Od ich ostatniego spotkania minęło ponad 20 lat, jak nie więcej. Prędzej czy później można zgubić rachubę. Tak podobni, choć różniło ich prawie wszystko. Oni dwaj, od lat najmłodszych. Kiedyś jednak musiał nadejść kres tego wszystkiego. Ich drogi się rozeszły.
Nazwa Three Miles Island zawsze się kojarzyła z Gambitem, Strykerem i Victorem. Właśnie - kojarzyła się z Victorem! Historia braterskiej miłości i nienawiści - tak poplątana, że aż niemożliwa, a jednak. To wszystko miało miejsce i zakończyło się, a może rozpoczęło właśnie tam.
W barze panował półmrok, drobniutka kelnerka uwijała się między stolikami przy których siedzieli mutanci różnego typu. Miejsce to traktowali jak swój azyl. Tu mogli się pośmiać, powygłupiać, czy przeprowadzić poważny dialog. Tutaj byli sobą, gdy na co dzień udawali dobrych obywateli gatunku homo sapiens. Logan stał za barem, jednak nie musiał się wysilać. Kelnerka zdążyła wszystkich obsłużyć. Oparł się o ścianę przy drzwiach prowadzących na zaplecze. Odpalił cygaro i zaciągnął się nim, jakby delektując się jego smakiem. Nie czuł się zmęczony, ale to go odprężało. Kolejna noc bez zmrużenia oka, nie było dla niego różnicy która z kolei. Nie potrzebował wiele snu, choć jak każdemu dawał on chwile wytchnienia i regenerował siły.
Drzwi pubu otworzył się. Stanęła w nich zakapturzona postać. Niewysoka, ubrana na czarno w butach na wysokiej platformie. Podchodząc do baru minęła rozbawionych mutantów opowiadających kolejną historię, jak to ludzie są łatwowierni.
- Jakiś dobry drink lub wino – odezwała się owa osoba, głos miała wyraźny, dość mocny. Kaptur chronił jej anonimowość, a w pomieszczeniu było zbyt ciemno by dostrzec jakiś wyraźny szczegół – najlepiej w jakimś dużym naczyniu.
Logan postawił na blacie butelkę droższego wina i sporą szklaneczkę, jednak klientka odsunęła je kręcąc głową. Wyciągnął spod lady nieco tańszy napój alkoholowy. Tym razem trafił. Zobaczył jak tajemnicza postać kiwa głową zatwierdzając jego wybór. Nalał pełną szklankę. Dłoń,która po nią sięgnęła wyglądała na zniszczoną, jednak typowo żeńską. Zdobiły ją paznokcie w kolorze ciemniejszego srebra.Wzięła łyk wina. Zrzucając kaptur z głowy wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
- Mogłabym powiedzieć, że nie spodziewałam się Ciebie tutaj, jednak skłamała bym. Właśnie liczyłam na to, że spotkam się z Tobą. Mamy sporo do opowiedzenia. Słowo kluczowe to przeszłość - widziała, że Logan chciał coś powiedzieć, w dodatku nie był zadowolony, że ktoś kogo w życiu nie widział w taki sposób zwraca się do niego – Widzę, że ciężko znosisz potok słów. Ach, a może to, że się nie przedstawiłam? - kobieta o kolorowych włosach uśmiechnęła się złośliwie – Przejdźmy do stolika, najlepiej w tym kącie, gdzie nikogo nie ma – wskazała palcem w kierunku stolika i chwytając szklankę i butelkę ruszyła w jego stronę. Czuła, że była na wygranej pozycji. Usiadła na drewnianym krześle i opierając się wygodnie zrzuciła płaszcz z ramion.
- Kim Ty do cholery jesteś? I czy sądzisz, że będę miał chęć z Tobą rozmawiać? - stanął obok kobiety i jak zwykle nie panował nad emocjami.
- Jeśli to Ci pomoże to jestem Yohanna. Ty natomiast jesteś Wolverine, ach właściwie James. A są dwa słowa dla których jesteś skłonny mnie wysłuchać: Victor i Stryker - po raz kolejny na twarzy rozmówczyni pojawił się uśmiech, tym razem nieco mniej wyraźny. Teraz czekała na kolejny ruch, nieco zaskoczonego Logana.
Usiadł naprzeciwko Yohanny z dość groźną miną i widocznym niezadowoleniem, że ktoś wie w tym temacie prawdopodobniej więcej niż on sam. Odpalił nowe cygaro, gdyż poprzednie już do niczego się nie nadawało. Zbierał słowa w zdania, zdania w dłuższą wypowiedź. Układał wszystko w głowie.
- Zanim powiesz coś, co mnie nie będzie interesowało to z dobrego serca nakieruję Cię na temat o którym chcę posłuchać. Mianowicie to Ty i Victor, a do tego ten nieszczęsny Stryker - odezwała się widząc, że będzie chciał powiedzieć zapewne wiele, ale nie na ten temat o którym chciała pomówić. Wydawać by się mogło, że przyszła tu by rozdrażnić go, a jednak, wbrew pozorom chciała pomóc.
- Gdybym pamiętał szczegóły to zapewne moja historia byłaby o wiele ciekawsza, jednak sądząc po tym jak zaczęłaś, wiesz coś i o mnie. Mówisz o trójcy: Victor, Stryker i Ja. Dziwne połączenie, mało komu znane. Jak dla mnie zbyt podejrzane, bym miał ci cokolwiek opowiedzieć.
- Jeśli odmówisz, po prostu odejdę. Jednak nalegam, gdyż wiem gdzie trafia się okazja na zemstę, gdzie możesz spojrzeć w oczy swojej przeszłości. Weapon X pamiętasz? Ach... adamantium dalej wykorzystuje się do niebezpiecznych eksperymentów.
Zapadła cisza. Yohanna patrzyła na niego, bił się z myślami. Wspomnienia powróciły. Spojrzał na nią z bólem, ale i nienawiścią w oczach.
- Three Miles Island tam ostatni raz widziałem Victora, tam też nie udało mi się dopaść Strykera. Mogę nazwać to miejscem mojej klęski, czy nawet śmierci. Od tamtego czasu jestem kimś innym, dopiero odnajduję to co zatraciłem. Długo błądziłem po świecie, aż traf chciał, że droga poprowadziła mnie do Instytutu i tutaj Charles Xavier podał mi pomocną dłoń, choć tego nie chciałem. Odkrywał zakątki mojej podświadomości tak głęboko zamazane i ukryte. Zacząłem mieć koszmary, nasilały się z dnia na dzień. Po każdej próbie poznania szczegółów przeszłość powracała nocą. I potem kazał mi bym sam zaczął szukać, gdyż tylko tak do czegoś dojdę. Opuściłem Instytut, wynająłem mieszkanie i żyjąc jak samotny wilk znikam nie raz na wiele tygodni szukając tego, do czego powinienem dotrzeć sam. Victor ukrywa się, o Strykerze słuch zaginął.
- Pamiętasz laboratorium? Osoby obecne przy tym? Może lepiej pamiętasz czasy wojen, które z bratem przeżyłeś? A może drużynę, która się rozpadła?
- Czas wojen pamiętam. Nawet szczegółowo. Co noc widzę każdą w walk we śnie. Śmierć tysięcy ludzi i krew. Gorzej jest z chwilami po odejściu z Drużyny X. Wtedy wszystko zaczęło się plątać i mieszać. Po wypadku na wyspie tamten czas najbardziej został wymazany. Pamiętam ostatnią wspólną walkę z Victorem, ostatni raz ramię w ramię. I jego słowa: „Tylko ja mogę Cię zabić”.
- A Stryker?
- Wiem, że gdzieś na mnie czeka. I nadal boi się, że dopadnę go pierwszy, że będę jego klęską. Jego śmiercią.
Kobieta nie odezwała się ani słowem. Pub powoli się wyludniał, ostatnie osoby opuszczały go, by móc spokojnie odpocząć w swoim domu i następnego dnia wyruszyć do pracy. Kelnerka uprzątnęła bałagan i rzucając kluczyki od drzwi na blat baru, wyszła meldując koniec zmiany. Światło na zewnątrz zostało zgaszone, muzyka wyłączona. Byli tutaj we dwoje. Oddech Logana był niespokojny.
- Powiedz, czy boli? - odchodząc od tematu wskazała na dłoń Wolverina
- Za każdym razem - odpowiedział nie patrząc na nią – Nie odbiegając od tematu, może powiesz teraz Ty coś, w końcu na pewno nie przyszłaś tylko po to by mnie wysłuchać.
