1.11.2012

Niektóre sprawy po prostu są dziwne z zasady.

Stephen Strange
neurochirurg i mag (w jednym)



Większość ludzi wie, kim był Izaak Newton. Uczą tego w liceum, a przynajmniej uczyli, gdy ja do niego chodziłem, teraz nie dałbym głowy, bo poziom edukacji zlatuje po równi pochyłej. Ja w każdym razie wiedziałem, że to taki fizyk, co wymyślił z tuzin różnych praw i ogłosił kolejne tyle odkryć. Podręcznik przedstawiał go jako niezbyt akrakcyjnego faceta pod pięćdziesiątkę, w peruce i z roztargnionym wzrokiem.
Tutaj zachodzi pewna nieścisłość, ponieważ Newton dokonał wszystkich swoich wielkich odkryć przed trzydziestym rokiem życia. Czym więc się zajmował później?
Ano magią.
Nie było w tym nic dziwnego. W tamtych czasach zajmowali się nią wszyscy wielcy uczeni i każdy uważał to za sensowne hobby. Nie pisze się o tym w podręcznikach, bo to jakoś nie przystaje do portretów ludzi oświeconych. W końcu każdy wie, że magia nie istnieje.
Newton to wielki fizyk i chylę przed nim czoło. Ale magiem był bardzo kiepskim.

***

Kiedyś byłem lekarzem. Nadal nim jestem, w końcu nikt mi praw do leczenia nie odebrał, po prostu jakoś ostatnio praktyka zawodowa zeszła mi na drugi plan. Zajmowałem się neurochirurgią i byłem czymś w rodzaju doktora House'a, zanim ktoś wymyślił doktora House'a. Znaczy, zajmowałem się przypadkami beznadziejnymi i byłem przekonanym o własnym geniuszu ekscentrycznym chamem, do tego ze skłonnością do użalania się nad swoją martwą od dobrych kilku lat siostrą. Jednak neurochirurgiem byłem dobrym, więc niczego mi w życiu nie brakowało, przynajmniej nic poza tymi rzeczami, których zwykle brakuje samotnym mężczyznom przytłoczonym pracą zawodową.
A potem miałem wypadek. Mogło mi rozgnieść nogę (i wtedy byłbym już zupełnie jak doktor House), rozgniotło jednak ręce i byłem lekarzem, który nie potrafi utrzymać w rękach skalpela. Ani samodzielnie się ogolić. Otworzyć drzwi. Wynieść śmieci.
To był dość przykry okres. Błąkałem się od jednego specjalisty do drugiego, przeszedłem trzydzieści operacji w dwudziestu trzech krajach, spieniężyłem lokatę, potem wszystkie oszczędności, w końcu mieszkanie... i zostałem w efekcie bezdomnym kaleką. Wtedy próbowałem się zabić, a gdy mi się to nie udało, podjęłem się pracy konsultanta medycznego, aby sobie dalej w spokoju wegetować.
Nadal jednak szukałem kogoś, komu uda się poskładać mnie do kupy... i wtedy usłyszałem jakieś pogłoski o wielkim mistrzu w Himalajach, który może mógłby... Nie zrozumcie mnie źle, nie miałem zaufania do ezoteryki i innych sztuczek wschodu, ale w tym momencie byłbym w stanie polecieć na drugi koniec świata, jeśli coś dawało mi chociaż nikłą nadzieję.
Pojechałem więc. I to, co zobaczyłem, rzeczywiście zmieniło moje życie. Nie w taki sposób, jakiego oczekiwałem, ale zdecydowanie była to zmiana na lepsze. Zobaczyłem rzeczy, których nie potrafiłem objąć umysłem, a gdy - po niemalże rocznym pobycie ponad granicami wiecznej zmarzliny - w końcu udało mi się to zrobić, nagle wszystko stało się... łatwiejsze. Kolejny rok uczyłem się magii u swojego mistrza, przez kilka następnych... powiedzmy, że poznawałem świat od strony, w której istnienie nie wierzyłem. Walczyłem z demonami, bogami, wampirami, potężnymi bytami z równoległych światów, czasami nawet z samym sobą i powoli zapominałem o poprzednim życiu. Ręce miałem sprawne, chociaż nie tak, jak przed wypadkiem, dużo czasu jednak minęło, zanim postanowiłem powrócić.
Ale powróciłem do Nowego Jorku. I teraz zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy mnie otaczają.

charakter / opowiadania / powiązania / umiejętności


strange.rar
Stephen Strange / Doctor Strange vel Sorcerer Supreme / lekarz, mistrz sztuk magicznych, ezoterii i innych nieistniejących kierunków / obecnie prowadzi praktyki w szpitalu na Manhattanie / powiązania: New Avengers, Illuminati, Defenders, The Order, Midnight Sons / lat 43, kawaler

{ wita autorka Doctora, na gifie Patrick Dempsey, bo ładnie wygląda w fartuchu, wątki tak, powiązania tak, ten kto zacznie, dostanie ode mnie mnie uroczego Bena Whishawa w charakterze przytulanki }

11 komentarzy:

  1. [Ładny ten Doctor Strange! Gdybym nie miała masy pracy i ogólnej niechęci do robienia czegokolwiek, zaczęłabym wątek. Jednak mam dużo już do odpisania, a tyłka nie ruszę, więc - póki co - tylko przywitam ładnie i pożyczę dobrej zabawy! :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [A mi się podoba pierwszy obrazek *-* Postać też, ale ten obrazek... :D Wątki tak i powiązania też, także spytam się tylko, na co masz ochotę i ja bardzo ładnie i szybko coś wymyślę :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [O rany! Nie wiem, czy mam się najpierw zachwycić kartą, czy Q. Karta wybitna, a Q kocham. Zatem mogę zacząć wątek. Albo z Clintem albo z Jessicą Jones. Przy czym wiem, że w komiksach było na bank powiązanie z JJ, nie wiem jak z Hawkym. Rzecz jasna: witam serdecznie.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie, nie było, bo Husk to bardzo, bardzo xmenowska chciała być, potem jej trochę przeszło i nie wiem co dalej, ale raczej nic wielkiego :3 Teraz sobie wymyśliłam tak, że Fury trochę sobie powykorzystuje Husk, a potem się zobaczy. Na razie możemy wykombinować, że ją przydzielił czasowo do jakiegoś większego projektu czy zadania i byłaby tam w sumie jako ktoś na wszelki wypadek i akurat musiałaby chodzić za Doktorkiem, bo tak :D]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wreszcie ktoś się ze mną zgadza! Siostro, gdzie byłaś całe moje życie? Ale skoro obie nie wiemy, czy Clint i Stephen mieli ze sobą coś wspólnego, to na razie jego oszczędzę (obiecuję, że to tylko przejściowe) i mogę pomaltretować Jess. Bo Jess ma trzymiesięczną córkę, która już w fazie płodowej wykazywała nadnaturalne zdolności. Ja ten wątek naprawdę zacznę, tylko jedno pytanie - Doktor u Jess, czy Jess u Doktora?]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hm, miałoby to sens, bo mogliby sobie pomyśleć, że w razie czego jej nic się nie stanie, skoro jest metmorfem i wgl trochę bardziej panuje nad swoim ciałem... Okej, pasuje :3 Gdzieś ich wywozimy, że portal otworzył się w Nowym Jorku albo po prostu blisko?]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Wiooski *-* Zacząć, zaczniesz? :3]

    OdpowiedzUsuń
  8. Była okropnym najemnikiem dla Fury'ego. Nie wykazywała żadnych chęci współpracy, ani zainteresowania globalnymi problemami. Nie interesowała się szpiegostwem, nie miała nawet do tego psychicznych predyspozycji. Nie nadawała się na zabójcę, bo dostawała mdłości na widok rozbryzagającej się krwi i w ogóle innych, ludzkich wydzielin. A Fury nie miał o niej tyle informacji, by wiedzieć, do czego by się mogła ewentualnie nadawać. Więc wysyłał ją wszędzie, dosłownie. Tylko nie tam, gdzie by chciała.
    Słysząc całkiem blisko, możesz sama dojechać samochodem, mimowolnie się uśmiechnęła. Blisko oznaczało, że może wziąć kilka książek potrzebnych do obowiązkowej nauki każdego studenta. To, że mogła jechać na własną rękę, było jednoznaczne z tym, że nie będzie się działo nic nadzwyczajnego.
    Oczekiwania i przypuszczenia były jednak zupełnie inne, niż rzeczywistość. Nie lubiła kosmitów, miała do nich pewną urazę. Z drugiej strony nie miała całkowitej pewności, czy ma do czynienia z kosmitami.
    - Co to ma być? - spytała, patrząc z pewną niechęcią na okrąg z którego wyskakiwały jakieś stworzenia, które natychmiast były rozstrzeliwane przez agentów. Pytanie było puszczone w Eter, nie pytała nikogo konkretnego, nawet nie spodziewała się odpowiedzi. Po prostu była ciekawa, czy życie sobie z niej żartuje, czy to jakiś pechowy czas.
    Westchnęła cicho, wsuwając ręce do tylnych kieszeni spodni i uniosła delikatnie brwi do góry. Nie poczyta sobie biografii Hemingway'a, to było pewne. Tak zapowiadały stworki wybiegające z jakiegoś błyskającego okręgu, a które widziała z góry jakiejś niewysokiej wieży. Zabawne, że w sumie od głównego centrum zdarzeń dzieliła ją kilkunastometrowa wysokość i szyba.

    OdpowiedzUsuń
  9. [S'il vous plait.]

    Obecność dziecka w życiu Jessiki Jones prawdopodobnie nigdy nie spowszednieje. Chociaż od marca kobiecie udało się przeżyć spotkanie z Osborne'em, szereg bitew, jedną wojnę i liczne wizyty Starka, to w porównaniu z jej obecną sytuacją wszystko to było jedynie rozgrzewką. Owszem, zdarzały się dziwne sytuacje. Danielle od początku drugiego trymestru przejawiała nadnaturalne zdolności. Jessika nie potrafiła przewidzieć, co jej córka uzna za wymagające zmiany. Najlepiej jej wychodziło zmienianie koloru na pomarańczowy. Aczkolwiek ze dwa razy wyrzuciła też filiżanki z szafki bez tłuczenia ich. I prawdopodobnie raz zdołała poszarpać dywan. Chociaż mogła to być zasługa psa (jakkolwiek nigdy nie przejawiał skłonności do podobnych zachowań), którego jeszcze wtedy Jess miała. Nawet, jeśli to ani trochę nie był jej pies.
    Prawdziwy problem pojawił się jednak dopiero we wrześniu. Nie chodzi o tyle o samą Danielle, co o jej zdolności.
    Ostatnio dużo się mówiło w telewizji o mutantach. Dlatego Jessica wiedziała, że ich zdolności powinny ujawnić się gdzieś w okresie dojrzewania. Nie w trzecim miesiącu życia!
    Pozostawał jeszcze problem samych mocy Dani. W końcu żadne z jej rodziców nie urodziło się mutantem. Jess miała naprawdę nieprzyjemne wrażenie, że wody płodowe składały się głównie z radioaktywnego syfu z jej wypadku oraz z syfu z eksperymentów na Cage'u.
    Wracając do meritum, na początku Dani sprawowała się wzorowo. A potem zaczęła straszliwie wrzeszczeć. Najchętniej o drugiej w nocy, domagając się właściwie czegokolwiek. Jako tako działo na nią włączanie telewizora z Dorą Odkrywczynią. Jessica znała już wszystkie piosenki na pamięć. To podobno jest normalne. Było do momentu, w którym Danielle nie wygięła podczas zabawy kratek łóżeczka. I nie nabiła mamie trzech siniaków na żebrach. I nie potłukła się tuż po przebudzeniu, kiedy odkryła, że zawisła pół metra nad posłaniem, po czym natychmiast spadła, co było bezpośrednim powodem potłuczenia.
    Po tym ostatnim wypadku Jessica nie miała już wyjścia. Jak bardzo nie chciała kontaktować się ze starymi znajomymi, tak bardzo musiała. Dlatego zaprosiła do siebie Stephena Strange. Specjalnie na tę okazję znalazła całkowicie czyste ubrania i nawet się umalowała. Wyglądała zdecydowanie lepiej niż poobijana Danielle, śpiąca w łóżeczku.
    - Zaraz powinna się obudzić - powiedziała na powitanie. Zupełnie tak, jakby uprzejme "dzień dobry" wyszło już z mody. Jednak bezpośredniość należała do tych rzeczy, w których Jessica była naprawdę dobra.

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Tratatatata, jakie są szanse na to, że załapię się na darmowego wątka? ;> ]

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Warto zaznaczyć, że kartę Twą przeczytałam od razu, jak tylko się pojawiła - dopiero teraz zaczyna mi jednak wracać zapał do czegokolwiek, więc z lekkim opóźnieniem się witam i zapraszam do wymyślania powiązania czy wątku.
    I w ogóle, świetna karta. ]

    OdpowiedzUsuń