9.11.2012

Twój los zależy od twoich nawyków.


Lady Sif



Asgardianka,
 mistrzyni walki, siostra Heimdalla, wybitnie 'niekobieca' kobieta,
 wyciaga ludzi z tarapatów, choć sama często w nie wpada,
pełno niepozałatwianych spraw z przeszłości, dziwne spojrzenie na przyszłość,
wstręt do samochodów - bo jak to tak samo się jeździ?!
lubi swój miecz, ogólnie tak jakoś lubi miecze.


Już od dziecka wiedziała, że swoje życie zwiąże z walką. Jako mała dziewczynka biegała za bratem z drewnianym mieczem w rękach  i niemal błagalnym wzrokiem, prosiła żeby nauczył ją kilku potrzebnych ruchów.  Walka była fascynująca, była inna... No i te wszystkie błyszczące dodatki na ubraniu. Wszyscy wzdychali i próbowali zainteresować ją czymś innym, ale mała Sif była nieugięta. Postanowiła zostać wojowniczką i nic nie mogło stanąć jej na drodze. W przeciwieństwie do niektórych, doskonale wiedziała że by być świetną i przede wszystkim szanowaną wojowniczką, musi być wybitna nie tylko w walce, ale również musi umieć trzymać nerwy na wodzy, nikomu przecież nie jest potrzebny kolejny narwany wariat wymachujący mieczem na prawo i lewo. Sif szybko nauczyła się 'wewnętrznego opanowania', które mogła przetestować chociażby za sprawą Lokiego, z którym dawno temu łączyło ją coś na kształt 'przyjaźni'. Jak większość osób wie, Asgardianki rodzą się z pięknymi, złotymi włosami. Wystarczy spojrzeć na Sif, żeby zorientować się że do blondynki jej daleko. Jak to się stało, że zaczęła wyróżniać się na tle swoich koleżanek? 
Wszyscy znają Lokiego jako tego fałszywego niedobrego sprawcę wszelkiego zła, na które można się natknąć. Ona jednak ma do niego stosunek bardziej osobisty. Ta przeklęta bestia obcięła jej cudne blond loki zostawiając z TYM CZYMŚ ciemnym na głowie! Mogła go zjeść od razu, mogła wbić mu ostrze prosto w jego małe, czarne serce (albo raczej w miejsce gdzie powinien je mieć). Mogła nadziać jego głowe na pal i mogła zrobić kilka innych, równieciekawych rzeczy. Ona jednak spojrzała mu w oczy i najbardziej spokojnym głosem na świecie obiecała, że kiedyś jej za to zapłaci. Do tej pory ma nadzieję, że Loki ogląda się za siebie z lękiem oczekując, że Sif wyskoczy na niego z mieczem w najmniej oczekiwanym momencie.
Dorastała 'po stronie' Thora. Zawsze wiedziała, że będzie on najlepszym z możliwych władców, zaraz po Odynie. Nie mogła zaakceptować faktu, że Thor został odesłany na Midgard po rzekomej 'zdradzie' Odyna. Wyruszyła za nim chcąc wspomóc go w powrocie. Wszystko zaczęło jakoś się układać do czasu aż sama Sif  nie posprzeczała się (łagodnie rzecz biorąc) z Odynem  i musiała dość.. Przymusowo, wynieść się na Ziemię. Oficjalnie nie została 'wyrzucona' bez możliwości powrotu, jednak Odyn delikatnie dał jej do zrozumienia, że powinna przypilnować ważnych spraw w Midgardzie - jakich? Niestety tego jej nie powiedział. Oczywiście uniosła się honorem, odwróciła sie na pięcie i tłumiła w sobie nagła chęć padnięcia mu do stóp i błagania o możliwość pozostania w Asgradzie.



Sif jest zafascynowana ludźmi. Ich pogonią za sukcesem, miłosnymi rozterkami i wciąż zbyt szybko uciekającym przez palce życiem. Mimo tego jest też nieco zagubiona w ziemskim świecie pełnym telewizorów, samochodów i groźnie wyglądających mikrofalówek. Czuje się dość niepewnie pozbawiona swojego wojennego oręża - zdecydowanie wzbudzała zbyt duże zainteresowanie przechadzając się po ulicach z mieczem u boku, więc musiała schować go głęboko w szafie. Większość czasu spędza na spacerach i czytaniu książek dotyczących historii świata, w którym (nieco wbrew swojej woli) sie znalazła. Stara się też znaleźć sobie jakieś kreatywne zajęcie, które nie było by walką ze złem, przynajmniej nie pełnoetatowo. Wciąż nie łatwo wyprowadzić ją z równowagi, w końcu nie chodzi tu tylko o bycie świetną wojowniczką, ale trzeba było sobie radzić z tymi wszystkimi facetami, którzy ją otaczali - a doprawdy miewali czasem takie pomysły, że tylko wewnętrzny spokój ją ratował przed zwariowaniem. Jest nieco wyniosła, zna swoją wartość i nie bardzo rozumie na czym polega to całe 'podporządkowanie kobiety', z którym czasem się spotyka. Niedawno rozpoczęła 'luźną współpracę' z Tarczą. Lubi od czasu do czasu wyskoczyć na drinka do pubu, który znajduje się niedaleko jej miejsca zamieszkania - przytulnego, małego mieszkanka na poddaszu. Uważa, że ludzi najlepiej poznaje się w ichnaturalnym środowisku, więc ten lokal jest dla niej niczym kopalnia wiedzy na temat mieszkańców Midgardu. 


---
Karta krótka - wiem - ale nie wiem dlaczego właśnie taka karta pasuje mi do Sif:)
Zapraszamy do wątków :)

77 komentarzy:

  1. [Wątek, powiadasz? Cóż, może uda się coś wykombinować, chociaż Husk z bogami nie miała za dużo do czynienia :D Jakieś propozycje?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ja wątki zawsze i wszędzie. Ale skoro ten ma być ładny... Czy Sif byłaby na tyle złośliwa, żeby sprowadzić elfa z Alfheimu i urządzić małe zawody łucznicze?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Paige nie pija kawy, aczkolwiek bywa w kawiarniach, jak na studenta przystało :3 Właściwie to nawet o tę kawę to mogłaby się pokusić, bo teraz zapiernicza na uczelni więcej, by szybciej skończyć studia, także może nawet kogoś oblać/wpaść na kogoś/zdenerwować się itp. xD]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Chcemy, a jakże - a i Sif jest postacią świetną, jej się nie odmawia :D
    Zaczęłyśmy nawet coś ustalać tuż przed reaktywacją, jeżeli dobrze pamiętam? ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Ano nie ustaliłyśmy nic poza tym, że będą się znali, przyjaźnili, a Jack będzie wprowadzał Sif w tajemnice ludzkiej technologii xD
    Zawsze można to zmienić, oczywiście, ale pomysł z nauką obsługi ekspresu do kawy wydawał się ciekawy... ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Co prawda to prawda! Poza tym, zapewne widują się też w bazie Tarczy od czasu do czasu, więc można założyć, że znają się dość dobrze. Jeśli chodzi o sam wątek... Misja, spotkanie prywatne? ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Dobry pomysł! xD Zaczniesz, proszę? *robi minę jak ten kotek ze Shreka, podobno zawsze działa* ]

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwsza rzecz, jaka rzuciła się w oczy Clintowi był łuk. I już samo to nie wróżyło dobrze. Przez ostatnie dwanaście lat widział mnóstwo ludzi z bronią i wcale nie wzbudzało to w nim niepokoju. Od dwudziestu dwóch lat codziennie oglądał łuk. Doskonale wiedział, jak wyglądały poszczególne typy. Ba, znał wszystkie wady i zalety zarówno obecnie produkowanych, jak i tych sprzed pięciuset lat. Natomiast z tym łukiem było ewidentnie coś nie tak. Wyglądał jakby normalnie, ale z całą pewnością NIE BYŁ normalny. Dopiero po sekundzie Hawkeye zdał sobie sprawę z tego, że właściciel łuku też wykazuje pewne... osobliwości anatomiczne.
    Był bardzo wysoki, bardzo szczupły, a splecione w niski węzeł włosy sięgały mu pleców. Miał dziwnie błyszczące zielone oczy, idealnie równe zęby. A co najważniejsze: jego uszy kończyły się ostrym szpicem. Clintowi przemknęło przez myśl, że może to delirium. Takie, jakiego nie doświadczył od ostatniej imprezy ze Starkiem. Szybko jednak uświadomił sobie, że wszystko wyglądało zbyt logicznie, by było urojeniem. Odruchowo mocniej zacisnął palce na łęczysku.
    - To statysta do Hobbita, tak? Przyjechał aż z Nowej Zelandii, żeby dawać autografy i zabłądził aż do Avengers Mansion. - Clint strzelił palcami, jakby właśnie odgadł rozwiązanie zagadki Einsteina.
    Stworzenie z łukiem w ręku spojrzało na niego z wyższością. I Hawkeye już wiedział, że nie lubi tego stworzenia. A potem coś powiedziało. Clint nic nie zrozumiał. Ale zaczął się zastanawiać, jakiej płci jest dziwoląg. Pytająco spojrzał na Sif, która jako jedyna wydawała się wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ano, pewnie, wątek trzeba mieć. Jakiś nań pomysły? Jeśli tak to z przyjemnością zacznę.]

    OdpowiedzUsuń
  10. Paige Guthrie rzadko się stresowała. Zazwyczaj skutecznie niwelowała wszelkie przyczyny, zbywając je na różne sposoby. W sytuacjach szczególnych wykorzystywała swoją moc, by zmniejszyć produkcję adrenaliny. Studentowi jednak nie wypadało się nie stresować. Profesor Xavier załatwił jej po znajomości szybsze terminy na oddanie wszystkich koniecznych prac i przygotowanie się do innych egzaminów, także zwiększyła swoje obroty o... dużo procent. Poczuła się tak, jak w Instytucie, gdy robiła więcej, niż było trzeba, byle tylko być lepszą. Tutaj jednak nie chodziło o jakiś wyścig, tylko o chęć zakończenia czegoś, co po prostu zajmowało czas.
    Spięte w nieładzie włosy, zsunięte lekko z nosa okulary w grubych oprawkach, ciężka książka o historii literatury angielskiej i ściągawka z zasad gramatyki, a do tego nieobecne spojrzenie. Każdy byłby w stanie rozpoznać w tej blondynce studenta, który oczywiście gdzieś się śpieszy i nie ma wolnej ręki, by wyjąć drobne z kieszeni, nie mówiąc o trzymaniu kawy.
    Postawiła ostrożnie kartonowy kubeczek na grubej książce i z taką samą ostrożnością odwróciła się od kasy, by powoli skierować się w stronę wyjścia. Dojście do drzwi, nie robiąc przy tym zamieszania i nie gubiąc kawy, wydawało się stresować Pannę Guthrie dużo bardziej, niż spojrzenie profesora, który miał ją dzisiaj egzaminować. Wydawało się też, że mocniej się na tym skupia.
    - Ku...! - wydała z siebie cichy krzyk, gdy poczuła wibracje w lewej kieszeni telefonu, które wybiły ją z rytmu, nie wspominając o głośnym dzwonku. Odruchowo podrzuciła książkę, jeśli nie nazwać tego księgą, tym samym przewracając kubek z kawą. Niefortunnie jego nakryweczka spadła, a zawartość wylądowała na jakiejś brunetce, które miała nieszczęście znaleźć się przed Paige.

    OdpowiedzUsuń
  11. Osiem razy? Ładnie, zważywszy na to, że ostatnio prawie zginęła tylko dwa razy, a jedna z pań na stacji benzynowej pomyliła ją ze słupkiem. Gdyby tylko znała myśli innych, okazałoby się, że prawdopodobnie zginęła już z kilkadziesiąt razy. Najśmieszniejsze, że i tak największy problem stanowiła dla niej kartka z napisem Dyplom , a gdzieś niżej jej nazwisko.
    Ledwo udało jej się złapać książkę, by nie spadła z hukiem na ziemię. Sięgnęła po telefon, odrzucając połączenie i ignorując migający ekran, by skupić się na obecnym problemie. Głupio było oblewać innych kawą, zawsze były to niezręczne sytuacje i kompletnie nie przypominały tych na filmach. Gdyby było inaczej, w ogóle nie wylałaby tej kawy. A jeśli już, to miałaby do czynienia z sympatycznym facetem, który prędzej czy późnej by się do niej uśmiechnął.
    - Przepraszam. - wymarotała, niespecjalnie zwracając uwagę na spojrzenie kobiety. Zaczesała niesforny kosmyk za ucho i uśmiechnęła się niemrawo. Musiała wyglądać w bardzo nieogarnięty sposób.
    - Bluzkę najlepiej włożyć pod zimną wodę, czy coś takiego... Żeby się nie utrwaliły plamy. - przysunęła okulary bliżej oczu, ale zaraz je zdjęła, przypominając sobie, że nie musi nosić ich zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Możemy zostawić takie same relacje, jakie Nat miała z Mayą. A co z Sif... Szczerze powiem, nie wiem. Ale bardzo chcę wątek z nią.]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Sądzę, że Thor byłby do tego o wiele lepszy, ale z racji babskiej intuicji, Sif może zwrócić się i do Natashy.]

    OdpowiedzUsuń
  14. Nigdy nie interesowała się statusami ludzi na Ziemi, więc tym bardziej nie robiłaby tego w miejscu, które kojarzyła z niektórych książek, a o którym nigdy nie myślała w kategorii rzeczywistość . Więc prawdopodobnie kawa i tak by wylądowała tak, a nie inaczej.
    - Ciężka, ale chyba nic jej nie jest. - wzruszyła ramionami, rzucając daleko w nie pamięć temat bluzki, jakby wzmianka o niej była tylko ludzkim odruchem. - Ma laminowane strony, więc... - nie dokończyła, uważając za oczywistą rzecz, że nie było szans na zniszczenie.
    Rzeczą dziwną było to, że ani przez moment nie pomyślała, że pytanie mogło dotyczyć bezpośrednio jej osoby.
    - Usiądę na chwilę, jeśli to nie problem. - odparła, marszcząc brwi. Przypomniała sobie, że nie spała od dwóch dni i to sprawiło, że zrobiło się trochę słabo.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Ja dzisiaj już nie zacznę, niestety. Ale jutro możemy ruszyć z kopyta.]

    OdpowiedzUsuń
  16. Tony nie lubił przychodzić do Avengers Mansion. Zawsze kręciło się tam pełno różnych ludzi, niektórych nigdy wcześniej nie widział na oczy, i musiał powtarzać, że nie, nie mogą wejść do pokoju z napisem „nie wchodzić”. W całym tym wielkim domu były dwa takie pomieszczenia, sypialnia Tony'ego i gabinet jego ojca. Próbował przekonywać wszystkich, że nie żywi żadnego sentymentu, jednak nie było jakiegokolwiek innego logicznego wyjaśnienia dlaczego Tony nie pozwala nikomu na choćby zbliżenie się do tych drzwi. Czasem sam wchodził do środka i po prostu siedział w milczeniu, o dziwo przebywanie w gabinecie Howarda pomagało mu w skupieniu mimo że jako dziecko nienawidził tego miejsca z całego serca. Pamiętał, że ojciec zawsze znikał za drewnianymi, grubymi drzwiami i z reguły nie wychodził dopóki on nie leżał już w łóżku udając, że śpi. Gabinet zawsze opuszczał tylko późną nocą. I właśnie z tego powodu Stark nie lubił przebywać w Avengers Mansion, wiązały się z tym przeróżne wspomnienia, głównie te nieprzyjemne, które chciało się zepchnąć w najdalsze czeluści umysłu. Jak wiadomo - mimo wszystko nie było to możliwe. Starał się ograniczać wizyty do niezbędnego minimum, co z reguły mu wychodziło. W momencie, w którym usłyszał jednak o Sif próbującej nauczyć się obsługi komputera... Nie wahał się zbyt długo, po kilku minutach wsiadł w samochód i podjechał do wielki, brązowy budynek z cegły. Po pierwsze chciał zobaczyć ten fenomen na własne oczy, a po drugie bał się o to, że pozostała część drużyny może pozostać bez dachu nad głową... Komputery używane przez niewłaściwe osoby mają tendencję do wybuchania. Tony wszedł do salonu wymijając ciekawskie spojrzenia przebywających tam osób i udał się na górę, w kierunku głosu, który krzyczał coś najprawdopodobniej po Asgardzku. Stark strzelał, że były to bluźnierstwa.
    - Możesz mi wyjaśnić – zaczął, gdy otworzył drzwi pomieszczenia, w którym przebywała Sif. - co ty właściwie robisz? - uśmiechnął się w jej stronę starając ukryć rozbawienie.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Wobec tego proponuję wątek. I na razie, o tej porze, tylko proponuję. Chyba, że masz jakiś niesamowity pomysł...]

    OdpowiedzUsuń
  18. Jack właśnie skończył burzliwą dyskusję z jednym z agentów na temat tego, kto tu do cholery rządzi i wściekł się, podpalając przy okazji własną torbę. Udało się uratować jej zawartość, jednak materiał na wierzchu odrobinkę się zniszczył.
    Szpieg miał wszystkiego serdecznie dość, był niewyspany i przemęczony. Stukał rytmicznie palcami o własne biurko, wyglądając zdecydowanie jak nie-on. Widząc znaczące spojrzenie obserwującego go mężczyzny wstał i postanowił przejść się po siedzibie Tarczy. Zaciskając pięści i starając się nie wybuchnąć, przemierzał korytarze, nie będąc nawet nastawionym na grzecznościowe kiwnięcie do któregoś ze swoich lepszych znajomych. Ludzie mijali go, odruchowo odsuwając się pod ściany - a przynajmniej on sam miał takie wrażenie. Z natury nie był wcale człowiekiem impulsywnym czy nerwowym, jednak sen od czasu do czasu by mu nie zaszkodził.
    Przeszedł przez jeden z pustych korytarzy i wszedł do pierwszego-lepszego pomieszczenia. Kiedy tylko zobaczył pochylającą się nad kubkiem kawy Sif uśmiechnął się lekko, zupełnie zapominając o ulubionej, całkiem zniszczonej torbie. W końcu przyjaciele są po to, by poprawiać sobie nawzajem humor, prawda?
    Usiadł obok niej, szturchając ją delikatnie ramieniem.
    - Pij, bo ostygnie - poradził.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaśmiał się pod nosem, słuchając jej wyjaśnień.
    - Chyba wypadałoby się z nim przeprosić, bo myślę, że on też nie lubi stać nieużywany - powiedział, kiwając głową z przekonaniem. - Swoją drogą, mogę z całą pewnością uprzedzić cię, że ekspres nie gryzie, ani że nie wyskoczy na ciebie z mieczem, kiedy tylko odwrócisz się do niego plecami. Ekspresy są w ogóle raczej pokojowo nastawione - poinformował, zerkając na kobietę. Nie bała się ona najniebezpieczniejszych walk i bitew, jednak pałała bliżej nieokreśloną niechęcią do ekspresu do kawy, jak i zapewne do telefonów czy samochodów. Podobne zachowanie pewnie zauważyłby i u Thora, gdyby tylko chciał go bliżej poznać. Ten jednak nie pałał do Jack'a zbytnią sympatią, co z perspektywy agenta było zupełnie nieuzasadnione.
    Nie do końca rozumiał zachowanie Sif, jednak był sobie w stanie wyobrazić, jak sam zachowywałby się w Asgardzie, widząc wszystkie boskie wynalazki. Nie odzywał się więc w tym temacie, starając się ją powoli wtajemniczyć w działanie wszystkich podejrzanych urządzeń.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przyjaciel. Czyli jednak rodzaj męski. A nie wyglądał. Clint w swoim życiu widział już transwestytów, homoseksualistów, paru obojniaków i jednego osobnika, który do dzisiaj stanowi zagadkę dla wszystkich, którzy mieli z nim styczność. Jednak ten... elf, podający się za mężczyznę,musiał żartować. Zupełnie nie wyglądał.
    Skoro jednak wszyscy podziwiali Clinta, to czy nie mogło tak zostać? Ewentualnie mogliby podziwiać bardziej otwarcie - mężczyzna nie miał nic przeciwko takiemu mentalnemu gilgotaniu. Wydawało mu się, że raczej nikt nie chce, żeby cokolwiek udowadniał. Zwykle to funkcjonowało właśnie na tej zasadzie - on robi wszystko, żeby pokazać swoją przydatność, inni mówią, żeby przestał. Przy czym on na pewno, inni niekoniecznie wiedzą, że gdyby nie dawał z siebie wszystkiego, nie mógłby nawet marzyć o tak długim stażu w agencji, jaki miał już w tej chwili. Dlatego był lepszym łucznikiem niż dwa lata temu, ale jeszcze nie tak dobrym, jak mógłby być za miesiąc. Naukowcy z Tarczy już dawno darowali sobie próby wyznaczenia jego fizycznych możliwości
    - A teraz któreś z was powie o tym, że elfy to najlepsi łucznicy we wszystkich ośmiu... dziewięciu - szybko się poprawił - światach i umieją strzelać z łuku jeszcze zanim przestaną nosić pieluchy. No i, rzecz jasna, cięciwy wyplatają z włosia jednorożca.
    Clint skończył mówić i zaplótł ręce na piersi. Jak zwykle jego twarz wyrażała niezbitą pewność siebie. Natomiast w mimice elfa zaszły widoczne zmiany. Porzucił fasadę stoickiego spokoju. Jego oczy błysnęły w sposób, który Hawkeye doskonale znał z autopsji. Coś takiego znaczyło "To wszystko, o czym mówisz, a nawet jeszcze więcej".
    - W sali do ćwiczeń są tarcze - powiedział Hawkeye, odwracając się w kierunku schodów na podziemne poziomy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Czasem powinna wyjechać gdzieś, na normalne wakacje. Bez szpiegów, komputerów i tym podobnych. Najlepiej też bez mutantów. Albo innych homo superior. Ale nie mogła przerwać studiów, to byłoby nie w jej stylu. Natomiast w jej stylu było uczenie się, aż do bólu.
    - Nauczycielką? - uniosła do góry jedną brew, przecierając zmęczone oczy. Nie, nie mogłaby kogoś uczyć. Była w tym przypadku zbyt bezwzględna i jeśli ktoś nie umiałby zrobić czegoś tak, jak ona, albo lepiej, to nie dałaby żyć uczniowi, póki by nie pojął. Zabawne, kojarzyć ją z nauczycielką czy profesorką. - Studentką filologi angielskiej, która nie ma zamiaru zdawać pedagogiki. - wyjaśniła spokojnie, chowając okulary do kieszeni swojej cienkiej kurtki. - Paige. - przedstawiła się krótko, w odruchu, który wyuczyła ją matka, jeszcze za czasów, gdy nikt nie przypuszczał, że spora gromadka państwa Guthrie'ich będzie również gromadką mutaciątek.

    OdpowiedzUsuń
  22. Kiedy skończyła dwadzieścia lat, przestała czuć się młodo. Był to czas, gdy przestała być nastolatką i chociaż wtedy aż tak ją to nie przytłaczało, tak teraz naprawdę nie czuła się jakoś młodo.
    - Możliwe. - wzruszyła ramionami, nie za bardzo orientując się jakie osoby są teraz pedagogami. Była dosyć do tyłu, jeśli chodziło o sprawy bieżące i takie, które teoretycznie powinny ją interesować. Ale nie mogła nic an to poradzić, że niestety, nie była tylko studentką, lecz mutantką i najemnikiem, który miał spore kłopoty.
    - Ostatnio mało śpię, właśnie przez studia i przez to dochodzi do takich przykrych sytuacji, jak wylewanie kawy na innych. - westchnęła bezradnie, opierając się łokciem o stolik.

    OdpowiedzUsuń
  23. Elf poruszał się bezszelestnie. Hawkeye miał dobry słuch, tak dobry, jak tylko może być ludzki zmysł. W dodatku przeszedł ciąg ćwiczeń, które sprawiały, że nie było dla niego odgłosu niesłyszalnego. Pomijając te ekstremalnie wysokie i niskie. Nawet z dopuszczalnym marginesem błędu potrafił wyłapać czyjś chód. Zwłaszcza, jeśli ten ktoś szedł tuż za nim. Natomiast elf nie wydawał żadnego odgłosu. Zupełnie, jakby otaczała go próżnia. Clint zachował dla siebie spostrzeżenie, że ten cholerny sukinsyn jest w te klocki znacznie od niego lepszy. Istniała poważna obawa, że okaże się też lepszym strzelcem. Do tego Clint nie mógłby dopuścić. A nuż skończyłoby się avengersowanie i jego miejsce zająłby fircyk w sukience.
    - W takim razie ile elfich łuków ma już cięciwy z twoich włosów, Sif? - zapytał bez namysłu. Elf obdarzył go takim spojrzeniem, że Clint leżałby już martwy, gdyby tylko spojrzenia mogły zabijać. Na szczęście nie mogły.
    Hawkeye szybko wklepał parę zmiennych do komputera sterującego salą treningową. Hologram natychmiast wygenerował pole łucznicze z tarczami oddalonymi tak bardzo, że zwykły człowiek nie widział nawet środka.
    - Gotowy?

    OdpowiedzUsuń
  24. - Nie, wcale nie. - pokręciła głową. Studia same w sobie nie stanowiły dla niej problemu. Miała wyćwiczone uczenie się, wiedziała jak to robić, by było najbardziej efektywne i często miała dzięki temu możliwości nauczyć się więcej. Była mistrzem robienia więcej, niż trzeba, by być najlepszym. Tak miała, szczególnie jeśli chodziło o wiedzę i jej wykorzystanie. Nie była może genialnym dzieckiem, ale z pewnością nie posiadała przeciętnych umiejętności.
    - Zdecydowałam się tylko przyspieszyć ten proces na własne potrzeby, także teraz muszę robić dużo więcej, by potem nie musieć robić nic. - wyjaśniła, stukając palcami o okładkę księgi. - Muszę oswoić cały materiał tutaj zawarty na następny tydzień. Normalnie miałabym to rozdzielone na epoki i każda na inny termin.
    Cóż, Husk nie pamiętała, kiedy ostatni raz miała w ręku jakąkolwiek broń. Jedyną, jaką posiadała przy sobie, to ciało, a nim ciężko zrobić coś komuś przez przypadek.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Tak, to trochę dziwne. - zmrużyła oczy, mówiąc tak, jakby wcale nie mówiła o sobie, a o kimś, kto wydaje jej się kompletnym wariatem. Ale już nie takie rzeczy się robiło. Miała tak poprzekręcane, że dosłownie uczyła się programu holograficznego Danger Rooma, który przedstawiał jego podstawową mapę i mapę jakiejś kosmicznej bazy czy tym podobne. Byle tylko nie dać się zaskoczyć.
    - Historia literatury wcale nie jest tak straszna... Momentami. - zmarszczyła brwi, tylko przez chwilę pozwalając krążyć po swojej głowie myśli, która mówiła, że Panna Guthrie to masochistka. - Najgorsze i tak będzie na koniec. Praca magisterska, która przy przyspieszonym toku studiów musi być oceniona przynajmniej na stopień dobry. - uśmiechnęła się delikatnie. Ona nigdy nie robiła niczego dobrze. Zawsze musiało być bardzo dobrze, albo wcale.
    - A Ty czym się zajmujesz?

    OdpowiedzUsuń
  26. [Witam, witam. Chęć na wątek jest zawsze, szczególnie z postacią taką jak Sif. Właśnie, Sif. Coś czuję, że Helcia nie zazna spokoju w Midgardzie :3.]

    OdpowiedzUsuń
  27. [Cóż... Podejrzewam, że Hela na początku będzie ostrożna, coby zbytnio nie wkurzyć Sif i nie sprawić, aby ta poleciała do Odyna z wiadomością na temat nielegalnej odsiadki na Ziemi. Później natomiast możemy wprowadzić właśnie taką chłodną znajomość - bo czy ktokolwiek przepada za boginią śmierci? :D]

    OdpowiedzUsuń
  28. [Tak, pani Sif? xD W czym mogę pomóc (a.k.a jakim wątkiem zaserwować)? :)]

    OdpowiedzUsuń
  29. [Haha xD No pewnie, że możesz xD Jestem otwarta na wszelkie możliwości ;) Mogę liczyć na pomysł (miejsce spotkania albo cuś), a wtedy zaczęłabym wątek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  30. Tony odchrząknął znacząco próbując spławić śmiech, który cisnął mu się do gardła. Zawsze bawiło go to, że Asgardianie mogą wytworzyć niezniszczalne tarcze, pokonać dwugłowego smoka, a nawet wypić czternaście kufli piwa bez późniejszych tego konsekwencji w formie kaca, a mają problem z obsługą urządzeń elektrycznych. Thora nauczył już chociaż korzystania z Avengersowego pagera, co i tak uznał za wielki sukces zważywszy na to, że Gromowładnemu udało się dotychczas zniszczyć dopiero trzy takie. Tony zaczął już pracować nad niezniszczalnym urządzeniem, bo jak tak dłużej pójdzie jedyne co będzie robił to naprawiał Thorowe zabawki. No, a teraz jeszcze komputer, który Sif dość nieudolnie próbowała zakryć swoim ciałem. Przechylił nieco głowę by zerknąć na monitor i przejechał palcami po włosach w dziwnym nawyku.
    - I co z tym zrobimy? Wiesz, że dla mnie komputer jest jak dla was miecz. Za zniszczenie czyjegoś miecza jest chyba jakaś surowa kara? - zapytał i pokręcił przy tym głową z udawanym ubolewaniem. - Poznaj moją łaskę, lady Sif. Wybaczam ci. I tak właściwie to włączyłaś jedynie wygaszacz ekranu. - przyznał, gdy podszedł bliżej i nacisnął pierwszy lepszy przycisk. Tapeta z interaktywnym logiem Stark Industries ponownie wyświetliła się na ekranie. - Nigdy was nie zrozumiem. Potrafilibyście zawładnąć nad Ziemią, a komputera nie umiecie obsługiwać!

    OdpowiedzUsuń
  31. [A może jakiś wątek? Sif to wojowniczka, Grace to skrzywdzony tchórz. Sif świata ludzi się uczy, Grace zna go dobrze, ale nie lubi. Mogłoby z tego wyjść...coś. Ale może by tak nie zaczynać ich znajomości od podstaw? Może już cośtam gdzieś w tle będzie?]

    OdpowiedzUsuń
  32. [Okej, przepraszam, że dopiero teraz :)
    Może tak: w związku z "luźną współpracą" Sif z Tarczą, wysłano Sif na jakąś małą misję, żeby uspokoiła terrorystów-mutantów, czy coś. W sumie sprawa nie na większą ilość osób, bo to grupka dość dzika i słabo zorganizowana, no, ale jednak...
    Ale! Ponieważ są podejrzenia, że owi mutanci bawią się też nieładnie sprawami komputerowo-bombowymi, poproszono o współpracę Tessę, bo ona lubi współpracować ze wszystkimi.
    Mamy więc podziemia NY - ścieki, zamknięte tunele metra itd oraz dwie babki szukające kłopotów.
    Chyba, że nie chcesz kłopotów, to można przeskoczyć na sam koniec, kiedy wracają już z bijatyki i idą na drinka. Wszak coś dla ciała i coś dla duszy.]

    OdpowiedzUsuń
  33. Przesiadywanie w Nifelheimie niewątpliwie posiadało dwa plusy. Tylko dwa, a mianowicie brak większej dawki stresu oraz to, że nie była skazana na łaskę przypadkowo napotkanych Asgardczyków. Niestety męczenie się wśród cieni oraz prowadzenie konwersacji z kimś żywym raz na ruski rok musiało zaowocować w nieciekawe skutki dla jej umysłu i wyczucia. Wykazała się kompletnym brakiem owych przymiotów, skoro postanowiła na czas bliżej nieokreślony zamieszkać w Midgardzie, miejscu zapełnionym śmiertelnikami oraz – o zgrozo – tworami, które nie powinny wiedzieć o ziemskiej egzystencji Heli. Na szczęście jeszcze nie natknęła się na nikogo znajomego. Cóż, powinna się cieszyć, ale również profilaktycznie zastosować panaceum, które pomoże jej zachować anonimowość. Cały szkopuł tkwi jednak w tym, iż ona nieustannie zapomina o wykorzystaniu jakiejkolwiek formy ochrony, chociażby częściowego zasłonięcia twarzy.
    Teraz – jak zresztą można się domyślić – również poruszała się po Nowym Jorku, posiadając pełną świadomość, iż w każdej chwili może zostać zdemaskowana i odeskortowana do prywatnego i zarazem ogólnoludzkiego piekła. Nie było w tym ani krztyny sensu, acz… Które przedsięwzięcie zainicjowane przez Helę posiadało jakiekolwiek meritum? Większość jej czynów najzwyczajniej w świecie zakrawała o granice bezsensu, co zapewne powodowała zbyt wielka kumulacja nudy.
    Zasadniczo nudziło jej się wszędzie i w każdej sytuacji. Dowodem tego mogło być niezbyt przytomne spojrzenie, którym zaszczycała się osoby żywe, a budynki i – najczęściej – niebo.

    OdpowiedzUsuń
  34. Doprawdy, trzeba być Helą, aby nosić w sobie pokłady tak potężnego pecha. Co prawda Norny uchodziły za stworzenia obiektywne i nieubłagane, ale ten jeden raz – tak wyjątkowo, biorąc pod uwagę obecną sytuację – mogłyby odpuścić. Nie ma to jak wyjść na krótką przechadzkę i niemal od razu wpaść na Sif. Powiadają, że głupota nie boli – w tym jednak momencie Hela stosunkowo wyraźne zaczęła sobie wyobrażać konsekwencje ewentualnej konwersacji, które podchodziły pod kategorię nieprzyjemnych w aspekcie i fizycznym, i psychicznym (cóż, nigdy nie możemy być pewni reakcji obu pań. Mordobicie zawsze w pewnym stopniu należy do zjawisk wybitnie prawdopodobnych).
    No przecież wcale nie miała zamiaru zapaść się pod ziemię lub uciec jak najdalej stąd. Ona tylko troszeczkę pobladła (to jest w ogóle możliwe?), wymamrotała niewyraźne Sif? i zaczęła strzelać morderczymi pociskami z oczu w kierunku nieba. Że przepraszam, ale czy to nie powinno być prawnie zakazane? Natężenie podłości wymierzonej w Helę osiągnęło poziom krytyczny oraz zdecydowanie niepożądany.
    - Nie sądziłam, że będzie mi dane natknąć się na Ciebie w takim miejscu – wymruczała tonem wręcz ociekającym sztucznością, bowiem ukrywającym silny niepokój. I w tym momencie sama Hel mogła się bać o siebie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Nawet spacerować sobie nie wolno? Piekło na Ziemi – to wyrażenie brzmi tak urocza, że aż Hela zacznie go nadużywać. Prawdę mówiąc podobny zwrot wystarczająco oddaje jej obecność w tak dziwnym miejscu. Za ewentualne dopełnienie moglibyśmy uznać: Śmierć wyszła na ludzi. Dobra, koniec z bardzo nieadekwatnymi do sytuacji przemyśleniami, przejdźmy do sedna, a mianowicie planu pięknego wybrnięcia z ogromnego bagna. Brodzi po pas i dalej się zapada, nie mogąc przestać. Jakież to do niej podobne!
    - Mogłabym zapytać Cię o to samo. Nieczęsto wojowniczki rodem z Asgardu przybywają na Ziemię, aby poznawać ludzie zwyczaje. Do tej pory sądziłam, że za żadne skarby nie opuściłabyś swej… ojczyzny.
    Zdecydowanie powinna uważać na słowa. Sif w każdej chwili mogła wypaplać Odynowi wszystko, co wie na temat mniej lub bardziej ważnych wybryków Heli. Jaka szkoda, że połączenie genów nie pozwalało jej na całkowitą kontrolę swego temperamentu. Zapewne w pewnym momencie wyskoczy ze zbyt ostrym tekstem, tym samym mocno irytując swoją rozmówczynię.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Absolutnie się zgadzam. Pozostaje tylko ustalić, kto zaczyna. Akurat to mi jest obojętne, więc jak Ci wygodnie.

    Valky]

    OdpowiedzUsuń
  37. Brunhilde zawsze była zdania, że Midgard to najdziwniejszy ze światów. Nade wszystko zmieniał się zbyt szybko. Można było tam spędzić kilka lat, nauczyć się sporo o tamtejszej kulturze i języku, potem opuścić go na zaledwie stulecie i nie poznać tego, do czego się wróciło.
    Wobec czego Valkyrie już dawno przestała próbować zrozumieć Midgard i Midgardczyków. Postanowiła po prostu być sobą, przy próbach jak najmniejszego wyróżniania się. Niestety, to wzajemnie raczej się wykluczało.
    Weźmy pod uwagę wygląd. Brunhilda była kobietą, jakby nie patrzeć, bardzo wysoką jak na midgardzkie standardy, w dodatku jej ubiór zwracał uwagę jako zdecydowanie nietutejszy. Większość ludzi jednak szybko przestawała zwracać uwagę na ubiór, gdy tylko zobaczyła, że kobieta targa za sobą wielki, dwuręczny miecz. Trudno było przeoczyć coś takiego.
    Tak więc Valkyrie robiła zakupy w czymś w rodzaju obudowanego targu (nazywali to centrum handlowym, ponieważ w Midgardzie lubiono nadawać nowe nazwy starym rzeczom), wybierając co bardziej znajomo wyglądające warzywa i owoce, a tłum ludzi przyglądał jej się uważnie ukratkiem. Nie zwracała na nich uwagi. Do publiki zdążyła się przyzwyczaić.

    Valky

    OdpowiedzUsuń
  38. Obrażanie pradawnych i wszechmocnych bogiń (Sif nie wyglądała ani tak, ani tak, przynajmniej nie w tym świecie)prawdopodobnie było wyrokiem śmierci na kogoś z Midgardu. Gdyby nie wrodzony urok osobisty albo inna cecha, za którą nieśmiertelni go lubili, już dawno leżałby w grobie. I to po stokroć. Albo nawet częściej, nigdy jakoś specjalnie nie przejmował się liczeniem ile razy kpił sobie z Thora. A Lokiemu to nawet osobiście wpakował strzałę w oko... Chociaż nie, za coś takiego to mógł akurat wpisać się w łaski Asgardian. O to też nieszczególnie dbał. Jak na człowieka nieobdarzonego żadną nadludzką mocą, był wyjątkowo pyskaty.
    Natomiast elf był wyjątkowo drażliwy jak na kogoś, kto biega w spódniczce. Zupełnie, jakby ktoś biegający w spódniczce uważał, że nie wygląda śmiesznie, unosząc się honorem. Z wyjątkiem szkockich wojowników. Trzymetrowy góral z toporem nawet przebrany za dziewczynę budzi należyty szacunek. Łuk nie robił takiego wrażenia. Przynajmniej do momentu, w którym strzała nie pozbawi cię kapelusza. Albo innej cennej rzeczy.
    - Powodzenia, elfie - odparł machinalnie Barton, głosem praktycznie wypranym z uczuć. Kiedy się koncentrował, emocje schodziły na dalszy plan.
    Nałożył strzałę na cięciwę. Zanim ją napiął, zerknął na elfa. Nie mógł pohamować ciekawości. Okazało się, że długouchy miał podobnie, bo na krótką chwilę ich spojrzenia skrzyżowały się. Kącik ust Clinta powędrował w górę, elf zachował się jak jego lustrzane odbicie.
    Napięli cięciwy.
    Mierzyli przez ułamek sekundy.
    Niemal równocześnie dwie strzały pomknęły do celu. Hawkeye nawet nie patrzył. Był pewien, że trafi. Robił to setki, tysiące razy. I nigdy nie chybił.
    Komputer podliczył punkty. Z uczuciem dziwnego kłucia w klatce piersiowej Clint zerknął na ekran. Remis.

    OdpowiedzUsuń
  39. [Witaj, ukochana. To ty, czy jakaś inna Sif (trochę ich było) nie bardzo chciałaś pseudomiłosne uczucia między Sif a Thortillą? Bo jeśli tak, to pomysłów na wątek raczej nie mam.]

    OdpowiedzUsuń
  40. [A to tak możemy się umówić, tylko pomysły podrzucaj. Czas, miejsce, okoliczności.]

    OdpowiedzUsuń
  41. - Tak. Brak normalnych rozmówców zawsze jest utrudnieniem, jeśli chodzi o podejmowanie prób względnie poprawnego egzystowania w piekle. Niemniej jednak konkretne przyczyny pojawienia się właśnie na Ziemi zachowam dla siebie, o ile nie będziesz miała nic przeciwko temu – odparła z fałszywą uprzejmością. Te niedbałe zabiegi konieczne z pewnością nie były, ponieważ ani Hela się zbytnio nie przykładała do gry aktorskiej, ani nie poskramiała skutecznie swojego wzroku, który potrafił zepsuć dosłownie wszystko. Ten chłód, to zło, ta niepewność, a jakże mogłoby być inaczej!
    – Cóż za zadanie Odyn zlecił akurat Tobie? Podejrzewałam, że posiada on szczególne grono osób, które wyręczają go przy każdej możliwej okazji. Jeśli jednak jest to jakaś sprawa prywatna… Moim zdaniem w Midgardzie nie ma wielu sposobności, by spełnić się w większości kwestii, które zajmują Was, Asgardczyków.
    W pewnym sensie mówiła to z doświadczenia. Jeśli mielibyśmy wspominać jej wcześniejsze odwiedziny na tej żałosnej planetce… Nudy i pretensji od groma, dobrej zabawy niewiele.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Ona go bardzo chętnie wykorzysta jako 'mężczyznę i przyjaciela', jakkolwiek dwuznacznie to zabrzmiało xd Jej mieszkanie, półka którą trzeba skręcić, brak jej zdolności do jakichkolwiek prac 'fizyczno-manualnych' i dobry drink/piwo/wódka czy na co Thor ma aktualnie ochotę. Ot zwykłe spotkanie dwójki znajomych, w trakcie którego Sif wykorzysta Thora do skręcenia szafeczki xD]

    OdpowiedzUsuń
  43. [Pewnie. Można uznać, że mieszkają niedaleko, widują się raz na jakiś czas. Sif mogła powiedzieć od razu Grace, że jest z innego świata, etc. G. najprawdopodobniej uwierzyła od razu, jeśli chodzi o sprawy dziwactw, jest człowiekiem o wielkim stopniu cierpliwości. Raz na jakiś czas G. mogłaby służyć pomocą przy sprawach nieco bardziej technicznych. Ale znika równie szybko jak się pojawia.]

    Nie miała przyjaciół w NY, a może nawet i w ogóle. Oznaczali oni obowiązek wychodzenia raz na jakiś czas na piwo, do kina, gdzieś. Oznaczali rozmowy i zwierzanie się, takie rzeczy bardzo intymne, w gruncie rzeczy bardzo bliskie. Czasem dzwoniła do rodziców. Mówiła, że „wszystko dobrze”. Rodzeństwo dzwoniło do niej, ale telefon włączała tylko po to, żeby dzwonić, więc nigdy nie odbierała. Może czasem, przed świętami. Nie umiała już inaczej.”.
    Miała paru znajomych, głównie z pracy, bo praca mimo wszystko zawsze wiązała się z jakimiś znajomościami. Ale pracowała właściwie tylko na nocnej zmianie – te znajomości są nieco bardziej wątłe niż zwykłe, zawierane w dzień. Ona nie lubiła dni, chyba, że zimą, kiedy światło było szare i rozpłaszczone, i nie drażniło tak bardzo.
    Znajomi spoza byli niesamowitym wyjątkiem. Ludzie podchodzą do drugiego człowieka z wyciągniętą ręką, z założeniem, że można z nim porozmawiać. G. odrzucała tę rękę lakoniczną odpowiedzią, wzrokiem zbyt obcym, by chcieć czegoś więcej. Mimo wszystko jednak…
    Sif była z innego świata, a postaci z innego świata nie można po prostu zignorować i odrzucić. Poza tym G. czuła coś na kształt bezpieczeństwa, jakim otoczyć może chyba tylko Asgardzkie bóstwo. Zresztą, G. nie należała do osób, które snują teorie na jakikolwiek temat, dlatego też po prostu przyjmowała tę znajomość do wiadomości, a nawet zdążyła ją wpisać w pewien normalny tryb swojego bytowania.
    Można nawet powiedzieć, że zwyczajnie to lubiła.
    Tego dnia (to był dobry dzień, słońce było leniwe, dobre dla światłoczulców) pojawiła się przed mieszkaniem Sif z niewielkim tobołkiem – podstawowymi narzędziami, które miały jej pomóc w naprawie tych rzeczy, które Sif zepsuła (G. miała wrażenie, że Sif ma ochotę zadźgać wszystkie przedmioty elektryczne jakimś sztyletem), lub które po prostu same wysiadły. Zadzwoniła do drzwi zaledwie raz, żeby zrozumieć, że dzwonek do drzwi jest jedną z tych rzeczy.
    Zapukała, ciągnąc za rękawy swetra, żeby zakryć całe ramiona, aż do koniuszków palców.

    OdpowiedzUsuń
  44. [Znam ten ból, mam trzech młodszych braci, so... Bar? Dobra, spróbuję coś wymyślić w związku z tym. A mogę założyć, że mniej więcej już się znają? W sumie Sif mogła być świadkiem kłótni Rudej i Thora, co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  45. Rzecz niewiarygodnie dziwna stała się dzisiaj, po rozmowie z wiedźmą Thor, bóg jakby nie patrzeć zdjął z siebie swój sztywny kombinezon superbohatera, który zdawałoby się, że do niego przyrósł i wciągnął na siebie jedyną parę jeansowych spodni oraz jedną z kilku koszulek, pasujących mu do koloru oczu. Pech chciał, że akurat Sif zadzwoniła z propozycją zjawienia się u niej i to w trybie natychmiastowym, więc Thor przeszedł ulicami miasta w stroju, który można opisać jako zwyczajny. Oczywiście kilkoro dzieciaków zorientowało się, że to ten wielki Gromowładny przebrał się za człowieka, ale reszta zdecydowanie była zszokowana kilkumetrowym facetem w obcisłym T-shircie i jeansach, które zdecydowanie trudno było znaleźć. Oczywiście znalazły się kobiety z jakimś dziwnym napaleniem na wielgaśnych chłopów o włosach Roszpunki w dziwny sposób próbowały go podrywać, co Thor postanowił załatwić, kupując po drodze kilka białych kwiatków, lilii dokładniej. Okazało się to skutecznym odstraszaczem na kobiety. Już prawie zaczynał rozumieć ten dziwny gatunek ludzki.
    Tak więc, wędrował ulicami miasta, aż po przejściu kilku mil dotarł do mieszkania Sif. Zapukał donośnie, aż przez chwilę zastanawiając się, czy głośny rumor nie zaalarmuje sąsiadów, jednak zdaje się, że żaden nie reagował. Drzwi otworzyły się, a jego przyjaciółka mogła ujrzeć odwalonego po ludzki faceta z bukietem w ręku. Wcale nie wyglądał dziwnie i dwuznacznie.

    OdpowiedzUsuń
  46. Odzwyczaiła się od otwierania samodzielnie wielkich drzwi, prowadzących do środka Avengers Mansion. Jeszcze niedawno, wydawałoby się wczoraj, mosiężne drzwi uchyliłaby albo Jessica, w towarzystwie szczekającego Robina, albo Molly, obecnie przebywająca z X-Menami. To było trudne rozstanie. Obiecała Jessice, że zajmie się małą, gdy ta będzie potrzebowała odpocząć. Czy Czarna Wdowa mogła zaopiekować się dzieckiem? Czy nastolatka z niekontrolowaną mocą mogą naprawdę mieszkać z ludźmi pokroju Hulka czy T'Challi? Odpowiedź była jedna: nie. Musiała dać ją tam, gdzie będzie czuła się dobrze.
    Zapukała do drzwi z przyzwyczajenia. Złapała się na tym już któryś raz z kolei, gdy stawała pod wejściem. Westchnęła nerwowo, zaczynając szperać w torebce. Kiedyś dostała klucze do zamka, które teraz wydawałyby się o wiele bardziej przydatne niż kod do wpisania, kompletnie zapomniany. Znów westchnienie.
    - Jarvis? - zawołała. Złudna nadzieja na to, że sztuczna inteligencja działa poza granicami domu. Zero odzewu. - Jarvis?!
    Zamek szczęknął, drzwi się uchyliły. Spojrzała zdziwiona na znaną twarz, ale kompletnie nieoczekiwaną tutaj.
    - A Ty... Miło Cię widzieć...?

    OdpowiedzUsuń
  47. Ups. I właśnie w tym momencie Sif poruszyła temat tabu. Podobne słowa Hela traktowała niczym atak na honor i – co najważniejsze – na bezpieczeństwo. Gdyby Odyn się dowiedział o nielegalnym wypadzie, zapewne postanowiłby pozbyć się jej raz na zawsze. Skoro pierwsze zapuszkowanie nie odniosło oczekiwanych rezultatów, drugie również przedstawi się jako coś nieprzemyślanego oraz efektywnego tylko przez krótką chwilę. Mimo częstego narzekania na własną egzystencję, Hela wolałaby jeszcze troszkę przeżyć w starym, sprawdzonym ciele.
    - Wiem już nazbyt wiele. Odyn z kolei nie musi mieć pojęcia o wszystkim, co dotyczy moich prywatnych spraw. Przecież nie zanegujesz tego, iż pobyt w Midgardzie należy do kwestii kontrolowanych jedynie przeze mnie. Ty sama mogłabyś uniezależnić się od jego rzekomo świętych decyzji – stwierdziła, tym razem nie maskując jawnej kpiny. Odyn tamto, Odyn siamto. Niby taki święty, a w rzeczywistości prezentuje się niczym skurwiel gorszy od najpodlejszej istoty, która kiedykolwiek istniała w tym nieciekawym wszechświecie.
    Hm, to ciekawe. Dlaczegóż ona jest tak szczera? Bogini śmierci nie przystoi być prawdomówną o każdej porze dnia i nocy.

    OdpowiedzUsuń
  48. Właściwie to dopiero teraz uświadomił sobie, że przyniósł te kwiatki aż pod same drzwi mieszkania Sif, w swojej jakże rozbudowanej wyobraźni wrzucił je po drodze do jakiegoś kubła, albo podarował małej dziewczynce, przez to, że doczekał się nie w stu procentach swojego syna miał jakieś dziwne zapędy do dzieci. - To? To było dla... zresztą nieważne. Weź to sobie gdzieś wsadź w jakiś wazon, żeby nie zwiędło. - podrapał się po blond głowie z nutką zażenowania. - Piwo? Czytasz w moich myślach. - opadł ciężko na kanapę, której wybór zapewne zajął Sif kilka godzin, zbyt dobrze ją znał, żeby tego nie wiedzieć. - Co jest aż tak ważne, że nie dałaś mi się nawet przebrać z tego... czegoś? - wziął od niej piwo i upił całkiem spory łyk.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Brzmi jak tekst z korytarza psychologii, albo filozofii. - zauważyła, uznając pierwsze pytanie za retoryczne. Oczywiście, że musiała mieć wszystko perfekcyjnie zrobione, nawet jeśli nie miało to większego znaczenia. Czasem tylko nie wiedziała, co ją pokusiło by pójść na filologię, skoro znała więcej niż podstawy, informatyki, czy genetyki. Gdyby się zastanowić, to pewnie wiedziała też dużo o innych dziedzinach, bo już tak miała, że jeśli spotykała speca od inżynierii genetycznej z którym przyszło jej współpracować, to automatycznie chciała być na bieżąco.
    - Ambitne postanowienie. Wolisz tą łagodną część ludzką, którą wszyscy chcieliby widzieć w politykach, czy bardziej kręci Cię brutalność i namiętność w zabijaniu? - spytała, z czystej ciekawości. Musiała umieć dyskutować na każdy temat, tego wymagała anglistyka.

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie nazwałby tego śledzeniem. Co najwyżej niekoniecznie przypadkowym podążaniem tą samą drogą, które powtórzyło się kilkakrotnie. Brzmi o wiele lepiej niż natrętne łażenie za kimś pod najróżniejszymi postaciami, żeby nie zbudzać podejrzeń. W końcu zdecydował się jednak podejść do Sif na zdecydowanie mniej bezpieczną odległość niż dotychczasowa. Nie odważył się jednak pokazać jej w całej swej glorii i chwale, chociaż nie miał pewności, czy bycie Lokim oznaczało automatycznie bycie odrzuconym przez Sif. Ale najprawdopodobniej ta zależność istniała.
    Przysiadł się do niej w jednej z knajp, gdzie spędzała samotny wieczór.
    - Witam panią. - Lysandrowy szeroki uśmiech zagościł na twarzy. Mogła jedynie stwierdzić, że kogoś jej przypomina, jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  51. Nie spodziewała się tutaj Sif. Może inaczej: nie spodziewała się nawet, że będzie się tutaj mogła nie-spodziewać Sif. Tak brzmiało to zdecydowanie lepiej. Głównie dlatego, że z rzadka pod nieobecność ani jednego Mściciela w środku przebywał ktoś, kto oficjalnie do tego zamkniętego grona nie należał. Chester był jednym z wyjątków, ale to młody kandydat na agenta i lizus Fury'ego, który wysyłał go tutaj do kontrolowania stanu Jess. Nieważne, że przeszkadzał wszystkim po kolei.
    Oczywiście zdecydowanie bardziej wolała Sif. Uśmiechnęła się ponownie, jakby nie wiedziała co powiedzieć. Zamknęła za sobą drzwi, rozejrzała się by sprawdzić, czy rzeczywiście nikogo nie ma.
    - Czekasz na Thora? - spytała w końcu. Z tego co wiedziała, Thor obecnie rozmawiał ze Starkiem na jakieś dziwaczne tematy, w które ona się zdecydowanie nie mieszała. - Bo wróci późno...

    OdpowiedzUsuń
  52. Stwierdzenie Sif porządnie zbiło Hel z tropu. I pomyśleć, że jeszcze przed dosłownie minutą zapowiadało się na prawdziwe gradobicie. Cóż, ona od zawsze uważała Asgardczyków za naród dziwny, lecz teraz informacja ta została potwierdzona naukowa. Hela i luźny wypad na kawę? Podobne zjawisko spokojnie można przyrównać do absurdu, bowiem królowa piekieł nie należała do person kontaktowych, towarzyskich i ogólnie obcujących z ludźmi. Nieważne, kim byli. Ważne, że żyli we względnym spokoju oraz nie dolegały im żadne poważniejsze schorzenia. To wystarczy, aby trafić na czarną listę.
    - Dziwnie? Chyba żartujesz. To jest jak najbardziej niepokojące – burknęła, mierząc Sif jeszcze bardziej podejrzliwym spojrzeniem. Czysta niedorzeczność, tylko w ten sposób potrafiła skomentować obecną sytuację. – Mnie nikt nigdzie nie zaprasza i trudno się temu dziwić. Kto chciałby mieć do czynienia ze… Śmiercią? Czy to aby na pewno nie jest skrupulatnie wypracowany plan, którego główny cel przedstawia się jako natychmiastowe pojmanie oraz egzekucja?
    Hela niewątpliwie powinna panować nad własnymi obawami. Doszukiwała się zagrożenia dosłownie wszędzie, co zapewne zakrawało o chorobę psychiczną.

    OdpowiedzUsuń
  53. Przezorny zawsze ubezpieczony, a przynajmniej tak powiadają Midgardczycy. Hela naprawdę obawiała się tego rzekomo nieszkodliwego wypadu. Wychodziła z przekonania, iż nie można ufać kompletnie nikomu, jeśli się go nie pozna wręcz perfekcyjnie. Ona natomiast nie miała najmniejszego zamiaru dogłębniej poznawać ludzkiej psychiki, bo to-to przecież takie nużące i nieopłacalne jest. Prawda? Prawda. Najświętsza i nieomylna. Reasumując: Nowy Jork z pewnością nie działa dobrze na asgardzkie umysły.
    Westchnęła ciężko. Raz, drugi, trzeci. Dopiero po dłuższej chwili zdobyła się na wyrzucenie z siebie w miarę sensownego i składnego zdania, gdyż nadal nie mogła otrząsnąć się z potężnego szoku. Tak to już jest, kiedy ktoś spotyka się ze zjawiskiem nieznanym i – co tu ukrywać – stosunkowo niecodziennym, jeśli ową niecodzienność mielibyśmy mierzyć w skali Hel.
    - W porządku. Ale nie waż się nawet zaczepiać innych stworzeń Twojego pokroju.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Lysander Grinderford. - Przedstawił się swoim ostatnimi czasy stałym nazwiskiem. Historia Lysandra Grinderforda była perfekcyjnie przemyślana, więc nie miał się czego obawiać, wszystko dopięte na ostatni guzik, nie wzbudziło podejrzeń członków półświatka, nie wzbudzi również podejrzeń Sif. Taką przynajmniej miał nadzieję. Chciał się do niej zbliżyć, żeby zwiększyć swoje szanse powrotu do Asgardu, bo midgardzkie życie zdecydowanie mu nie odpowiadało, chociaż tak naprawdę mógł mieć wszystko, co tylko zechciał, dysponując swoją mocą. Nie mógł jedynie wrócić do domu

    OdpowiedzUsuń
  55. Loki zamówił przy okazji specjalność lokalu, czymkolwiek by ona nie była, ale na pewno miała zapewnioną reklamę na każdym wolnym metrze kwadratowym powierzchni ścian. - Sif? Brzmi interesująco... - Uśmiechnął się, obracając w dłoniach podkładkę pod szklankę z piwem. Fakt, nie pomyślał o tym, żeby sprawić sobie stylizację bardziej dopasowaną do klimatu lokalu niż garnitur i lakierki, a wyglądał w tym jak kosmita pośród nowojorskiego pospólstwa.

    OdpowiedzUsuń
  56. - Dopuszczam do głosu wszelkie możliwe alternatywy. Nigdy nie wiadomo, co może wpaść do głowy poszczególnym osobom, czyż nie? – odparła tonem niewiniątka oraz, jakby na podkreślenie swych słów, poczęła uważnie rozglądać się po całym otoczeniu. A jeśli nagle tuż obok pojawiłby się Thor? No przecież nie ucieknie w popłochu, jeżeli ten postanowi zabrać jej ukochany płaszczyk, bez którego egzystowała w formie warzywa.
    - Niech będzie. Skoro i tak nie mam nic innego do roboty, równie dobrze mogę spędzić czas w towarzystwie kogoś… znajomego.
    Najwyżej przez kilka następnych stuleci będzie przeklinała własną głupotę, lecz tego postanowiła nie włączać do swej wypowiedzi. Zdecydowanie wolała zacząć narzekać na ludzi oraz ich piekielne wynalazki – bądź co bądź, ale kawa zaliczała się właśnie do tej kategorii. Skrupulatnie unikanej.

    OdpowiedzUsuń
  57. Aż przestała mordować ludzi wzrokiem. Wypad na kawę uznajmy za odpowiedni specyfik dla jej morderczych zapędów – koniecznie zapisać i przyczepić w widocznym miejscu, aby zawsze podobna informacja była pod ręką. Lecz jeśli to po prostu nieopisane zdziwienie i podejrzliwość… Nie musimy odnotowywać. Zapewne owe emocje przeminą za jakąś chwilę, a Hela powróci do pierwotnej formy straszydła. Cóż tu ukrywać, potrafiła napawać lękiem nawet w odmianie iście nieszkodliwej (?!).
    - Gdybym była tu od wczoraj, pewnie siedziałabym w tak zwanym domu, próbując schronić się przed ostrymi promieniami słonecznymi. Przyzwyczajenie do ciemności robi swoje. Prawie zatęskniłam za Nifelheimem – wcale nie przylepiła do swojej twarzy demonicznego grymasu, no skądże! Owszem, może troszkę marzyła za powrotem, jednak z drugiej strony spodziewała się, iż po krótkim czasie ponownie zacznie traktować królestwo cieni niczym więzienie.
    - To aż dziwne, że jeszcze nie zostałam rozpoznana przez wszystkich. Zazwyczaj moje wizyty w Midgardzie są dosyć… Osobliwe.

    OdpowiedzUsuń
  58. [No to leci wątek :)]

    Kolejna nieprzespana spokojnie noc. Im więcej Profesor X wyciągał wspomnienia z głowy Logana tym gorsze stawały się koszmary, których już ma powoli dość. Ileż można w kółko przerabiać scenariusz bycia w podziemiu, w zbiorniku wodnych i czyhającymi na Was naukowcami z dziwnymi narzędziami? No właśnie. Nerwicy można dostać, a u Wolverine'a to raczej nie wskazane.
    Rosomak wyszedł z Instytutu w kiepskim nastroju, pt. "Bez kija nie podchodź". Ubrany w to co zwykle, czyli niebieskie dżinsowe spodnie, biały podkoszulek i skórzana kurtka zarzucona na to. Ręce wciśnięte w kieszenie spodni, szedł raźnym krokiem, co jakiś czas mijając lub przez przypadek kogoś szturchnął ramieniem na ulicy.
    Jegomość znalazł się w klubie, do którego nawet często chodził, bo w Szkole Xaviera takiego czegoś jak piwa nie mieli, a o paleniu nie wspominając.
    Logan usiadł sobie przy ladzie barowej, zamawiając jasne piwo i odpalił za pomocą zapałki cygaro. Delektując się smakiem cygara w miarę cierpliwie czekał na swoje zamówienie.

    OdpowiedzUsuń
  59. Sif, chędoga baba *-* ♥
    skoro tak lubisz Hulka, nie odbiorę ci przyjemność stworzenia wątku, ja czekam :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  60. [A gdzie tam, chybił trafił dobierane było. A serio to ubóstwiam obie postaci których zdjęć użyłam.]

    OdpowiedzUsuń
  61. [O, czyli podobne skojarzenia mamy. Meyers = facet z charakterem/wampir/demon etc. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  62. [I to jest drobny problem z tym pomysłem na wątek, bo ciężko coś połączyć, chociaż... Sif zafascynowana jest ludźmi, właściwie jak Meph, do tego właściwie jest 'nietutejsza' i gubi się w świecie, a Lucius jest nieco bardziej obeznany. Tfu, tyle wymyśliłam.]

    OdpowiedzUsuń
  63. - Rzadko kto pojawia się u bram Nifelheimu. Zazwyczaj podobni goście są zmuszeni do tego, by zostać w moim królestwie na wieczność – stwierdziła, stosunkowo nieprzytomnym wzrokiem wodząc po suficie. Aż przypomniały jej się „świetlane” czasy swej piekielnej egzystencji. Ogólnie nie było tak źle, jednakże brak rozmówców potrafił mocno dawać w kość. Bądź co bądź, ale nawet Hela musiała z kimś porozmawiać. Z troski dla własnego zdrowia psychicznego, gdyż i ono obecnie balansowało na krawędzi czasami psychopatii, a czasami depresji.
    - Ludzie z Las Vegas zapewne rozpoznaliby mnie bez mniejszego problemu. Troszeczkę zdążyłam tam namieszać.
    Troszeczkę? Jakaż ona skromna! Ta malutka doza chaosu w rzeczywistości przedstawiała się jako dosyć poważne zniszczenia, do których dokonania wcale się nie przyznała. Ot, syndrom wyśnionego niewiniątka.

    OdpowiedzUsuń
  64. - Rodzice byli zafascynowani spartańską flotą... prawdopodobnie. - Powiedział, przypominając sobie przy okazji całą historię Lysandra i jego zwycięstw jako wodza wspomnianej spartańskiej floty. A nuż zechce zapytać, w końcu przezorny zawsze ubezpieczony. Tak naprawdę sam nie wiedział, po co tak natrętnie łaził za Sif, chociaż wciąż tłumaczył sobie, że chodzi tylko i wyłącznie o powrót do Asgardu Co nie miało sensu, bo ona również nie mogła się pochwalić wspaniałymi kontaktami z Odynem, od którego łaski lub niełaski zależało jego życie, gdyby jednak postanowił powrócić na włości, ale lepsze to, niż jakaś tam głupawa tęsknota. Dlatego stłumił w sobie skutecznie idiotyczne przekonania, że kiedykolwiek mógł w ogóle zatęsknić za ich znajomością sprzed niezliczonej ilości lat.

    OdpowiedzUsuń
  65. - Oczywiście. Namiętność może przejawiać się we wszystkim, a już w szczególnie podczas wykonywania czynności tych bardzo ludzkich, które zakorzenione są w każdym. I niestety, mordowanie czy zabijanie również jest do tego kwalifikowane. Tak samo, jak seks. - uniosła kącik ust delikatnie do góry, przygryzając przy tym dolną wargę. - Jedni będą się lubować podczas zarzynania, a drudzy będą czuli do tego wstręt. - wzruszyła ramionami, odrzucając wspomnienie, które wyleciało z głębi jej pamięci. Nie wiedząc czemu, była pewna, że ktoś, kto zamordował Joshuę, musiał to robić z chociażby odrobiną zadowolenia. Nikt normalny nie wyrywałby skrzydeł mutantowi, a potem go zabił, wiedząc, że istniej prawdopodobieństwo wyrośnięcia nowych.
    - Ludzie lubią walczyć o swoje, a jeśli na czymś bardzo im zależy, to często jest to już dla zasady... - westchnęła, z odrobinę nostalgicznym wyrazem twarzy. Pamiętała, jak raz zrzuciła skórę, zmieniając się w ptaka. Była całkowicie wszystkiego świadoma, ale jednocześnie czuła, że próbują działać na nią pewne odruchy, całkowicie pozbawione jakichkolwiek emocji. Po prostu instynkt, którego czasem brakowało ludziom.

    OdpowiedzUsuń
  66. - Już to parę razy słyszałem, więc muszę mieć naprawdę pospolitą twarz. - Odpowiedział bez żenady, podnosząc do ust szklankę, która chwilę wcześniej stanęła przed nim. Specjalność lokalu wyglądała całkiem nieźle, jednak na pewno nie mogła się równać z asgardzkim winem. Midgard wyglądał całkiem nieźle, jednak na pewno nie mógł się równać z Asgardem - skróćmy ten pełen przymiotników porównawczy opis do tego jednego zdania-esencji. Jego twarz nie zdradziła nawet najmniejszego zmieszania, w końcu do tego został stworzony, był urodzonym krętaczem i potrafił przekonać każdego, że czarne jest białe. Czym tu się martwić?

    OdpowiedzUsuń
  67. Rzadko bywało tak, że racji nie miała. Była odrobinę zarozumiała, ale wynikało to z jej pewności siebie i nie rzucało się na mózg. Dużo czytała, dużo obserwowała, dużo się uczyła i to w wielu dziedzinach. Umiała prowadzić dyskusje i wykorzystywać do tego intelekt, często całkowicie odruchowo. No i studiowała anglistykę, ktoś taki musiał się umiejętnie wypowiadać i jasno przedstawiać swoje zdanie.
    - Nie porównałabym walki do sportu, tym bardziej jeśli mamy na myśli też walkę z psychicznym mordercą-sadystą. - zmarszczyła brwi. Nigdy, ale to nigdy nie nazwałaby tego sportem. Koszykówka była sportem. Gimnastyka. Nawet szachy. Ale walka, czy zwykłe mordowanie? Miało zbyt wielki odchył od jej kręgosłupa moralnego.
    - Kwestia sporna. Ktoś by Ci powiedział, że miałaś kiepskiego faceta, ktoś inny, że jesteś wymagająca, a psycholożkowie doszliby do wniosku, że po prostu kręci Cię przemoc. Osobiście nie mam zdania.
    Zbyt mało doświadczeń w walce fizycznej, by porównywać do doświadczenia łóżkowego, którym również nie za bardzo lubiła się chwalić. Nie było ono jakoś specjalnie bujne, zapewne poniżej średniej krajowej.

    OdpowiedzUsuń
  68. Jego donośny śmiech rozniósł się po całym pokoju.
    - Wy, kobiety jesteście najdziwniejszym gatunkiem tej planety, a także jeśli o ciebie chodzi, Asgardu. - pokręcił z rozbawieniem głową i upił kolejny łyk piwa - Walczycie o swoje prawa, chcecie być niezależne, a głupiej szafki nie potraficie skręcić. - właściwie to Sif miała o nim błędne zdanie, bo co z tego, że był facetem jak w życiu nie miał do czynienia ze skręcaniem mebli. Jako wojownik nie musiał tego umieć, ale w życiu się do tego nie przyzna, jeśli kiedykolwiek jeszcze chciałby spotkać się z Sif, unikając drwin z jej strony. Zaśmiał się ponownie i dokończył piwo.
    - To najpierw skończmy tą szafkę. - mruknął i podniósł się leniwie z kanapy, unikając wzroku Sif. Znowu idiotycznie dopowiedział sobie kilka rzeczy, a teraz głupio mu było, bo ona tylko oczekiwała od niego pomocy przy pracach tak zwanych "męskich".

    OdpowiedzUsuń
  69. Rozejrzała się dokoła. Pustka, która od kilku dni wypełniała tę wielką posiadłość jakby zmalała, gdzieś tak o ćwierć procenta. To już ogromny sukces, kiedy nie słyszy się tutaj tylko i wyłącznie swoich kroków. Przerażające uczucie, kiedy idąc korytarzem boisz się własnego cienia. Tyle już tutaj zdążyło się zdarzyć, że nie widziała żadnego miesiąca bez choćby jednej próby ataku na ten dom, planowanej w głowie jakiegoś szaleńca. Oczywiście większość z tych prób kończyło się fiaskiem już na samym podjeździe, o ile w ogóle ktoś był na tyle głupi, by rzucić się na główną siedzibę drużyny, której członkowie prawdopodobnie pojedynczo nie odnaleźliby się nawet w cyrku. No, może Hawkeye. On już takie przeżycia miał za sobą. Choć nie była pewna, czy chciałby tam wracać. Rzadko o tym rozmawiali.
    - Nie, absolutnie! - odparła, średnio entuzjastycznie, bo połowę swojej uwagi skupiła na śladach czyichś butów. Zapewne Thora, bo były ogromne, z nienaturalną podeszwą. I niesamowicie brudne. Westchnęła. - Ktoś był, gdy przyszłaś? - spytała. Dziwiło ją, że dom stał otworem. Jasne, Sif to przyjaciel. Ale członkiem Mścicieli jeszcze nie była, przynajmniej nie oficjalnie.

    OdpowiedzUsuń
  70. [Highfive, a jak! XD Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia jak powiązać Wandę i Sif [ale za to posiadam dużą ilość dobrych chęci]. To jak, myślimy nad czymś, czy masz już za dużo wątków?]

    OdpowiedzUsuń
  71. - Nie specjalizuję się w podobnych oszustwach. Wybieram bardziej wyrafinowane podstępy – stwierdziła obojętnie, z miejsca przypominając sobie twarze swoich rywali. O tak, należeli oni do kategorii, której nie potrafiła wyrzucić ze swego umysłu. Między innymi właśnie owa grupa zaliczała się do czynników wywołujących niepohamowaną furię oraz chęć pomordowania dosłownie wszystkich. Bez ani jednego wyjątku, ot.
    - Wystarczy odrobina kłamstw i zamieszania. Nawet najbardziej niepozorna iskra potrafi wywołać wybitnie groźny pożar.
    Do pełni szczęścia wystarczało niewiele, bo ofiary śmiertelne i strach tłumów ludzi. W sytuacjach zagrożenia każdy śmiertelnik zachowywał się niczym zwierzę zamknięte w klatce – to zaś bardzo ułatwiało sprawę. Nie ma niczego lepszego od narastającej z minuty na minutę paniki.

    OdpowiedzUsuń
  72. - Jak najbardziej, podobno jeden z nielicznych. - Odpowiedział, wcześniej poświęcając ułamek sekundy na zrewidowanie, czy ani przez chwilę nie zapomniał o kontrolowaniu akcentu i używanego słownictwa. Asgardzkie zwyczaje wyglądały zupełnie inaczej, podobnie jak mowa mieszkańców Midgardu w czasach, kiedy ostatni raz zawitał doń na tak długi czas. Kiedy nie musiał wtapiać się w tłum i udawać swojego, takie słowne zabawy nie były potrzebne, jednak w obecnej sytuacji stanowiły jeden z fundamentów całego przedsięwzięcia.

    OdpowiedzUsuń
  73. Powiedzmy, że zdążyła się przyzwyczaić do upokarzających czynności i słów. Każdorazowe wypowiedzenie przybranego nazwiska stanowiło atak na jej ego. Jeśli mielibyśmy dodać do tego wyrażenia midgardzkich ważniaków, które wymierzone były wprost w podatny na krytykę umysł... Gdyby pozostała prawdziwą Helą, zapewne wywołałaby ogólnoświatowy konflikt zbrojny. Niestety te wszystkie kłamstwa zacierały właściwą Hel, ukazując obraz nieprawdziwy. Bogini coraz częściej zapominała o swojej prawdziwej osobowości, dając upust czemuś wytworzonego przez wyobraźnię. To takie dołujące, czyż nie?
    - Czy oni wszyscy tutaj są? Czy naprawdę mieszkają w Nowym Jorku? A może to po prostu pięknie wypracowany podstęp, wedle którego powinnam gnić w swoim piekle, lecz już na stanowisku poddanej innego podziemnego władcy?
    Najprawdopodobniej tylko Hela potrafiła ciągnąć jeden temat przez tak długi czas. Cóż tu poradzić, wiecznej paranoi nie można w mgnieniu oka wygnać z umysłu osoby tak upartej.

    OdpowiedzUsuń
  74. [Szkot, dokładnie. Szkoci mówią z przerażającym akcentem, ale Edynburg jest piękny. Wątek może?]

    OdpowiedzUsuń
  75. [Niestety, pomimo usilnego główkowania nie mogę znaleźć żadnego powiązania dla naszych postaci :<]

    OdpowiedzUsuń