10.11.2012

Daredevil wears Prada



  

Niepotrzebny ci wzrok, żeby wyczuć swój krok 
i nie musisz wciąż radzić się słońca.
Wielbicieli i sług tłum ci zawisł u nóg, 
to wolności twej chciwi strażnicy.
Zaprowadzisz ich tam, gdzie powinieneś być sam,
z nimi żadnej nie przejdziesz granicy.

Matt(hew) Michael Murdock
37 lat | Nowojorczyk | z wykształcenia prawnik, co go nieszczególnie rajcuje i muzyk, co rajcuje go bardzo | po godzinach zamaskowany superbohater | członek Avengers | człowiek-demolka | dumny mąż i ojciec | pieprzony indywidualista | mistrz drugiego planu | 195cm/80kg | tożsamość jawna i publicznie znana | nienotowany | niebezpieczny dla zdrowia i życia, czasem | pierdol, pierdol, ja posłucham



PS nie mam pojęcia, dlaczego ten gif nie kwitnie na górze :D Karta bez zmian ;)

15 komentarzy:

  1. [Cześć! Ja nie wiem, dlaczego wcześniej tego nie zrobiłam, ale teraz już od razu wyskoczę z powiązaniem: w komiksie to było tak, że Jess służyła jako ochroniarz Matta, a ten okazjonalnie wyciągał ją z więzienia. Od siebie jakiś czas temu dorzuciłam, że dwa-trzy lata temu Jones załatwiła Daredevilowi sekretarkę. Prawda, że Matt nie będzie miał nic przeciwko zostaniu wyciągniętym z łóżka w środku nocy, żeby oddać przyjacielską przysługę Jess i pomóc jej wyjaśnić, że w życiu nie dałaby rady pobić pięciu rosłych mężczyzn?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [No, nareszcie mamy i Matta. Słuchaj, skarb, ja muszę go dodać do powiązań koniecznie! Dlatego szybko trzeba wymyślić wątek.]

    OdpowiedzUsuń
  3. [O, DD który się nie lubi z Punisherem XD I ach, Johnny. :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. - Nasze dziecko obwieściło dzisiaj, że na święta chciałoby dostać kucyka a najlepiej czarnego rumaka, albo coś w tym stylu - Maya uśmiechnęła się lekko wkładając naczynia do zlewu. Akurat skończyli obiad a mała Des wybiegła z kuchni na podwórko, gdzie czekały już na nią koleżanki. Maya stwierdziła że będzie to idealny moment na podzielenie się z mężem treścą listu, którą dziś wręczyła jej córka - Nie wiem jak ty, ale sądzę że powinniśmy zacząć budować już stajnię z tyłu domu... Chyba że masz inny pomysł oprócz... - wytarła ręce i sięgnęła do kieszeni spodni wyciągając z nich liścik - Magicznego Kucka Pony, Domku na drzwie, oczywiście na Hawajach albo Różdżki Harry'ego Pottera... - uśmiechnęła się wesoło patrząc na nieco zaskoczonego Matta - Darowałam sobie połowę listy. - dodała z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Tak, wypadałoby coś z utarczkami słownymi, a może i mordobiciem, albo bardziej lajtowego. A co ty na to...Walka z jakimś wspólnym przeciwnikiem, a przy tym utarczki między sobą.]

    OdpowiedzUsuń
  6. Wolne i bezstresowe chwile zdarzały się, były przyjemne, ale trwały najczęściej bardzo krótko. Niestety, tym razem także spokojny dzień zamienił się w walkę o spokój w mieście. Ktoś wymagał utemperowania. Strzelanina na ulicy, dwie przecznice dalej. Poprawił płaszcz i kamizelkę, chwytając broń i odbezpieczając ją ruszył w kierunku, o którym wspominali ludzie. Zanim zjawi się policja minie trochę czasu.
    Kilkanaście metrów przed nim mignęło mu coś czerwonego, a właściwie ktoś. Przez myśl Franka przemknęło "Nie będzie mi się mieszał".
    Jeden ze sprawców znajdował się na dachu, dwóch pozostałych kryło się za ścianą w alejce. Kilka trupów na ulicy i zniszczone auta.
    - Kogo ja widzę? - zaczął Punisher, gdy zjawił się obok Daredevila analizującego sytuację - Ach, a ty nie widzisz - dodał zgryźliwie.

    OdpowiedzUsuń
  7. [No dobrze, dobrze. Kontynuujmy. Tylko... Kto teraz powinien odpisać?]

    OdpowiedzUsuń
  8. - Powiem tak... Kucyk to jedyna rzecz, na którą nas stać i która nie graniczy z cudem, jeżeli chodzi o jej zdobycie. Kupić ci młotek i deski na stajnie czy zamawiamy ekipę remontową? - zapytała z rozbawieniem zalewając sobie kawę - Też chcesz? - zawahała się przed sięgnięciem po jego kubek. Desideria miała kosmiczne pomysły jeżeli chodzi o prezenty. Nie ważne, że połowa rzeczy była wręcz nie do zdobycia (różdżka Harry'ego Pottera?) - A może po prostu założymy jej lokate na studia i będziemy próbowali jej wmówić przez całe święta, że ten prezent zaowocuje w przyszłości? No wiesz... Może przebijemy się jakoś przez salwę płaczu, która zdecydowanie nas wtedy czeka - zastanowiła się chwilę z lekkim rozbawienie,

    OdpowiedzUsuń
  9. - Mamy już jednego szczeniaka, po co nam drugi? - zapytała ze śmiechem siadając mu na kolanach - A teraz się nie ruszaj bo mam gorącą kawę w rękach i nie chcę zrobić ci kuku. Pogadaj z Bannerem, to może być dobre wyjście z sytuacji. Ja w międzyczasie rozejrze się po sklepach z zabawkami, może trafi mi się coś niesamowitego, co kompletnie zwali mnie z nóg. Może być? - upiła łyk kawy i po chwili odstawiła kubek na stolik - A może byśmy wyjechali gdzieś na święta? Jakieś góry? Des by się ucieszyła. No wiesz, kupa śniegu, bałwan, śnieżki... Pies też oszalałby z radości, chyba nigdy nie widział śniegu...

    OdpowiedzUsuń
  10. TAK, co za tym idzie wątek ewentualnie cztery. pomysł jakiś genialny ci się nasuwa? jeśli nie to JA coś wystękam ale nie obiecuję hitu (czyt. liczę że jednak coś wymyślisz)
    Aww Loki, swoją drogą ten epicki gif muszę gdzieś wcisnąć xD

    OdpowiedzUsuń
  11. - Zawsze to samo - przewróciła oczai i nawet nie próbowała odebrać mu swojej własności. Przez to kilka lat razem zdążyła sie już przyzwyczaić do tego, że od czasu do czasu podbierał jej kubek z kawą albo śniadanie rano, które mu proponowała a on zapierał się rękoma i nogami, że nie może go zjeść bo wtedy spóźni się do pracy. Ale małżeństwa chyba własnie na tym polegały. Na wypijaniu kawy współmałżonka i siedzeniu w kuchni na jednym krześle, mimo że drugie stoi zaledwie pół metradalej - A... I dzwoniła Pepper Potts, bo nie mogła dodzwonić się do ciebie na komórkę, powiedziałam że oddzwonisz jak znajdziesz chwilkę - uśmiechnęła sie lekko całującgo w skroń.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Jeśli ci na górze nie szykują mi teraz przyjęcia urodzinowego, składam wymówienie - powiedział na głos Hakweye, przekrzykując szumiącą gdzieś w oddali wodę. Nigdy nie był fanem schodzenia do kanałów. Ani zapachu, jaki potem dawało się zagłuszyć dopiero toną proszku do prania. A już na pewno nie był fanem szukania tajnych przejść. Nie wyglądał jak Indiana Jones. Znał kiedyś kobietę, która powtarzała mu to codziennie. Aż do momentu, w którym razem uciekali przed toczącym się głazem. Dowcip polegał na tym, że ona mogła latać, a on nie bardzo. Przynajmniej szybko biegał.
    Szli przed siebie już jakąś godzinę. Jedynym urozmaiceniem krajobrazu były znaki porobione na murach. Sekretny język kanalarzy. Barton był pewien, że na przykład te dwie kreski oznaczały "stary, zgubiłeś się". Tak samo jak osiem poprzednich. Uroki nowojorskich kanałów. Wolał nie myśleć, co chlupocze mu pod stopami.
    Szmery. Gdzieś na dziewiątej. Zwolnił kroku, a potem całkiem się zatrzymał, nasłuchując. Tak, tym razem to nie była woda. Ludzkie głosy. I jakieś dwanaście procent szans, że trafią na ludzi Osborna, z którymi od tygodnia bawili się w kotka i myszkę. Mimo to skręcił. Przynajmniej w tej odnodze nic nie chlupotało.
    Swoją drogą ciekawe, czy z tymi krokodylami w kanałach to prawda...

    OdpowiedzUsuń
  13. - To ty naprawdę sądzisz, że oni kiedykolwiek i jakkolwiek spędzą ze sobą noc, która nie będzie opierała się na jej opieprzaniu Starka za kolejną głupotę..? - Maya zmarszczyła brwi zastanawiając się nad sensem wypowiedzianego przez siebie zdania. Nie znała relacji Potts-Stark, i chyba nie chciała jej nawet poznać. Matt od czasu do czasu opowiadał jej o Virginii, która nawet bywała gościem na wspólnych sobotnich kolacjach, ale bliższe relacje nie wchodziły w grę. Matt miał swoich znajomych, ona swoic i wszystkim żyło się bardziej bueno - Nie mam pojęcia czego chciała, tylko prosiła żebym ci przekazała że dzwoniła. Więc ci przekazuje kochanie, żeby potem nie było... - uśmiechnęła się wesoło pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnęła się delikatnie zaraz po tym, jak jego usta dotknęły jej policzka. Rumieniec, który jeszcze parę (dobrych parę) lat temu pojawiał się na jej licach, tym razem nie pokazał się. Już nie była tą samą kobietą, jaką poznał Daredevil dużo wcześniej.
    Jej życie było pasmem nieoczekiwanych zwrotów akcji. Współpraca z Mattem okazała się być tym epizodem, który wywarł na nią ogromny wpływ. Na to, kim się stawała. Zanim jeszcze nie zrobiła kariery jako pupil Nicka Fury'ego, walka u boku Daredevila, szczególnie na zachodnim wybrzeżu, dawała swoje owoce. I daje do tej pory. To był pierwszy krok w stronę "bycia kimś lepszym".
    - Się żyje - odparła takim tonem, jakim posługuje się na co dzień większość szaraków z Nowego Jorku, zmęczonych życiem, podatkami, poszukiwaniem pracy, myśleniem o obiedzie. Masa problemów, które znikają. I kilka takich, które dręczą, ale nie można się nimi podzielić. Przynajmniej nie od razu. - Miałam mały zapieprz w pracy. Co u mojego ulubionego prawnika w całym Nowym Jorku, hm?

    OdpowiedzUsuń
  15. - Chcesz mi przez to powiedzieć, że znów zostawiasz mnie samą na kilka godzin, na pastwę naszej kochanej córci i jej koleżanek, które zaraz tu wpadną domagając sie lemoniady i ciastek? - zapytała z uśmiechem głaszcząc go lekko po włosach. Co prawda nie lubiła jak znikał na próby na kilka godzin, w trakcie których nie mogła nawet do niego zadzwonić, ale z drugiej strony wolała Zapracowanego-Acz-Szczęśliwego-Męża, niż cień człowieka, który snułby się po domu bez celu. Matt pracował dużo. Wychodził wcześnie, czasem wracał bardzo późno, ale był zawsze wtedy kiedy Maya go potrzebowała. I chyba to było najważniejsze. Doskonale pamięta jak złapała go zwykła grypa, która położyła go do łóżka na cztery dni. Cztery.Długie.Dni. Okazało się, że były to prawdopodobnie najdłuższe dni w życiu ich obojga: po dwóch Matt chciał popełnić samobójstwo, a po trzech Maya najchętniej podałaby mu broń. Oboje zdecydowanie woleli te dni, kiedy oboje nie mieli czasu na nic, a długo wyczekiwany buziak w kuchni był niczym spełnienie wszelkich marzeń - No dobrze, jakoś ci to chyba wybacze - odparła po dłuższym zastanowieniu, po czym lekko cmoknęła go w głowę - Jutro muszę zostać dłużej w pracy, więc jeśli nie dasz rady odebrać małej, to zadzwoń po nianie. Albo ja zadzwonię, ale musisz mi powiedzieć najpóźniej dzisiaj wieczorem, czyy dasz radę wyrwać się przed piętnastą czy nie. - poprawiła włosy, które z uporem opadały jej na oczy i zerknęła na pusty kubek po kawie. A taką miała ochotę na łyk ciepłego napoju.

    OdpowiedzUsuń