"Widzisz, kruszynko, istnieją dwa rodzaje ludzi - dobrzy i źli. My jesteśmy tymi pierwszymi."
ż y c i o r y s
Quentyn miał dzieciństwo równie szczęśliwe, co krótkie. Skończyło się ono kilka dni po jego trzynastych urodzinach, gdy odkrył, że jest mutantem. Dokonał tego za pomocą eksplodowania biurka nauczycielki od francuskiego, a potem było tylko gorzej.
Wbrew obawom, jego rodzice i bezpośrednie otoczenie zaakceptowało ten stan rzeczy - dzieciak wybuchający różne rzeczy jest w zasadzie jedynie trochę bardziej niszczycielską siłą niż zwykły. Owszem, stał się główną atrakcją podupadłego szkockiego miasteczka, ale nie bardzo mu to przeszkadzało, bo lubił być w centrum uwagi. Tak przeżył jakieś trzy miesiące, po czym zniknął i już nigdy nie pojawił się w rodzinnych stronach.
Nie była to jego wina - po prostu został porwany.
Porywacz uważał, że znajdzie biednemu Quentynowi lepsze obiekty do ćwiczeń umiejętności - jak na przykład ambasady czy bazy wojskowe. Na początku cały plan spalił na panewce: siła wybuchu była dość niewielka, odległość, na którą należało podejść zbyt duża i ogólnie ten dzieciak okazał się nie dość, że trefnym towarem, to jeszcze koszmarnym mazgajem. Quentyn jednak szybko się uczył i rozwijał, na początku współpracował pod wpływem gróźb, po dwóch latach stał się dość bezwolnym stworzeniem z potężną mocą i równie potężnym syndromem sztokholmskim. A przy tym był ładny, dobrze gotował i nieźle znosił spanie w zamykanym na cztery zamki pancernym bunkrze.
Quentyn nigdy nie poznał nazwiska mężczyzny, który go porwał, podobnie jak ten nigdy nie pytał o jego imię, uważając to najwyraźniej za zbędne. Spędził jednak z nim osiem lat, przemieszczając się z miejsca na miejsce i stawiając na nogi wszystko służby specjalne sześciu krajów. Przez ten czas moc Quentyna rozwinęła znacznie i porywacz był z niego dumny na tyle, aby wstawić mu kosztowne implanty zębów wybitych jeszcze w tych czasach, gdy chłopak nie wiedział, że lepiej nie podskakiwać.
Wyrzutów sumienia nie dało się jednak z niego wyplenić nigdy do końca, a te targały Quentynem do czasu, gdy postanowił w końcu uciec i zająć się własnym życiem. Osiadł w Nowym Jorku, zaczął się utrzymywać z pisania smutnych wierszy i leczył nerwicę spowodowaną przeświadczeniem, że wreszcie ktoś go tu znajdzie. Nic takiego się nie stało jednak do chwili, gdy dostał pocztą paczkę z pralinkami i ozdobnym bilecikiem z podpisem: "Ty też tęsknisz za starymi czasami? Ja tęsknię. S."
I nerwica powróciła.
Ale dla sąsiadów i tak jest smutnym, wycofanym poetą z brzydkiej kamienicy. I ma nadzieję, że tak zostanie.
w s k r ó c i e
quentyn holmes / mutant / brytyjczyk / potrafi wybuchać rzeczy / i ludzi też / 26 lat / ścigany za ataki terrorystyczne przez służby specjalne / ścigany za zaprzestanie ataków terrorystycznych przez niezbyt miłego faceta nazywającego go "kruszynką" / poeta
o d a u t o r k i
Khem, część.
Od razu piszę, że karta będzie rozbudowywana. Została napisana na komórce i opublikowana również przez komórkę - jak coś na komputerach zgrzyta, to poprawię.
Wiem, że powinien być "Quentin", ale czytałam za dużo Martina i po trzecim razie, jak automatycznie wstawiłam "y", dałam spokój. Skoro można dzieciaka nazwać Jabłko, to może być i Quentin z Błędem.
Na górze Ben Whishaw, bo jest ładny.
r e l a c j e / o p o w i a d a n i a / i n n e