Pochodzi z Kanady, ale udało się jej przetrwać pół życia bez przekonania o wielkiej roli patriotyzmu, więc trzyma się tego dalej, choć sama nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiała. Ma ojca - emerytowanego leśnika - i matkę - dumną opiekunkę sześciorga. Tylko ona wyjechała z rodzinnych stron.
Nie byłoby o czym mówić, gdyby nie to, że została sprzedana do bazy badawczej. Tacy, którzy łapią dziwolągów egzystują dumnie w każdej epoce, w tej żyje się im na dodatek dość wygodnie. Gdyby jeszcze istniały cyrki i domy niesamowitości - dziś jednak nastał czas naukowców i laboratoriów, największych teatrów. Na szczęście wycenili ją dość dobrze.
Pocięli co się dało - nie chcieli tworzyć, chcieli wykorzystywać. Wykorzystali ją więc w pełni, jak opakowanie przeznaczone do recyklingu. Pobrali próbki wszystkich możliwych tkanek, odcięli jej gadzie, zabawnie podobne do smoczych, skrzydła, te obrzydliwe twory, które zdążyła już zaakceptować.
Zostawili ją nagą, okrojoną, rozczochraną. Obudziła się w jakimś szpitalu wojskowym (ponoć ktoś znalazł ten szajs i go rozbił). Wyszła na własne żądanie, choć po amputacji nogi powinna jeszcze pobyć tam parę dni.
Chciała zostać leśnikiem, ale lepiej szło jej gmeranie w samochodzie niż zbieranie grzybów, więc została przy śrubkach. Chciała się mścić, dużo jest przecież takich, którzy z radością przyjmują młodych terrorystów, nawet są skłonni ich szkolić. Szybko jednak stchórzyła, wróciła w cień, do swojego pustego, nowojorskiego mieszkania, do przeskakiwania kolejnych dni. Tylko w filmach łatwo jest znaleźć w sobie siłę na przetrwanie.
Pracuje jako wykwalifikowana kadra przy taśmie produkcyjnej w Stark Industries, a ponieważ nie lubi robić nic więcej, w domu też rozkłada śrubki i kawałki blachy, małe i większe komputery, mające stać się kiedyś jej prywatnym robotem albo supernowoczesną protezą. Ale kiedyś bawiło ją to bardziej. Wszystko bawiło ją bardziej.
___________________________________________________
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz