1.04.2012

Wiara


ACHTUNG, MINEN.
Jestem w trakcie pisania swoich retrospekcyjek, posiadających coś w rodzaju akcji, ale jako iż idą niczym pijany kibic po krawężniku, napisałam taką miniaturkę. Ostrzegam - jest króciutka, bo w założeniu miała być drabblem, nie ma akcji i jest dziwna. Następne opowiadanie będzie za to długaśne. 
W każdym razie - nie lubisz form eksperymentalnych, nie czytaj na trzeźwo.

***



To był moment, w którym Scarlett przestała wierzyć w swoją nieśmiertelność.
Osiem lat wcześniej przestała wierzyć w powołanie, ponieważ ludzie, którzy wierzą w powołanie do rzeczy wielkich zazwyczaj nie wierzą we żmudny proces wtłaczania do mózgu gigabajtów informacji, w wory pod oczami i zarwane noce. Scarlett wierzyła w kawę i różowy zakreślacz, ponieważ kawa smakowała gorzko i wyraźnie, a powołanie było mdłe i rozwadniało się z każdym dniem pracy.
Siedem lat wcześniej przestała wierzyć w swój geniusz. Przekonanie o własnej wyjątkowości kiełkowało w niej entuzjastycznie gdy była nastolatką, swoje apogeum osiągając, gdy jako siedemnastolatka wyglądająca na lat czternaście ukończyła swój pierwszy kierunek studiów. Pisały o tym lokalne gazety, a Scarlett była bardzo, bardzo dumna i bardzo, bardzo pyszna. Myślała, że pojęła całą złożoność świata, ale świat postawił przed nią jedno ze swoich najbardziej skomplikowanych dzieł i zapytał: „Co widzisz?”, a ona musiała odpowiedzieć: „Nie wiem. Nie mam pojęcia.”
Sześć lat wcześniej przestała wierzyć w oceny, zostawiając je kapłanom i politykom. W końcu wszyscy ludzie w środku byli tacy sami, nie miało znaczenia, czy byli dobrzy, czy źli, czy byli bezdomnymi, czy miliarderami. Scarlett obowiązywała przysięga, a w tej nie było klauzuli „chyba, że wyda mi się niegodny zaufania, lub będzie bił żonę”. Życie to życie, serca Matki Teresy i Kuby Rozpruwacza biły tym samym rytmem.
Pięć lat wcześniej przestała wierzyć w ludzi, ale trzeba przyznać, że ludzie sobie na to zasłużyli, głupi, bezustannie strzelający sobie we własne stopy gatunek. Przychodzili do niej z problemami, o których jeszcze dnia poprzedniego mieli mniemanie, iż im akurat się nie przydarzą. Wszystkim, tylko nie im. A najlepiej, aby przydarzyły się sąsiadowi, przynajmniej były powód do dawania spóźnionych dobrych rad wypowiadanych z minami świadczącymi o tym, że przekazują wiedzę tajemną.
Cztery lata wcześniej przestała wierzyć w naukę. Oczywiście, nauka to potężna siła, ale z jakiegoś powodu Wszechświat nie chciał dostosować się do wykresów. Mottem tego roku było zdanie „Przecież dane były dobre, co w ogóle się stało?” Wyglądało więc na to, że skoro badania były przeprowadzone prawidłowo, to świat się zepsuł, ale o tym wiedziano już dawno i powinno się to zawrzeć w założeniach początkowych.
Trzy lata wcześniej przestała wierzyć w pieniądze, a wszyscy ludzie wierzą w pieniądze, w taki lub inny sposób, w większości nosząc swoje karty kredytowe niczym generatory niewidzialnej tarczy, sprawiającej iż nic złego nie może się im stać. Kłopot w tym, że w pieniądze wierzyli tylko ludzie, a tarcza oparta na wierze pęka w obecności zjawisk, które nie znają pojęcia wiary.
Dwa lata wcześniej przestała wierzyć w logikę, z dokładnie tego samego powodu, dla którego nie wierzyła w pieniądze. Logikę wymyślili ludzie i z jakiegoś powodu przyjęli, że Wszechświat będzie grać według ich reguł. Nie grał.
Rok temu przestała wierzyć w indywidualność, ponieważ ludzie, których zazwyczaj oglądała, mieli zasłonięte twarze. Aby nie myślała o nich jak o osobach, raczej jak o mechanizmach, z odkrytym tylko tym kawałkiem, który trzeba było naprawić. Zbytnia wrażliwość powoduje niepewność i drżenie rąk. Dużo ćwiczyła, więc po pewnym czasie widok krwi zaczynał ją uspakajać, a w spokój akurat wierzyła.
Scarlett zaszyła rozcięte powłoki brzuszne pacjenta i zamknęła mu oczy. Jej ręce, mokre w pokrytej krwią rękawiczce, wydawały się nienaturalnie blade, chociaż naprawdę były zaczerwienione i opuchnięte.
Tego dnia przestała również wierzyć w to, iż jest cudotwórcą. I zdała sobie sprawę, że jeśli natura w całej swojej przypadkowości zechce postawić ją na miejscu człowieka, którego przed chwilą operowała, nie będzie nikogo, kto mógłby ją uratować.
Scarlett wierzyła w bezduszność Wszechświata i jak prawie każdy człowiek uważała, że koncentruje się ona bezpośrednio na niej.

11 komentarzy:

  1. [A w niefortunne zbiegi okoliczności wierzysz? Bo napisałam opowiadanie, które od publikacji dzieliło jedynie zalanie wodą torebki herbaty. Jak wróciłam do pokoju i opublikowałam opowiadanie, dostrzegłam Twój tekst. Grzecznie się usunęłam z głównej i pobiegłam czytać.
    Rany, pewnie tekst by mi się bardziej podobał, gdyby nie wychowywano mnie w duchu "albo kobieta, albo chirurg". Więcej chyba nie umiem powiedzieć, po prostu nie mój klimat.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Jestem mistrzynią niefortunnych zbiegów okoliczności. I jak napisałam na górze - nie obrażam się za uznawanie moich eksperymentów za dziwne/nie w kogoś guście/itp., bo ostatnio nachodzi mnie na tworki ekscentryczne i z przerostem formy nad treścią. Kolejne opowiadanie będzie pisane w czasie teraźniejszym, jakby co, ostrzegam.]

      Usuń
    2. [Ja nie mam nic do eksperymentów literackich. Jestem jak najbardziej za tą formą, konsekwencją treści, konkluzją w tym, a nie innym miejscu. Ale treść mi nie leży, chociaż to już sprawa osobista.
      Ale czuj się dumna: przeczytanie i przemyślenie tekstu wystudziło mi herbatę. A ja piję tylko zimną herbatę.]

      Usuń
    3. [Cóż, mogę tylko napisać, że następne opowiadanie będzie zupełnie inne...]

      Usuń
  2. [Właściwie, to tutaj opadła mi szczęka. Eksperymentuj dalej z różnymi formami, to może nasi pijani kierowcy otrzeźwieją ;) Ugh, zebrało mi się na głupi humor bo też piszę... właściwie dzielę się pisaniem po połowie. Ale chyba mnie natchnęłaś i naskrobię sobie coś "solo". No więc, czekam na następną notkę.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Odpadła szczęka na zasadzie "łobohrze, co za grafomania"? :<]

      Usuń
    2. [Oczywiście, że nie! Proszę Cię. To ja tu jestem grafomanką. Uwielbiam tego typu przemyślenia, z resztą muszę powiedzieć, że swoją kartę pisałam podczas czytania twoich notek i po trochu to one właśnie mnie natchnęły. Pff. Nigdy w życiu nie opadłaby mi szczęka w pejoratywnym znaczeniu :)]

      Usuń
    3. [Czujem się zaszczycona.]

      Usuń
  3. [O ja cież pierniczę, jakie to fajne... Wybacz, że tak kolokwialnie, ale poważnie, spodobało mi się chyba bardzo mocno, jak widać. Naprawdę, Wanda ma rację - eksperymentuj, bo idzie dobrze. Gratuluję. Krótkie formy lubię za takie pomysły właśnie.]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [A to w ogóle miało być jeszcze krótsze, bo 300 słów. No ale ograniczenie jest, że minimum jedna strona, to jest jedna strona...]

      Usuń
  4. [Obiecana notka *.* Przyznam, że musiałam przeczytać dwa razy, ale to przez zmęczenie i denerwujących mnie Irlandczyków w strefach kibica w moim mieście... Dzięki Ci za długość, bo naprawdę jestem zmęczona i nie ma dużo tekstu do analizowania :) Napisane w ciekawy sposób, szczególnie, że kiedy mówiłaś "refleksje" to spodziewałam się czegoś innego, więc mnie zaskoczyłaś :D Zastrzeżeń nie mam żadnych, ani do treści ani do przekazu. Git majonez :D]

    OdpowiedzUsuń