9.11.2012

Wstęp do analizy psychiatrycznej

na podstawie opisania i omówienia konkretnego przypadku

autor: dr Ulrik Reishausen


Przedsłowie:

Niniejsze opracowanie nie stanowi pracy naukowej w pełnym tego słowa znaczeniu, nie jest również przystosowana do szerszej publikacji i rozpowszechniania poza ścisłym gronem Niemieckiego Stowarzyszenia Psychiatrów i Psychoanalityków. Celem opracowania jest ukazanie portretu psychologicznego osoby funkcjonującej z lekką odmianą socjopatii z towarzyszącymi jej pokrewnymi jednostkami chorobowymi. Całość opiera się na dwuipółletnim okresie współpracy i obserwacji jednej osoby i dlatego niniejszy zapis stanowi jedynie ciekawostkę, ukazującą głęboką i poplątaną osobowość jednostki chorej. W tym miejscu chciałbym nadmienić, iż moja interpretacja określonych zachowań niekoniecznie zbiega się z opinią kolegów (D. Hoffmann, S. Carols), dla których S. cierpi nie tyle na zaburzenia socjopatyczne, a jedynie ma lekkie problemy adaptacyjne o charakterze wycofania społecznego. Te opinie również zawarłem w poniższym opracowaniu i jestem za nie bezbrzeżnie wdzięczny, pomimo iż uznaję je za całkowicie i niepodważalnie błędne.
Hamburg, 20 lipca 2012r.


Opracowanie:


| ROZDZIAŁ DRUGI: OPIS I OBSERWACJA OSOBOWOŚCI ZABURZONEJ
| ROZDZIAŁ TRZECI: MUTACJA I JEJ WPŁYW NA PSYCHIKĘ
| ROZDZIAŁ CZWARTY: KOMUNIKACJA SPOŁECZNA
| ROZDZIAŁ PIĄTY: PODSUMOWANIE 


Do wglądu własnego:


/scarlett 2.0/

39 komentarzy:

  1. [No, nareszcie! Witam, witam. Wiesz, że Natasha nie miała jeszcze przyjemności z małym Artiem, prawda? Musimy to nadrobić. Może być zabawnie.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [<3 - dużo tym wniosłam, wiem. Chcę wątek! Scarlett dostała od Tony'ego kota, teraz nie ma innej opcji, musi znów go lubić. Mam rację?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ja bym to urozmaiciła. Może nie wpadanie na damskie pogaduchy, ale coś w stylu wpadania na siebie całkiem przypadkowo w niepospolitym miejscu.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Sama mam z nim problem, ale jakoś chyba dam radę (w końcu mój Logan już zajęty). Frank zawsze w tle, w każdym komiksie, a z tego co wiem to kogoś denerwuje, a to pomaga, czasem współpracuje. No nic, wątek powiadasz... Tylko jakiś punkt zaczepienia znaleźć trzeba.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ja naprawdę, naprawdę nie mam czasu na blogi, ale jakoś tak samoistnie klikam adres Universum. I nie mogłam się oprzeć, Tessa żyje we mnie!
    A tak pomijając, powiem szczerze, że śmierć Scarlett mi nie pasowała. Zupełnie. Obraziłam się na taki jej koniec. Ona nie może tak po prostu dednąć, to za dobra postać jest, za dobry pomysł, za dobre wykonanie.
    O!]

    OdpowiedzUsuń
  6. [I to może być niezłe. Jeśli znajdę jutro czas, zacznę. Dziś jest to równie niemożliwe, co kichanie z otwartymi oczami.]

    OdpowiedzUsuń
  7. [jeśli coś byś spróbowała wymyślić to byłabym w niebie :)))]

    OdpowiedzUsuń
  8. Pepper potrzebowała jednego waznego podpisu od Tony'ego. Oczywiscie nie mógł się on zjawić w Stark Industries, bo świat pękłby na pół tak więc musiała pojechac do niego osobiście. Po drodze zamówiła i odebrała chińszczyznę i weszła do mieszkania Tony'ego, który 'wyskoczył tylko na minutkę i zaraz powróci'. Pepper wiedziała jedno, spędzi tu najbliższe kilka godzin a co za tym idzie zawali połowę rzeczy, która miała zrobić. Kiedy ktoś stanął przy bramie, miała nadzieję że to właściciel domu. Nic bardziej mylnego. Stała tam jakaś dziewczyna trzymająca coś dziwnego w ręce. - W czymś mogę pomóc..? - zapytała kiedy dziewczyna przekroczyła próg mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  9. [njet, nic ustalonego nie było :)]

    OdpowiedzUsuń
  10. - Przykro mi ale Tony'ego nie ma... - powiedziała spokojnie i delikatnie zmierzyła dziewczynę wzrokiem, zatrzymując się na tym co miała w ręce - Więc chyba będę musiała przekazać mu tą przesyłkę... On nie bardzo lubi jak wręcza mu się cokolwiek - przyznała z uśmiechem. To właśnie przez ręce Pepper przechodziły wszystkie możliwe listy, wezwania i przesyłki, których Tony bał wecz panicznie, taka mała fobia, - Mogłabym więc..? - wyciągnęła w jej stronę ręce.

    OdpowiedzUsuń
  11. - To może potrwać. Nawet całkiem długo znając pana Starka... Ale jeżeli chce pani zaczekać, to zapraszam serdecznie - zaprosiła ją gestem do środka - Może się czegoś pani napije? Kawy? Herbaty? Czegoś zimnego? - zapytała wchodząc do kuchni. Skoro dziewczynie tak zależało na spotkaniu z Tony'm nie miała nic przeciwko, przynajmniej nie musiała siedzieć sama w tym wielkim domu. - Swoją drogą nie przedstawiłam się.. Virginia Potts... Chociaż możesz mówić mi Pepper - dodała z lekkim uśmiechem. Niezwykle rzadko zwracano się do niej pełnym imieniem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Uśmiechnęła się lekko pod nosem. Nie pamiętała nawet dlaczego ludzie zaczęli nazywać ją 'Pepper', być może jakaś historyjka z dzieciństwa, być może coś ze studiów... A może po prostu zaczął to wszystko Tony a ona jedynie machnęła ręką wiedząc, że i tak nie wygra 'słownych potyczek' - Proszę... - postawiła przed nią szklankę wody a sama wypiła łyk wcześniej zrobionej kawy - Więc..? Mogę wiedzieć w jakiej sprawie przychodzisz do pana Starka czy to zbyt 'osobiste' i 'prywatne' sprawy?

    OdpowiedzUsuń
  13. - Tony dał ci kota..? - spojrzała na nią niepewnie jakby szukając potwierdzenia dla swoich słów - Cóż... To w sumie całkiem w jego stylu - dodała po chwili namysłu. Tony lubił dawać ludziom prezenty, które według niego były genialne, choć nie zawsze przemyślane - Sądze, że to całkiem dobry pomysł, żebyś mu go zostawiła. Powinien się nim zająć skoro nie zapytał cię o zdanie.. - uśmiechnęła się lekko pod nosem wyobrażając sobie Tony'ego jako dumnego właściciela ślicznego sierściucha.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Ja go chętnie wezmę - powiedziała szybko i nawet ją zdziwiło to zdanie. Ale z drugiej strony, koty są na tle niezależne, że zapewne mały futrzak nie usychałby z tesknoty, gdyby nie mogła poświęcić mu chwili uwagi. A i przeszklone biuro zyskałoby miłego współlokatora, mała urocza kulka biegająca po podłodze? Ciekawy widok! - Oczywiście jeśli nie miałabyś nic przeciwko... Ani ty ani Tony. - dodała po chwili zastanowienia. Jeżeli ona nie podołałaby zadaniu, to z pewnością jej rodzice chętnie przygarnęliby puchatą kulkę do siebie- Zawsze chciałam mieć kota - dodała po chwili milczenia.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Myślę, że Pan Stark jakoś to zniesie... - w końcu zawdzięczał jej naprawdę wiele, dlaczego miałby obrazić się za kota? 'Odebrał jej' życie osobiste i zdrowie psychiczne, kot wydawał się być małym 'naprawieniem' wszystkich dotychczasowych wpadek Tony'ego - Okej, myślę że dam sobie radę ze wszystkim... Tylko powiedz mi czy on ma jakieś specyficzne wymagania co do jedzenia, spania albo ogólnego życia? Nie wiem, nie lubi ostrego światła albo zbyt wielkiego hałasu? - spojrzała pytająco na kobietę po czym lekko się uśmiechnęła - Wybacz, to będzie mój pierwszy zwierzak w życiu.. Wolę zapytać o wszystko...

    OdpowiedzUsuń
  16. - Dzieci? - spojrzała na nia zrozbawieniem - Nie, nie.. Nie mam dzieci... - pokręciła szybko głową zaprzeczając jej słową. Miała Tony'ego, jakkolwiek można by to rozpatrywać w kategorii 'dziecka'. Ale Tony był dorosły i teoretycznie nie powinna tak o nim myśleć, z drugiej jednak strony czasem zachowywał się jak pięciolatek więc musiała mieć ciągle na niego oko. I tak sobie żyli od kilku dobrych lat, a ta znajomość upewniała ją w przekonaniu, że dzieci chyba nigdy mieć nie będzie - Okej, gotowana ryba, powinnam zapamiętać. A co do szczepień to będę pamiętać... - dodała z lekkim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  17. [witam równiez! :) i też się ciesze że nas coraz więcej xD]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Tak, tak. Pisałam kiedyś Zacharego i po prostu na jego podstawie stworzyłam Jo. Jestem chętna na wątek, Johanna mogłaby dać swoją próbkę DNA do analizy dla Scarlett.]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Dzięęęęękuję za powitanie. :)]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Rozumiem i w takim razie ja spróbuję coś wymyślić, może jakiś punkt zaczepienia znajdę.]

    OdpowiedzUsuń
  21. [No tak, z powiązaniem raczej ciężko w tym przypadku, niemniej jednak chęci doceniam! ;)]

    OdpowiedzUsuń
  22. - Naprawdę? - spojrzała na nią z zaskoczeniem i zdała sobie sprawę z tego, że kot to jednak odpowiedzialność. W dodatku oprócz tego, ze koty są 'fajne' nie wiedziała o nich zupełnie nic. Na sto procent nakarmiłaby go mlekiem, bo przecież w telewizji zazwyczaj tak robią. Odgarnęła włosy z czoła i wypuściła małego futrzaka z niewygodnej 'klatki' - No to mam nadzieję, że dam sobie radę. - brzmiało to jakby próbowała przekonać do tego samą siebie - Najwyżej Tony dostanie zwierzątko pod choinkę - mruknęła pod nosem nosem obserwując jak zwierzach z zadowoleniem rozgląda sie po mieszkaniu Starka.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Jestem miło zaskoczona odbiorem mojej karty. :)
    Wątek, owszem. Kwestia tylko gdzie i jak, bo w chwili obecnej nie wiem jak je powiązać. Pisz, jeśli masz pomysł. Jeśli nie, trzeba dać sobie trochę do namysłu.]

    OdpowiedzUsuń
  24. Tony nie był do końca pewien jak powinno przebiegać jego pierwsze spotkanie z Renem. Właściwie drugie, ale podczas właściwego pierwszego podebrał mu żonę. O tyle było to zabawne, że cała sytuacja miała miejsce kilka godzin po zawarciu ich związku małżeńskiego, ale... Cóż, o tym Ren chyba nie wiedział, więc czym Stark miałby się martwić? Opuściwszy pomieszczenie, w którym przebywała kuzynka Rosa otworzył drzwi tego, w którym znajdował się mężczyzna razem z Artiem. Tony cieszył się, że nie dostał na imię Howard, albo Eugene, Maria często zapraszała do domu gościa imieniem Eugene. W każdym razie, to nie była jego sprawa jak sobie nazwali dzieciaka, więc nie miał zamiaru odzywać się nawet na ten temat.
    - Hm... Hej. Przyniosłem przeprosinowego kota dla Scarlett i póki co nikt nie powiedział mi gdzie mogę go zostawić. Rosa wysłała mnie do Ciebie – powiedział Tony i ukradkiem rozejrzał się po pomieszczeniu. Zainteresowało go znacznie bardziej niż rzeczone dziecko, które teraz z zamkniętymi oczami chyba spało, ale tego nie mógł być pewien. Nie był też pewien, do którego z rodziców Artie był bardziej podobny. Najwyraźniej nordyckie półboskie niemowlaki nie różnią się niczym od ludzkich.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Każdy temat jest dobry do rozmowy :) Jakim wątkiem mogę zaserwować, jeśli istnieje chęć na wątek z "futrzakiem"? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  26. [A witaj, witaj, moja luba. Czymże sobie zasłużyłem na ten zacny pseudonim? :)]

    OdpowiedzUsuń
  27. Tony cieszył się z posiadania reaktora, który zmniejszał ryzyko zawału o jakieś czterdzieści procent. Nie sądził, że kiedykolwiek u się to przyda, bo nie prowadził stresującego życia, ale... Gdy odwrócił się w stronę drzwi poczuł, że na kilka sekund stanęło mu serce. Wiedział, że do takiego stanu zdolne doprowadzić go jest tylko jedno – Don. Najbardziej przerażający i najpaskudniejszy kot jaki kiedykolwiek stąpał po Ziemi. Lodowe giganty? Pestka przy tym zwierzaku. Stark podejrzewał, że jego pazury będą w stanie przeciąć nawet młot Thora co kiedyś trzeba będzie sprawdzić o ile w końcu uda mu się namówić na to Gromowładnego. Ale wracając do aktualnej sytuacji, nie było ciekawie. Artie obudził się i zaczął pochlipywać, Ren próbował go uspokoić, Tony prawie tracił oddech, Don szykował się do ataku, a kot w transporterze szarpał się niemiłosiernie. Właściwie mogło to wydawać się całkiem zabawne dla postronnego obserwatora, ale nie dla samych zainteresowanych. Dlatego właśnie Tony okrążył Dona i wystawił rękę trzymającą transporter za drzwi, do drugiego pomieszczenia. Zgodnie z przewidywaniami czarny pers skacząc za drugim samcem o mało nie odciął Starkowi ręki, który w odpowiednim momencie cofnął ją i zatrzasnął wejście. Przez chwilę ściskał mocniej rączkę plastikowego pudełka z nieco spokojniejszym już zwierzakiem w środku i spojrzał na Rena ignorując miauczenie z drugiej strony.
    - Nie boisz się, że on przyjdzie w nocy i zabije was wszystkich? - zapytał po chwili szczerze zainteresowany odpowiedzią. On już dawno wyprowadziłby się na drugi koniec Stanów, gdyby kot należał do niego. Na całe szczęście tak nie było.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Ano, prawda. Zacznijmy od nowa, bo o ile dobrze pamiętam, to tamten nie był jakiś... pamiętliwy. W sensie tak dobry, bym go pamiętał. Jakieś pomysły?]

    OdpowiedzUsuń
  29. [Jeden wątek, dwa, ewentualnie pięć. Czyli jak zwykle. Czyli możemy uznać, że Kastner nigdy nie umarła, a Thor nadal próbuje po kryjomu widywać dzieciaka?]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Chętnie skorzystam z propozycji i zaczekam na Twoje jakże abstrakcyjne zaczęcie :3]

    OdpowiedzUsuń
  31. Kiedy ostatnim razem była w Londynie, było znacznie przyjemniej. Chociaż konsekwencje tamtego krótkiego, a jakże owocnego pobytu były uciążliwe i wlokły się za nią miesiącami, urlop wydawał jej się krótkim pobytem w raju w porównaniu do misji, którą miała odbyć tego dnia. Być może to z powodu towarzystwa Starka, Tony zawsze jakoś potrafił rozerwać towarzyszy.
    Na sam dźwięk słowa "misja" miała coś na kształt odruchu wymiotnego. Nienawidziła takiej roboty, jaką teraz przyszło jej wykonywać. Wykorzystując Natalie i jej stanowisko w firmie Starka, zjawiła się tutaj z ramienia Tarczy, a oficjalnie jako panienka, która skorzystała z zaproszenia na wielką imprezę charytatywną dla bogaczy. Media huczały od wszystkich piosenek promujących akcję, a śmietanka towarzystwa brytyjskiego i zaproszeni goście krążyli tu i ówdzie z kieliszkiem szampana, co jakiś czas sięgając po półmisek potraw, za których ilość będzie trzeba zapłacić co najmniej połową zebranych pieniędzy na cele dobroczynne.
    Planowała jak najszybciej zdobyć informację o relacjach podstarzałego lorda z synem, którego Tarcza podejrzewała o niefajne układy z grupą przestępczą, zajmującą się głównie zyskiwaniem korzyści na giełdzie nowojorskiej. W grę wchodziły pieniądze, więc sprawa była ważniejsza niż potencjalne zagrożenie Elżbiety, którą pewnie teraz ochraniał ktoś na miarę jakiegoś Bonda albo Johnny'ego Englisha.
    Zapomniała już, jak nadmiar brytyjskiego akcentu potrafi zryć umysł. Wyszczerzyła zęby, udając, że nadal ją śmieszy żart wypowiedziany przez jednego z polityków, po czym ulotniła się i zjawiła po drugiej stronie sali. Dokładnie obok kogoś, o kim zapomniała, że może tu być.
    - Scarlett, złotko - sięgnęła po szampana, wypiła go jednym łykiem i cicho westchnęła, nie patrząc w ogóle na kobietę. Wodziła wzrokiem po całej sali. - Jak zdrówko?

    OdpowiedzUsuń
  32. [Wybieram wątek z Scarlet :D Jak coś wymyślę to oczywiście zacznę :D]

    OdpowiedzUsuń
  33. [Ja tam lubię stresować Wolvie'ego, więc nie mam nic przeciwko takiemu wątkowi oraz można wpleść wuntek romansowy gdzieś potem :) Jeśli masz jeszcze jakiś inny to słucham ;)]

    OdpowiedzUsuń
  34. [Diabeł wita również.]

    OdpowiedzUsuń
  35. [Więc niech wypowie życzenie, jak do złotej rybki, tylko z tą różnicą, że musi w jakiś sposób go wezwać, a zjawi się. I jest szansa, że się porozumieją :D]

    OdpowiedzUsuń
  36. Jak zawsze, co piątek zawędrował do jednej z najbardziej obeznanych w sprawach dzieci i innych, kobiet w Midgardzie, no i jedynej która ciągle znosiła jego wizyty pod adresem: "Co mam kupić dziecku? Czy przedstawić go wujaszkowi Lokiemu? Lubi czekoladę i schłodzone piwo?" Carol Danvers po raz dziesiąty wytłumaczyła mu, że dzieci nie lubią wizyt psychopatycznych wujków, ani procentów przed trzynastym rokiem życia. Zaprowadziła go także do sklepu z zabawkami, gdzie przychodzące matki patrzyły co najmniej dziwnie na dwu i pół metrowego wikinga i przy nim dosyć małą blondyneczkę, przeglądających stoisko z kolorowymi grzechotkami. Thor podniósł z półki maskotkę, była wielkości jego dłoni, miała blond włosy, czerwoną pelerynę i młotek. Odinson ze zniesmaczoną miną pociągnął za krótki sznureczek z tyłu zabawki.
    - Rozgromię cię! - rzuciła maskotka niskim głosem. Thor rzucił ją na ziemię i rozdeptał butem. Jego zbłąkane spojrzenie rozbawiło Carol, do tego stopnia, że nawet nie przejęła się faktem, że musi zapłacić za zniszczoną zabawkę.
    Wyposażony w kolorową, gumową zabawkę poszedł dręczyć Kastner. Facet przy wejściu wpuścił go bez większych awantur, zapewne Scarlett uprzedziła go, że lepiej nie kłócić się z wikingiem. Aż nader delikatnie zapukał do drzwi i czekał na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  37. [No ten, cześć.]

    OdpowiedzUsuń
  38. "To nie tak, że mi się nudzi w domu... mi się nie może nudzić w domu, prawda?" - już od jakiegoś czasu Wanda powtarzała sobie tą myśl. Sporo czasu minęło odkąd widziała ostatnio Scarlett Kastner. Dużo się ponoć u niej zmieniło, toteż wiedźma pod pachą niosła plik papierów od Starka, a w ręce torbę z dziwnościami dla dzieci. Ciocia Wandzia zawsze pocieszy łobuza.
    Pogadała chwilę z ochroną i bez szczególnych problemów przekonała ich, że jest gościem jak najbardziej oczekiwanym przez panią domu. Coś jej jednak mówiło, że widząc stos papierów do wypełnienia, szanowna gospodyni poszczułaby ją czymś w stylu strzykawki.
    Zapukała [załomotała] w drzwi, odczekała przepisową minutę, po czym ktoś otworzył jej drzwi. Osoba ta wyglądała dla wiedźmy na czterdziestkę, z podle podkrążonymi oczami. Nie skojarzywszy faktów, wiedźma niewinnym tonem zapytała:
    - Jest może Scarlett? Mam sprawę służbową.
    Schowała torbę za plecami i uśmiechnęła się bajecznie. Wanda czasami nie potrafiła spontanicznie myśleć poza swoim pokojem.

    OdpowiedzUsuń