam opowiadanie, dostrzegłam Twój tekst. Grzecznie się usunęłam z głównej i pobiegłam czytać.
OdpowiedzUsuńRany, pewnie tekst by mi się bardziej podobał, gdyby nie wychowywano mnie w duchu "albo kobieta, albo chirurg". Więcej chyba nie umiem powiedzieć, po prostu nie mój klimat.]
[Jestem mistrzynią niefortunnych zbiegów okoliczności. I jak napisałam na górze - nie obrażam się za uznawanie moich eksperymentów za dziwne/nie w kogoś guście/itp., bo ostatnio nachodzi mnie na tworki ekscentryczne i z przerostem formy nad treścią. Kolejne opowiadanie będzie pisane w czasie teraźniejszym, jakby co, ostrzegam.]
Usuń[Ja nie mam nic do eksperymentów literackich. Jestem jak najbardziej za tą formą, konsekwencją treści, konkluzją w tym, a nie innym miejscu. Ale treść mi nie leży, chociaż to już sprawa osobista.
UsuńAle czuj się dumna: przeczytanie i przemyślenie tekstu wystudziło mi herbatę. A ja piję tylko zimną herbatę.]
[Cóż, mogę tylko napisać, że następne opowiadanie będzie zupełnie inne...]
Usuń[Właściwie, to tutaj opadła mi szczęka. Eksperymentuj dalej z różnymi formami, to może nasi pijani kierowcy otrzeźwieją ;) Ugh, zebrało mi się na głupi humor bo też piszę... właściwie dzielę się pisaniem po połowie. Ale chyba mnie natchnęłaś i naskrobię sobie coś "solo". No więc, czekam na następną notkę.]
OdpowiedzUsuń[Odpadła szczęka na zasadzie "łobohrze, co za grafomania"? :<]
Usuń[Oczywiście, że nie! Proszę Cię. To ja tu jestem grafomanką. Uwielbiam tego typu przemyślenia, z resztą muszę powiedzieć, że swoją kartę pisałam podczas czytania twoich notek i po trochu to one właśnie mnie natchnęły. Pff. Nigdy w życiu nie opadłaby mi szczęka w pejoratywnym znaczeniu :)]
Usuń[Czujem się zaszczycona.]
Usuń[O ja cież pierniczę, jakie to fajne... Wybacz, że tak kolokwialnie, ale poważnie, spodobało mi się chyba bardzo mocno, jak widać. Naprawdę, Wanda ma rację - eksperymentuj, bo idzie dobrze. Gratuluję. Krótkie formy lubię za takie pomysły właśnie.]
OdpowiedzUsuń[A to w ogóle miało być jeszcze krótsze, bo 300 słów. No ale ograniczenie jest, że minimum jedna strona, to jest jedna strona...]
Usuń[Obiecana notka *.* Przyznam, że musiałam przeczytać dwa razy, ale to przez zmęczenie i denerwujących mnie Irlandczyków w strefach kibica w moim mieście... Dzięki Ci za długość, bo naprawdę jestem zmęczona i nie ma dużo tekstu do analizowania :) Napisane w ciekawy sposób, szczególnie, że kiedy mówiłaś "refleksje" to spodziewałam się czegoś innego, więc mnie zaskoczyłaś :D Zastrzeżeń nie mam żadnych, ani do treści ani do przekazu. Git majonez :D]
OdpowiedzUsuń