24.02.2013


MARVEL UNIVERSE
Blog został wznowiony na nowym adresie. Zapraszamy do zapisów tych, którzy stęsknili się za atmosferą tego niezwykłego bloga. Karty postaci są nadal dostępne w archiwum, na wypadek gdybyście potrzebowali ich przy zapisywaniu się na nową odsłonę.
Pozdrowienia, 
Oficjalna Administracja Marvel Universe

25.01.2013

Daj mi się oswoić.

Błękitna gwiazda a wokół niej krążą cztery planety, które kiedyś żyły w harmonii i pokoju. Jednak gdy coś jest zbyt dobrze po jakimś czasie musi się spieprzyć prawda? Prawda.



Jak to się zaczęło?

Ustawa z 15 księżyca, 41 pełnego obiegu, za panowania Anava II, głosi iż każde pierworodne dziecię po ukończeniu wieku nauczania podstawowego przy boku opiekunów, ma obowiązek podjęcia szkolenia wojskowego oraz późniejszej służby w imię Króla i wolności Zjednoczonego Układu Czterech Elehii. 
Odstępstwa od ustawy nie przewiduje się.




I tego się trzymamy od kilkunastu pokoleń.
Po osiągnięciu odpowiedniego wieku dzieciak zostaje zabierany z domu rodzinnego przez grupkę dżentelmenów którzy mają stanowcze argumenty w postaci masywnych mięśni i obosiecznych błyszczących mieczy. Przeciwstawianie się jest stanowczo nie wskazane. 
Mała dziewczynka trafia do obozu szkoleniowego na Czwartej Planecie, 'Rekruta'. Po pierwsze żegna się z długimi bladoróżowymi puklami włosów i zaprzyjaźnia się z fryzurą na zero. Akceptuje mdły beżowy mundurek o którego musi dbać i nie pozwolić aby był zagnieciony lub zaplamiony bo za to była kara.
Dziewczynki miały tyle dobrze, że zajmowały się głównie lecznictwem, zielarstwem, łataniem ran, sporządzaniem leczniczych past i innymi takimi. Co jednak jeśli któraś z nich wykazywała ewidentnie wrodzony talent do machania kijem i jakąś skłonność do tłuczenia się, niżeli do ratownictwa medycznego? Tak zwana 'góra' zauważywszy ten potencjał odsyła tą małą osóbkę do męskiego obozu,  a tam musi podołać:
  • morderczym treningom po których nawet się nie ma sił umierać.
  • za choć by najmniejsze naruszenie zasad kary tak surowe, że już lepsze są treningi.
  • warunki klimatyczne godne Syberii 
  • seksistowskie podejście ze strony co niektórych Panów
  • więcej treningów i innych zajęć praktycznych
  • jedna łaźnia i około tysiąc młodych mężczyzn
kilka okazjonalnych bonusów

Panowała jedna nieoficjalna reguła - przetrwa najsilniejszy, najszybszy, najzwinniejszy. I to nie była zabawa na zasadzie 'ktoś się wyłamie wraca do domu'. To była walka w której wygrani zyskiwali dodatkowe dni życia a tym ostatnim w klasyfikacji przypadała śmierć, ich miejsca zajmowali nowi i nikt nie rozpamiętywał tych co byli słabymi ogniwami. Wojownicy uczyli walczyć wszelkimi dostępnymi rodzajami broni, Mistrzowie zajmowali się walką wręcz, Magowie kształtowali umiejętności magiczne uczniów którzy takowe umiejętności posiadali, Klerycy 





Shannon Farron
Light Farron | wiek bliżej nieokreślony | Elehianka | Pierwszy żeński generał piechoty Zjednoczonego Układu Czterech Elehii | Od jakiegoś czasu były pierwszy żeński generał | Na swej planecie przez władzę okrzyknięta niehonorowym zdrajcą numer jeden  | Wojownik | Złodziej energii | Czasami kobieta  

23.01.2013

Just do it perfectly...

This is nothing like that for you.


