1.04.2012

''Już teraz znajdź urok i czar moich wad i niedoskonałości, bo z czasem będę ich mieć co raz więcej... ''


 

AMORA THE ENCHANTRESS

Wpatrujesz się w gorzki uśmiech na czerwonawych wargach, jej palce okręcają jeden z wielu blond-pukli ułożonych na wąskich ramionach. Następnie słyszysz perlisty śmiech, hipnotyzuje. Czy coś mówisz? Nie wiesz, zapominasz. Może śmieje się po prostu z ciebie - nie rozumiesz. Ze swobodą opiera łokieć na stoliku, kołysząc w ręku kieliszek z winem. Po chwili wyraźnie coś w jej spojrzeniu się zmienia. Zielone oczy wpatrują się w ciebie, jakby usilnie chciały zmienić cię w kamień. Uśmiech znika i jej głos milknie - czar prysł. Szukasz odpowiednich słów, które mogłyby wzbudzić w niej ponowne zainteresowanie, ale bajeczna atmosfera znikła, jak za dotknięciem różdżki. Po chwili jej wzrok ucieka w bok, za szybę. Usta wykrzywia grymas niezadowolenia, mruży oczy.
- Nudzisz mnie – padają dwa, ciężkie same w sobie słowa.
Nie znosi nudy. Wstaje od stolika bez pożegnania, z obojętnym wyrazem twarzy. Bierze torebkę. Chwytasz jej nadgarstek, próbując powstrzymać. Syk ostrzeżenia, wyrywa dłoń z siłą, której się nie spodziewasz. Momentalnie na jej twarzy dostrzegasz gniew. Bardzo wolno odsuwasz się i pozwalasz jej odejść. Pojąłeś następną z rzeczy, które warto wiedzieć o tej czarującej osóbce.
Nikt nie dotyka Amory, nigdy.

Ktoś kiedyś zacytował jej słowa o tym, że jedyna różnica pomiędzy kaprysem a dozgonną miłością, polega na tym, że kaprys trwa trochę dłużej*. Może nawet jej kochany, nieważne, to kiepska wypowiedź. Czarodziejka, która przez całe życie kierowała się kaprysami, jest w stanie bardzo dobrze rozpoznać, czy jej uczucie to kaprys czy też nie. Dlatego też, skoro mężczyzna, którego darzy uczuciem (dozgonną miłością, rzecz jasna) jej nie chce, czuje się nie tylko odtrącona - zraniono jej dumę. Oczywiście, każdy mówi i wierzy, że to po prostu kaprys, jedynie Amora jest pewna. Wszyscy tak mówią, patrząc przez pryzmat jej poprzednich związków... związków, które rozpoczęły się od niewinnego pocałunku, zaowocowały amnezją mężczyzn, którzy byli zazwyczaj czarnoksiężnikami, a zakończyły się obsesją i dezorientacją. Ale przecież jej kochanie nie jest magiem, od którego mogłaby czegokolwiek zarządać! Dlaczego by miała uwodzić i bawić się kimś, kto nie jest jej potrzebny do nauki rytuałów? No właśnie. Bo go kocha. Obsesyjnie. Każdą kropelkę krwi z jego ran.

Amora była uczennicą Karnilli, jednej z potężniejszych Asgardzkich czarodziejek dopóty, dopóki nie została wyrzucona za niesubordynację. Narzucanie woli osobie takiej jak Enchantress nigdy nie było dobrym sposobem nauczania, gdyż w młodej adeptce z każdą lekcją wzmagała się chęć buntu, a co za tym idzie, przekorność. W końcu dano jej najbardziej surową z lekcji i zostawiono ją bez jakichkolwiek środków do życia.. Wśród nie już wad, a zalet Amory najważniejszymi są inteligencja i spryt, łamany na podstępność. Odnalazła innego maga i zdołała go zauroczyć, w taki sposób, by wyjawił jej sekrety swoich zaklęć. Potem kolejnego i kolejnego... To ciekawe, że nikomu zazwyczaj nie pozwala się dotknąć, jednak... każdy pozwala dotknąć się jej.