- Poszukuję Victora. Zawinił nie mało, jednak nie więcej niż Tobie. Odnalazłam kilka osób licząc, że doprowadzą Mnie do niego, poniekąd się udało, jednak dobrze mu idzie ucieczka. Obecnie przebywa gdzieś w Kandzie, prawdopodobnie w waszych rodzinnych stronach. I przyszłam powiedzieć Ci o tym – nie przejmowała się niczym, mówiła to czego może nawet nie powinna była mu przekazywać – Co do osoby Strykera, chowa się w podziemiach, żyje tam i nadal eksperymentuje. Zapewne stanie na twojej drodze niejedno jego dzieło. Adamantium nadal jest w formie płynnej, cały czas wrze. - przerwała swoją wypowiedź – Choć chciałabym pomóc Ci bardziej, nie mogę. Nie tym razem.
Nie patrzył na nią nadal. Poniekąd ją to cieszyło. Zarzuciła płaszcz na siebie i kaptur na głowę, znów była nierozpoznawalna. Tutaj jej zadanie się skończyło. Logan podniósł wzrok na nią. Wyczuł, że coś jest nie tak. Obudziły się jego zmysły, które zostały uśpione. Zerwał się z krzesła i wysuwając szpony przycisnął rozmówczynię do ściany.
- Nie powiedziałaś wszystkiego – ostrza trzymał przy jej gardle, nie bał się zabić kolejnej osoby, był w stanie zrobić wiele by dokonać tego co ustanowił sobie jako cel. Ciężko przełknęła ślinę. - Czuję, że wiesz dużo więcej. I ukrywasz coś - odepchnął ją w stronę wyjścia z pubu. Nie chowając ostrzy powoli szedł do drzwi, gdzie stała.
- Gdyby wszystko było tak proste – powiedziała spokojnie nie obawiając się śmierci z jego rąk, choć spodziewała się ataku oddychała spokojniej niż przed chwilą – Chciałabym powiedzieć więcej, jednak mogłam tylko Cię nakierować.
- Wyjdź stąd – podniósł głos
- Jeszcze się spotkamy - pociągnęła za klamkę i stojąc już na zewnątrz dodała - Rosomaku, czy podążysz drogą, którą została Ci wskazana?
Zatrzasnął drzwi za postacią, która zniknęła w ciemnościach zaułku. Była już na tyle późna pora, że sam powinien opuścić lokal, jednak nie czuł się na siłach. W samotności wspomnienia atakowały ze zdwojoną siłą. Krzyk mordowanych ludzi, płacz dzieci. Strzały i polegli w bitwie. Opadł ciężko na krzesło. Cały świat mu wirował. Tysiące twarzy przed oczami. Słowa, które już gdzieś słyszał. Dziwne zdjęcia rentgenowskie, szyderczy uśmiech brata. To wszystko powracało coraz częściej i bardziej boleśnie. Dopiero po chwili zorientował się, że nadal ma wysunięte szpony. Spojrzał na nie podnosząc dłoń przed siebie. Był niebezpieczny, co raz częściej tracił nad sobą kontrolę.
Idąc przez miasto nie budził podziwu, nie był nikim wyjątkowym. Neony migotały tysiącem barw, jaskrawe lampy przy wejściu do lokali raziły w oczy. Przeszedł kilka przecznic, mijając ludzi, którzy ze spokojem oddawali się uciechom życia. Wszedł po schodach kamienicy o wyglądzie już nieco zrujnowanym. Na klatce schodowej panowała ciemność. Sąsiedzi już spali.Wyciągnął klucze z kieszeni i przekręcając klucz w zamku. Zatrzasnął drzwi za sobą. Nie zapalając światła wszedł do pokoju, gdzie stało łóżku. Na ścianie wisiała ogromna tablica z ogromem zdjęć i artykułów. Włączył lampkę i odpalił cygaro. Spojrzał na wycinki z gazet i nie opuszczając z nich wzroku położył się wygodnie. Leżąc na wznak po raz kolejny planował samotną podróż. Patrzył w sufit, a z fotografii spoglądały na niego twarze ludzi i mutantów których spotykał, postacie z jego przeszłości, zdrajcy, przyjaciele, wrogowie i dawni towarzysze. Teraz był sam.
Nazwa Three Miles Island zawsze się kojarzyła z Gambitem, Strykerem i Victorem. Właśnie - kojarzyła się z Victorem! Historia braterskiej miłości i nienawiści - tak poplątana, że aż niemożliwa, a jednak. To wszystko miało miejsce i zakończyło się, a może rozpoczęło właśnie tam.
W barze panował półmrok, drobniutka kelnerka uwijała się między stolikami przy których siedzieli mutanci różnego typu. Miejsce to traktowali jak swój azyl. Tu mogli się pośmiać, powygłupiać, czy przeprowadzić poważny dialog. Tutaj byli sobą, gdy na co dzień udawali dobrych obywateli gatunku homo sapiens. Logan stał za barem, jednak nie musiał się wysilać. Kelnerka zdążyła wszystkich obsłużyć. Oparł się o ścianę przy drzwiach prowadzących na zaplecze. Odpalił cygaro i zaciągnął się nim, jakby delektując się jego smakiem. Nie czuł się zmęczony, ale to go odprężało. Kolejna noc bez zmrużenia oka, nie było dla niego różnicy która z kolei. Nie potrzebował wiele snu, choć jak każdemu dawał on chwile wytchnienia i regenerował siły.
Drzwi pubu otworzył się. Stanęła w nich zakapturzona postać. Niewysoka, ubrana na czarno w butach na wysokiej platformie. Podchodząc do baru minęła rozbawionych mutantów opowiadających kolejną historię, jak to ludzie są łatwowierni.
- Jakiś dobry drink lub wino – odezwała się owa osoba, głos miała wyraźny, dość mocny. Kaptur chronił jej anonimowość, a w pomieszczeniu było zbyt ciemno by dostrzec jakiś wyraźny szczegół – najlepiej w jakimś dużym naczyniu.
Logan postawił na blacie butelkę droższego wina i sporą szklaneczkę, jednak klientka odsunęła je kręcąc głową. Wyciągnął spod lady nieco tańszy napój alkoholowy. Tym razem trafił. Zobaczył jak tajemnicza postać kiwa głową zatwierdzając jego wybór. Nalał pełną szklankę. Dłoń,która po nią sięgnęła wyglądała na zniszczoną, jednak typowo żeńską. Zdobiły ją paznokcie w kolorze ciemniejszego srebra.Wzięła łyk wina. Zrzucając kaptur z głowy wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
- Mogłabym powiedzieć, że nie spodziewałam się Ciebie tutaj, jednak skłamała bym. Właśnie liczyłam na to, że spotkam się z Tobą. Mamy sporo do opowiedzenia. Słowo kluczowe to przeszłość - widziała, że Logan chciał coś powiedzieć, w dodatku nie był zadowolony, że ktoś kogo w życiu nie widział w taki sposób zwraca się do niego – Widzę, że ciężko znosisz potok słów. Ach, a może to, że się nie przedstawiłam? - kobieta o kolorowych włosach uśmiechnęła się złośliwie – Przejdźmy do stolika, najlepiej w tym kącie, gdzie nikogo nie ma – wskazała palcem w kierunku stolika i chwytając szklankę i butelkę ruszyła w jego stronę. Czuła, że była na wygranej pozycji. Usiadła na drewnianym krześle i opierając się wygodnie zrzuciła płaszcz z ramion.
- Kim Ty do cholery jesteś? I czy sądzisz, że będę miał chęć z Tobą rozmawiać? - stanął obok kobiety i jak zwykle nie panował nad emocjami.
- Jeśli to Ci pomoże to jestem Yohanna. Ty natomiast jesteś Wolverine, ach właściwie James. A są dwa słowa dla których jesteś skłonny mnie wysłuchać: Victor i Stryker - po raz kolejny na twarzy rozmówczyni pojawił się uśmiech, tym razem nieco mniej wyraźny. Teraz czekała na kolejny ruch, nieco zaskoczonego Logana.
Usiadł naprzeciwko Yohanny z dość groźną miną i widocznym niezadowoleniem, że ktoś wie w tym temacie prawdopodobniej więcej niż on sam. Odpalił nowe cygaro, gdyż poprzednie już do niczego się nie nadawało. Zbierał słowa w zdania, zdania w dłuższą wypowiedź. Układał wszystko w głowie.
- Zanim powiesz coś, co mnie nie będzie interesowało to z dobrego serca nakieruję Cię na temat o którym chcę posłuchać. Mianowicie to Ty i Victor, a do tego ten nieszczęsny Stryker - odezwała się widząc, że będzie chciał powiedzieć zapewne wiele, ale nie na ten temat o którym chciała pomówić. Wydawać by się mogło, że przyszła tu by rozdrażnić go, a jednak, wbrew pozorom chciała pomóc.
- Gdybym pamiętał szczegóły to zapewne moja historia byłaby o wiele ciekawsza, jednak sądząc po tym jak zaczęłaś, wiesz coś i o mnie. Mówisz o trójcy: Victor, Stryker i Ja. Dziwne połączenie, mało komu znane. Jak dla mnie zbyt podejrzane, bym miał ci cokolwiek opowiedzieć.
- Jeśli odmówisz, po prostu odejdę. Jednak nalegam, gdyż wiem gdzie trafia się okazja na zemstę, gdzie możesz spojrzeć w oczy swojej przeszłości. Weapon X pamiętasz? Ach... adamantium dalej wykorzystuje się do niebezpiecznych eksperymentów.
Zapadła cisza. Yohanna patrzyła na niego, bił się z myślami. Wspomnienia powróciły. Spojrzał na nią z bólem, ale i nienawiścią w oczach.
- Three Miles Island tam ostatni raz widziałem Victora, tam też nie udało mi się dopaść Strykera. Mogę nazwać to miejscem mojej klęski, czy nawet śmierci. Od tamtego czasu jestem kimś innym, dopiero odnajduję to co zatraciłem. Długo błądziłem po świecie, aż traf chciał, że droga poprowadziła mnie do Instytutu i tutaj Charles Xavier podał mi pomocną dłoń, choć tego nie chciałem. Odkrywał zakątki mojej podświadomości tak głęboko zamazane i ukryte. Zacząłem mieć koszmary, nasilały się z dnia na dzień. Po każdej próbie poznania szczegółów przeszłość powracała nocą. I potem kazał mi bym sam zaczął szukać, gdyż tylko tak do czegoś dojdę. Opuściłem Instytut, wynająłem mieszkanie i żyjąc jak samotny wilk znikam nie raz na wiele tygodni szukając tego, do czego powinienem dotrzeć sam. Victor ukrywa się, o Strykerze słuch zaginął.
- Pamiętasz laboratorium? Osoby obecne przy tym? Może lepiej pamiętasz czasy wojen, które z bratem przeżyłeś? A może drużynę, która się rozpadła?
- Czas wojen pamiętam. Nawet szczegółowo. Co noc widzę każdą w walk we śnie. Śmierć tysięcy ludzi i krew. Gorzej jest z chwilami po odejściu z Drużyny X. Wtedy wszystko zaczęło się plątać i mieszać. Po wypadku na wyspie tamten czas najbardziej został wymazany. Pamiętam ostatnią wspólną walkę z Victorem, ostatni raz ramię w ramię. I jego słowa: „Tylko ja mogę Cię zabić”.
- A Stryker?
- Wiem, że gdzieś na mnie czeka. I nadal boi się, że dopadnę go pierwszy, że będę jego klęską. Jego śmiercią.
Kobieta nie odezwała się ani słowem. Pub powoli się wyludniał, ostatnie osoby opuszczały go, by móc spokojnie odpocząć w swoim domu i następnego dnia wyruszyć do pracy. Kelnerka uprzątnęła bałagan i rzucając kluczyki od drzwi na blat baru, wyszła meldując koniec zmiany. Światło na zewnątrz zostało zgaszone, muzyka wyłączona. Byli tutaj we dwoje. Oddech Logana był niespokojny.
- Powiedz, czy boli? - odchodząc od tematu wskazała na dłoń Wolverina
- Za każdym razem - odpowiedział nie patrząc na nią – Nie odbiegając od tematu, może powiesz teraz Ty coś, w końcu na pewno nie przyszłaś tylko po to by mnie wysłuchać.
- Poszukuję Victora. Zawinił nie mało, jednak nie więcej niż Tobie. Odnalazłam kilka osób licząc, że doprowadzą Mnie do niego, poniekąd się udało, jednak dobrze mu idzie ucieczka. Obecnie przebywa gdzieś w Kandzie, prawdopodobnie w waszych rodzinnych stronach. I przyszłam powiedzieć Ci o tym – nie przejmowała się niczym, mówiła to czego może nawet nie powinna była mu przekazywać – Co do osoby Strykera, chowa się w podziemiach, żyje tam i nadal eksperymentuje. Zapewne stanie na twojej drodze niejedno jego dzieło. Adamantium nadal jest w formie płynnej, cały czas wrze. - przerwała swoją wypowiedź – Choć chciałabym pomóc Ci bardziej, nie mogę. Nie tym razem.
Nie patrzył na nią nadal. Poniekąd ją to cieszyło. Zarzuciła płaszcz na siebie i kaptur na głowę, znów była nierozpoznawalna. Tutaj jej zadanie się skończyło. Logan podniósł wzrok na nią. Wyczuł, że coś jest nie tak. Obudziły się jego zmysły, które zostały uśpione. Zerwał się z krzesła i wysuwając szpony przycisnął rozmówczynię do ściany.
- Nie powiedziałaś wszystkiego – ostrza trzymał przy jej gardle, nie bał się zabić kolejnej osoby, był w stanie zrobić wiele by dokonać tego co ustanowił sobie jako cel. Ciężko przełknęła ślinę. - Czuję, że wiesz dużo więcej. I ukrywasz coś - odepchnął ją w stronę wyjścia z pubu. Nie chowając ostrzy powoli szedł do drzwi, gdzie stała.
- Gdyby wszystko było tak proste – powiedziała spokojnie nie obawiając się śmierci z jego rąk, choć spodziewała się ataku oddychała spokojniej niż przed chwilą – Chciałabym powiedzieć więcej, jednak mogłam tylko Cię nakierować.
- Wyjdź stąd – podniósł głos
- Jeszcze się spotkamy - pociągnęła za klamkę i stojąc już na zewnątrz dodała - Rosomaku, czy podążysz drogą, którą została Ci wskazana?
Zatrzasnął drzwi za postacią, która zniknęła w ciemnościach zaułku. Była już na tyle późna pora, że sam powinien opuścić lokal, jednak nie czuł się na siłach. W samotności wspomnienia atakowały ze zdwojoną siłą. Krzyk mordowanych ludzi, płacz dzieci. Strzały i polegli w bitwie. Opadł ciężko na krzesło. Cały świat mu wirował. Tysiące twarzy przed oczami. Słowa, które już gdzieś słyszał. Dziwne zdjęcia rentgenowskie, szyderczy uśmiech brata. To wszystko powracało coraz częściej i bardziej boleśnie. Dopiero po chwili zorientował się, że nadal ma wysunięte szpony. Spojrzał na nie podnosząc dłoń przed siebie. Był niebezpieczny, co raz częściej tracił nad sobą kontrolę.
Idąc przez miasto nie budził podziwu, nie był nikim wyjątkowym. Neony migotały tysiącem barw, jaskrawe lampy przy wejściu do lokali raziły w oczy. Przeszedł kilka przecznic, mijając ludzi, którzy ze spokojem oddawali się uciechom życia. Wszedł po schodach kamienicy o wyglądzie już nieco zrujnowanym. Na klatce schodowej panowała ciemność. Sąsiedzi już spali.Wyciągnął klucze z kieszeni i przekręcając klucz w zamku. Zatrzasnął drzwi za sobą. Nie zapalając światła wszedł do pokoju, gdzie stało łóżku. Na ścianie wisiała ogromna tablica z ogromem zdjęć i artykułów. Włączył lampkę i odpalił cygaro. Spojrzał na wycinki z gazet i nie opuszczając z nich wzroku położył się wygodnie. Leżąc na wznak po raz kolejny planował samotną podróż. Patrzył w sufit, a z fotografii spoglądały na niego twarze ludzi i mutantów których spotykał, postacie z jego przeszłości, zdrajcy, przyjaciele, wrogowie i dawni towarzysze. Teraz był sam.
...ofiarą własnej przeszłości, chorych pragnień, chęci zemsty i braku miłości.
______________________
Coś napisałam. Dzieło to nie jest, ale zawsze coś, choć mnie się średnio podoba. Delikatny zarys kilku wydarzeń, do tego nieco przeszłości, sporo teraźniejszości. Poplątane wątki. I zapewne spytacie, co to za Yohanna? Odpowiem: Nie, nie ma jej w Marvelu. I zanim zostanę zlinczowana, powiem, że nie dało się tu nikogo z Marvela umiejscowić, nikt nie pasował, dlatego wprowadziłam tą kobiecą postać. Taka mała ciekawostka: Yohanna to po prostu Ja, czyli autorka postaci Logana.
P.S.
Z góry przepraszam za wszystkie błędy.
I tak mam w planach kolejne części tego słowotoku. ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz