Moc/Umiejętności
Wygląd/Charakter
Kontakty
Paige E. Guthrie
Husk
24 lata
Mutant
Amerykanka
Kiedyś X-Man
Obecnie najemnik
...i studentka anglistyki
24 lata
Mutant
Amerykanka
Kiedyś X-Man
Obecnie najemnik
...i studentka anglistyki
Aktualizacja: 9 listopada 2012
Aktualności
*Przyjęła propozycję Nicka Fury'ego, który zaoferował, że rozwiąże jej problemy dotyczące niezadowolonego klienta, jeśli wykona dla niego pewne zadanie.*
*Obiecała zrezygnować z nieoficjalnej posady najemnika.*
*Dostała nowe, przytulne mieszkanie na obrzeżach Manhattanu. Jest to obecnie jej jedyne miejsce zamieszkania.*
*Postanowiła przyspieszyć proces studiowania, również korzystając z pomocy, tym razem od Profesora Xaviera.*
*Obiecała zrezygnować z nieoficjalnej posady najemnika.*
*Dostała nowe, przytulne mieszkanie na obrzeżach Manhattanu. Jest to obecnie jej jedyne miejsce zamieszkania.*
*Postanowiła przyspieszyć proces studiowania, również korzystając z pomocy, tym razem od Profesora Xaviera.*
[a ja napisze jako pierwsza, a co! XD Jakiś wątek z Sif? :) Byłabym chętna bardzo :)]
OdpowiedzUsuń[z niej ostatnimi czasy słaba bogini xd należy traktować ją jak zwykłą śmiertelniczkę xD nie wiem czy Husk do czasu do czasu zjawia się w miejscach typu pub albo kawiarenka na poranną kawę? ;>]
OdpowiedzUsuń[moze wylac kaw na Sif... xd nie pogniewa się, za bardzo.. xD]
OdpowiedzUsuń[ A fochaj się ile chcesz. A mi się Twoje zdjęcie nie podoba, o!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą... To wątku nie chcesz, tak? ]
[Ponieważ nie chce mi się przelogować (kiedyś się poprawię, obiecuję), to odpowiem tutaj od razu za Jess. Prawdaż, wątek by się jakiś przydał. Masz może zarys pomysłu?]
OdpowiedzUsuń[ Wymyślę, wymyślę. Przed naszą wybitną notką, tak? ]
OdpowiedzUsuń[ Widzę, że nadal wierzysz w Szpiegujących. Nie wiesz, że to tylko taki blogowy mit, żeby autorzy się starali?
OdpowiedzUsuńNo, a w każdym bądź razie - stawiam, że teraz raczej nikt nas nie szpieguje. Ale przed notką będzie łatwiej z wątkiem, zwłaszcza, że nie wiadomo, co nam z tej notki wyjdzie xd.
Jakieś pomysły? Bo jak nie, to zaraz zasypię Cię własnymi, tylko się nie załam. ]
[Problem w tym, że Jess się wyłamała i już nie chce mieć z Tarczą nic wspólnego. Także to możemy odłożyć na później. A jeśli chodzi o wątek z Clintem - w istocie, daj tylko znać, kiedy będziesz gotowa zostawić Husk na pastwę Bartona.]
OdpowiedzUsuń[ To przyćmiewaj, nie będę się wysilać. Poza tym, Paige wisi Jack'owi kolację i bitwę na popcorn...
OdpowiedzUsuńAle ja to mam ochotę na jakąś większą aferę. Jak tam w ogóle z tymi tam, co chcieli zabić Husk? ]
Ten dzień od początku nie należał do udanych. Najpierw jakiś śmiertelnik mało nie potrącił jej tym całym 'samochodem', potem jakiaś starsza pani zaczęła patrzeć na nią krzywo, bo głośno skomentowała broń na wystawie sklepu z zabawkami, a potem zabrakło w kawiarni jej ulubionego syropu do kawy. Zrezygnowana usiadła przy jednym ze stolików i przewróciła parę kartek gazety, w której zainteresował ją reklamowany na okładce artykuł. I wszystko jakoś zaczęło sie układać. Do czasu. W pewnym momencie dziwne przeczucie kazało jej podnieść wzrok nieco wyżej. Jak w zwolnionym tempie zauważyła jak kubek z ciepłą kawę spada z grubej książki i ląduje wprost na jej stoliku, zalewając przy tym wszystko ciemną cieczą. Wszystko, z uwzględnieniem Sif - Na Odyna! - odsunęła się gwałtownie starając się uratować jasną bluzkę przed plamami, na próżno. Spojrzała na dziewczynę z wyrzutem, ale nic nie powiedziała. Za to w myślach zamordowała ją już osiem razy.
OdpowiedzUsuń[ A co myślisz o tym, by połączyć jedno i drugie? Jack jest szpiegiem, a Husk zna programy do Danger Room'a, więc możemy założyć, że ona tu jest komputerowcem. Można by się gdzieś włamać, na przykład. . . ]
OdpowiedzUsuń[ I to ona wisi kolację jemu .-. To ona zapomniała o ich ostatnim terminie .-. ]
Usuń[Moim zdaniem, powinnyśmy zacząć coś nowego. Nie wiem jeszcze co, ale tamten wątek możemy uznać za rozwiązany razem z problemami, jakie zaistniały. Nie chcę ani zanudzać, ani blokować. Możesz korzystać z tego śmiało przy tworzeniu postu. My zacznijmy coś fajnego :)]
OdpowiedzUsuń- O.. Naprawdę? - zmarszczyła nieco brwi patrząc to na swoją bluzkę to na dziewczynę. gdyby tylko byli w Asgardzie, gdyby tylko wiedziała na kogo wylała kawę! Wzięła jednak głęboki oddech i strzepnęła kilka kropelek kawy z materiału - W sumie nic się nie stało.. I tak jej nie lubiłam.. - mruknęła pod nosem. Co prawda to prawda, nigdy nie lubiła tej bluzki, ale z drugiej strony miała do niej dziwny sentyment, głównie dlatego że była to pierwsza rzecz, którą kupiła gdy przybyła na Ziemię - Mam nadzieję, że nic ci się nie stało... Ksiązka wygląda na dość ciężką... - przyznała obserwując uważnie tomiszcze na rękach dziewczyny.
OdpowiedzUsuń- Nie, nie.. Prosze usiądź.. - wskazała ręką krzesło na przeciwko niej, chociaż dziewczyna zdążyła już usiąść. Sif przechyliła nieco głowę patrząc na nią z uwagą - Jesteś studentką..? Profesorką..? Albo nauczycielką? - ostatnio była na spacerze pod szkołą, niektóre z pracujących tam kobiet wyglądały całkiem podobnie do dziewczyny. I też nosiły tyle ciężkich książek na rękach - Przepraszam, to pewnie było niegrzeczne pytanie, być może nie powinnam.. - upiła łyk swojej kawy, która szczęśliwie wciąż dzielnie trwała blacie stolika.
OdpowiedzUsuń[A dziękuję bardzo, mi Twoja karta też się podoba. Nie przepadam za HTML'em, ale muszę przyznać, że ciekawie Ci wyszło. Hm, z tego co widzę Husk korzysta z pomocy Fury'ego. Tony tymczasowo nie udziela się już w Avengers więc może przypadkiem spotkać ją w siedzibie Tarczy (przykładowo, gdy będzie składać swoją rezygnację z funkcji lidera) i ostrzec ją przed często zdradliwym Nickiem, co można później interesująco rozwinąć.]