Monet St. Croix to dziewczyna pozornie wyjątkowa. Córka ambasadora, piękna, urocza, inteligentna, do tego mutantka. Los pokarał ją kilka razy, na przykład gwałtowną śmiercią matki, czy niezadowoleniem okrutnego braciszka, którego można określić mianem czarnej owcy. Jest przecież tylko terrorystą, wsysającym życie z innych mutantów, a gdy ma zły humor to wysysa ich tak, że umierają. Każdemu może zdarzyć się zły dzień, prawda? Pozornie boi się Mariusa, pozornie go nienawidzi i pozornie by go zabiła przy pierwszej lepszej okazji za to, co zrobił, robi i robić będzie. Umie stwarzać pozory wyrafinowania, elegancji i gracji, by wszyscy dookoła mieli wrażenie, że mają do czynienia z kimś. Może i mają z kimś do czynienia, ale Monet zależy tylko na pozorach i tego się trzyma. Utrzymuje z satysfakcją, że jest rozpieszczoną, zarozumiałą, zbyt pewną siebie i jednocześnie subtelną w tym wszystkim kokietką. Wykorzystuje nawet swoją mutację, by stwarzać pozory doskonałości, o którą zawsze ją osądzano. Dba, by nikt nie powiedział, że jest słaba, głupia, czy choćby brzydka, jakby pilnowała całej swej wartości, jakby inni nie mieli prawa jej krytykować. Nikt też tego nie robi, ideałów - nawet tych pozornych - nie ma się w zwyczaju krytykować, osądzać, nie chce się tego robić, ponieważ kto chciałby zniszczyć doskonałość? Ludzie lubią patrzeć na perfekcyjnie wykonane rzeczy, na perfekcyjną robotę. Czemu mieliby nie chcieć patrzeć na perfekcyjnego człowieka? Konkretniej dojrzałą i czarującą kobietę o egzotycznej urodzie? Monet spełnia wszystkie warunki, zarówno fizyczne i psychiczne, by nazwać ją istotą doskonałą. Jednak to tylko pozory, które stwarza. Dla siebie, dla ojca, dla innych dookoła. Bo tylko pozornie robi coś tylko, jeśli ma na to ochotę i czerpie z tego korzyści. Zawsze była w centrum zainteresowania.
Jako ulubione dziecko, najlepsza uczennica, niewiarygodnie sprawny sportowiec, czy nawet obsesja brata. Młodsze rodzeństwo w postaci sióstr bliźniaczek również zapatrzone było w Monet, do tego stopnia, że przez jakiś czas nią było. Można by rzec, że wiele osób chętnie zamieniłoby się z panną St. Croix miejscami, bo właściwie czemu nie, skoro jej życie ma niewiele kolców? Cóż, prawda jest taka, że Monet nie potrafiłaby stanąć kiedyś przed lustrem i stwierdzić, że nie potrzebuje nikogo. Bez innych sama byłaby nikim, przestałaby błyszczeć. Jest kobietą potrzebującą uwagi, bo tylko dzięki niej może być w pełni sobą i funkcjonować tak, jak robi to normalnie. W rzeczywistości ludzie nie potrzebują M, bez niej życie nie byłoby mniej warte, czy specjalnie inne. To ona potrzebuje ludzi. Na co komu doskonałość, jeśli ma się ją tylko dla siebie?

Na chwilę obecną M prowadzi własne śledztwo, dotyczące pojawienia się Emplate'a w Nowym Jorku. Bardzo niepokoi się jego zamierzeniami i nieważne jakie one są, ma zamiar im zapobiec. Pomimo tego, że nie bardzo radzi sobie, działając samej, to nie chce wplątywać to innych.


__________________________________________________
Wyszła taka Marysujka, niestety mam takie wrażenie. Przepraszam za to bardzo, w wątkach postaram się, by nie było to bolesne i znajdę też jakiś złoty środek na M, by zapanowała u niej większa równowaga.
Jak na razie to witam, ja się z państwem znam, Wy mnie państwo też znacie, ale można witać :)
 

20.01.2013

Pourquoi pas?




Marie-Ange Colbert 
Tarot
Lat 28
Neurobiolog, obecnie na usługach S.H.I.E.L.D.
Mutantka, więc jeszcze bardziej na usługach S.H.I.E.L.D.

Naprawdę nikt specjalny, ha nawet gorzej, bo do bólu zwyczajna. Fakt, że mutantka, ale aktualnie to nie jest zbytni wyróżnik. Do tego te moce – nie są jakoś spektakularne, choć dla Tarczy potrafi być odpowiednikiem skuteczniejszego i jednoosobowego Magic Gangu Maskelyne’a. Jako naukowiec nie najgorsza, w końcu zawsze była w miarę inteligentna, trochę zdolna, taki średniak z wyższej półki. Tylko, że w toku tych, aż nadto, dynamicznych zdarzeń zdążyła zmienić trzykrotnie strony - Hellions (zbyt gorzkie słowo, żeby o tym mówić), omal X-men (niestety nastąpił konflikt charakterów), a obecnie agentka Tarczy (obiecali wyczyścić jej wszystkie kartoteki, miała zostać tylko ich teczka, a w ogóle to mają lepszych od niej, więc to nie ona będzie na samobójczych misjach – dlaczego nie?). Nie jest bohaterką, nie zamierza być w pierwszym szeregu, mieszać ani umierać bohatersko (lub w jakikolwiek inny sposób).

Coś więcej. 


_________________________________________
Dzień dobry wszystkim.  
Mam nadzieję, że nie przesadziłam z niczym za bardzo. Wiem, jak było naprawdę z Tarot i moja wersja jest dość alternatywna - bez nadmiernej skłonności do umierania, zmartwychwstawania i zakochiwania się w czym popadnie, jednak dla mnie jest to na tyle ciekawa postać, że szkoda jej na takie ekscentryczne historie.
Na zdjęciach Anna Mouglalis.

10.01.2013

Boom!



"Widzisz, kruszynko, istnieją dwa rodzaje ludzi - dobrzy i źli. My jesteśmy tymi pierwszymi."


ż y c i o r y s
Quentyn miał dzieciństwo równie szczęśliwe, co krótkie. Skończyło się ono kilka dni po jego trzynastych urodzinach, gdy odkrył, że jest mutantem. Dokonał tego za pomocą eksplodowania biurka nauczycielki od francuskiego, a potem było tylko gorzej.
Wbrew obawom, jego rodzice i bezpośrednie otoczenie zaakceptowało ten stan rzeczy - dzieciak wybuchający różne rzeczy jest w zasadzie jedynie trochę bardziej niszczycielską siłą niż zwykły. Owszem, stał się główną atrakcją podupadłego szkockiego miasteczka, ale nie bardzo mu to przeszkadzało, bo lubił być w centrum uwagi. Tak przeżył jakieś trzy miesiące, po czym zniknął i już nigdy nie pojawił się w rodzinnych stronach.

Nie była to jego wina - po prostu został porwany.
Porywacz uważał, że znajdzie biednemu Quentynowi lepsze obiekty do ćwiczeń umiejętności - jak na przykład ambasady czy bazy wojskowe. Na początku cały plan spalił na panewce: siła wybuchu była dość niewielka, odległość, na którą należało podejść zbyt duża i ogólnie ten dzieciak okazał się nie dość, że trefnym towarem, to jeszcze koszmarnym mazgajem. Quentyn jednak szybko się uczył i rozwijał, na początku współpracował pod wpływem gróźb, po dwóch latach stał się dość bezwolnym stworzeniem z potężną mocą i równie potężnym syndromem sztokholmskim. A przy tym był ładny, dobrze gotował i nieźle znosił spanie w zamykanym na cztery zamki pancernym bunkrze.

Quentyn nigdy nie poznał nazwiska mężczyzny, który go porwał, podobnie jak ten nigdy nie pytał o jego imię, uważając to najwyraźniej za zbędne. Spędził jednak z nim osiem lat, przemieszczając się z miejsca na miejsce i stawiając na nogi wszystko służby specjalne sześciu krajów. Przez ten czas moc Quentyna rozwinęła znacznie i porywacz był z niego dumny na tyle, aby wstawić mu kosztowne implanty zębów wybitych jeszcze w tych czasach, gdy chłopak nie wiedział, że lepiej nie podskakiwać.

Wyrzutów sumienia nie dało się jednak z niego wyplenić nigdy do końca, a te targały Quentynem do czasu, gdy postanowił w końcu uciec i zająć się własnym życiem. Osiadł w Nowym Jorku, zaczął się utrzymywać z pisania smutnych wierszy i leczył nerwicę spowodowaną przeświadczeniem, że wreszcie ktoś go tu znajdzie. Nic takiego się nie stało jednak do chwili, gdy dostał pocztą paczkę z pralinkami i ozdobnym bilecikiem z podpisem: "Ty też tęsknisz za starymi czasami? Ja tęsknię. S."

I nerwica powróciła.

Ale dla sąsiadów i tak jest smutnym, wycofanym poetą z brzydkiej kamienicy. I ma nadzieję, że tak zostanie.

w  s k r ó c i e
quentyn holmes / mutant / brytyjczyk / potrafi wybuchać rzeczy / i ludzi też / 26 lat / ścigany za ataki terrorystyczne przez służby specjalne / ścigany za zaprzestanie ataków terrorystycznych przez niezbyt miłego faceta nazywającego go "kruszynką" / poeta

o d  a u t o r k i
Khem, część. 
Od razu piszę, że karta będzie rozbudowywana. Została napisana na komórce i opublikowana również przez komórkę - jak coś na komputerach zgrzyta, to poprawię.
Wiem, że powinien być "Quentin", ale czytałam za dużo Martina i po trzecim razie, jak automatycznie wstawiłam "y", dałam spokój. Skoro można dzieciaka nazwać Jabłko,  to może być i Quentin z Błędem.
Na górze Ben Whishaw, bo jest ładny.

r e l a c j e / o p o w i a d a n i a / i n n e


I'm the best there is at what I do, but what I do best isn't very nice

James Howlett
Logan
Wolverine

Urodzony: Alberta, Kanada, druga połowa XIX wieku.
Wzrost: 170 cm
Waga: 135 kg
Wiek: Logan może wygląda na człowieka w wieku około 30 do 40 lat. Tak naprawdę ma około 200 lat. Nie można określić jego dokładnego wieku z powodu braku dokładnej daty urodzenia.
Miejsce zamieszkania: Niewielkie, aczkolwiek gustowne mieszkanie w Nowym Yorku/ Instytut Xaviera
Zdolności: Samo gojący czynnik mutujący, który umożliwia regenerację tkanek w przyśpieszonym tempie. Ten sam czynnik zwalnia też proces starzenia się i zwiększa odporność na wszelkiego rodzaju trucizny. Dodatkowo wyostrzone zmysły, co oznacza, że ma lepszy wzrok, słuch, zmysł dotyku i powonienie niż normalny człowiek. Naturalną mutacją są także trzy pazury, chowane w przedramionach obu rąk, a wysuwane pomiędzy kostkami palców. Są to kości o podwyższonej gęstości, które są w stanie przeciąć ciało oraz większość materiałów naturalnych. Po zespoleniu szkieletu z adamantium szpony stały się praktycznie niezniszczalne i tak ostre, że są przeciąć właściwie wszystko.
Uwagi: Choć mogłoby się tak wydawać, Wolverine NIE jest nieśmiertelny. Naprawdę ciężkie obrażenia takie jak: utrata niezbędnych organów, dużych ilości krwi, czy poważne uszkodzenia ciała przy użyciu różnych czynników (eksplozja, ogień, kwas) są w stanie go uśmiercić.
Zajęcie: poszukiwacz przygód, 'lokator' Instytutu Xaviera, a w wolnych chwilach barman, właściciel baru o wątpliwej reputacji.
Rodzina: Victor Creed (brat).

Aktualnie: Ostatnie dni są dla niego jednymi z tych lepszych. Przebywa w Instytucie, a od czasu do czasu wyskakuje do baru by spędzić tam kilka godzin.


_______________________
Tadam, MÓJ Logan powraca(i karta prawie ta sama).
Zdjęcia z tumblr. Cytaty z otchłani internetowej.
Twarzy użyczył Hugh Jackman. 
Możecie znać mnie z innych blogów pod nickiem 'de Sade'.
Kontakt z autorką: gg- 1147107.

4.01.2013

Burza mózgów!


Dobra, Misiaczki!

Lista załatwiona, a teraz podzielcie się ze mną pomysłami na utrzymanie bloga nie tylko przy życiu, ale na satysfakcjonującym poziomie aktywności. Bo musimy coś wspólnie wymyślić, żeby jakimś sposobem sprowadzić chociaż kilka nowych osób. Kilkoro z was dało jasny sygnał, że chce kontynuować działalność na blogu, ale pojawianie się raz na jakiś czas i anonimowe narzekanie na to, że administracja nic nie robi nie jest działalnością. Odechciewa mi się czegokolwiek, kiedy jako jedyna z adminek wchodzę regularnie na bloga i wszystko spada mi na głowę, ale zdaję sobie sprawę, że to nie jest wielka tragedia, więc już przestaję narzekać i przechodzę do konkretów.

Lorna podrzuciła pomysł, żeby skonkretyzować fabułę. Jak najbardziej jestem za, ale potrzebuję was do pomocy. Trzeba wymyślić jakieś konkretne wydarzenia, wokół których będzie krążyć akcja przez około dwa miesiące, a następnie w Fabule dopiszę kolejny 'rozdział' na kolejne +/- dwa miesiące.

Chciałabym również usłyszeć coś o waszych pomysłach na ulepszenie i ożywienie bloga, skoro nie chcemy, żeby ostatecznie padł na twarz.

Na liście autorów zostały tylko konta osób, które zapisały się na listę obecności, więc jeśli ktoś chce dalej pisać na Marvel Universe, a nie zdążył się wpisać pomimo czterech dni zwłoki w kasowaniu linków i maili, zapraszam do zapisów, wszystkie karty zostały.