1.04.2012

The house is far away.

Zachary Hadżi, lat 26, mutant, obiekt 91 projektu "Ihao" 

 Można powiedzieć, że otrzymał wiele i jednocześnie drugie tyle musiał poświęcić. Urodził się 15 Września 1994 roku w stolicy Bułgarii - Sofii. Matka, uliczna prostytutka, zrzekła się praw do dziecka już w szpitalu i tak kilku miesięczny Hary trafił do katolickiego domu dziecka Św. Marii. Tam, dwa miesiące później został zwerbowany przez tajemniczą, nielegalną organizacje i stał się obiektem 91 projektu "Ihao". Nic to nikomu nie mówi, Nikt o tym nie wie. Od nikogo się o nim nie dowiesz, ale to nie zmienia faktu, że w mrocznym świecie takie istnieją. 
 Projekt "Ihao" postawił sobie przed obiektywem ambicji jeden, ważny cel - stworzyć armię doskonałych żołnierzy, zabójców bez litości czy odrobiny wzruszenia nad ofiarą, która wkrótce ma zginąć. Pod ich "opieką" znajduje się ponad pięćdziesiąt tysięcy dzieci w różnym wieku,  wyrwane matkom z ubogich wiosek, wykradzione z sierocińców bądź porwane z ulicy, żyjące od tamtej pory w ich siedmiu bazach wybudowanych w różnych częściach świata. Są trzymane w surowej dyscyplinie, szkolone i stymulowane pod katem sprawności fizycznej, wytrzymałości oraz odporności psychicznej. Żadne z nich nie ma wyobrażenia na temat rodziny, matki i ojca. Są szkolone na prawdziwych żołnierzy, armię nie potrafiącą myśleć samodzielnie, za to bezgranicznie oddane swemu dowództwu. Są niezwykłe, zwinne, niebezpieczne. W odpowiednim wieku przekazuje się je poszczególnym organizacjom - legalnym bądź też nie. Wielu agentów wywiadowczych wyszło właśnie spod skrzydeł "Ihao". Tylko nielicznym udało się uciec, lecz czekała ich pewna śmierć. 
 W takiej rzeczywistości dorastał Zachary, którego zbieżność losu przekazała pod " Ihao of America", której baza znajduje się gdzieś w górach Alaski, odcięta całkowicie od społeczeństwa.  Stał się człowiekiem na miarę organizacji, wyszkolono go na bezwzględnego żołnierza i agenta do zadań specjalnych. Nie został jednak ostatecznie ani tym ani tym. 
 Kiedy okazało się, że jest nie tylko człowiekiem, ale również mutantem, padło postanowienie, aby wykorzystać go w innym celu. Wszystko z powodu mocy jaką posiadał: przewidywanie przyszłości. Niby nic specjalnego, niby umiejętność znana od stuleci, nie robiąca na nikim wrażenia, a jednak jakże użyteczna! 
 Szybko okazało się, że Zachary potrafi przewidywać wyniki na giełdzie, zdobywać grube pieniądze w kasynach, a także przepowiedzieć finał akcji wywiadowczej, stwierdzając czy ich plan się powiedzie czy też nie. Był użyteczny i nie musiał zabijać. Polubił to.
 Hadżi nigdy nie miał mentalności mordercy, dlatego jego zdolności stały się dla niego wybawieniem. Mógł rozpocząć spokojny żywot normalnego człowieka pod warunkiem, że będzie na każde zawołanie swojego dowództwa, służąc im swoją mocą. Większość jednak obiektów "Ihao" musi żyć w ukryciu i odosobnieniu, dlatego można powiedzieć, że Haremu się upiekło. 
 Dla osób z ulicy uchodzi za miliardera. Jego zdolności bukmacherskie, giełdowe a także wygrane w kasynach dały my pewną sławę. Kto nie lubi ludzi bogatych i do tego ładnych? A że pan Hadżi nie ma zazwyczaj zbyt wiele do powiedzenia i woli unikać medialnego świata, stał się obiektem szaleństwa dla wielu kobiet. Tajemniczy, seksowny, bogaty, skrywający jakąś przeszłość - cudownie! Zazwyczaj widuje się go w ekskluzywnych hotelach i lokalach. Stać go na wynajęcie nawet najdroższego budynku w mieście tylko dla siebie. 
 Jako, że nigdy nie doświadczył uczucia bezpieczeństwa a także ciepła domowego ogniska, swoją pustkę stara się zapełnić wydając swoją fortunę na wszelakie, bezsensowne rozrywki, a także namiętne noce z kobietami. 
 Nie wiele osób wie, że ma wystosowane pismo zabraniające mu wstępu do większości kasyn w mieście. Ich właściciele są już dawno świadomi, że Zachary Hadżi wyjdzie z nich osławiony w forsę. To jednak nie przeszkadza mu w zdobywaniu fortuny. Ma własną ekipę, kilku ludzi, których odpowiednio wyszkolił, do tego, aby zawsze wygrywali. Nie jest to takie trudne, kiedy w każdej chwili możesz zajrzeć w przyszłość i przewidzieć wynik. 



 W "Ihao" przeszedł wiele, ale też i wiele się nauczył. Jest zwinny, szybki i skuteczny. Nie lęka się niczego co kryje w sobie ciemność i mrok. Potrafi wspinać się po ścianach wieżowców, przeskakiwać lekko przez wysokie mury, a także przewidzieć atak przeciwnika. Jego ciało to zbiór idealnie wykorzystanych mięśni - wyćwiczonych i rozwiniętych na potrzeby bycia żołnierzem, którzy potrafi więcej od normalnego człowieka. 

 Niezwykle pewny siebie, chociaż milczący. Elokwentny i sprytny, potrafi się odnaleźć w każdej sytuacji. W razie potrzeby zakłada maskę i gra. Wyćwiczony kłamca i łgarz. Nigdy w życiu nie zdarzyło mu się płakać ani śmiać tak z serca. Nigdy też nie odczuł prawdziwego strachu. 
 Nawet on nie jest tego świadom, ale nie ma zdania na swój temat. Zawsze ocenia innych i otoczenie pod kątem pola rozgrywki, akcji, gry w której on jest pionkiem, który musi działać. Nad sobą jednak nigdy się nie zastanawiał, dlatego nie zna własnych marzeń ani aspiracji. Kiedy nie jest w ruchu, kierują nim instynkty i popędy, które nazywa swoimi pragnieniami. Nie zajrzał jednak w głąb swej psychiki ani tym bardziej duszy. Jest jałowym człowiekiem. 
 Miłość. Nie zetknął się z nią w żadnej odmianie. Kobiety są wspaniałe w rozgrzanym łóżku, miękkie, cudowne i idealne do całowania, ale poznawanie ich, jak skomplikowanej układanki i pragnienie kroczenia z jedną przez całe życie - to dla niego nie do pojęcia. Nie dlatego, że jest casanową, kobieciarzem, ale dlatego nie jest świadom, że może coś takiego czuć. Jak dziecko, które zna podstawy matematyki, ale wyższe wzory algebraiczne to dla niego abstrakcja.
 Przystojny? Wedle gustu. Rankiem, zaspany może się wydawać zupełnie przeciętny. Nie posiada aż nazbyt atletycznej budowy ciała, dlatego mylnie można ocenić jego siłę. Nie posiada konkretnej fryzury, do tego jego włosy mogą sprawiać wrażenie wiecznie tłustych. Jego ubiór dostosowuje się do roli, jaką aktualnie odgrywa. Własnego stylu nie posiada, wygodnie mu we wszystkim. To, co może urzekać i działa na jego korzyść to uśmiech. Uśmiech pana Hadżi'iego jest niezwalający i seksowny w każdym calu. Wystarczy, że obnaży swoje białe zęby i może zdziałać cuda. 





***
Witajcie. Możecie się zdziwić, ale z tej strony autorka Jehonali. Tak, naszło mnie na postać męską, pomimo faktu, że cierpię na brak czasu i czasami zastój weny. Na Harego kusiło mnie jednak już od dłuższego czasu i w końcu postanowiłam sprawić sobie przyjemność i stworzyć go. Jak to potem wyjdzie, zobaczymy po czasie. Zainspirowały mnie dwa filmy, których motywy ze sobą skleciłam (że tak powiem). Mowa tutaj o "21" i "Hanna" (polecam!) . Proszę zasypcie go wątkami i powiązaniami! 
Błędy poprawie. Kartę uzupełnię. Wizerunek: Alexander Waston. 

14 komentarzy:

  1. [Ta postać bardziej przypadła mi do gusty, niż Jehonala, ale tutaj powód jest prosty. Nie przepadam za sci-fi. Zauważyłam kilka literówek, ale teraz ich już nie znajdę. Na wątek i powiązanie mam ochotę, jednak z przykrością stwierdzam, że nie mam kompletnie pomysłu jakby można było "spotkać" nasze postacie.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Mi się natomiast obie Twoje postacie podobają i ciężko stwierdzić, która bardziej. Na pewno prościej będzie o wątek z Zacharym, bo to są bardziej klimaty Jess. Jakieś specjalne życzenia, czy niespodzianka?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hmm... Właściwie to teraz narodził się w mojej główce taki jeden pomysł, który trzeba pod szlifować. Mianowicie przybrany ojciec Any ciągle jej szuka i z różnymi ludźmi czy organizacjami w tym celu miał styczność. Mógłby się może jakoś z dowództwem Zacharego spiknąć i poprosić o pomoc przy złapaniu jej, a dowództwo wykorzystałoby Zacharego czy coś takiego. Potem może Ana by się jakoś z nim dogadała, albo udałoby się jej uciec, cokolwiek. Jeśli taki plan pasuje, to tylko wszelkie Twoje zastrzeżenia proszę mi zdradzić ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Okej :) To teraz jeszcze ostatnie pytanie. Czy Zachary mieszka gdzieś konkretnie czy są to np. hotele itp.? ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ To jest jeden z lepszych pomysłów, jakie słyszałam podczas uczestniczenia w życiu bloga. Szpital, w którym przebywała Jessica był zwyczajnym, miejskim szpitalem. Przynajmniej z fasady, bo w gruncie rzeczy ordynator był gościem na spotkaniach ważnych figur w rządowych projektach. A w tamtym czasie każdy interesował się ludźmi z mocami, każdy monitorował ludzi po wypadkach z odpadami radioaktywnymi. Do Twojego pomysłu dodałabym jedynie fakt, że Jess zanotowała w pamięci głos Zachary'ego. Jej mózg był przez te trzy miesiące aktywny, odbierał bodźce, ale nie reagował na nie. Wtedy byłoby naprawdę ciekawie. I prawdę mówiąc, nie chciałabym Ci kraść pomysłu/zepsuć go. Mogłabyś zacząć?]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Jeśli chodzi o okoliczności, to Jess ostatnio zaczyna rozumieć, że wszystko, co się dzieje wokół niej, mocno ją przerasta. W związku z tym wykorzystuje niemal każdą chwilę, żeby wtopić się w tłum ludzi niezwiązanych z ratowaniem świata i supermocami. Może ich spotkanie będzie zupełnie przypadkowe w miejscu, które czasami odwiedzają zwykli ludzie? Na przykład w ogrodzie botanicznym...]

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Ok :) Mam nadzieję, że nie wyjdzie za długie i nigdzie się w niczym nie pogubię xD ]

    Pan O'Riley zlecił, by po pracy udała się do jakiegoś hotelu na Manhattanie po odbiór zepsutego zegarka. Nie było problemu, prócz pracy w zakładzie, nie miała żadnych innych obowiązkowych zajęć, więc oczywiste było, że się zgodzi. Co prawda musiała przyznać, że zlecenie było dosyć nietypowe, klienci częściej sami przychodzili z problemami, ale były i też takie przypadki, gdzie to usługodawca przychodził i zanosił przedmioty.
    Za nim znalazła ten konkretny hotel, minęło trochę czasu. Pomimo rocznego pobytu tutaj, nie znała miasta zbyt dobrze i mając nawet dokładny adres i namiary, potrafiła się zgubić. Nie mówiąc już o takich ekstremalnie luksusowych miejscach do których ten hotel na pewno się zaliczał.
    - Proszę udać się na siódme piętro, pokój osiemset siedemdziesiąt osiem. - Odparł portier, gdy spytała się o pakunek zostawiony przez pana o nazwisku George MacKey. To wydało jej się już kompletnie dziwne i poczuła charakterystyczny niepokój, gdy coś szło nie tym torem co powinno. Ale zaraz się uspokoiła, próbując uzasadnić sobie zachowanie klienta, podczas podróży windą na siódme piętro. Zauważyła, że jeszcze pół roku temu uprzejmie wycofałaby się i przeprosiłaby pana O'Riley. A teraz?
    Wysiadła z windy, odszukała pokój i zapukała cicho do drzwi. Otworzył je jakiś starszy mężczyzna z bardzo sztywną miną i dopiero jak weszła i drzwi się za nią zamknęły, zobaczyła ranę postrzałową na lewej piersi. Chciała krzyknąć, ale ktoś natychmiastowo zakrył jej usta, a zza korytarza pokoju wyszło kilku mężczyzn. W tej chwili zaczęła działać pod wpływem instynktu, który wbrew pozorom nie tracił kontaktu z rozumem.
    Przyłożyła dłoń do ręki, która ją trzymała i wysłała wiązkę destrukcyjną, która natychmiast zabrała czucie z tej kończyny. Mężczyzna, do którego należała ta ręka, spanikował, ku drobnej uciesze Any. Reszta napastników rzuciła się w jej stronę, widząc, że akcja nie do końca idzie po ich myśli. Kucnęła, jedną dłonią dotykając podłogi i powodując zachwianie się jej materii, a drugą dotknęła zablokowanego urządzenia przy drzwiach, które nie uniemożliwiało otwarcie drzwi. Wybiegła natychmiast, odrywając dłoń od podłogi, przez co ta wróciła do swojego normalnego stanu. Ruda nie miała tyle energii, by zniszczyć ją całą. Usłyszała rosyjskie przekleństwa i wpadła panikę. Siergiej, albo wywiad. Żadna opcja nie była odpowiednia, nawet po krótkiej dedukcji w windzie, która jechała teraz na ostatnie piętro. Zniszczyła panel, robiąc sobie dostęp do przewodów przy których zaczęła grzebać, by widna nie zatrzymywała się na żadnym piętrze. Jak tylko to zrobiła, usiadła. Musiała odpocząć chociaż trochę i jednocześnie pomyśleć co dalej. Na dole na pewno ktoś by na nią czekał, więc od razu pomyślała górze.

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Nie przeszkadza mi to ;]

    - Nie dotykaj mnie. - Odparła, chcąc wyrwać rękę. Miała ciężki oddech i to nie z powodu wysiłku fizycznego. Zużyła trochę energii na użycie mocy i musiała szybko ją odzyskać.
    Taka była pierwsza reakcja. Naładowana adrenaliną i stresem, Ana niekoniecznie musiała panować nad swoją mocą, a zbyt wielka wiązka wysłana do innego ciała mogła mieć dużo poważniejsze skutki niż paraliż pojedynczej kończyny. Nie lubiła krzywdzić, wrogów czy przyjaciół, nikogo.
    Nie czuła zaufania wobec dziewczyny. Nie czuła również zapowiedzi lepszego rozwiązania, niż znalezienie chociaż najmniejszej pomocy. Nie miała też za dużo czasu na myślenie. Mrugnęła, chociaż nie za bardzo rozumiała co ten gest miał oznaczać.
    - Tylko mnie nie dotykaj... - Sapnęła cicho, po raz kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Panna Zajcew również nie pierwszy i nie ostatni zapewne raz znalazła się w takiej sytuacji. Znała takie akcje z przerobionych już przez siebie scenariuszy, tylko jej problem polegał na tym, że nie była super bohaterką w lateksowych rajtuzach, nikt jej nigdy do niczego takiego nie szkolił, a przystosowanie do życia w takich warunkach wyrobiło się samo, niekoniecznie w bardzo ambitny sposób. Uciekać potrafił każdy.
    W windzie powoli czuła jak energia do niej wraca, ale ciągle robiła to za wolno i było jej za mało. Poszukała w torebce czegoś do jedzenia, co zawierałoby dużo cukru. Guma do żucia, to wszystko co miała i nadawało się do jako takiego spożycia.
    Apartament trochę ją zdziwił. Nie spodziewała się, że nieznajoma zaprowadzi ją do czyjegoś, może swojego, pokoju. Było to spore ryzyko, szczególnie, że Ana uciekała przed uzbrojonymi napastnikami. Nie pierwszy, nie ostatni raz...
    Słowa jakoś ją nie uspokoiły. Jeżeli tamci wiedzieli jaką mocą dysponuje, raczej by się nie przejęli tym, że dziewczyna nie posiada karty. Uruchomienie takiej windy nie było zbyt wielką przeszkodą, ale o tym nie chciała już wspominać.
    - Czemu mi pomagasz? - Spytała, oddychając już w miarę spokojnie. Nie obchodziło ją z kim miała do czynienia, wolała znać pobudki.
    - Jeżeli w ogóle pomagasz...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zlecenie. Dowództwo. Notowała wszystko w pamięci, jednocześnie przypisując to do odpowiednich możliwości. Mogła mieć do czynienia z każdym, od zwykłej i rozpieszczonej dziedziczki, która dla zabawy sprowadza sobie poszukiwanych obcych do domu, bo mistrzynię przesłuchań. Ana wiedziała na czym opiera się prawdziwe mistrzostwo przesłuchania. Bezwzględność. Brak empatii. Odrobina wrodzonego sadyzmu.
    Pojawienie się osoby trzeciej na horyzoncie sprawiło, że adrenalina podskoczyła lekko, ale zaraz opadła. Ruda powtarzała sobie ciągle, że w razie konieczności, bardzo koniecznej konieczności, wystarczy dotyk i będzie po wszystkim. Nie lubiła krzywdzić, zawsze czuła się z tym źle, nawet jeśli wiedziała, że inaczej to jej działaby się krzywda.
    Ekipa. Jedno słowo, które mogło znaczyć naprawdę wiele. Już miała w głowie setki możliwości dopasowania tego do kontekstu wypowiedzi, ale póki co nie wpadała w panikę. Jeszcze żyła, a to już dobry znak.
    - Niemożliwe. - Mruknęła z przekonaniem, przełykając głośno ślinę. Zaschło jej w gardle pomimo żutej ciągle gumy. Nie była już słaba jak przed chwilą, ale czuła jak uginają się pod nią nogi. Idealny moment, by karcić się za brak kondycji.
    - Prawdopodobieństwo jest niewielkie, wliczając to w jakich strefach pewnie się obracasz, a w jakich ja. - Pokręciła głową, właściwie mówiąc trochę od rzeczy. Niestety tak już miała, że jak się czymś denerwowała, to wyskakiwała z takimi rzeczami jak rachunek prawdopodobieństwa czy skład chemiczny ludzkiego organizmu...

    OdpowiedzUsuń
  11. [Wybacz mi opóźnienie, ale szlaban nie wybiera...]

    Ostatnie dni w życiu Jessiki Jones zaowocowały niespodziewanie dużą ilością zupełnie poważnych wniosków. W innych okolicznościach prawdopodobnie spędziłaby sporo czasu przed lustrem, szukając na własnej twarzy objawów chorobowych. Wyciąganie słusznych wniosków było jej piętą achillesową.
    Standardowy scenariusz przewiduje dla Jessiki niewdzięczną rolę kogoś, kto zawsze musi popełnić błąd. Tym razem dość zabawne przeczuciem mówiło jej, że teraz ma dobrą passę na podejmowanie właściwych decyzji. Grzechem byłoby nie skorzystać. Zwłaszcza jeśli coś takiego zdarzało się jej sporadycznie rzadko.
    Przede wszystkim zorientowała się, że wiele spraw zaczyna ją przerastać. Powoli wypadała z codziennego rytmu. Musiała więc zwolnić, jeszcze raz dokładnie przeanalizować swoje położenie. Intuicyjnie wiedziała, że nie będzie ku temu lepszego miejsca niż ogród botaniczny. Potrzebowała otoczenia pięknych roślin i ludzi, którzy nigdzie się nie śpieszą.
    O tej porze najwięcej było tu wycieczek szkolnych i matek z dziećmi. Im Jessica szczerze zazdrościła. Nawet tego, że cały czas muszą mieć swoje pociechy na oku i uspokajać każdy ich krzyk.
    Zatrzymała się na małym moście, by stamtąd obserwować sześciolatka w czapce z daszkiem. Dumnie uciekał przed swoją mamą - kobietą w zaawansowanej ciąży - co jakiś czas jednak zatrzymywał się, żeby nie stracić jej z pola widzenia. Od oglądania tej na swój sposób uroczej scenki oderwało Jessicę znajome uczucie. Specyficzne mrowienie w okolicy prawej łopatki alarmowało, że ktoś się jej przygląda. Rozejrzała się uważnie dookoła. Szybko odnalazła wzrokiem stojącego kilka metrów dalej mężczyznę.
    - Może w czymś pomóc?

    OdpowiedzUsuń
  12. Londyn czeka właśnie na Ciebie. Zapraszamy Cię do tworzenia historii o ludziach ich marzeniach, planach i szarej rzeczywistości, która ich otacza! http://try-in-london.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. [Jak mamy zawalać wątkami, to ja też mogę zawalić? Yaala Refugie. ]

    OdpowiedzUsuń