OdpowiedzUsuńJack całą noc spędził przed komputerem, wypijając może cztery kawy. Dzień wcześniej dowiedział się o swojej misji w Turcji i zamierzał wszystko perfekcyjnie zaplanować. Nie do końca było to w jego stylu, ale skoro i tak nie miał nic do roboty... Od Fury'ego dowiedział się, że przydzielą mu jakiegoś komputerowego geniusza, więc sprawami technicznymi nie będzie musiał się martwić. Wystarczył tylko plan budynku, rozmieszczenie ochroniarzy, ewentualne podpięcie się do ich radia... Kody i hasła zamierzał zostawić swojemu partnerowi, a sam zabrać się za pracę w terenie. W końcu to właśnie była jego specjalność. Co prawda do ostatniej chwili nie wiedział, z kim będzie pracował, ale liczył na kogoś skłonnego do kooperacji.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie spodziewał się, że rano dostanie telefon informujący, że ma czekać na Paige Guthrie na lotnisku o 13:00. Do przewidzenia było natomiast, że kobieta się nie zjawi. Wiedział z doświadczenia, że nie miała ona w zwyczaju pamiętać o takich rzeczach. Posiedział więc na lotnisku parę minut, po czym udał się prosto do obecnego mieszkania Husk. Kulturalnie zadzwonił dzwonkiem, choć miał wielką chęć zatłuc pięścią w drzwi, czy po prostu odblokować zamek telekinezą. Ostatnimi czasy nie miał cierpliwości.
- W gruncie rzeczy, ja jestem tylko delirium. One zazwyczaj nawiedzają ludzi, bo nie mają nic do roboty - mruknął, wciągając Husk do środka mieszkania i zamykając drzwi - a Ty powinnaś być teraz w samolocie, w drodze do najlepszego hotelu w Turcji. - Rozejrzał się po uporządkowanym mieszkaniu, po czym zlustrował spojrzeniem postać Paige - albo to, co z niej zostało.
-Jest 13:30, a ty jesteś spóźniona. - Podszedł do szafy i gwałtownie otworzył ją, po czym zaczął przeglądać ubrania. - Idź się umyć, przebierz się w coś stosowniejszego i spakuj. Wyjeżdżamy na jakiś tydzień. - Od początku brzmiał jak człowiek poirytowany, a i zdecydowanie nie znoszący sprzeciwu. Efekt dopełniło jeszcze spojrzenie, które rzucił w stronę najwyraźniej nie do końca wybudzonej kobiety.
- Szybko, następny lot mamy za godzinę. - Wyjął z kieszeni jakąś kopertę i rzucił w jej stronę.- Nie zgub - powiedział na wstępie. - Masz tam paszport i dowód osobisty. Nazywasz się Elisabeth Parks, na mnie mówisz Adam. Lecimy po cywilu. Nie do końca chcemy być wykryci. Zakładam, że Fury wszystko ci przekazał? - zapytał jeszcze ironicznie, unosząc jedną brew i siadając na brzegu kanapy.
Uśmiechnęła się lekko i delikatnie uścisnęła jej rekę, szybko zastanawiając się jak w zasadzie powinna się przedstawić. Nie chciała zwracać na siebi uwagi, chciała żyć jak na 'stuprocentową' amerykankę przystało i nie wiedziała czy samo jej imie nie wzbudzi jakiegoś zainteresowania - Sif, miło mi cie poznać. - zawsze przecież może powiedzeć, że to ksywa, zdrobnienie albo coś w tym stylu. - Przepraszam po prostu jakoś jakoś mi się skojrzało. Ostatnio coraz więcej młodych osób wykonuje ten zawód - dodała z lekkim uśmiechem modląc się by niepalnąć jakiegoś głupstwa.
OdpowiedzUsuń- Nie przejmuj się, to się zdarza czasem... Znaczy to całe 'wylewanie kawy' - uśmiechnęła sie pocieszająco - Ja też czasem robie głupie rzeczy... - dodała z rozbawieniem dla rozładowania atmosfery. Kiedy mało nie zabiła Heimdalla mieczem, który osunął się z najwyższej półki i prawie spadł mu na głowę. Innym razem Fandral nawinął się pod rękę kiedy akurat ćwiczyła i przez kilka dni musiał leczyć rozcięcie na ramieniu. Westchnęła rozmarzona przypominając sobie dobre, asgardzkie czasy a później spojrzała ponownie na dziewczynę - Studia muszą być ciężkie - stwierdziła, dziękując Odynowi, ze nie musiała przechodzić przez coś takiego w swoim życiu.
OdpowiedzUsuń[Oczywiście, że tak :)! A masz jakiś pomysl? To chetnie zaczne :)]
OdpowiedzUsuńPiatkowe wieczory były jednymi z nielicznych, w trakcie których May amogła zniknął na trzy godziny w Galerii Handlowej tylko po to, by buszowaćpo sklepach. Ideantycznie było tego wieczoru. Matt zabrał małą Des na basen, potem mieli odwiedzić jeszcze parę miejsc a na końcu mieli zgarnąć Mayę ze sklepu. Obiecała mężowi że nie wyda 'za dużo', cmoknęła go w policzek i zniknęła w tłumie klientów sklepu. Chciała przede wszystkim rozejrzeć się za świątecznymi prezentami, które niedługo powinny znaleźć się gdzieś na dnie szafy. Desideria już pisała listy do Mikołaja, Maya udawała że je wysyła a potem zapoznawała się z ich zawartoścą, żeby mieć pewność że córa dostanie to czego chce. Zanim jednak zniknęła w sklepie z zabawkami, postanowiła odwiedzić niewielką księgarnie, w której zawsze znalazła cos dla siebie. Buszowała między regałami gdy nagle, z niewiadomo jakich przyczyn, zgasło światło - Co...? cofnęła się gwałtownie i wpadła na sklepową półkę, kilka książek spadło na ziemię a rozejrzała się w poszukiwaniu choćby najmniejszego źródła światła.
OdpowiedzUsuń- Łał... Chcesz mi powiedzieć, że nauczysz się TEGO WSZYSTKIEGO w jeden tydzień? - otworzyła szerzej oczy przyglądając się książce - No to życzę ci powodzenia, mi znudziłoby się po godzinie - przyznała. Jakakolwiek nauka nigdy nie była jej mocną stroną, chyba że nauka walki: do tego miała niezrównaną cierpliwość. Latała za bratem i niemal błagalnie wyciągnęła w jego stronę mały, drewniany miecz. Ale książki? Co prawda teraz przesiadywała godzinami zagłębiając sie w lekturę dotyczącą Stanów i ogólnie Ziemi, ale to bardziej z ciekawości niż z jakotakiego przymusu.
OdpowiedzUsuńOdwrócła głowę w stronę kogoś, kto położył rękę na jej ramieniu. Nieznosiła ciemności, była wtedy zupełnie bezbronna. Nie widziała nic, do tego nie słyszała więc nawet nie wiedziała czy to mężczyzna czy kobieta. Nagle, w akcie absolutnej desperacji sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej telefon. Drżącymi rękoma otworzyła klapkę i poświeciła w stronę 'tajemniczych rąk' - Och.. Przepraszam... - rozejrzała się wokół - Przewróciłam kilka książek, żadna cie nie uderzyła? - zapytała obserwując ją przez chwilę - Wybacz, jakoś tak nie lubię ciemności... - odetchnęła głęboko próbując wyrównać swój oddech, co szło jej dość marnie.
OdpowiedzUsuń- Praca magisterska brzmi jak wyzwanie. - uśmiechnęła się pod nosem - Szczególnie wtedy gdy musi być odpowiednio oceniona, a ty raczej nie wyglądasz na kogoś kogo zadowoli stopień 'dobry', mam rację? - spojrzała na nią uważnie - Ja... - zastanowiła się chwilę nad tym co powinna powiedzieć: 'Ja zostałam wywalona z Asgardu i obecnie szwendam się po Ziemi' nie brzmi zbyt dobrze. - Chwilowo dałam sobie spokój z pracą zawodową i obecnie poświęcam swój czas na poznawanie historii kraju i zwyczajów... Ludzi. Tak ogólniem, generalnie. 'Ludzie' są ciekawi jak ma się czas by na nich spojrzeć z odpowiedniej perspektywy. - uśmiechnęła się delikatnie związując włosy.
OdpowiedzUsuń- To... Niezbyt przyjemne - mruknęła opuszczając nieco telefon, tak by nie świecił w twarz nieznajomej - Wiesz... Ja po prostu nie słysze i jak ktos mi jeszcze 'gasi światło' to czuję się dość... Niepewnie. - przyznała szczerze. Już dawno wyrosła z ukrywania tego, że jest głucha. Ludzie i tak prędzej czy później dowiadywali się prawdy i patrzyli na nią jak na wariatkę. Niektórzy też sądzili, że zwyczajnie ściemnia bo nie miała żadnych widocznych 'problemów' z 'normalnym' życiem. - I przepraszam, nie chciałam ci tak świecić po oczach...
OdpowiedzUsuń[Szczerze mówiąc nie wiem, co chciałam wcześniej, ale może masz ochotę zacząć wątek, w którym Fury zafundował Husk mały test sprawnościowy z górskiej wspinaczki pod okiem Clinta? W końcu do Gór Skalistych żadna odległość...]
OdpowiedzUsuń[Już poprawiłam, dziękuję za wytknięcie i cieszę się, że karta może być :) To ja chętnie zacznę jak dostanę pomysł ;)]
OdpowiedzUsuń[Dobry! Wątek nawet ciekawy, powiadasz? Ha! Jeden z lepszych w sumie, jakie zdążył mieć Fiścik. Tym razem będzie lepiej. Możesz zacząć? Ostatnim razem chyba ja coś wykombinowałem... O ile mnie zawodna pamięć nie myli.]
OdpowiedzUsuńTony zawsze uważał, że naziemny budynek z siedzibą Tarczy naprawdę ułatwiłby życie wielu agentom. Nick Fury chyba nie przyjmował do wiadomości takiej wymówki jak „Spóźniłem się do pracy bo Helicarrier mi odleciał”. Na całe szczęście Stark miał coś takiego jak latającą zbroję, która w ciągu kilku minut mogła zlokalizować statek i go do niego przetransportować. Przynajmniej do czasu, bo za to co zaraz miał zrobić Fury zadba już o to by Stark nigdy więcej nie poznał współrzędnych organizacji. No, może bez przesadyzmu, ale na jakiś czas Nick na pewno ograniczy jego kontakty z tutejszymi agentami. Właściwie o to głównie Tony'emu chodziło, ale skąd Fury mógłby o tym wiedzieć?
OdpowiedzUsuńZ plikiem papierzysk przechodził przez kolejne pomieszczenia organizacji ignorując przy tym zaczepki. Nie miał ochoty na żadne rozmowy, wszyscy i tak wiedzieli po co tutaj przyszedł, jedynie zgrywali pozory zaskoczonych żeby usłyszeć te słowa od samego zainteresowanego. Bo wiedzieli, że jak Stark przekroczy już drzwi gabinetu Fury'ego nic więcej na ten temat nie usłyszą. Ale w końcu byli agentami, dla nich będzie to po prostu kolejna sprawa zamknięta, taka, której nie wolno już poruszać, a o której wzmiankę znaleźć można tylko w ściśle tajnych raportach podsumowujących. Tony wahał się, wiedział, że zachowuje się niestosownie rezygnując ze swojej funkcji po popełnieniu zaledwie jednego błędu, ale co gdyby ten błąd zaważył na życiu znacznie większej ilości ludzi? Już i tak miał szczęście, że w tej niedorzecznej wojnie znalazło się zaledwie kilku poległych. Choć czy to naprawdę można nazwać szczęściem? Z tą myślą otworzył drzwi do gabinetu Fury'ego, za których klamkę ktoś w tym samym momencie pociągnął od drugiej strony. Tony cofnął się do tyłu tak by przepuścić zdziwioną blondynkę, ukradkiem zaglądając do środka zauważył, że Nicka tam nie ma. Cholerny Fury, już musiał mu zwiać drugim wejściem.
- Husk – powiedział po chwili zatrzymując tym samym kobietę. - Jesteś Husk, mam rację? Dobrze ci radzę, nie wracaj tutaj. Nick Fury nie pomaga jeśli nie ma w tym żadnego interesu. - dodał nieco oschle.
[Jakie relacje? Kurczę, no chyba dobre. Nie będę znów na siebie wpadać podczas tego samego zadania, wydzielanego z dwóch stron chyba, bo nie chcę kolejnej sprzeczki. Zadecyduj Ty, jak Husk przyjęła wcześniejszą pomoc Natashy przy tych zabójcach. To nam pomoże.]
OdpowiedzUsuń[ Skoro wątek, to i burza mózgów by się przydała, prawda, Husk? ]
OdpowiedzUsuń- Namiętność w zabijaniu? Ciekawa teoria... Sądzisz, że jakakolwiek 'namiętność' występuje w widoku krwi i zapachu śmierci? - spojrzała na nią z zainteresowaniem. Mogła rozmawiać o zabijaniu przez wiele godzin, w końcu nie raz musiała kogoś zabić w swoim życiu. Tym się zajmowała, można by powiedzieć że wręcz 'zawodowo'. - Ludzie są interesujący.... Ze względu na wybory, które podejmują. Jak podążają za szczęściem i dlaczego są w stanie zabić się z miłości. I przyznam, że nawet ta 'łagodniejsza' natura mnie interesuje. Może powinnam zająć się psychologią? - zapytała retorycznie, z lekkim uśmiechem.
OdpowiedzUsuń[No tak, to znacznie ułatwia im kontakt. Możemy uznać, że po zaprowadzeniu Natashy do latającej siedziby, Husk się spodobało i to pomogło jej podjąć decyzję, hah. Powinnam chyba zacząć, bo ostatnio Ty mi uczyniłaś tę przysługę. W takim razie, zaczynam. Nie wiem jeszcze, co, ale może wyjdzie.]
OdpowiedzUsuńSzybkim krokiem przemierzała korytarze, które do sali konferencyjnej prowadziły aż z drugiego końca bazy. Dokładnie tam, gdzie przyszło jej przeprowadzać badania nad naskórkiem tropionego celu. No, może nie jej - robiła takie rzeczy, gdy tylko musiała. W biologii i chemii znacznie lepsi byli specjaliści, którzy trafili nie po to, by szpiegować i unieszkodliwiać do Tarczy, ale by prowadzić badania. Wyniki laboratoryjne były ostatnim punktem jej zadania. Miała dostarczyć tutaj tylko fragment naskórka, który z niemieckiego mutanta trudno było zdobyć. Jej się udało, więc teraz czekał ją zasłużony urlop. Tym bardziej, że od paru dni miewała dziwne bóle migrenowe. Od przemęczenia i braku możliwości na zebranie wszystkich kołatających się w jej głowie myśli.
OdpowiedzUsuńTeczka została szczelnie zapięta i ściśnięta pod ramieniem Wdowy, przetransportowana do prywatnego kącika Fury'ego, który kazał wszystkim je nazywać jego gabinetem. Stanęła w drzwiach, nie patrząc na to, czy ktoś jest w środku i skupiona na ułożeniu dokumentów w odpowiedniej kolejności, z początku nie zwróciła uwagi na to, że drzwi były zamknięte i obstawione jednym z agentów. Gość ją przepuścił - Wdowę zawsze przepuszczali. Woleli się z nią nie kłócić. Nie wiedziała, czemu.
- Sir, to wszystko. - powiedziała cicho. Zdała sobie sprawę, że niegrzecznie zignorowała blondynkę siedzącą naprzeciwko szefa, więc uniosła wzrok - Miła niespodzianka. Cześć, Husk.
[Skoro tajemnica, to tajemnica. Może tak być?]
- Pomóc? - spojrzała na nią pytająco po czym lekko sie uśmiechnęła - Jedyne co mi pomoże to ponowne włączenie światła, ale dzięki za troskę - dodała z rozbawieniem i pomogła dziewczynie zbierać książki. - I jeszcze raz przepraszam, pewnie nie powinnam tak panikować... Ani wyskakiwać na ciebie z telefonem i w ogóle. To po prostu troche trudne. Ciemno, cicho. Niebezpiecznie - odparła z szerokim uśmiechem. Być może niektórzy ludzie traktowali jej głuchotę jako coś, co teoretycznie powinno zdyskwalifikować ją z życia. Ona jednak nie przejmowała się tym ani trochę. No możne poza momentami w których gasło światło. Ale takich na szczęście nie było wiele.
OdpowiedzUsuń[ Czyli, tak dla pewności pytając, miałabym zacząć wątek w takim spontanicznym geście Foxy do Husk?]
OdpowiedzUsuń[W zapisie rosyjskim nie istnieje ł. Ł istnieje w wymowie i tylko w wymowie - mam zamiar studiować filologię rosyjką więc muszę lekko ogarniać wymowę i cyrylicę którą zaczęłam pomału rozpoznawać xD Transkrypcja spolszczonej wymowy również się pojawi w aktach :D I też jestem chętna na wątek. Jakiś pomysł?]
OdpowiedzUsuń[W uniwersalnym zdecydowanie będzie L xD Ale kontynuując (będę cię męczyć i chętnie potem dodam cię do koligacji :D) Yavlinskaya raczej stara się unikać kłopotów, ale znów zgrabnie mogłaby się w nie wpakować i z nich wyjść z Specnazkim uśmieszkiem :D]
OdpowiedzUsuń[Wiesz. Patrząc, że doprowadziła kilka ludzi do szaleństwa i samobójstw - całkiem nie chcący - mogli by chcieć ją odnaleźć i przeciągnąć na swą stronę czy cuś w ten deseń? :D]
OdpowiedzUsuń[Okey :D To ty zaczynasz czy ja po tym jak wypruje sobie żyły uzupełniając zakładki? xD]
OdpowiedzUsuń[Wątek podoba mi się, więc w sekund pięć zapodaję go :)]
OdpowiedzUsuńKolejna nieprzespana spokojnie noc. Im więcej Profesor X wyciągał wspomnienia z głowy Logana tym gorsze stawały się koszmary, których już ma powoli dość. Ileż można w kółko przerabiać scenariusz bycia w podziemiu, w zbiorniku wodnych i czyhającymi na Was naukowcami z dziwnymi narzędziami? No właśnie. Nerwicy można dostać, a u Wolverine'a to raczej nie wskazane.
Korzystając z tego, że o tej porze Danger Room było puste to włączył sobie program, w którym musiał dokopać kilku maszynom przeciw mutantom.
Musiał jakoś rozładować negatywne emocje, a lepiej by to był wyimaginowane maszyny w tym pomieszczeniu niż żywa postać ludzka lub mutanta. Chociaż Logan był chodzącą maszyna do zabijania to czasami w nim pojawiały się wyrzuty sumienia, a zwłaszcza gdy zabił niewinną osobę.
W tym momencie odskoczył, bo promień lasera przebiłby go na wylot. Pobiegł w stronę maszyny, która już miała wystrzelić promień, ale Wolverine za pomocą "pazurów" z adamantium ściął olbrzyma z nóg i wskoczył na metalową klatkę piersiową i oddawał cios za ciosem aż maszyna przestałą reagować.
Im większa dzicz, tym Hawkeye czuł się bardziej jak w rodzinnym domu. Yowa nie jest stanem jakoś szczególnie odciętym od cywilizacji (z pewnością należy do tych dużo mniej sennych niż Illnois), ale kiedyś wszystko wyglądało inaczej. Kiedyś dzieciaki po szkole nie wracały od razu do domu, ale bez większych obaw zahaczały o każde zarośla, żeby rozegrać turniej rycerski. Drugi aspekt przedstawiał się następująco: ze wszystkich szkoleń, jakie Clint przeszedł, survivalowe jako jedyne zdawał z przyjemnością. Pomijając ręczne plecenie lin, do którego podchodził trzy razy. A teraz tym wszystkim katował młodych agentów. Jakkolwiek znacznie bardziej uśmiechało mu się pracować z przedstawicielami płci brzydkiej. Ich mógł męczyć do woli, na kobietach się nie znał. Dlatego zwykle do szkolenia agentek zabierał ze sobą Wdowę. Tym razem ten numer nie przeszedł.
OdpowiedzUsuń- Zawsze można w to wierzyć - powiedział dość pocieszającym tonem. - Agent Clint Barton. A to są Góry Skaliste. - Ręką zatoczył półkole obejmujące wszystkie te skałki. - Tutaj zaś jest twój plecak. W środku masz uprząż. Zabawa polega na tym, żeby wejść na szczyt i nie spaść. - Jego dłoń kolejno wskazała na leżący na ziemi plecak (i tak pannie Guthrie trafił się ten mniejszy), a potem na szczyt, którego nie było widać z racji wiszących wyjątkowo nisko chmur.
- I czas na pytanie zasadnicze: powiedzieli ci, jak to robić, czy potrzebujesz szybkiego przeszkolenia? Miło byłoby być na szczycie przed wieczorem, bo zrobi się tutaj ciemno i zimno jak w sercu Fury'ego.
Clint zerknął na zegarek. Godzina siódma rano. Diabelnie wcześnie jak na zaczynanie wspinaczki, ale miał to szczęście, że szybko się dostosowywał do dziwnych pór wysiłku, jakie wiązały się z jego pracą.
[Bo źli są czarujący. I dzięki za powitanie. Wątek propozycja miła, ale z pomysłem gorzej.]
OdpowiedzUsuńStarała się nie zwracać na siebie uwagi. Służba w Departamencie Kontrwywiadu wiele nauczyła ją. Przede wszystkim hakerki i zatajania swojej obecności w sieci. Agenci FSB ostatnimi czasy zaczęli ją mniej dręczyć, więc zrezygnowała z niektórych zabezpieczeń, ale widocznie popełniła błąd skoro wysłali do niej agentkę tarczy.
OdpowiedzUsuńDzisiejszy dzień miał być w miarę normalny. Miało obyć się bez żadnych komplikacji. Gdy weszła do liceum od razu podeszła do niej sekretarka, która poinformowała ją o stażystce. O stokroć wolałaby mężczyznę niż kobietę, ale cóż miała zrobić? Podziękowała starszej kobiecie z szczerym uśmiechem - lubiła ją. Była jedną z niewielu osób, którym ufać mogła. Zaopiekowała się nią gdy leżała zakrwawiona, prawie martwa w Central Parku w zaspie śniegu gdy jakiś członek Specnazu próbował jej się pozbyć na własną rękę. Gdy wspomnienia wróciły pokręciła głowę i skierowała się do sali pod którą czekali na nią uczniowie. Wpuściła ich i po chwili sama weszła.
-Witam was drodzy uczniowie na naszej drugiej godzinie historii w tym tygodniu.
Postanowiła od razu przejść do tematu. Nie miała zamiaru mówić stażystce co ma robić. Robienie notatek było chyba logiczne?
Śnieżnowłosa zapisała temat na tablicy, a brzmiał on tak ,,Incydent na moście Marco Polo". Tak. Zajmowała się obecnie Azją, a dokładniej Japonią. Kobieta usiadła na biurku i założyła nogę na nogę. Na jej usta wpłynął delikatny uśmiech.
OdpowiedzUsuń-Rozpoczynamy o to obiecany w zeszłym tygodniu incydent na moście Marco Polo, który był początkiem wojny chińsko-japońskiej trwającej w latach 1937-1945. Główną przyczyną tej wojny były przede wszystkim poprzednie zatargi chińsko-japońskie.
Erin rozpoczęła temat. Rzecz jasna nie zapomniała o napisaniu dat. Siódmy lipca tysiąc dziewięćset trzydziestego siódmego roku - dokładniej. Lekko przekrzywiła głowę. Jeden z uczniów widocznie nie zwracał uwagi na lekcję. Zeskoczyła zgrabnie z biurka i cichymi krokami podeszła, i stanęła tuż za jego plecami.
-Bu!
Uczeń podskoczył aż na krześle, a na jej usta wpłynął tak rzadko widywany ironiczny uśmieszek.
-Na sto stron na piątek o przyczynach wojny chińsko-japońskiej trwającej w latach 1937-1945.
[ Jeżeli tak, to prosiłabym Cię tylko o zarzuceniem jakiegokolwiek odpowiadającego Tobie miejsca, bo pomysł jako taki mam, ale niestety mam niemałe problemy z dobraniem co do niego miejsca :x ]
OdpowiedzUsuń[Zdecydowanie ludzkie wcielenie, chociaż interesująco też mogłoby być z tym piekielnym. Z pomysłami nijak, nic pokręconego do głowy mi nie przychodzi, a zawsze można coś zwyczajnego sklecić.]
OdpowiedzUsuń- No tak, coś w tym jest... - uśmiechnęła się lekko - W walce jest jak w zwykłym sporcie. Ktoś musi przegrać, żeby wygrał ktoś inny... I dlatego nie wierze w te wszystkie sparingowe rozgrywki, 'dla towarzystwa'. A co do namiętności... - odgarnęła włosy po czym upiła łyk kawy i zmrużyła oczy - Kiedyś trzmałam broń w rękach, wydaje mi się że to nawet lepsze od seksu. - przyznała - Oczywiście zależy z kim... Ale większe emocje zdecydowanie towarzyszą walce. Poza tym, nigdy nie wiadomo jak ona się skończy i zawsze cię zaskakuje. Zawsze wydarza się coś, czego kompletnie się nie spodziewałaś... Masz racje. Walka jest jedną, wielką namiętnością.
OdpowiedzUsuń[Spróbuję coś zacząć, jeśli nie będzie pasować to po prostu zignoruj i tyle :P]
OdpowiedzUsuńPrzebywając na Ziemi nie da się być poza tym wszystkim co tutaj się dzieje, nie da się zignorować i nie przejąć ludzkich nawyków i zwyczajów. Palenie papierosów, całkiem przyjemny nałóg, a właściwie coś co w minimalny sposób przypomina piekło, może przez ten specyficzny zapach i substancje, które w sobie zawiera fajka. Dodatkowo wygląda całkiem twarzowo, i jak piszą w gazetach psuje do czarnych charakterów. Druga przyjemna rzecz to kawa, mocna i gorąca. Na Luciusa nie działa pobudzająco, ale porusza jego kupki smakowe. Interesujące doznanie. Wymieniać by długo, ale poza tymi niezbyt zdrowymi przyjemnościami pojawia się coś o wiele bardziej miłego - słodkości. Meph uległ, jakby miał problemy z silną wolą. Nie posiadał słabości, jak ludzie, a jednak nie mógł odpuścić sobie kolejnego ciastka z kremem, a do tego kubka najsłodszego szejka jaki istnieje.
Złożył zamówienie przy barze, panna obsługująca miała coś interesującego w oczach, ale szybko odpuścił sobie zaczepianie, gdyż zdecydowanie bardziej miał ochotę na to co zamówił, a potem spokojnym krokiem skierował się do wolnego stolika pod ścianą, gdzie rozłożył gazetę z najświeższymi informacjami.
- Wiesz, to też zależy gdzie... Znaczy chodzi mi o tę walkę jako sport... - uśmiechnęła sie lekko pod nosem - Ja się wychowałam w rodzinie, która wręcz hołdowała zasadom walki. Walką się otaczałam i w niej wyrosłam. Na szczęście nie jestem psychopatycznym mordercą - puściła jej oczko z rozbawieniem - Walkę trokatowaliśmy z bratem własnie jako sport, małą rywalizację. Wiadomo, że ta nasza 'walka' nie była czymś na śmierć i życię, była właśnie rodzajem sportu, który utrzymywał nas w dobrej kondycji fizycznej. Ale ja żyłam w dziwnych okolicach... - dodała ze śmiechem. Spraw łóżkowych wolała nie poruszać, musiała się nad tym najpierw głebiej zastanowić.
OdpowiedzUsuńPatrzył na nią uważnie, obserwował każdy jej fragment ciała, choć mogło wyglądać to nieco zbyt nachalnie, jednak dostrzegł coś co wyraźnie go zainteresowało. Czyżby naprawdę coś nienaturalnego stało się ze skórą kelnerki? Westchnął.
OdpowiedzUsuń- Niezmiennie. Dalej proszę o ciastko i shake'a. Pokryję także koszty tych niezjadliwych - skinął głową by dać znać, że chodzi mu o te znajdujące się na podłodze. Strzepnął ze spodni okruchy, a szybkim ruchem ręki pozbył się, właściwie w magiczny sposób kilku plam z napoju. - Może Pani dorzucić także jakąś specjalność dnia - uśmiechnął się nieznacznie nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
- Specyficzny rodzaj urody - szepnął, gdy oddalała się od stolika.
[Jeśli mowa o zdjęciach - widzisz swoje?
OdpowiedzUsuńChomiki śmierdzą.
Zacznij wątek. ]
Przywykła do tego morderczego spojrzenia godnego najbardziej piekielnego szefa, kiedy przeszkadzała mu, wparowując do jego kącika w najmniej odpowiednim momencie. On natomiast powinien przywyknąć już do takich wizyt, często specjalnie aranżowanych w różnych celach. Jego spojrzenie było raczej machinalnym ruchem niż prawdziwą oznaką irytacji. To było tak naturalne jak picie kawy o poranku albo zasypianie przed telewizorem wieczorną porą. Oczywiście, te przykłady odnosiły się głównie do snobistycznych obywateli, tak zwanych szaraków. Stwarzali sobie problemy małych rozmiarów, które potem powiększali do rozmiarów gigantycznych, zamiast pomagać innym rozwiązywać te prawdziwe i najniebezpieczniejsze. Zwyczajnie woleli zasypiać przed ekranem.
OdpowiedzUsuńNienaturalnym natomiast było to, że robiła w tym momencie za sekretarkę. Czasem gorzko żartowała, że nawet nie robi tego tak często u Starka. Te dwie prace były od siebie tak różne, że to stawało się aż śmieszne. Po pierwsze, jedna była na serio i związała się niechybnie z ratowaniem świata. A druga już była tylko przykrywką.
- Na tym skończymy - odparł lakonicznie Fury, podnosząc się i zabierając dokumenty, które podsunęła mu Natasha. - Agentka Romanoff odprowadzi panią do wyjścia.
[Prawdę napisawszy, to która z postaci Marvela nie jest wyidealizowana? Przecież o to chodziło, żeby komiksowi herosi swoją pozbawioną wad osobą odrywali młode umysły od szarej rzeczywistości, czy nie tak? Pozdrawiam, JG.]
OdpowiedzUsuńPierwsze i nie ostatnie spotkanie z Husk zakończyło się pomyślnie, choć zaczęło się od serii niedopowiedzeń, niepowodzeń, a w szczególności nieporozumień. Zacząć to można by było co najmniej od sprawy kanapek z indykiem. Ów kanapki z indykiem, które pod postacią lisa chciała zwinąć Paige, właściwie rozpoczęły tę feralną, teraz w miarę ułożoną, znajomość.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu spotykały się, jedna wpadała na drugą, wymieniały spostrzeżenia. Foxy, może nie przyznała się jeszcze do tego, ale była wdzięczna za to, czego ostatnimi czasy dokonała z niewielką pomocą Guthrie. Może właśnie dzięki temu i samodzielnemu wkładowi w rozwój nad panowaniem własnych umiejętności siedziały teraz w kawiarni, nie zwracając na siebie uwagi.Spomiędzy rudych pukli Laury nie wyłaniały się dzisiaj puchate, trójkątne, lisie uszka, a ogon nie falował za nią, wskazując w jakim była nastroju. Nie była za to dzisiaj rozmowna. Słuchała słów blondynki z uwagą, czasami wtrącając swoje zdanie, a tak popijała gorącą czekoladę.
[ Boże, nie wiedziałam co napisać. Zawaliłam, wybacz. :<]
[Podobieństwo przypadkowe i niezamierzone, czy jak to mówią... A na wątek chętna jak zawsze, wersje mogą być różne, zależy czy mają się znać czy nie. Volrina przebywała kiedyś w Instytucie Xaviera, mogło to być w czasie, kiedy Husk była X-Menem.]
OdpowiedzUsuń[A Husk jest obecnie zaangażowana w sprawy mutantów? Bo Volrina po ostatnim opowiadaniu angażuje się w coś w rodzaju tworzeniu azylu dla nieletnich mutantów w pewnej podejrzanej dzielnicy, tak na własną rękę i w tajemnicy. Nie wiem, czy to mogłoby być punktem zaczepienia... Albo coś związanego z Instytutem. Bo raczej nie na gruncie zawodowym, nie widzę przyczyn, dla których Husk miałby odwiedzać nocny klub Jasona.]
OdpowiedzUsuń[To znaczy, że mam zacząć od znalezienia chłopaka czy on ma już u niej być? Ile on w ogóle ma lat, żebym to mogła sobie wyobrazić]
OdpowiedzUsuń[ok, próbuję, jak nie wyjdzie, to krzycz.]
OdpowiedzUsuńVolrina siedziała na schodach, podpierając głowę na rękach i przyciskając dłonie do czoła. W tym momencie nie przeszkadzał jej kwaśny zapach uryny i stęchlizny unoszący się w klatce schodowej, mieszający się z woniami z poszczególnych mieszkań.
Nie czuła się na siłach, aby o czymkolwiek myśleć, nie miała ochoty po prostu wstać i wracać do swojego mieszkania.
Zza ścian dochodziły ją odgłosy świadczące o obecności lokatorów tego chylącego się ku upadkowi bloku. Ponad wszystko wybijały się trzaski, dochodzące niewątpliwie z mieszkania Franka Merendisha, reszta tworzyła jednostajny szum. Taki, że odgłosy z piwnicy wtapiały się w całość, nie zwracając niczyjej uwagi.
Tak było dobrze.
Nikt, kto przypadkiem znalazłby się w okolicy, nie dopuściłby do siebie myśli, że w kilku ciasnych, wilgotnych pomieszczeniach poniżej poziomu ulicy gnieździ się gromadka nieletnich. Dzieciaki i młodzież, która nie ma już na kogo liczyć i która ucieka od kłopotów codzienności. Którą geny obdarzyły szczególnym darem. Albo też przekleństwem.
Młodzi mutanci.
Moje Mrowisko, myślała z goryczą Volrina, po raz kolejny zastanawiając się, czy jest aby na pewno odpowiednia osobą, aby wziąć na siebie odpowiedzialność za ich los.
Volrina leniwie uniosła głowę, która wydawała jej się tego dnia wyjątkowo ciężka. Nie przestraszyła się odgłosu kroków na schodach, spodziewała się, że klatki schodowej mogą używać mieszkańcy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Mieszkańcy...
A kobieta, która szybkim krokiem weszła na schody zdecydowanie nie wyglądała na osobę mieszkającą w takim miejscu.
W głowie dziewczyny natychmiast zalęgły się podejrzenia. Poczuła nagły przypływ sił, zmęczenie gdzieś uleciało.
Miała nadzieję, że jednak się myliła. Że nikt nie poznał prawdy o piwnicy Merendisha i ich układzie i nie doniósł odpowiednim służbom.
Chociaż nigdy nie przejawiała wobec nikogo ciepłych uczuć, poczuła nagle, że jest gotowa za wszelką cenę chronić tych, którzy znaleźli się w tej sytuacji właśnie z jej powodu. To była kwestia honoru, a ten należał do jej nielicznych zalet. Wraz z elementarnym poczuciem sprawiedliwości.
Starała się sprawiać wrażenie spokoju, chociaż wewnątrz aż drżała. Jeszcze nie nadeszła pora na otwarty atak. Jeszcze sytuacja nie była wyjaśniona.
-Przepraszam, proszę wybaczyć ciekawość, ale pani przyszła z wizytą do Merendisha? Jeśli to sprawa anonimowego donosu na policję, to muszę powiedzieć, że to chyba nieaktualne. Sytuacja się uspokoiła.
Nic nie przeszkadzało jej upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu, mogła jednocześnie wybadać tamtą i ochronić Franka, wypełniając swoją cześć umowy.
Volrina zmarszczyła brwi.
OdpowiedzUsuńWysoki brunet? Cóż, widziała niejednego, do tego opisu dało się dopasować sporą grupę osób, które dziewczyna widziała w ciągu ostatnich dni. A pewnością siebie szczególnie wyróżniał się ten, którego spotkała zaledwie kilkanaście minut wcześniej.
Ten, którego kryjące się w piwnicy dzieci jednoznacznie zidentyfikowały jako jednego ze swoich. Mutanta.
Volrina nie wiedziała, czy może ufać ich osądowi, czy nie.
-Był tu taki jeden - mruknęła. Czuła się coraz bardziej zaintrygowana. Zmęczenie powoli ją opuszczało.
-Minęliśmy się na schodach, wymieniliśmy jakieś pozdrowienia... ale nie mam żadnej pewności, że to ten, o którym mówisz - zastrzegła się szybko - Mówię tylko, że opis się zgadza. Nie wyglądał na mieszkańca tych okolic, tutejsza młodzież jest raczej... No, to widać. Łatwo się domyślić.
Obrzuciła wymownym spojrzeniem odrapane ściany, przerdzewiałe rury centralnego ogrzewania i leżący na posadzce pokruszony tynk.
W myślach zadawała sobie pytanie, co ten chłopak mógł robić w takim miejscu. Uciekał? Szukał azylu?
Jeżeli naprawdę był mutantem...
-On uciekł z domu? - spytała, patrząc na Paige nieufnie i z lekkim wyrzutem. Siostra... Często właśnie młodzi mutanci spotykali się z niezrozumieniem wśród najbliższych. Chłopak mógł ukrywać się właśnie przed nią.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń-Najpierw widziałam go na dole, ale kierował się na wyższe piętra - odparła Volrina bez zastanowienia -Szedł schodami...
OdpowiedzUsuńUrwała i zamarła. Nie była pewna, dlaczego tak od razu udzieliła nieznajomej tej informacji. Zawsze najpierw robiła głupstwa, a potem myślała. I niejednokrotnie żałowała.
Stanęła na schodach, zastawiając drogę.
-Ale proszę chwilę poczekać - powiedziała, patrząc tamtej twardo w oczy. Nie zamierzała tak łatwo wydać chłopaka, kimkolwiek był, i kimkolwiek była w rzeczywistości Paige.
-Czy możesz mi zagwarantować, że chłopakowi nic się nie stanie, kiedy już go znajdziesz?
Volrina musiałaby skłamać, twierdząc, że ten huk ją zaskoczył. Nie mógł. Nie w tym miejscu.
OdpowiedzUsuń-Frank, na litość boską, ja cię ze skóry obedrę!- warknęła, szybkim krokiem ruszając w górę, mamrocząc pod nosem, już znacznie ciszej, wymowne komplementy pod adresem Franka Merendisha, zaliczające się do kategorii wyrażeń źle przyjmowanych w przestrzeni publicznej.
Nie zwolniła, kiedy znalazła się przy drzwiach mieszkania Franka. Zauważyła, że były lekko uchylone, a ze szczeliny łypało na nią oko lokatora.
-Frank, co masz na swoje usprawiedliwienie?! -spytała dziewczyna bez zbędnych ceregieli. W tym momencie nie zamierzała zawracać sobie głowy takimi drobiazgami jak uprzejme powitanie.
-Ale to nie ja -bąknął Frank, lekko zdezorientowany -Przysięgam, że tym razem nie mam z tym nic wspólnego! Siedziałem przy stole, spokojnie piłem sobie kawę i rozmyślałem nad niepowodzeniem ostatniego eksperymentu...
Volrina uniosła ręce w geście kapitulacji.
-Dobra, wierzę ci -przerwała -Wybacz moją podejrzliwość. Możesz wracać do domu, może później wpadnę.
Ruszyła dalej, próbując dogonić Paige. Nie sądziła, żeby Merendish kłamał. Nie miałby odwagi po tym, co się stało.
-Mogę wiedzieć, co tu do diabła jest grane?! - spytała ze złością.
Volrina wstrzymała oddech. Tego akurat się nie spodziewała.
OdpowiedzUsuń-Mutant -syknęła, przyspieszając, pokonując schody prawie biegiem. Teraz mogło stać się wszystko, nie wyłączając całkowitej ruiny. Zwłaszcza, jeśli to, czego przed chwilą była świadkiem, miało być zaledwie preludium do właściwego popisu nadludzkich zdolności a chłopak nad sobą nie panował.
Dziewczyna poczuła, jak własna moc także przełamuje słabnący z każdą chwilą opór, poczuła przy tym nawet coś w rodzaju ulgi.
Spojrzała w górę, na niewielką klapę w suficie, zabezpieczoną jedynie pordzewiałą kłódkę.
-Wcale nie jestem pewna, czy to jedyne wyjście na dach -mruknęła złowieszczo. Skoncentrowała się i wyrzuciła ręce w górę, wyzwalając dwie równoległe błyskawice, które uderzyły w kłódkę, stapiając ją w nieforemną, pokurczoną bryłę.
-Kim on jest i co potrafi?! -warknęła przez zęby. Czuła się, jakby jej terytorium właśnie zostało naruszone.
Foxy właściwie nie wiedziała czym teraz się zajmie, Właściwie ludzie w jej wieku powinni wiedzieć, kim chcą być,ale ona na razie chyba nie brała innych opcji pod uwagę. Tak, bycie x-manem było dla niej priorytetem, to właśnie kimś takim chciała być od zawsze, ale tak, zbytnio nie zaglądała w przyszłość. Zajmowała się wszystkim po kroku, gdzie wiec mogłaby się sprawdzić? Dobrze biegała, wypełniała każde polecenia.
OdpowiedzUsuń-Właściwie, nie wiem kim mogłabym być, jaki kierunek obrać.- westchnęła cicho, zakładając niesforny kosmyk rudych włosów za ucho.-No to wpadłam.- zaśmiała się, odstawiając pusty kubek po gorącej czekoladzie.
[marnie,ale jest! ja ro potem rozwinę!]
Volrina czuła, że sytuacja wymyka jej się spod kontroli. Z niechęcią przyznawała się do tego sama przed sobą. Prawdę powiedziawszy, wyobrażała to sobie zupełnie inaczej. Zamierzała zapewnić nieletnim mutantom azyl i spokój, dać poczucie bezpieczeństwa.
OdpowiedzUsuń-To nie tak miało wyglądać - mruknęła, bardziej sama do siebie niż do Paige, której usiłowała dorównać tempem. Miała wrażenie, że wypracowana przez parkour i akrobacje na scenie forma bez wyraźnej przyczyny postanowiła ją opuścić.
Znów dopadł ją zwyczajny pech. Kolejna rzecz, za jaką w dobrej wierze się zabrała, wywołała tylko jeszcze większy chaos.
Mrucząc pod nosem soczyste inwektywy pod adresem winnych całej sytuacji, nie wyłączając samej siebie, zaczęła gramolić się na dach wąskim przejściem, zrzucając na posadzkę tuman kurzu i trocin.
[Obrazek robi niezłe wrażenie w oryginalnej rozdzielczości http://geektyrant.com/storage/0999-post-images/drstrange492012.jpeg. Mam go na tapecie :) Trudno mi określić, na co mam ochotę, zwłaszcza że nie kojarzę żadnego powiązania Doctora z Husk (może jakieś były, od razu mówię, że komiksów czytałam mało), więc jeśli znasz jakieś, chętnie chętnie się na nie zdam... a jeśli nie, proponuję wymyślić coś związanego z Furym i Avengers, to zawsze jest dobre.]
OdpowiedzUsuń[Nie wiem, możemy dać Doktorkowi jakieś specjalne zadanie, które musiałby wykonać za pomocą swoich Mistycznych Mocy (nie potrafię napisać tych dwóch słów bez ironii, ale może się przyzwyczaję. Nie wiem, SHIELDowcy niechcący otworzyli jakiś portal, który trzeba zamknąć... A Husk będzie pilnować, aby Strange'a nie skompresowało do rozmiarów konserwy...]
OdpowiedzUsuń[Dajmy jakąś wiochę w okręgu, portale z wyłażącymi paskudztwami dobrze się komponują z terenem wiejskim.]
OdpowiedzUsuń[Zacznij, jeśli możesz.]
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńJack poprawił na ramionach czarny płaszcz i kulturalnie odprowadził kobietę wzrokiem, po czym ruszył do kuchni. Trzeba przyznać, że przesadny porządek był przerażający - nie rozumiał, jak można być aż takim pedantem. Żadnych papierów, żadnych naczyń do pozmywania, w zasadzie zupełnie nic, co upewniało by go o obecności lokatorów w przeciągu ostatniego roku - pomijając pełną lodówkę i starte kurze. W porównaniu z jego domem, w którym przebywał tylko on sam i psy, tu było jak w laboratorium. U Jack'a w każdym możliwym miejscu leżały dokumenty, a żyć tam mógł tylko znający się na lewitowaniu mutant lubujący się w siedzeniu na stole. Prawda była taka, że jego i tak nikt nie odwiedzał - nawet brat jakiś czas temu zniknął, dając Jack'owi kolejny powód do zmartwień. O tym, że nie jest zupełnie sam upewniały go tylko zwierzaki, wprawione w manewrowaniu między pustymi pudełkami po pizzy, niezwykle ważnymi dokumentami i leżącymi wszędzie kablami. Czasem miał wrażenie, że psy są w zasadzie jedynym istotami będącymi w stanie jeszcze z nim wytrzymać.
Cóż, rzekomo zrobił się nieco drażliwy.
Jack nie wpuszczał do siebie nikogo, sam coraz rzadziej wychodził, a podejrzane urządzenia porozstawiane po całym domu postronnemu obserwatorowi nie mówiły zupełnie nic.
Z pewnością mówiły natomiast opakowania po kawie rozpuszczalnej i kosz pełen paczek po orzeszkach - żadnego innego jedzenia nie widział na oczy już od jakiegoś czasu.
W chorobliwie czystym pomieszczeniu szybko znalazł podejrzanie wyczyszczony ekspres do kawy, leżący na niemożliwie czystym blacie. Zabrał się za parzenie kolejnej tego dnia kawy, po czym wrzucił do szklanki z wodą dwie tabletki (opakowanie z nimi leżało podejrzanie na wierzchu) tak, jak prosiła Husk. Wzruszył ramionami sam do siebie - misja w Turcji tylko czekała na wypełnienie. W zasadzie, był zdziwiony faktem, że Fury mu ją przydzielił. Jack - kiedyś najlepszy, przynajmniej według samego siebie, coraz rzadziej dostawał jakiekolwiek zadania i miał nadzieję, że ciepły kraj pozwoli mu choć na moment zapomnieć o dręczących go myślach.
Nadzieję złudną, ale zawsze jakąś.
Wziął filiżankę z kawą do ręki i usiadł na blacie, pozostawiony przez Husk na pastwę własnych myśli. Nie wpadł nawet na to, że wypadało coś zrobić z ekspresem, więc tylko go wyłączył i zostawił w odrobinę innym stanie, niż zastał.
OdpowiedzUsuńWarto zaznaczyć, że nie od zawsze był takim bałaganiarzem - nigdy nie był pedantem, ale w zasadzie zawsze utrzymywał względny ład, zwłaszcza, że mieszkał w dużym domu, który niegdyś całkiem nieźle się prezentował. Teraz jednak przebywał w zasadzie tylko w kuchni, a w pozostałych pomieszczeniach powoli zbierał się kurz. O czymś takim jak stół bilardowy zapomniał prawie zupełnie - karty, które niegdyś zawsze nosił w tylnej kieszeni spodni wylądowały w chaosie dokumentów, z których Jack właściwie nie korzystał. Z czasem nauczył się dostawać do prawie każdej bazy danych, a przynajmniej zdobywać to, czego akurat potrzebował, więc większość informacji trzymał na komputerze. Gdyby wychodził z domu co najmniej raz na tydzień, zapewne nosił by go ze sobą.
Dopił kawę, włożył filiżankę do zlewu i wyszedł z kuchni, zabierając po drodze butelkę coli - starał się sprawiać wrażenie, jakoby w jego organizmie krążyło jeszcze coś poza gorzkim płynem. Wszedł cicho do sypialni Paige i przystanął gdzieś w tyle, przyglądając się stojącym na komodzie zdjęciom. Pomijając, że były w zasadzie jedyną rzeczą wskazującą na istnienie lokatora mieszkania, prezentowały się całkiem ładnie i wydawały się wiele dla Husk znaczyć.
Jakiś czas temu zupełnie przestał się zastanawiać, jak by to było, gdyby nadal był blisko z całą swoją rodziną. Wystarczył mu kontakt z bratem i starym wujkiem Monty'm - swoją drogą, nawet nie wiedział, jakie więzy w praktyce wiążą go z tym mężczyzną.
W domu trzymał tylko kilka zdjęć, w tym kilka z Adamem i parę z dawnymi przyjaciółmi. Żeby znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia przed jego przybyciem do Nowego Jorku, z pewnością trzeba by było szukać bardzo głęboko - dosłownie i w przenośni. Jack bowiem miał w domu pudełko z pamiątkami po rodzicach i albumem rodzinnym, jednak było ono schowane na tyle dobrze, że nikt nie miał szans do niego dotrzeć. Wiedzę o nim zagrzebał gdzieś w stosie innych informacji w swojej głowie i zapewne nie przyszło by mu do głowy, gdyby nie zdjęcia Paige.
To po prostu miłe - pamiętać o przeszłości i mieć po niej jakąś pamiątkę - skwitował w myślach, opierając się o framugę drzwi. Im mniej myślenia o przeszłości, tym lepiej. Trzeba poukładać teraźniejszość.
-Jasne - mruknęła Volrina, gramoląc się z z ziemi -Parkour nieźle wyrabia kondycję, to i walczyć łatwiej.
OdpowiedzUsuńA jak mordobicie nie pomoże, zawsze pozostaje wysokie napięcie, dokończyła w myślach. Nie powiedziała jednak tego, nawet nie dlatego, że przejmowała się jakąś formą poprawności.
-A samotna dziewczyna pracująca nocami musi mieć w zanadrzu kilka sztuczek.
Spróbowała przedrzeć się przez gęstą mgłę i pył gruzu, kilka razy przecierała oczy, ale bezskutecznie. Nie miała ochoty atakować w ciemno, nie zamierzała mieć na sumieniu braciszka tamtej. On był swój, podobnie jak ukryte w piwnicach dzieciaki, które Volrina nieco lekkomyślnie i bez zastanowienia zobowiązała się chronić.
Uniosła rękę, próbując poświecić sobie łukiem elektrycznym, w efekcie było tylko gorzej, kiedy błękitne światło zabarwiło mgłę. Dziewczyna jęknęła z rezygnacją.
-Mam uderzać tylko wtedy, kiedy zostaniemy zaatakowane?! -zawołała do Paige, czując, jak w betonie pod jej stopami rozchodzą się delikatne tym razem drgania.