10.11.2012

Jesteśmy dorośli... Jak to się stało?


ECHO



Maya Murdock
a.k.a Maya Lopez

Tożsamość: Nieznana | Wiek: 33 lata | Wzrost: 175cm | Waga: 57kg | 
Kolor włosów: Czarne | Kolor oczu: Piwne | 
Zawód: Artystka |
Status prawny: Nienotowana | Stan cywilny: mężatka | 
Miejsce urodzenia: Nieznane | Narodowość: Amerykańska |


Biografia:

Jej życie od początku nie było proste. Mała Maya nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej ojciec prowadzi nielegalne interesy. Pięciolatki nie interesuje przecież skąd ukochany tatuś ma pieniądze na kolejne lalki i śliczne sukienki. Dziewczynka była najszczęśliwszą małolatą na świecie, gdyż jej ojciec nigdy jej nie odmawiał. Niczego. Do czasu kiedy na jej oczach 'ukochany tatuś' (prywatnie gangster) dostał kulkę między oczy. Od tej pory Maya była wychowawywana przez niejakiego Wilsona Fiska, który traktował ją jak swoją własną córkę (nie bardzo miał wyjście: po pierwsze to on pociągnął za spust a po drugie złożył umierającemu przysięgę, że dopilnuje żeby Małej nie spadł włos z głowy). Jak na honorowego i prawego (?!) człowieka przystało słowa dotrzymał. Maya zawsze wyróżniała się na tle innych dzieci. Nie lubiła się z nimi bawić, stała zazwyczaj w kącie albo rysowała kolejne laurki, krajobrazy tudzież inne zwierzątka. Nic dziwnego, po konsultacji z wybitnym specjalistą okazało się że mała Maya jest głucha jak pień i jeżeli Fisk chciał mieć z niej jakikolwiek pożytek musiał zacząć interweniować. NATYCHMIAST.  Umieścił swoją przyszywaną córeczkę w szkolę dla dzieci specjalnych, gdzie Maya zrobiła małe show odtwarzając zagraną przez panią wychowawczynię melodię na pianinie. Jakim cudem? Dokładnie obserwując ruchy palców nauczycielki mogła bez problemów zagrać piosenkę nawet jej nie słysząc. Dumny Tatuś Fisk zabrał córkę ze szkoły specjalnej i umieścił ją w bardzo drogiej szkole dla osób szczególnie utalentowanych. 
Maya wyrosła na bardzo utalentowaną i bardzo ciekawą świata kobietę, pewnego dnia kiedy wraz z Fiskiem odwiedzała grób swojego ojca, zadała mu trapiące ją od dawna pytanie: Kto w zasadzie zabił jej ojca? Po godzinnym wymijaniu sie od odpowiedzi szanowny pan Fisk odpowiedział, że zabił go nie kto inny jak niejaki Daredevil (co jak wszyscy wiemy było totalną bzdurą, ale czego sie nie robi żeby odsunąć podejrzenia od siebie?). Z drugiej strony nie taki Fisk straszny jak go malują, to w końcu dzieki niemu Maya poznała mężczyznę swojego życia Matta, z którym po wielu.. Wielu.. WIELU turbulencjach w końcu stanęła na ślubnym kobiercu. 
Matt przyznał się do wszystkiego a raczej jedynie do tego że on i Daredevil to jedna i ta sama osoba i wyjaśnił, że sprawcą śmierci jej ukochanego ojca jest Fisk znany również jako Kingpin (a ktoś z taką ksywką i w dodatku ważący grubo powyżej 150kg, nie może być przecież dobry). 
W akcie zemsty panna Lopez stanęła do walki ze swoim przybranym ojcem i jednym celnym strzałem w twarz oślepiła Fiska, co może i nie było idealną karą za to co zrobił ale z pewnością pokazała że co jak co, ale z nią zadzierać nie warto. Maya zdała sobie sprawę z tego, że żyła pośród kłamstwa, wśród ludzi którzy wcale nie chcieli dla niej dobrze, chcąc więc uporządkować swoje życie wybrała się w podróż po Stanach Zjednoczonych obiecując jednocześnie Mattowi, że pewnego dnia do niego wróci. W czasie swoich podróży poznała między innymi Wolverina, z którym się zaprzyjaźniła i który zaznajomił ją z japońską kulturą i (żeby nie było tak pięknie) z japońskim światem przestępczym. Niedługo po tym Maya przybierąc pseudonim Echo powróciła do Ameryki, spotkała się z Mattem i wypadałoby napisać: I żyli długo i szczęśliwie z Fiskiem w więzieniu a małą panienką Murdock biegającą między rodzicami...

Charakter i wygląd:

Maya jest całkiem wysoka, z tego się cieszy bo chociaż nie ma wyglądu typowej modelki ('tu' za dużo, 'tam' za mało) to przynajmniej może sie pochwalić swoim idealnym (według niej) wzrostem. Ma czarne włosy i nigdy, przenigdy nie ma zamiaru zmieniać ich koloru, sama twierdzi że jak zobaczy pierwszy siwy włos to popadnie w czarną rozpacz i popędzi ile sił w nogach do fryzjerki! Kiedy ktoś pyta ją, żeby opisała siebie milczy przez dłuższy czas po czym bezradnie wzrusza ramionami. Jeżeli jednak pytają o jej charakter szybko wyrzuca z siebie jedno: Jestem taaaaaaka wredna, że o rany!  Nie jest to jednak stuprocentowa prawda. Maya potrafi być wredna, ale tylko dla ludzi, którzy w jakiś sposób zajdą jej za skórę. Na codzień jest jednak miłą i sympatyczną, szaloną mamusią która bierze czynny udział w wszelkich przedstawieniach i balach w przedszkolu swojej córki. Ot taki Komitet Rodzicielski w jednej osobie. Złote dziecko, najchętniej przygarnęłaby wszystkie biedne zwierzątka, głodujące dzieci i bezdomnych. Matt skutecznie hamuje jej altruizm, dzięki czemu nie oddała jeszcze wszystkich pieniędzy na cele charytatywne. Potrafi być też zawzięta  i uparta, twierdzi że wybacza ale nie zapomna. Pewnie dlatego raz w miesiącu idzie do więzienia i odwiedza Fiska, mimo że w trakcie wizyty nie wypowiada ani jednego słowa. Bądź co bądź to właśnie dzieki niemu nie tułała się po sierocińcach po stacie ojca. 

Umiejętności:

Maya nie jest mutantką. Przynajmniej nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, jednak swoimi zdolnościami wprawia w osłupienie wielu ludzi. Otóż potrafi kopiować wszystkie ruchy fizyczne jakie tylko zobaczy. Nie ważne czy to skomplikowany hip hopowy układ, balet klasyczny czy wschodnia sztuka walki. Wystarczy że raz zobaczy czyjeś ruchy i potrafi je powtórzyć bez najmniejszego problemu. Dzięki temu w walce potrafi pokonać silniejszych od siebie, strzela jak mało kto i jest świetną bokserką. Osobiście woli jednak wykorzystywać swoje umiejetności w bardziej artystycznych aspektach. Jak była małą dziewczynką z zafascynowaniem oglądała kasety video z występami rosyjskiego baletmistrza Michaiła Barysznikowa, co zaowocowało występami w wielu przedstawieniach baletowych, mimo jej głuchoty. W końcu wystarczyło że raz zobaczyła układ i bez problemu potrafiła go zatańczyć ku zdziwieniu zgromadzonych w sali baletnic, które swój warsztat szlifowały latami. Ostatnio niesamowicie przebiera w 'swoich' talentach. Od czasu do czasu grywa na pianinie, tańczy, uprawia gimnastykę artystyczną, pływa i z umiłowaniem maluje kolejne obrazy.
Istniały małe szanse na to, że Maya będzie kiedykolwiek mówić, dziewczyna nauczyła się jednak czytać z ruchu warg  ale ma przez to nieco utrudniony kontakt z ludźmi noszącymi maski bądź chusty na twarzy. Panicznie boi sie ciemności bo wtedy czuje się totalnie bezradna. 

Dodatkowo:

- Dla swojej czteroletniej córki Desiderii jest w stanie zrobić wszystko. Nie ważne czy 'wszystko' zdefiniowane jest przez całodzienne bieganie, jazdę na rolkach czy zabawę na placu zabaw,
- Ze swoim mężem tworzą naprawdę osobliwą parę: ona nie słyszy, on nie widzi. Według niektórych to gwarantuje im długie i szczęśliwe małżeństwo,
- Ostatnio razem z córką kupiły szczeniaka Dogue de Bordeaux, którego nazwały Idaho Michigan III,
- Mimo swojej 'dysfunkcji' jest absolutną fanatyczką dyskotek. Zanim jednak wyjdzie na parkiet, dłuższą chwilę obserwuje bawiących sie ludzi i stara się wyczuć wibracje podługi, w celu określenia jaka muzyka może aktualnie lecieć z głośników, 
-Pogodziła się z tym że nigdy nie usłyszy 'faktycznego dźwięku', jednak wkurza ją niesamowicie kiedy ktoś traktuje ją jak kalekę albo usilnie próbuje jej udowodnić jak wiele w życiu traci,
- Dwa lata temu założyła Szkołę Talentów, do której przyjmowane są (za niewielką, roczną opłatą) dzieci z biednych rodzin. Szkoła utrzymuje się głównie dzięki wsparciu władz lokalnych. 

---
Karta ta sama, ale jestem z niej względnie zadowolona.
Na wątki zapraszam jak najbardziej :)))

21 komentarzy:

  1. [ Witamy Echo ponownie :) Kontynuujemy poprzedni wątek, czy też rozpoczynamy coś nowego? ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Jak najbardziej dobry pomysł :D
    W takim razie ja odpiszę, bo o ile się nie mylę była moja kolej. ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [To ją może też się przywitam? Witam więc, dobrze, że robi się nas coraz więcej...]

    OdpowiedzUsuń

  4. Jack uśmiechnął się pod nosem, kiwając głową w zamyśleniu. Wiedział chyba, o którą szkołę chodzi, a może nawet słyszał o jej problemach finansowych... Mógł pomóc, czemu nie. Majątek na koncie nie był mu wcale aż tak potrzebny do życia. Z resztą, odmówienie w takiej sytuacji bardzo niekorzystnie wpłynęłoby na jego wizerunek.
    - Potrzebuje pani jakiejś konkretnej sumy? - zapytał jeszcze, właściwie zupełnie nie zrażony nachalnością kobiety. Był w stanie zrozumieć jej sytuację, a nawet desperację, by tylko uratować szkołę. Utalentowanym dzieciakom nie powinno się odbierać szansy na naukę, to pewne. Z resztą, przedsięwzięcie pani Murdock uważał za niezwykle szlachetne, a siłę do pracy za niewyobrażalną. Nie rozumiał, skąd ona bierze do tego wszystkiego cierpliwość.

    OdpowiedzUsuń
  5. [O witam, witam. Pozytywny wątek z tobą miałam, gdy jeszcze Logana prowadziłam. Teraz czas na coś z Punisherem XD]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Bardzo możliwe, bo brakuje optymizmu w życiu Franka, a poza tym tak na dokładkę on bardzo nie lubi męża Mai tj. DareDevila (taki niefart XD).]

    OdpowiedzUsuń
  7. [A z Echo też na wątek się załapię? :3]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Może też coś przyziemnego? Paige czasami chodzi do centrum handlowych, najczęściej wieczorami, a tam nieraz są jakieś awarie prądu i gaśnie światło (straaaaszne xD). Gdzieś wyczytałam w kp, że Maya boi się ciemności z przyczyn oczywistych, a Husk zwykle znajduje się w miejscach i czasie, które robią z niej jedyną osobę zdolną do pomocy .-. Trochę denne, domyślam się, ale na początek chyba może być.]

    OdpowiedzUsuń
  9. Huskowe wieczory miały dwie opcje wyglądu, nieważne czy były one w piątki, czy w poniedziałki. Na pewno nie wyglądały one tak, jakby mutantka chciała. Po pierwsze mieszkała sama, a ktoś, kto wychowywał się w tak licznej rodzinie, ja jej, nie przywykł do samotności w domu. Po drugie jeśli nie była u siebie w domu, to była poza nim i niekoniecznie na zakupach. Krótko mówiąc, nie prowadziła spokojnego, rodzinnego życia. Było ono pozbawione normalności, bo nawet przyjaciół nie miała normalnych, nie wspominając o rodzinie.
    Dlatego, gdy w księgarni zgasło światło, poczuła się wyjątkowo pospolicie. Dawno nie miała tak szarego i ludzkiego problemu. Szkoda, że akurat teraz, gdy chciała wybrać sobie nocną lekturę, która w ogóle nie miała nic wspólnego ze studiami, a dałaby jej niesamowicie dużo przyjemności. Do tego ktoś postanowił, że zrobi trochę bałaganu i pozrzuca kilka książek. A co! Przecież nikt nie zauważy...
    - Hej, spokojnie! - mruknęła, marszcząc brwi i odruchowo ułożyła delikatnie rękę na czyimś ramieniu. Po strukturze rozpoznała, że to kobieta i najwyraźniej była zaskoczona całą sytuacją.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zmarszczyła delikatnie brwi, widząc świecący w jej stronę ekran. Ale to Nowy Jork, tutaj każdy mógł się okazać potencjalnym psychopatą i zabić kogoś pomiędzy regałami. Do tego wykorzystać do tego tylko książkę. Albo nawet z niczego nie korzystać, tylko ręce.
    - Wszystko w porządku. Ze mną na pewno. - zabrała swoją rękę, wsuwając ją do tylnej kieszeni spodni. - Musiałaś się mocno przestraszyć, co? - uśmiechnęła się delikatnie, przekrzywiając głowę lekko na bok. Tak wywnioskowała obserwując zachowanie kobiety. Normalni ludzie nie wpadają od razu w panikę, chyba, że spotyka ich coś, czego się naprawdę boją. A Paige była prawie najstarsza ze swojego rodzeństwa, także mniej więcej miała pewne rzeczy obcykane, jak uspokajać innych.

    OdpowiedzUsuń
  11. [To co na początek jakieś zwykłe spotkanie w dziwnym miejscu? Czy coś innego?]

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy czymś dziwnym było odwiedzanie cmentarza raz w tygodniu, właściwie nie. Jednak widok rosłego mężczyzny z kwiatami, co tydzień będącego przy grobie, niektórych mogło zaskoczyć. Frank jednak nie mógł zapomnieć o rodzinie, o kwiatach. Najczęściej białych liliach, które były niewinne, jak jego rodzina. Był sam.

    Sprzątnął liście leżące na grobie i wokół niego, położył świeże lilie i w zamyśleniu opuścił to miejsce. Wędrował alejką mijając mniejsze i większe nagrobki, wielkie monumenty. Kolorowe liście leżały na ścieżkach po których spacerowali żałobnicy. Jakaś drobna kobieta szła w odwrotnym kierunku niż Frank, minęła go jakby wcale nie widząc jego postaci, a zaraz potem coś zaszeleściło.
    - Refleks się przydaje - westchnął Castle łapiąc dziewczynę pod rękę i jednocześnie zapobiegając jej upadkowi. Tak, zdarzało mu się komuś pomóc, nawet w dzień 'wolny', gdy wyglądał całkiem zwyczajnie i tak też się zachowywał.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Nie ma problemu. - skinął głową dając znak, że zrobił to, bo tak wypadało - I wszystko w porządku, tak? - spytał by upewnić się, czy aby na pewno nic się nie stało kobiecie, w końcu różne dziwne rzeczy nie raz przydarzały się, zwichnięcia, skręcenia i inne takie.
    Poza zwyczajowo grzecznościowymi pytaniami nie lubił wtrącać się w życie innych, więc nie miał zamiaru w żaden sposób się narzucać.
    - Sądzę, że sobie Pani radę z dalszą drogą do właściwego nagrobku - powiedział ciszej, jakby nie chciał jej urazić, czy przywoływać wspomnień. Niektórzy na słowa cmentarz, śmierć i grób reagowali napadom histerii, płaczem, a nie raz i mdleli.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba nie oślepnie od żarówki w telefonie, chociaż już załatwiła sobie pewną wadę wzroki, czytając za dużo. Szczególnie po nocach. Widząc, że z kobietą wszystko w porządku, kucnęła i zaczęła zbierać książki, które wylądowały na ziemi. Przy okazji znalazła tą, która ją zainteresowała.
    - Głucha? - uniosła do góry brew, nie kryjąc swojego zaskoczenia. Znała różnych ludzi. Takich z wadami wrodzonymi, czy też nabytymi, albo takich, którzy nie mieli szczęścia do mutacji.
    Nie przepadała za odtwarzaniem typowych scen filmowych, gdzie bohaterka zaczyna się dziwić, jak może być zrozumiana przez kogoś, kto nie słyszał, a osoba głucha musi dokładnie wszystko tłumaczyć. Była na tyle inteligentna i świadoma postępu, jakim operował dzisiaj świat, że nie trudno było jej się domyślić, jak radzi sobie brunetka.
    - No to wszytko jasne. Myślę, że szybko rozwiążą ten problem. Pomóc Ci jakoś? - spytała, unosząc nieznacznie kącik warg do góry.

    OdpowiedzUsuń
  15. - To definitywnie kucyk, czy są jeszcze jakieś inne opcje? Chyba że nie chcę wiedzieć, jakie są inne, bo kucyk brzmi najbardziej sensownie... - Lubił swoje codzienne rytuały, więc zapalił poobiedniego papierosa, jednego jedynego w ciągu dnia, siadając przy stole. Znając pomysły ich córki, Maya wybrała życzenie, które ewentualnie byliby w stanie spełnić przy pokaźnym nakładzie sił i dobrych chęci. Ale przecież Des nie była rozpuszczona jak dziadowski bicz, i definitywnie nie przez tatusia. No, przecież!

    OdpowiedzUsuń
  16. Zastanowił się, czy jest w stanie przeżyć tydzień wielkich krzyków i płaczów, które wstrząsną całą okolicą, jeśli Des nie dostanie kucyka lub czegoś, co będzie równie satysfakcjonujące. Lokata na studia satysfakcjonująca być nie mogła, zwłaszcza dla czterolatki. A on nie był w stanie tego przetrwać. - Może pogadam z Bannerem i wymyśli dla niej jakiś magiczny, niezniszczalny badziew, który będzie równie zajebisty co różdżka Harry'ego Pottera? Dokupimy do niej szczeniaka i będzie prawie jak kucyk. - Błysnął geniuszem, zaciągając się dymem. Cudowny nałóg.

    OdpowiedzUsuń
  17. Spojrzał w stronę nagrobka wskazanego przez kobietę. Tak, musiała bywać tutaj wcześniej, zwłaszcza, że grób nie był nowy. Kilka lat wstecz, a zapewne miała przy sobie osobę którą kochała. Frank, jednak nie kojarzył jej, chociaż ona wyraźnie musiała gdzieś go widzieć. Inaczej nie wspominałaby, że kojarzy jego twarz.
    Kilka wydarzeń przeleciało przed jego oczami, próbował skojarzyć, czy już gdzieś się widzieli, jednak nic takiego nie przychodziło mu do głowy.
    - Wydaje mi się, że widzimy się pierwszy raz - odpowiedział głosem spokojnym, można powiedzieć nawet, że z odrobiną troski, która pojawiła się znikąd.

    OdpowiedzUsuń
  18. Usilnie poszukiwał w myślach czegoś z asortymentu sklepów z zabawkami, nawet tych najbardziej wypasionych, co mogłoby zachwycić ich córkę. Definitywnie rozpuszczoną i zasypaną drogimi prezentami. Poszukiwania zakończyły się absolutną porażką. - Pogadam z Bannerem, nawet dwa razy. A w góry możemy jechać na święta, możemy jechać gdzie tylko zechcesz. - Zabrał jej kubek z kawą i podniósł go do ust. Zawsze to samo. On nigdy nie chce kawy, szkoda że zawsze ją później wypija tym, którzy uprzejmie proponowali.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Ginny dzwoniła? - Tak, dokładnie tak, Matt wiedział, jak Pepper Potts miała na imię i nie nazywał jej tak jak cała reszta świata ze Starkiem na czele, zadziwiające. - Pewnie chciała zjeść ze mną tradycyjny lunch, co i tak się dzisiaj nie stanie, bo mam cztery próby pod rząd i umrę jeszcze przed powrotem do domu. Albo Stark w końcu umoczył. - Dodał po chwili zastanowienia. Chociaż nie kibicował związkowi Ginny i wspomnianego Starka, uważając go za jeden z gorszych materiałów na przyszłego męża dla panny Potts (a przecież jako najlepszy przyjaciel, chociaż bynajmniej nie był gejem, rościł sobie prawo do decydowania, co dla niej najlepsze), jednak Woody Allen prawdopodobnie miał rację, że seks bez miłości pośród innych pustych doświadczeń jest jednym z najlepszych.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jednoznaczne stwierdzenie, czego życzyłby sobie dla Virginii Potts w kwestii skomplikowanej relacji z Tonym Starkiem nie było możliwe. Głównie ze względu na popieprzenie samych relacji, których rozum miłośnika jasnych i klarownych damsko-męskich sytuacji nie był w stanie ogarnąć i pojąć. Cenił sobie ich aktualnie życie z Mayą przede wszystkim z tego powodu, że nie plątali się w przedziwne gierki, które z samego założenia teoretycznego, będącego poza kontrolą grających, musiały źle się skończyć. Związek oparty na niepewności byłby dla niego koszmarem ciężkim do wyobrażenia nie tylko na dłuższą metę, ale i jako coś możliwego do zaistnienia w ogóle. Chyba był za duży na Pottsowo-Starkowe gry i zabawy, jeśli takie w ogóle kiedykolwiek miały miejsce, bo i na ten temat zdania są podzielone. - Oddzwonię potem, na razie prowadzę walkę ducha z materią, bo przyciąga mnie łóżko, a muszę wyjść na próbę. I jeszcze jedną próbę. I potem kolejną. - Dopił ciepłą kawę i odstawił kubek na stół. W ramach motywacji do działania postanowił sobie zaserwować odrobinę przyjemności, położył więc policzek na piersiach Mai i przygotował się do obrony przez sytuacją, w której ona złośliwie mogłaby zechcieć zejść mu z kolan.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Z chęcią zaczęłabym z Panią wątek, ale mam jedno pytanie, bo w pewnym momencie historii po prostu się pogubiłam. Matt i Fisk to dwie różne osoby, tak? Bo w jednej chwili (tak zrozumiałam) ona oślepiła Matta i zabiła Fiska, ale gdzieś wyczytałam w karcie, że Matt jest Daredevilem i... i się pogubiłam. ]

    OdpowiedzUsuń