Kiedyś, gdy była jeszcze młoda, razem z dwoma innymi nieśmiertelnymi błądziła po świecie elfów jako łowczyni przygód. Postarała się oczarować chłopaka, obdarzyła go najgłębszym rodzajem zaufania, jednak wojowniczka nadal zajmowała jego myśli. Czy żądza mocy Czarodziejki stała się przyczyną, dla której jej ukochany przestał zwracać na nią uwagę? Czy jej ambicje nieoczekiwanie zaczęły podążać w innych kierunkach dopiero wtedy, gdy ją zranił? Jedno jest pewne, Amora ma Kompleks Boga - i prawdziwą boginią chce zostać, bez względu na wszystko.

Jej współpraca z Lokim zaczęła się bardzo niewinnie. Dostrzegł ją, gdy odciągnęła uwagę Heimdalla od mostu, by jej Kat, prawa ręka, a raczej pięść mógł wydostać się z Hel do Asgardu. Zaproponował układ...

Umiejętności Enchantress polegają na doskonałej znajomości rytuałów, mikstur, uroków i zaklęć magicznym. Jest także rodowitą Asgardianką, co równa się zwiększonej masie i sile. Potrafi udźwignąć do dwudziestu pięciu ton, co jest jej kompletnie niepotrzebne, uważa na przykład obijanie się na pięści za barbarzyństwo. Nie wiadomo jak, ale Amorę czasem uważa się za boginię, odradza się razem z cyklem Ragnaroku i ma wydłużone życie. Amora również uważa się za boginię, dodajmy nieskromnie. Zmysły czarodziejki są wyostrzone, bardziej niż te ludzkie. By używać zaklęć, musi mieć wolne (niezwiązane) ręce. Im bliżej jest Asgardu, tym bardziej jej moc się nasila, ponieważ energię czerpie bezpośrednio z ojczyzny. Energia magiczna Czarodziejki skupia się zazwyczaj na jej ciele. Jej pocałunek przykładowo potrafi zniewolić całkowicie mężczyznę na pięć do siedmiu dni, zależnie od siły woli "ofiary". Podtrzymuje magicznie także własną urodę, dzięki czemu jej organizm się nie starzeje - Amora wygląda na maksymalnie dwudziestopięciolatkę. Zjedzenie Złotego Jabłka zaowocowało u niej długowiecznością, natomiast sama zapewniła sobie czynnik samogojący, który błyskawicznie zasklepia najgłębsze rany.

Przy boku Amory zawsze stoi Skurge, niejaki Kat bądź Egzekutor. Jest on zauroczonym przez nią wojownikiem. 
Czarodziejka jest naprawdę uroczą osóbką. Po kilku drinkach, a dla poczciwych, doświadczonych jej obecnością mieszkańców Asgardu - beczce miodu. Do niedawna, w ojczyźnie, była honorową patronką obsesji w związkach. Doradzała i robiła eliksiry miłosne dla młodych panien. Bez ceny - wiele różni Czarodziejkę od Wiedźmy.

Czarodziejki są bystre, dobre i oddane idei. 
Enchantress jest bystra, ambitna i oddana idei.



AKTUALNIE
Odin zakazał jej wstępu do Asgardu, póki "nie zacznie zachowywać się przyzwoicie" po tym, jak omamiła Heimdalla. Ukrywa się, od czasu do czasu psuje Mścicielom nastrój.
Kilkoro śmiertelników zainteresowało się Czarodziejką, a głównie ustaleniem jej tożsamości - jak dowiedziała się niedawno, ma na karku dwóch śledczych i dziennikarza.
W przerwach pomiędzy realizowaniem planów polegających na zdobyciu Midgardu zajmuje się spotkaniami towarzyskimi z bogatymi śmiertelnikami. Uważa, że jeżeli nie może wrócić do domu, zrobi sobie nowy, "z przepychem i w dostatku". Dlatego też czyści ich konta - apartament przy Piątej Alei jest wyjątkowo drogi, a środki płatnicze ziemian wyjątkowo skomplikowane. Stara się udawać zupełnie normalną pannę z towarzystwa, pod nazwiskiem Christine Collins i zacierać po sobie ślady, gdy znów przybiera postać Enchantress. Dla rozrywki, raz na jakiś czas, wtrąca się w sprawy śmiertelników - pójdzie na bal charytatywny, zawita do kasyna, odprawi rytuał pozwalający jej chodzić w snach i wyciągać z nich ludzkie sekrety... ciii.
               

Amora Incantare || Enchantress || Asgardianka || Przebywa w 
Midgardzie pod imieniem Christine Collins || Team Loki

* Oscar Wilde

Aktualizacja karty! Wizerunek Siri Tollerod.

9 komentarzy:

  1. [Nareszcie - popieram Scarlett. I dodam jeszcze, że bardzo fajna karta.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Z kultury - Witam z nową kartą :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ A Ty wiesz, co ja powiem. Ty wiesz, że ja powiem, iż chcę Wandę. I kropka.
    No ale nic. Karta fajna, a wizerunek moim zdaniem idealnie do Amory dobrany.
    Co jeszcze?
    Ach, tak. Wątek. ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [w sumie, ja bym coś chciała, ale że wstałam dwie godziny temu (uroki ostatnich chwil pobytu w Tym Zacnym Mieście) to nie wiem co xD jakieś pomysły moze? :>]

    OdpowiedzUsuń
  5. [więc mam nadzieję, że to że troszke ominęłam w jej historii nie ubodło cię za bardzo :)]

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno nie widział Amory. Można nawet górnolotnie powiedzieć, że tęsknił, ale na pewno nie za jej bliskością czy ich relacją. Tęsknił za spiskami, krętactwami i uważną obserwacją jej poczynań. Amora była dobrą zagadką dla Kłamcy, naprawdę świetną - trudną do rozwiązania, zaskakującą i satysfakcjonującą. Myślał o niej czasami jak o kolejnej córeczce tatusia, młodej-genialnej, która nadawałaby się na tą, która przejmie rodzinny biznes. Pakował jej więc do głowy odpowiednie ilości wszelakich przekonań i dorzucał do tego części swej mocy, żeby uczynić z Amory małą kopię samego siebie. Niepozbawioną możliwości samodzielnego myślenia i prawa do własnych spraw, ale mimo wszystko równie oddaną idei siania zniszczenia jako sens życia.
    Był zdziwiony, kiedy po prostu wkradła się w jego myśli i szepnęła kilka słów, po czym zniknęła, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Dzień, godzina i miejsce spotkania. Nie mógł odmówić, zdecydowanie zbyt długo pozostawał z dala od swojej uczennicy i wspólniczki.
    - A kiedyś byłaś taka spostrzegawcza... - Szepnął jej prosto do ucha, kiedy po kilku dłuższych chwilach wspólnego stania przed sklepową wystawą, wciąż nie paliła się od tego, żeby go zauważyć. Jako midgardzki biznesmen z dzielnicy finansowej prezentował się całkiem nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  7. [SPAM] Pomyśl, jak bardzo życie jest ulotne. Jednego dnia mamy pieniądze, rodzinę, spokojne życia drugiego dnia możemy zostać z niczym. Las Vegas często funduje taką niespodziankę nieznającym tego świata przybyszom. To tutaj milionerzy stają się biedakami, a biedacy milionerami. To tutaj kochające żony są porzucane na rzecz krótkich spódniczek i dekoltów. To tu, w jeden dzień może się odmienić całe Twoje życie. Wódka, seks, dragi. Seks, dragi, wóda. Wóda, dragi, seks. To nie jednego może zgubić. Ale przecież lubimy takie życie na krawędzi. Zawitaj do jednego z największych kasyn na świecie, przekrocz próg Bellagio i poczuj klimat pięknych kobiet, umięśnionych mężczyzn i mnóstwa pieniędzy. Tylko pamiętaj, bądź ostrożny! Ani nie zauważysz, kiedy wpadniesz w sidła hazardu...
    http://the-bellagio.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń